~~REGINA~~
Kiedy tylko wyszliśmy na zewnątrz i dokładnie zamknęliśmy drzwi od naszego domu, naszym oczom ukazała się czekająca na nas od dłuższej chwili czarna, długa, wypolerowana na błysk limuzyna. Przetarłam oczy z niedowierzaniem, bo takie samochody pojawiały się do tej pory, tylko w moich najpiękniejszych snach, i powoli podeszłam do pojazdu, przesuwając dłonią po lśniących drzwiach i wpasowanej w nie klamce. Zanim jednak zdążyłam ją nacisnąć, tylne drzwi rozsunęły się, i z wnętrza pojazdu, wprost na chodnik, z jękiem, wypadło coś ciężkiego. Ostrożnie podeszliśmy bliżej i z niepokojem zauważyliś. , że tajemniczy ciężar to nic innego niż...Ash!?
-Ashley, wszystko w porządku?-Andy jako jedyny rozsądnie myślący, podbiegł do basisty i zaczął poklepywać go po twarzy.
-Pomyśl co my przeżywaliśmy! Już nigdy więcej nie będziemy ubierać tego osobnika. Cześć Regina!-z wnętrza wychylił się odstawiony Jinxx i pomachał do mnie ręką. -Co mu się stało? Jest chory?-spytał Andy z niepokojem, kiedy razem z Jinxxem wnieśli Asha z powrotem do limuzyny. Położyli go na siedzeniach pomiędzy niezbyt zadowolonym Jakem i CCm, natomiast ja usiadłam koło Andyego i Jinxxa.
-Jaki chory!? On jest najebany! Na-je-ba-ny-przeliterował, kiedy już wszyscy się przywitaliśmy. Spojrzeliśmy na niego, jak na wariata.
-Ashley był wczoraj na wieczorze kawalerskim u kumpla i jeszcze nie wrócił.-oznajmił z niesmakiem CC, patrząc jak basista powoli się podnosi.
-Wesołych świąt!-Purdy zachwiał się i z jękiem opadł na kolana Jake`a, co przyjęliśmy z niemym okrzykiem przerażenia.
-Ubraliście go? W garnitur?-Andy nie ukrywał swojego przerażenia.
-Owszem, i powiem Ci bracie, nigdy więcej! To było obrzydliwe.-skomentował CC, poprawiając krawat. Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu, które wykorzystałam do obejrzenia wnętrza. Limuzyna, podobnie jak na zewnątrz, była bardzo czysta i zadbana. Zasłonięte szyby, miękkie, podgrzewane fotele z masażem, automat do napojów, sporych rozmiarów stolik, zapełniony puszkami po piwie i napojach energetycznych, barek, głośniki, neonowe światła i podłoga, wypolerowana tak, że można się było w niej przejrzeć.
Kiedy w końcu skończyłam z zachwytem podziwiać wnętrze, zlustrowałam spojrzeniem wszystkich chłopaków. Cała piątka ubrana była niemal identycznie. w ,czarne garnitury z krawatami tego samego koloru, jedynie CC z Jinxxem wyróżniali się dosyć mocnym scenicznym makijażem. Wygląd Asha pozostawał zagadką, ponieważ basista odwrócił się do nas tyłem, eksponując swój wysportowany tyłek. Każdy starał się dobrać coś od siebie. U Christiana była to czarna chustka zawiązana na długich, czarnych włosach, u Andyego kilka sznurkowych bransoletek, u Jinxxa czarna, idealnie wyprasowana kamizelka, jedynie Jake nie dodał niczego od siebie i wyglądał teraz troszeczkę mizernie. Zamknęłam oczy, wsłuchując się w dżwięki wydawane przez jeden z telewizorów, i cieszyłam się tą cudowną chwilą, czując rękę Andyego sunącą w górę po moim udzie.
-Ślicznie wyglądasz-skomplementował mnie Jinxx, na co delikatnie się uśmiechnęłam, próbując ukryć rumieńce.
-Ej! Bo będę zazdrosny!-Biersack dał mu lekkiego kuksańca, co CC przyjął z lekkim rozbawieniem.
-O której musimy wyjść? Ustaliłeś coś z Sammi?-szybko zmienił temat, nie chcąc pokłócić się z gitarzystą.
-Mamy być przed 11, Sammi obiecała wszystko przygotować..- nie słuchałam zbytnio ich dalszej rozmowy, ponieważ całą moją uwagę zajął Christian, który znowu postanowił mnie poderwać. Strasznie mnie to denerwowało, zwłaszcza, że obecna sytuacja ciągle się powtarzała. Drugi raz w ciągu tego dnia, rozbolał mnie brzuch i dostałam dosyć silnego skurczu, jednak postanowiłam na razie, to zignorować i nie psuć Andyemu jego wieczoru. Po kilku minutach zatrzymaliśmy się na światłach, co było wyrażnym powodem do radości dla naszego kochanego basisty. Ash,który do tej pory spoczywał nieruchomo na miękkich siedzeniach, gwałtownie poderwał się ze swojego miejsca i przykleiwszy do szyby, całą ją obślinił.
-Wujku CC, kup mi lizaka! Albo czekoladę! Nie! Landrynki. Takie kolorowe.-marudził przez resztę trasy.
