środa, 20 listopada 2013

Rozdział 10

-Nie wiem czy Andy coś wspominał ale za tydzień wybieramy się do Chicago. Może zabrałabyś się z nami?-Ashley podwiózł mnie praktycznie pod sam dom Olki. Bardzo mi się spieszyło ale jego propozycja okropnie mnie zaskoczyła. Nie spodziewałam się tego. Na chwilę zapomniałam o Olce.
-A w jakimś konkretnym celu?
-No pewnie! Będziemy dawać koncert, później rozdamy autografy, pewnie spotkamy się z fanami, a na końcu do hotelu i rano wracamy do domu. Co ty na to?
-Zaskoczyła mnie Twoja propozycja. Jak Andy się zgodzi to czemu nie? Przemyślę to. Dziękuję za podwiezienie-mówię wysiadając z nowoczesnego samochodu.
-Nie ma problemu. Jakby coś to dzwoń-uśmiecha się
-Jasne dziękuję. I do zobaczenia
-Na razie
Obserwuję jak cofa, wyjeżdża z uliczki i dopiero  kiedy zostaję sama kieruję się  w stronę domu przyjaciółki i jej chłopaka. Nie muszę nawet naciskać na dzwonek. Olka najwyraźniej wypatrywała mnie przez okno bo pod drzwiami zjawiła się w tempie ekspresowym.
-Boże, Regina jak dobrze, że jesteś!-z płaczem rzuciła mi się na szyję. Dopiero wówczas zauważyłam jak okropnie mizernie wygląda. Sińce pod oczami, poszarzała cera najprawdopodobniej z długiego braku snu, splątane przetłuszczone, brązowe włosy, czerwone zapuchnięte oczy.
-Masz go?-spytała z nadzieją w głosie
-Mam. Obiecałam,że kupię. Ja zawsze dotrzymuję słowa. Gdzie jest Marco?-spytałam rozglądając się.
-Na zgrupowaniu-odparła pociągając nosem. Podałam jej chusteczkę w którą głośno wydmuchała nos.
-Idziemy? Trzeba wreszcie się dowiedzieć...-zapytałam
-Proszę napijmy się najpierw herbaty, dobrze? Muszę się uspokoić-poprosiła
-Dobrze, ale najpierw pozwól, że doprowadzę Cię do porządku, okej? Ile dni chodzisz już w tych ubraniach?
-Nie mam pojęcia. Z tydzień? Może dwa? Jestem zbyt załamana...-znowu zaczęła płakać
-Spokojnie. Damy radę. Pamiętaj, że masz mnie. Cały czas tu jestem
-Dziękuję-wyszptała i dała się zaprowadzić do łazienki. Umyłam jej włosy, przetarłam twarz tonikiem, podałam tabletki na uspokojenie i kazałam jej wziąść prysznic podczas gdy ja szukałam dla niej czystych ubrań. Kiedy skończyła i przebrała się, wygoniłam ją do kuchni żeby przygotowała herbatę i uspokoiła się a sama wyprałam jej ubrania i rozwiesiłam na kaloryferze żeby wyschły. Sama też okropnie się denerwowałam ale nie dawałam tego po sobie poznać.
Przesiedziałyśmy prawie godzinę, gadając o różnych głupotach. Miałam nadzieję, że Olka chociaż troszeczkę się uspokoiła.
-Możemy już to mieć za sobą?-spytała w pewnym momencie obracając w dłoniach filiżankę.
-Oczywiście.- powiedziałam, szukając pudełeczka w torebce. W końcu znalazłam i podałam je przyjaciółce.
-Mam iść z Tobą? –spytałam
-Tak-przytuliła się do mnie
Kiedy już znalazłyśmy się w łazience, Olka drżącymi rękami wykonała wszystkie czynności wskazane w ulotce. Teraz pozostało nam już tylko czekać. Usiadłyśmy na podłodze i przyjaciółka od razu się do mnie przytuliła. Test leżał na pralce i żadna z nas nie miała odwagi podejść i sprawdzić czy coś już wiadomo. Sekundy ciągnęły się w nieskończoność. Wydawało nam się, że minęły całe wieki. W końcu Olka podniosła się i chwiejnym krokiem podeszła do pralki. Podniosła test, zamrugała oczami po czym zachwiała się i upadła na podłogę. Rzuciłam się na pomoc przyjaciółce. –Olka! Halo! Słyszysz mnie? Proszę nie zamykaj oczu! Patrz na mnie!-krzyczałam, lekko uderzając ją w twarz.Cholernie się wystraszyłam. Brunetka stanowczo odmówiła podniesienia się z podłogi więc sama, z ogromnym wysiłkiem zaciągnęłam ją do salonu i położyłam na kanapie.