-Jestem głodny!-trącał w ramię wściekłego Jinxxa.
-Nikt mnie nie kocha! Przytul mnie!- kładł głowę na kolanach Andyego, domagając się pocałunków, i kiedy wreszcie dojechaliśmy na miejsce, wszyscy odetchnęliśmy z ulgą. Ash zamienił nam całą podróż w piekło, zachowując się jak malutkie, marudne dziecko. Mam skromną nadzieję, że nasze małe Andziątko nie będzie takie marudne i hałaśliwe. Matko, o czym ja myślę. Chyba za bardzo wczuwam się w rolę, chociaż jeszcze przecież nic nie wiadomo.
~~CC~~
-Regina, bo ja Cię lubię...to znaczy tak mocniej..nie tylko lubię..no wiesz..nie..jako..siostrę czy przyjaciółkę, tylko tak..no..mocniej.. ja wiem, że jesteś z Andym no ale...-próbowałem w myślach ułożyć sobie to, co zamierzam wyznać Reginie, jednak z marnym rezultatem, głównie dlatego, że jestem nieśmiały i raczej mało romantyczny. Kiedy wymyśliłem już coś w miarę sensownego, przeszkodził mi pijany Ash, na którym skupiła się uwaga wszystkich. Siedziałem więc zamyślony w limuzynie, z obrzydzeniem obserwując Reginę strzepującą Andyemu niewidzialne pyłki z marynarki. Udawałem, że nie widzę białych dłoni, poprawiających jego krawat.
Patrzyłem bezmyślnie, jak ręce kumpla wsuwają się pod jej sukienkę, a ona zamiast go odepchnąć, jeszcze się rumieni i uśmiecha. Nie dawałem po sobie poznać jak bolą mnie jej gesty w stosunku do Biersacka.
Przez resztę trasy obserwowałem jak uśmiechają się do siebie, przytulają i szepcą czułe słówka. Ciekawe jaki miałaby wyraz twarzy, gdyby mówiła, że mnie kocha? Czy jej oczy również byłyby roześmiane, tak jak wtedy, kiedy zwraca się do wokalisty?
Zastanawiałem się co mogę zrobić, aby zyskać jej uczucie. Mimo, że Andy był moim przyjacielem z całego serca życzyłem im, aby się rozstali. To wiele by ułatwiło. Niestety narazie muszę się zadowolić samą jej obecnością, rozmową z nią, i delikatną wonią jej kwiatowych perfum, która oszołomiła mnie, gdy dziewczyna wysiadała z limuzyny.
~~REGINA~~
-James! Trochę delikatniej!- zdenerwowany Andy krzyknął do kierowcy, gdy ten tak gwałtownie zahamował, że wszyscy spadliśmy ze swoich miejsc i zderzyliśmy się ze sobą.
-Przepraszam!-odkrzyknął, a jego głos poniósł się echem po całej limuzynie.
-Nic Ci się nie stało? Jesteś cała?- CC przysunął się do mnie i podał mi swoją dłoń, aby pomóc mi wstać. Z chęcią skorzystałam z propozycji pomocy, i po chwili wstałam, strzepując kurz ze swojej sukienki. Kiedy wreszcie się pozbieraliśmy i doprowadziliśmy nasze ubrania do porządku, zdecydowaliśmy się wysiąść. Jinxx, jako jedyny z całego towarzystwa, przytomnie zauważył, że mamy już półgodzinne spóżnienie. Dzięki basiście przegapiliśmy już większą część uroczystości, i omal się nie pozabijaliśmy, kiedy znowu wypadł z samochodu.
Po wstępnych oględzinach parkingu, razem z kierowcą przytomnie zauważyliśmy brak wolnych miejsc parkingowych, ponieważ wszystko było zastawione samochodami najróżniejszych marek i kolorów, limuzynami, dostrzegłam nawet kilka motorów.
-Tutaj nigdzie nie zaparkuję.-stwierdził kierowca-Zostawię Was tutaj i poszukam wolnego miejsca. Spory kawałek od wejścia napewno coś się znajdzie. Udanej zabawy!- pożyczył i odjechał z piskiem opon, zostawiając nas samych przed olbrzymim, stylizowanym na stary, budynkiem.
-Nie powiedziałeś mi, że gala odbędzie się w restauracji.- zagadnęłam Andyego, który podziwiał czerwony, długi dywan, prowadzący do wejścia.
-Nie mam pojęcia dlaczego. Pewnie chciałem, żebyś miała niespodziankę.-popatrzył na mnie skruszony i złapał mnie za rękę, splatając nasze palce.
CC z Jinxxem z trudem dowlekli Asha do drzwi wejściowych, ponieważ basista znowu zrobił się śpiący i nie mógł iść o własnych siłach. Nieżle się namęczyli, pilnując żeby po drodze nie zrobił sobie krzywdy, co było cholernie trudnym zadaniem. Przy wejściu do restauracji zatrzymało nas dwóch eleganckich panów ubranych w smokingi, jednak obeszło się bez awantury, kiedy okazaliśmy im nasze przepustki i zaproszenia.
-Black veil brides..-przez chwilę szukał zespołu na liście zaproszonych, z niezwykle zasępioną miną, poprawiając cienkie oprawki na garbatym nosie.-Mam!- wykrzyknął triumfalnie po czasie, który wydawał się być wiecznością.-Mamy zarezerwowany stolik..numer 24, zaprowadzę Państwa..
~~
Biersack przepuścił swoją towarzyszkę w drzwiach, nie tylko dlatego, że chciał być kulturalnym i zaimponować jej, ale również ze względu tego, że był ciekawy jej reakcji, kiedy tylko znajdzie się w środku.
Sam wcześniej bywał w tym niezwykłym, cieszącym się uznaniem i dobrą opinią miejscu. Niestety ceny również mieli piękne, dlatego nie wszyscy mogli sobie pozwolić na skosztowanie potraw z oprawionego w czerwoną skórę menu. Kiedy był tutaj ostatni raz? Chyba z Juliet. Świętowali swoją trzecią rocznicę. Chłopak nerwowo poprawił krawat, który z niewiadomych powodów nagle zaczął go dusić.
Z tamtego dnia pamiętał jedynie urywki, jakieś wyrwane fragmenty, poupychane gdzieś w pamięci. Jej roześmiane oczy, lekkość z jaką pocałowała go w policzek, dziękując za niespodziankę... Nerwowo przejechał ręką po włosach, aby odgonić natrętne myśli atakujące jego głowę. Obserwował smukłą, kołyszącą się na boki sylwetkę Reginy, która najwidoczniej nie była przystosowana do poruszania się na wysokich obcasach.Uśmiechnął się niezdarnie, usiłując skupić swoją uwagę na wyłożonych ciemną boazerią ścian korytarza, oraz majaczącej w oddali sylwetce eleganckiego pana w dopasowanym garniturze. Lubił Reginę. Nawet bardzo. Chociaż z drugiej strony żałował, że zamiast niej, nie towarzyszy mu Juliet. Chciał się do niej przytulić, poczuć pod palcami jej skórę.
,,Ogarnij się człowieku! O czym ty myślisz?!"-zganił się w myślach, za karę mocno uderzając się otwartą dłonią w czerwoną z emocji twarz.
~~~
Nigdy wcześniej nie była w podobnym miejscu. Do ostatniej chwili była święcie przekonana, że cała uroczystość odbędzie się w jakiejś hali, kinie, czy chociażby na stadionie. Nigdy nie wpadłaby na banalnie proste i logiczne rozwiązanie jakim była restauracja. I do tego jeszcze taka luksusowa. Jej wzrok ślizgał się po ścianach wyłożonych boazerią, marmurowej podłodze i plecach Jinxxa, prowadzącego pijanego Asha, uważającego jednocześnie, by cały czas podążać za ich eleganckim przewodnikiem.
To właśnie lubiła w Andym najbardziej. Ciągle ją zaskakiwał, wyjątkowymi prezentami lub zabraniem jej w niezwykłe miejsca. Zalotniej poruszyła biodrami, zdając sobie sprawę, że Biersack cały czas idzie za nią. Usłyszawszy nieudanie stłumione westchnienie uśmiechnęła się pod nosem z zadowoleniem. Miała zamiar podejść do niego, odgarniając mu uroczy kosmyk z czoła, jednak coś ją powstrzymało. Długi, skręcający się we wszystkich kierunkach korytarz, nagle się skończył.
*Zatrzymali się na chwilę przy oświetlonej zakurzoną żarówką, dającą mgliste oświetlenie, wyłożonej listwami wykonanymi z ciemnego drewna ze zdobieniami, wnęką, pełniącą rolę małej szatni. Mimo, że było jej zimno, nie założyła płaszcza, ukazując światu blizny na swoich ramionach.
Andy nie mógł się powstrzymać i przeciągnął po nich palcami. Nikłe, drobne blizny znikały na tle jej śnieżnobiałej skóry. Dziewczyna nie wzdrygnęła się. Przymknęła oczy i ścisnęła jego rękę. Bała się. Czego? Na to pytanie sama nie potrafiła sobie odpowiedzieć.
~~Regina~~
W szatni spędziliśmy dłuższą chwilę.
Dlaczego dłuższą chwilę? Chłopcy, jak na prawdziwych muzyków przystało, odstawili niezły cyrk, udając wściekłą Juliet, której obecności spodziewali się na gali. Ze strachem popatrzyłam na Biersacka, który również nie miał zbyt optymistycznej miny. Trochę z powodu tego, że obawiał się o nasze bezpieczeństwo i trochę dlatego, że chłopcy skutecznie odstraszyli naszego eleganckiego przewodnika, który wskazał Biersackowi drogę na salę, i w pośpiechu oddalił się do swoich obowiązków-przyjmowania spóżnialskich gości, którym z różnych powodów, nie udało się przybyć na czas.
Owszem, mnie również było wstyd za ich zachowanie, ale co mogłam zrobić? Są dorośli a jak wiadomo, chłopcy zawsze pozostaną chłopcami, a ich durne pomysły z wiekiem staną się jeszcze głupsze. Nawet niebezpieczne. Wtulona w Biersacka tępo obserwowałam Christiana, który przytulając Jinxxa, udawał Juliet szepcąc mu do ucha na tyle głośno, abyśmy usłyszeli:,, Kocham Cię Andy i już nigdy nie wypuszczę!". Towarzyszyło temu głośne mlaśnięcie, mające imitować pocałunek. Nieszczęsny basista, na którego obecnie nikt nie zwracał uwagi, nieudolnie usiłował poderwać szatniarkę, która na oko mogła mieć 60, może 70 lat.