-Masz leżeć! Nigdzie się nie ruszaj!-rozkazałam stanowczym tonem. Dziewczyna nic nie odpowiedziała, tylko przełożyła się na brzuch, wtulając twarz w poduszkę. Po cichu wróciłam do łazienki, żeby sprawdzić moje przypuszczenia. Niestety okazały się słuszne. Nie wiedziałam co mam teraz robić. Musiałam wrócić do Andy’ego po swoje rzeczy o których przypomniałam sobie dopiero w samochodzie ale przecież nie mogę zostawić Olki. Nie w takim stanie. Pierwszy raz w życiu musiałam wybierać pomiędzy chłopakiem a przyjaciółką. I nagle doznałam olśnienia! Asia! Asia była naszą wspólną koleżanką z czasów liceum. Przez bardzo długi czas przyjaźniła się z Olką  razem siedziały w ławce,  uczyły się do matury. Po ukończeniu 18 lat dziewczyna przeprowadziła się do Stanów i nasz kontakt znacznie się oziębił. Nie miałam zielonego pojęcia co się z nią dzieje. Pewnego dnia spotkałam ją w klubie do którego wybrałam się z okazji urodzin.Pogadałyśmy, zaprosiła mnie kiedyś do siebie i dała swój nowy numer na wszelki wypadek. Uznałam, że teraz jest dobry moment na użycie jej numeru. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer koleżanki. Przedstawiłam jej w skrócie całą sytuację i podałam adres.
-W porządku. Powiedz tylko gdzie musisz wyjść?-spytała po przedstawieniu jej całej historii.
-Długa historia..-odparłam bo nie chciałam wprowadzać ją w szczegóły
-Powiesz chociaż w  skrócie...?
-Muszę wrócić do chłopaka bo zostawiłam u niego rzeczy i muszę je zabrać...
-Dziwny powód ale okej. Poznam go kiedyś?-spytała na zakończenie rozmowy
-Pewnie! Przekaże mu, że chcesz go poznać
-Świetnie. Zaraz przyjadę do Olki, zajmę się nią. Do usłyszenia
-Narazie.- Rozłączyłam się, schowałam telefon do kieszeni i udałam się do kuchni z zamiarem zrobienia Olce herbaty. Wyciągnęłam kubek z szafki, nastawiłam wodę na herbatę i czekałam aż się zagotuje. Miałam zamiar zadzwonić do Andy'ego ale uznałam, że lepiej będzie jak zrobię mu niespodziankę. Po dłuższej chwili wybrałam dla Olki ekspresową herbatę malinową bo liczyłam, że chociaż na chwilę poprawi jej humor. Kiedy wróciłam do pokoju ze zdziwieniem  zauważyłam, że Olka wyciągnęła walizkę i w pośpiechu wrzucała do niej przyniesione z sypialni ubrania.
-Co ty wyprawiasz?-spytałam stawiając przygotowany napój na stoliku
-Jadę rozwiązać problem-oznajmiła beznamiętnym tonem
-Czy Ciebie do reszty pojebało?!-krzyknęłam na nią. Byłam wściekła. Jak mogła tak pomyśleć?! -Nie możesz tego zrobić! Ono nie jest niczemu winne. Jeśli to zrobisz zapomnij o mnie-powiedziałam chcąc przywołać ją do porządku.
-Ale ja nie wiem co mam zrobić...-znowu się rozpłakała wtulając się w moje ramiona-Chciałam zrobić dodatkowe studia, pójść do pracy, bawić się, korzystać z życia...A teraz?! Marco mnie na pewno zostawi...
-Nie możesz tak mówić. Spokojnie-szeptałam gładząc ją po włosach- Dasz radę. Marco bardzo Cię kocha. Może inną dziewczynę mógłby zostawić ale na pewno nie Ciebie!Będziecie szczęśliwymi rodzicami, obiecuję Ci to! I chcę zostać chrzestną!- uśmiechnęłam się do niej zachęcająco
-Mogę Ci to teraz obiecać-powiedziała i jej twarz rozjaśniła się
-To teraz mam dla Ciebie niespodziankę. Ktoś specjalny się Tobą zaopiekuję a ja lecę. Pamiętaj masz się trzymać-przypomniałam jej, dla żartu grożąc palcem i biegnąc do drzwi aby otworzyć Asi.
Wychodząc z domu widziałam jeszcze przez okno jak przyjaciółki witają się, rzucając się sobie w ramiona...
(CDN)