Uśmiechnęłam się pod nosem widząc jak biedna kobieta usiłuje odstraszyć pijanego basistę, wymachując rękami i odganiając go, niczym natrętną muchę. Starałam się uspokoić i głęboko oddychać, ponieważ wiadomość o ewentualnym pojawieniu się Simms, na dobre zburzyła mój spokój. Spojrzałam na swój zabandażowany nadgarstek. Co tym razem wymyśli? Co jeśli znowu gdzieś mnie zaciągnie? Była ode mnie silniejsza i z łatwością mogła mnie przewrócić. Bałam się, że tym razem naprawdę coś mi zrobi, a biorąc pod uwagę ewentualność, że mogę być w ciąży, bałam się również o bezpieczeństwo swojego dziecka. Nie nienawidziłam Juliet. Nie miałam okazji dokładniej poznać tej dziewczyny, nawet po tym co wcześniej mi zrobiła, chciałam jej wybaczyć.
Owszem, zachowała się okropnie, ale też trochę ją rozumiałam. Jeśli teraz jakaś dziewczyna zabrałaby mi Andyego, raczej nie byłabym do niej przychylnie nastawiona, wręcz przeciwnie. Każdemu czasem zdarza się zrobić coś głupiego, i z chęcią bym jej wybaczyła, jeśli ona zrobiłaby to samo. Chciałam ją poznać, i poprawić nasze relacje, jednak z drugiej strony, panicznie się jej bałam. Zresztą co może mi tutaj zrobić? Przecież nie jestem tu sama, jestem z chłopakami, ponadto w budynku znajduje się cała masa ludzi i nawet mowy nie ma, żeby stało się coś niedobrego. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Biersacka, zarządzającego, że najwyższy czas udać się we właściwe miejsce. Szliśmy przodem, mocno przytuleni, za nami Jinxx z Jakem prowadzili Ashleya, który rozmasowywał obolały policzek, w który został uderzony przed chwilą, przez staruszkę, która jak się okazało, była mężatką i nie miała ochoty na ,,mały skok w bok", który zaproponował jej Purdy. Na końcu naszej ,,procesji" został CC, który również nie miał zbyt dobrego nastroju. Nikt nie zwrócił uwagi na jego popisywanie się, co bardzo uraziło jego dumę.
Kiedy weszliśmy na salę, doznałam tak wielkiego szoku, że przez chwilę nie mogłam wydobyć z siebie żadnego słowa. To była restauracja? Przez dobrą chwilę nie mogłam znależć odpowiednich słów, na opisanie tego cudownego miejsca. Na pierwszy rzut oka, sala przypominała wielką, starodawną salę balową, z rozrzuconymi gdzieniegdzie, od niechcenia, stolikami. Bogato zdobiony sufit, oraz wykonane z wielką starannością obrazy pod sufitem, zapierały dech w piersiach. Wewnętrzne balkony z artystycznie powyginanymi barierkami, wielkie kinkiety, dające ciepłe oświetlenie, podłużne okna i masa ozdób..to wszystko czyniło miejsce niepowtarzalnym i klimatycznym. Widać było, że urządzający wnętrze, kocha rośliny, bo nawet w najmniejszy kąt, były wciśnięte rośliny i miniaturowe drzewka w zdobionych doniczkach.
Wtuliłam się w Andyego i pocałowałam go na znak mojej wdzięczności. Biersack pogłębił pocałunek, i lekko się uśmiechnął, odwzajemniając uścisk.
-Dziękuję..-tylko tyle zdołałam wyszeptać mu do ucha.
-Przyjemność po mojej stronie kochanie-pogłaskał mnie po policzku, a drugą ręką zawinął mi niesforny kosmyk za ucho.
-Mamy rezerwację.-odezwał się po chwili, na co lekko drgnęłam i rozpoczęłam kluczenie wokół stolików, w poszukiwaniu naszego miejsca. Zadanie skutecznie utrudniali mi znajdujący się tam ludzie, którzy stłoczyli się na swoich miejscach, nie zostawiając zbyt wiele miejsca na przejście. Na szczęście byłam bardzo bystra i chudziutka, dzięki czemu z łatwością odnalazłam nasz stolik. Wprawdzie pomogła mi w tym karteczka stojąca na stoliku, ale ja sama byłam dosyć bystra, odnajdując nasz stolik, trochę na uboczu. Nie to było jednak ważne. Najważniejsze, źe dzięki hojności organizatora, otrzymaliśmy stolik z przystającą do niego kanapą, na której mogliśmy położyć basistę. Zupełnie jakby ktoś przewidział, w jakim stanie będzie nasz basista.