Proszę, oddaję do Waszej oceny rozdział 10 :) Wiem, że strasznie króciutki ale bardzo dużo osób chciało się jak najszybciej dowiedzieć co z Olką :) Więc proszę :) Mam nadzieję, że nie jesteście rozczarowane :) Dla zainteresowanych bardziej wątkiem Marco i Oli: nie jest to jeszcze koniec jeśli chodzi o ciążę Olki :) Ale to wszystko wyjaśni się w najbliższym czasie <3
Pozdrawiam



Andy podobno nie może się doczekać koncertu w Polsce. :) Jaka szkoda, że nie jadę :(

sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 9


,,In the end
As you fade into the night
Who will tell the story of your life?”

-Potrzebujesz czegoś jeszcze? Kosmetyków, ubrań może czegoś na przyjęcie? Jakiejś biżuterii do sukienki?-pyta  opierając głowę na moim ramieniu. Zmęczyliśmy się. Prawie pół dnia łazimy bez celu po centrum handlowym. Powinniśmy już wracać do domu bo spóźnimy się na przyjęcie ale jesteśmy zbyt zajęci sobą żeby o tym pamiętać. Siedzimy, obserwujemy fontannę i ludzi zmierzających  w różnych kierunkach. Właśnie mam zamiar odpowiedzieć na pytanie kiedy rozdzwania się moja komórka. Wyjmuję telefon z kieszeni i spoglądam na wyświetlacz. No tak. Mogłam się tego spodziewać. To moja nadopiekuńcza przyjaciółka Ola. Przez chwilkę mam zamiar odebrać i nakrzyczeć na nią jednak szybko porzucam ten pomysł. Postanawiam ją zignorować i cieszyć się chwilą. Później do niej oddzwonię. Zdecydowanie ważniejszy dla mnie w tej chwili jest ukochany chłopak a nie Olka-uspokajam swoje sumienie i wkładam telefon z powrotem do kieszeni.
-Nie odbierzesz?
-Nie przejmuj się. To tylko Olka. Pewnie znowu o czymś zapomniała, to nic ważnego. Później oddzwonię i wszystko wyjaśnię. Zresztą teraz jestem z Tobą i mam czas tylko dla Ciebie- stwierdzam i delikatnie gładzę go ręką po policzku.
-To w porządku. Kupujemy coś jeszcze czy idziemy coś zjeść? W domu nic nie ma, przypuszczałem, że zjemy na mieście.
-Wszystko mam. Idziemy-zarządzam
-A ja mam dla Ciebie coś specjalnego, tylko przypomnij mi o tym, dobrze?
-Jasne. W porządku. To gdzie idziemy? Mam ochotę na frytki- uśmiecham się biorąc go za rękę.
W wyniku kompromisu wybieramy się do McDonalda.
Jakie to dziwne,że cały czas coś wspólnie jemy, zupełnie jakbyśmy mieli robić to do końca życia-myślę przeżuwając frytki. Spoglądam na chłopaka i zauważam, że od dłuższego czasu mi się przygląda.
-Czemu się tak przyglądasz?Mam coś na twarzy?-pytam jednocześnie pochylając się nad torebką z zamiarem znalezienia lusterka.
-Wszystko w porządku. Nie musisz szukać lusterka. Po prostu dopiero teraz zauważyłem, że masz diastemę-uśmiecha się
-Nie patrz!-pospiesznie zakrywam usta dłonią-Nienawidzę jej! Mam zamiar ją usunąć!
-Nie rób tego! Ja uważam, że ona dodaje Ci uroku. Zrób to dla mnie i jej nie usuwaj.
-Nie wiem. Przemyślę to. Na którą godzin...-przerywa mi dźwięk przychodzącego smsa. Pospiesznie szukam telefonu a kiedy znajduję i odblokowuję klawiaturę widzę dziesięć nieodebranych połączeń i dwie wiadomości. Wszystko od Olki.
-Strasznie Cię przepraszam, muszę odpisać.  To na pewno coś ważnego. Nie miej mi tego za złe...
-W porządku. Napisz do niej a ja w tym czasie wyrzucę papierki-oznajmia zabierając tacę ze stołu. Odczytuję pierwszą wiadomość:

,,Regina! Kuźwa kiedyś naprawdę zrobię Ci krzywdę!”