Mieliśmy komfortowe miejsce na uboczu, koło nas zarezerwowane były jedynie trzy stoliki. Zaciekawiona wyciągnęłam szyję jak najdalej, aby odczytać karteczki na stolikach. Niemożliwe! Pierce the veil, Bring me the horizon, Sleeping with sirens! Od zawsze i szczerze kochałam te zespoły, ale przecież teraz nie mogłam pokazać jak bardzo jestem podekscytowana, bo wyszłoby dosyć głupio. Z wypiekami na twarzy, powoli usiadłam, zaciekawiona rozglądając się po sali. Pod przeciwległą ścianą dostrzegłam podłużny stół, tak zwany ,,szwedzki bufet" i od razu zrobiłam się głodna.
-Andyś, idę coś zjeść. Przynieść Ci coś?-spytałam Biersacka, który wyjął smartfona, aby napisać o gali na jakimś portalu społecznościowym. Na chwilę podniósł na mnie wzrok i z uśmiechem przecząco pokręcił głową.
Byłam tak okropnie głodna, jakbym nie jadła od conajmniej tygodnia. Nałożyłam sobie kilka krewetek, łososia, górę sałatki ze śmiesznym kolorowym makaronem, łyżkę kawioru oraz po trochu najróżniejszych potraw, z podłużnych półmisków. Czekając na dołożenie homara, obserwowałam ustawioną pośrodku sali, przykrytą czarnym aksamitem scenę, na której zaczęto ustawiać sprzęt w postaci stojaków na mikrofony i głośników. Wracając do stolika z górą jedzenia, zauważyłam w oddali Dannyego, który wyrażnie ucieszył się na mój widok, i pomachał mi na powitanie.
-Naprawdę, zamierzasz to zjeść?-spytał zdziwiony CC, kiedy wróciłam na swoje miejsce.
-A co? Wyglądam na taką co nie lubi jeść,prawda?-odburknęłam i zajęłam się zawartością swojego talerza. Chłopcy popatrzyli na mnie jak na wariatkę, na co zareagowałam wzruszeniem ramion.
Dopiero teraz zauważyłam, że na każdym stoliku ustawiono czarną świeczkę wstawioną w czerwony tealight, serwetki złożone w artystyczne łabędzie, oraz po jednym kieliszku czerwonego wina dla każdego. Przezornie przesunęłam naczynie w stronę Asha, nie chciałam aby ten niby malutki kieliszek wina, zaszkodził naszemu Biersaczątku. Właśnie usiłowałam nabić krewetkę na widelec, kiedy ktoś zgasił światło i zapadła całkowita ciemność zmącona jedynie drobnymi blaskami świeczek na stolikach oraz lamp wiszących na ścianach.
-Fuck. Jak mam jeść w takich ciemnościach?-jęknęłam niezadowolona, schylając się po widelec, który wysunął mi się z ręki. Podnosząc się, uderzyłam głową w stolik, co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało. Ku mojemu zdziwieniu do naszego stolika dosiadła się nieznajoma piękność. Znała chłopaków i to dobrze, bo każdego przywitała przyjacielskim pocałunkiem. Miała śliczne, czarne, lśniące włosy, roześmiane brązowe oczy i delikatne rysy twarzy sprawiające, że wydawała się być osobą o przyjacielskim usposobieniu. Na szyi, miała zawieszony długi różaniec wykonany z bordowych koralików a na ramionach skórzaną ramoneskę upstrzoną ćwiekami. Makijaż miała dosyć nędzny. Sama potrafiłam zrobić lepszy. W ciemnościach. I to jedną kredką. Kiedy podeszła do Andyego znacząco odchrząknęłam.
-Hmm..Regina poznaj moją przyjaciółkę Alicję-odezwał się speszony
-Miło mi.-odezwałam się, usiłując sprawiać wrażenie miłej.
-Mi również. Tyle o tobie słyszałam-miała ładny uśmiech, ale to nie zmieniło faktu, że nie byłam zadowolona, że ma tak bliskie kontakty z moim ukochanym.
-Muszę lecieć. Wpadłam tylko na chwilkę, żeby się przywitać.-odezwała się po chwili, bawiąc się swoim różańcem. Widać było, że chce zwrócić uwagę Biersacka, aby chociaż na chwilę popatrzył na jej biust.
Podniosła się z szybkością błyskawicy, pożegnała kolejnymi pocałunkami i zniknęła szybciej niż się pojawiła.
Odwróciła się jeszcze na chwilkę, żeby krzyknąć:,,Jesteśmy w kontakcie!", po czym już jej nie było.
-Jesteśmy w kontakcie!"-przedrzeżniłam ją, efektownie wywracając przy tym oczami. Andy otworzył usta aby coś powiedzieć, jednak przerwał mu prowadzący imprezę, który rozpoczął długie, pełne podziwu i pochwał przemówienie.
-O co ci teraz chodzi?-spytał w końcu, ignorując prowadzącego i patrząc mi w oczy.
-Nic.-wzruszyłam ramionami i zabrałam się za kończenie sałatki, która pozostała na moim talerzu.
-Gina jest zazdrosna!- wykrzyknął Ash, a ja popatrzyłam na niego z nienawiścią. Dziwne, że wiedział co się wokół niego dzieje i potrafił się w miarę przytomnie i logicznie wypowiedzieć.
-Oh, zamknij się-warknęłam bawiąc się widelcem
-Skończcie się kłócić! Nie ma Juliet.-CC nachylił się do mnie, by przekazać sensacyjną wiadomość.
-Skąd wiesz?
-Gdybyś słuchała, wiedziałabyś, że nawet nie jest nominowana.-wyszczerzył się-Nie ma po co tu przychodzić.
Pokiwałam potwierdzająco głową, bo znowu mnie zemdliło, ale postanowiłam to zignorować. Takie coś się zdarza, zwłaszcza z nadmiaru takich emocji. Zaraz..czy to jest..
-Tak.-Odparł Andy widząc jak moje żrenice rozszerzają się na widok Olivera Sykesa. Kochałam go od zawsze, ale oczywiście była to miłość platoniczna. Ale to zawsze coś. Nie miałam czasu na zastanowienie się, czy Andy przypadkiem nie czyta w moich myślach.
-Poznać cię z nim?
-Jasne!-krzyknęłam i rzuciłam się Andyemu na szyję.
-H...hej..jestem Regina-zrobiłam się czerwona, seksownie odrzucając włosy do tyłu i lekko dotykając ramienia wokalisty.
-O, hej! Jestem Oliver..
-W..wiem..-przerwałam mu, jąkając się z nadmiaru emocji.
-Andy dużo mi o tobie opowiadał. Co tam słychać?-zamurowało mnie. ANDY OPOWIADAŁ MU O MNIE! Momentalnie łzy popłynęły mi z oczu.
-Ej, mała nie płacz-jego wzrok wyrażnie posmutniał, kiedy zobaczył moje blizny.
-Przykro mi. Sam przez to przechodziłem-zwrócił się do mnie serdecznie. Leciutko się uśmiechnęłam.
-Wiem. Wiem sporo o Tobie. I dziękuję
-Za co?-zapytał zdziwiony
-Za waszą muzykę. Słowa..To one mi pomagały dopóki nie spotkałam Andyego
-Cieszę się, że jesteście razem. On się Tobą zaopiekuje. Wybacz, muszę iść do zespołu. Jakby coś jesteśmy w kontakcie-uśmiechnął się, nachylił do mnie i...OLIVER POCAŁOWAŁ MNIE W POLICZEK! Przez chwilkę stałam oszołomiona, zanim zdołałam się odezwać.
-J..jasne. Do usłyszenia-odpowiedziałam nieśmiało.
~~Pamiętnik Reginy~~
Pożegnałam się z Oliverem i zaledwie chwilkę póżniej gwałtownie zerwałam się od stolika, biegnąc w stronę łazienki. Potrącałam ludzi i mijałam różne zespoły, ale niestety nie zwróciłam zbytniej uwagi na ich członków, ani na to, kogo potrąciłam. Niepotrzebnie tyle zjadłam, ale teraz i tak było na wszystko za póżno. Mój żołądek (już drugi raz tego dnia) a może raczej brzuch, nie daje o sobie zapomnieć.
Słyszałam Andyego, jak krzyczy za mną, abym poczekała, jednak niestety nie mogłam spełnić jego prośby. Wpadłam do pierwszej lepszej kabiny, chyba męskiej toalety, a Andy dogonił mnie, dopiero wtedy, kiedy pochylona nad czarnym sedesem, wymiotowałam.
-Chcesz wrócić do domu?- spytał klękając za mną i przytrzymując moje włosy.
-Nie..nie..wszystko w porządku-wyjęczałam, chociaż tak naprawdę, nic nie było w porządku.
Byłam przekonana, że będzie wściekły, jednak on patrzył na mnie z troską. Gwałtownie złapałam powietrze i usłyszałam jak przez głośniki wywołują BVB, do odebrania nagrody za najlepszy album.
-Kochanie..przepraszam muszę iść..-wiedziałam, że chce ze mną zostać, ale nie mogłam dopuścić do kompromitacji zespołu na sali.
-Pewnie..idż. To Twój obowiązek-usiadłam opierając głowę o zimne, czerwone kafelki i pogłaskałam go po policzku.
-Zostanę..-wyszeptał niezdecydowany. Zespół czy ukochana dziewczyna?
-Idż!- popchnęłam go lekko, inaczej nigdy nie odebrałby nagrody. Patrzyłam jak odchodzi i zdołałam, krzyknąć tylko:,,Zobaczymy się póżniej! Będzie dobrze kochanie!, ponieważ bolała mnie głowa i nie mogłam wymyślić nic bardziej oryginalnego.
To normalne, przecież Andy nie może mnie ciągle niańczyć. On ma swoje życie, i nie ma obowiązku ciągłego bycia przy mnie. Siedziałam jeszcze chwilę na podłodze, bo cały czas mnie mdliło, i na wszelki wypadek,wolałam być blisko kibelka. Cholernie żałowałam, że nie będzie mnie przy nim, w takim ważnym momencie życia. Nie zobaczę jego wyrazu twarzy, nie usłyszę jego radosnego głosu dziękującego fanom, nie będę mogła mu pogratulować, kiedy tylko zejdzie ze sceny...
Zrobiło mi się okropnie słabo. Zamknęłam oczy, starając się wyrównać oddech, i dostrzec coś pomiędzy ciemnymi plamami, które pojawiły się przed moimi oczami.Chwilę walczyłam z atakującą mnie ciemnością, ale wkrótce przestałam, poddałam się zamykając oczy.