I drugą:
,,Jak będziesz miała czas to się odezwij. To bardzo ważna sprawa! Potrzebuję pomocy”

Odpisuję;
,,Przepraszam jestem zajęta. Teraz mam chwilkę. Co się stało?”
Po kilku sekundach otrzymuję odpowiedź:
,,Nieszczęście! Chyba jestem w ciąży!”
Dopytuję:
,,Jesteś pewna? Zrobiłaś test?”
Odpowiada:
,,Nie. Nie mam takiej możliwości. Nie mam jak wyjść do apteki”
Ratuję sytuację:
,,Masz szczęście że właśnie jestem w centrum. Kupię i wieczorem wpadnę. Uspokój się!”
Pisze:
,,Dziękuję. Będę czekać”
 Nie odpowiadam tylko usmiecham się pod nosem i znowu chowam telefon. Niektórzy to mają szczęście. Znowu muszę ratować sytuację jako dobra i uczynna przyjaciółka. Mam nadzieję, że Andy nie będzie zadawał zbędnych pytań.
-Możemy iść...
-Okej, okej tylko jeszcze muszę kupić kilka rzeczy...Znowu zapomniałem.
-Jakich?-pytam
-Mydło, pastę do zębów, dezodorant, zgrzewkę piwa na przyjęcie-wylicza
-Zgadzam się z wyjątkiem piwa. Przygotowałam się i kupiłam. Mam kilka puszek w torbie. Tak na wszelki wypadek.
-To świetnie. To skoczymy szybko do drogerii i do domu, okej?
-Jest jeszcze jedna sprawa. Muszę pójść do apteki.
-W porządku.- Na szczęście nie zadaje zbędnych pytań. Pobyt w drogerii zajmuje nam całą masę czasu. Mieliśmy kupić tylko trzy rzeczy a wyszliśmy z dwiema siatkami. Andy uparł się na kupienie mi perfum więc nawet nie próbowałam go od tego pomysłu odciągać.
-Za dwa miesiące święta. Potraktuj to jako wstęp-uśmiechnął się. Kupiliśmy też: dwa pudełka chusteczek, żel do włosów dla niego, świeczki, dezodorant, mydło w płynie i w kostce, pastę do zębów, płyn do mycia szyb, szminkę dla mnie, czarny lakier do paznokci i całą masę innych rzeczy.
-Czego potrzebujesz z apteki?-spytał kiedy znaleźliśmy się na korytarzu.
-Tabletek na uspokojenie-skłamałam pospiesznie
W aptece natrafiliśmy na małą kolejkę. Stojąc i czekając na swoja kolej bawiłam się bransoletką. Próbowałam ukryć zdenerwowanie ponieważ chłopak nie zgodził się poczekać tylko uparł się, że będzie mi towarzyszył. Nie mogłam po prostu kupić testu i schować go do torebki, tylko najprawdopodobniej będę musiała się tłumaczyć. Na samą myśl zrobiło mi się niedobrze. Olka, co ja dla Ciebie robię!
-Co podać?-głos aptekarki brutalnie wyrwał mnie z ponurych rozmyślań.
-Poproszę jeden test ciążowy. Byle szybko-odparłam pospiesznie. Byłam cała spocona ze strachu, ręce mi się trzęsły.
-Już podaję
Zrobiło mi się niedobrze kiedy zobaczyłam wyraz jego twarzy. Zdziwienie wymieszane z szokiem i nieufnością.
-Ile płacę?- spytałam wciskając drobne pudełeczko do bocznej kieszeni i szukając portfela
-4 dolary. Proszę się tak nie denerwować. Gratuluję!-odparła przyjmując ode mnie pieniądze.Starałam się ukryć zażenowanie a jedyna myślą było tylko to żeby jak najszybciej wydostać się na korytarz.
-Wychodzimy!-mocno pociągnęłam zszokowanego chłopaka za rękaw.
Przez całą drogę powrotną nie odzywalismy się do siebie.
-Regina, możesz mi zaufać. Ja naprawdę nic nie zrobiłem. Kocham Cię i nie mógłbym Cię skrzywdzić!-wyrzuca z siebie otwierając drzwi do domu
-Wiem głuptasie! Przepraszam, że Cię okłamałam. A ten test to nie dla mnie. To dla Olki. Podejrzewa, że jest w ciąży dlatego tak się do mnie dobijała-oznajmiam ściągając płaszcz.
-Nie musisz się mnie bać. Możesz mi o wszystkim powiedzieć. Nawet o najgorszych problemach. Zaufaj mi