Wróciłam po 14 dniach przerwy c: przepraszam, że tyle to trwało ale wena mnie kompletnie opuściła :c Trochę pomogła mi przyjaciółka, w momentach, kiedy już kompletnie nie miałam weny. Dziękuję kochana <3 Pierwotnie rozdział miał być podzielony na 2 części, ale zmieniłam zdanie i podzieliłam go na 3 c: Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie. JESZCZE RAZ DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKIE NOMINACJE ! ;) KOCHAM WAS NAJMOCNIEJ NA ŚWIECIE <3 DO ZOBACZENIA W ŚRODĘ :*
p.s. rozdział pisany na telefonie, przepraszam za wszystkie błędy :c
NA KONIEC CHCIAŁAM POLECIĆ STRONĘ MOJEJ PRZYJACIÓŁKI:
https://m.facebook.com/beongtoblackveilbridesarmy c: Byłoby bardzo miło gdybyście kliknęli ,,Lubię to!" :3
Jeszcze raz ściskam :*
15 KWIETNIA SWOJE 24 URODZINY OBCHODZIŁA JEDNA Z MOICH ULUBIONYCH AKTOREK: EMMA WATSON. Z TEJ OKAZJI ŻYCZĘ JEJ DALSZYCH SUKCESÓW I DOSKONALENIA SWOJEGO TALENTU AKTORSKIEGO :*
Z KOLEI 21 KWIETNIA SWOJE 29 URODZINY ŚWIĘTOWAĆ BĘDZIE NASZ KOCHANY PERKUSISTA <3 WOBEC TEGO POZOSTAJE NAM ŻYCZYĆ MU WSZYSTKIEGO DOBREGO I ŻEBY NIE PRZESADZIŁ ZE ŚWIĘTOWANIEM :)
15 komentarzy=nowy rozdział.
Hej :) Wiem, że długo mnie tu nie było, ale cierpię na tak czasu.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to jak zwykle jest świetny <3
Jeśli masz ochotę to wpadnij do mnie na obydwa blogi, bo są nowe wpisy ;)
Pozdrawiam :*
Nawet nie próbuj łączyć znowu Andy'ego z Juliet!
OdpowiedzUsuńZabiję cię za to że przerwałaś to w takim momencie! Już przygotowałam stos :)
Regina jest w ciąży, czyli będzie małe Biersackniątko. *-*
Trochę tu pokombinowałaś i zrobiłaś małe zamieszanie co do ich uczuć, ale mam nadzieję że będzie dobrze.
Jednym słowem rozdział "superzakurwiścieświetny". ♥
Czekam na następny z niecierpliwością :) Wenyy ♥♥♥
PS. Rozdział u mnie przewiduję dzisiaj, ewentualnie jutro :)
Biedny CC ;__;
OdpowiedzUsuńZa-bi-ję! Ja mogłaś zakończyć w takim momencie ?!
Regina w ciąży *-* Łiii ^^
Rozdział jest zajekurwabiaszczy ^^
czekam na next'a ;33
W takim momencie?! Serio?!O nie! Znajdę, dopadnę, uduszę, pokroję, zapakuję do worków, wywiozę do lasu, wcześniej jeszcze zostawię na chwilę z Ash'em. Rozdział genialny, czułam się, jakbym była tam z nimi.
OdpowiedzUsuńAndrzej! Nawet o tym nie myśl, bo zrobię z tobą coś złego!
I to nie będzie (dla ciebie) przyjemne. Rzucę na pożarcie mojemu szczeniaczkowi!
Ginia w ciąży... chyba. Ugh.. i teraz w głowie mam małe Biersaczątka!
Do następnego i masz mnie informować!
Ja do tej pory mam chyba 10 zdań w 20 i nie mogę się zebrać.. ale jak coś mi się uda napisać, to poinformuję. :*
Sama przeszłabym się na taką impezę :-) Ashh dał popalić swoim kumplom, no ale w sumie przynajmniej było śmiesznie ;-) Podejrzewam, że Regina jest w ciąży. No, ale na rozwiązanie zagaki przyjdzie nam poczekać do kolejnego rozdziału. Pozdrawiam ;-)
OdpowiedzUsuńWięc tak przeprasza, że wcześniej nie dodawałam komentarzy no ale nie miałam czasu! Zawszę czytałam na telefonie i nie za bardzo na nim lubiałam coś pisać.... i jak na mnie przystało mam sklerozę! XD Po pierwsze zakrztusiłam się zieloną herbatą gdy czytałam początek "Jaki chory!? On jest najebany! Na-je-ba-ny" i tak samo, że Ashuś podrywał siedemdziesiąt-latke wyobrażałam sobie to i nigdy nigdy więcej nigdy! ;_; trauma! No trochę dziwnie, że raz jest śmiesznie a raz smutno, no ale ja się nie wtrącam, tak czy siak piszesz Z-A-J-E-B-I-Ś-C-I-E! :)
OdpowiedzUsuńCzemu przerwałaś w takim momencie?! :( Pisz szybko, ale już :D Też bym zareagowała na widok Olivera jak Gina :3 Mam nadzieję, że ta Alicja nic nie zepsuje, chociaż i tak się pewnie mylę ;) Czekam szybciutko na nexta :3 Ja też może postaram się coś napisać ;* Do następnego <3
OdpowiedzUsuńThis chapter is... divine!!!
OdpowiedzUsuńGłównie dlatego, że jest tu dużo o CC'm, ale to już moje zdanie ;3 Pochwalam opisy uczuć, są świetne! Tylko wizja szczeniaczków... trochę się cykam c; No i najebany Ashley zdecydowanie podbił moje serce <3
//U mnie brak nowego rozdziału, za to jest wolny post.
Oliver, Oliver, Oliver, trzy razy tak. Uwielbiam tego gościa jak nikogo innego, BMTH słucham od... zawsze, dosłownie. No, to teraz kolejne - Alicja. Takie polskie imię. Muszę podkreślić, że źle postąpiłaś z tym, to znaczy, powinnaś napisać "Alicia", bo właśnie tak jest prawidłowo. Jeśli piszesz angielskie opowiadanie (to znaczy, występują w nim ludzie z Anglii czy Ameryki itp.) właściwie nie wolno spolszczać imienia kogokolwiek. Nawet, jeśli ta osoba faktycznie pochodzi z Polski, to zawsze znajdzie się angielski odpowiednik.
OdpowiedzUsuńDalej... zauważyłam, że zaczęłaś dodawać muzykę, to dobry pomysł. Sama to stosuję i uważam, że dzięki temu łatwiej jest się wpasować w charakter rozdziału.
Oczywiście, Ashley rozjebał system, jak zawsze. Christian podrywa Reginę, wybacz, stary, ale trzy razy nie.
Kibicuję małym Biersackom, tak nawiasem mówiąc xD
ASKHSAKHASDKJ OLIIIIIIIIIIIVER OMG OMG DZIĘKUJĘ CI ZA TO XDDDDD
OdpowiedzUsuńUśmiechałam się cały czas przez ten fragmencik, jeju jeju jeju idealnie :""")
Andy jak zawsze cudowny, kochany itd, ciekawi mnie sprawa z CC, wow, czuje coś do Reginy? Ciekawe jak się wszystko potoczy, nie trzymaj nas w niepewności i dodawaj szybko kolejną część XD
Biedna Regina z tym wymiotowaniem na końcu, myślę, że na 99,9% jest w ciąży, powinna powiedziec o tym Andy'emu ;--;
no i na koniec na-je-ba-ny Ashley, hahaha, genialny wątek, naprawdę XDD
czekam na nowy, weny!
Ukatrupisz mnie za tak opóźniony komentarz. Ale jak to mówią lepiej późno niż wcale. Rozdział po prostu genialny. Ta akcja z Ash'em rozwaliła mnie. Bosz nie mogę się doczekać reakcji Andy'ego. No po prostu nie mogę. Szkoda mi tylko Giny, że tak cierpi. Jeszcze na dodatek CC się wpierdala. Weny i czekam :*
OdpowiedzUsuńZaaajeeebiiisttteee :-)
OdpowiedzUsuńCudowny, po prostu cudowny *.* Nie no ale przy tej całej akcji z Ashem dostałam szalonej głupawli na lekcji histprii, gdzie baba jest skończoną kretynką, a ja siedzę wpierwszej ławce, naprzeciwko biurka pani...
OdpowiedzUsuńAle wracając do rozdziału C:
Biedny cc :c Ale Andy jest taki troskliwy :). To jest ta Alicja z legion of the black, prawda? Od razu ją poznałam :)Niebardzo wiem co mam dalej pisać bo dzisiaj 8 lekcji, a ja poszłam spać o 6 rano...
Kurde, a.ja znowu zmieniam temat :3
Dobra, nie będę kontynuować, bo jeszcze napiszę coś bezsensownego :3 Pisz szybko następny i weny ci źyczę :) do zobaczenia. Kocham <3
U mnie nowe dwa rozdziały, z soboty i z wczoraj. Zapraszam.
OdpowiedzUsuńŚwietny blog! Cudownie piszesz. Nie ma się do czego przyczepiać.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny i weny życzę :)
Yay, super ^^ Aż zazdroszczę tej imprezy, tyle jedzenia ;_; Zaskoczyłaś mnie pojawieniem się przyjaciółki Andy'ego i to na tak krótko. Jestem ciekawa czy jeszcze się pojawi ;) Scena z Oliver'em również była interesująca, słodki jest :3
OdpowiedzUsuńDużo weny ci życzę i nie mogę się doczekać następnego.
Hej! Zapraszam na rozdzial 14 na LA TORTURA. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńdziekuje bardzo:) Ja rowniez obserwuje i chcialabym Cie prosic o klikanie w link ktore podalam :) mam nadzieje, ze mi pomozesz, a ja bede mogla sie odwdzieczyc:)
OdpowiedzUsuń26 years old VP Product Management Malissa Bottinelli, hailing from Guelph enjoys watching movies like Laissons Lucie faire ! and Cabaret. Took a trip to Himeji-jo and drives a Fox. strona
OdpowiedzUsuńprawnik rzeszow rozwod
OdpowiedzUsuń