-Ufam Ci-odparłam obserwując jak stawia siatki na podłodze i po chwili łapie mnie za ręce. Stoimy naprzeciwko siebie i stykamy się czołami.
-Czyli mówimy sobie o wszystkim, tak?
-Tak.-przytakuję-Właśnie coś sobie przypomniałam!-odsuwam się od niego, idę do sypialni, przeszukuję torbę i wracam do przedpokoju z paczką papierosów w ręku. –Proszę. To dla Ciebie-uśmiecham się
-O nie! Czytasz w moich myślach! Właśnie powoli do mnie docierało, że o czymś zapomniałem...Dziękuję!-całuje mnie w czoło.
-Proszę-spoglądam na zegarek. Mamy jeszcze trochę czasu, więc proponuję małą drzemkę. Co ty na to?
-Nie mówię nie. Tylko trzeba pilnować czasu-ujmuje moje dłonie i prowadzi mnie w stronę salonu. Wywalam się na kanapie obserwujac jak ustawia budzik w telefonie.
-Zadzwoni za godzinę. Zostanie nam jeszcze trochę czasu na przygotowanie się i złapanie autobusu.
-Dobra. Wierzę Ci. Chodź-poklepuję miejsce koło siebie i zachęcam go do towarzyszenia mi. Po chwili leżymy przytuleni do siebie a, że nikomu nie chciało się wstawać po koc, to przykryliśmy się narzutą. Jest ciepło, przejemnie po chwili uspokajam się i odprężam, a że chodzenie po sklepach mnie wykończyło bardzo szybko zasypiam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Jasna cholera!-budzi mnie podniesiony, zdenerwowany głos Andy’ego
-Nie przeklinaj! Przy kobiecie się nie przeklina. Co się stało?-pytam podnosząc się z kanapy.
-Zaspaliśmy! Bateria padła i budzik nie zadzwonił. O matko! Jesteśmy spóźnieni!- dopiero teraz zauważam, że jest pół rozebrany, na środku pokoju stoi deska do prasowania na której leży moja sukienka i czarna koszulka, a zegarek pokazuje, że faktycznie jesteśmy spóźnieni.
-Andy! Spokojnie! Idź, przygotuj sobie to w co zamierzasz się ubrać i przynieś to tutaj ja wszystko wyprasuję a ty weźmiesz prysznic, dobrze?
-Dobrze. Już jestem spokojny!-znika w sypialni, a po chwili wraca ze spodniami do wyprasowania.
Po chwili ponownie znika tym razem  w łazience. Ja w tym czasie prasuję wszystko dokładnie, poprawiam nakrycie na kanapie i czekam na swoją kolej do łazienki. Po dłuższym czasie słyszę odgłos otwieranych drzwi i jego głos z sypialni: -Możesz już iść się myć. Łazienka jest wolna!
-Ubrania leżą wyprasowane na desce!-odkrzykuję i z przygotowanymi ubraniami znikam w łazience. Prysznic, wysuszenie i ułożenie włosów, ubranie się, makijaż, to wszystko zajęło mi kupę czasu. Jestem na siebie wściekła. I tak jesteśmy spóźnieni!.
-Możemy wychodzić-oznajmiam pojawiając się w salonie. Ubrałam się w nowo otrzymaną sukienkę, do tego wcześniej przygotowaną kurtkę i kolczyki pajęczyny. Zrobiłam bardzo mocny halloweenowo-upiorny makijaż a włosy związałam. Nie wzięłam z domu rajstop więc jest mi trochę zimno.
-Jak zwykle olśniewająca!-uśmiecha się jak głupi. On z kolei jest ubrany w czarną koszulkę, czarne spodnie z  ekologicznej skóry, do tego czarna skórzana kurtka, nieśmiertelniki i wisiorek krzyż. Włosy równo ułożone, ciemny makijaż.
-Wygladasz ślicznie  ale coś bym poprawił-delikatnie ściąga mi gumkę z włosów-Z rozpuszczonymi wyglądasz ładniej. Masz piękne włosy, powinnaś to pokazać. Mam coś dla Ciebie-czuję jak zapina mi na szyi zimny łańcuszek. Dotykam delikatnie palcami wisiorka. Małe, złote serduszko.
-Kupiłem je kiedyś na swoje 19 urodziny i myślałem, że kiedyś podaruję je komuś wyjątkowemu. Proszę-uśmiecha się czule
-Dziękuję-odwzajemniam uśmiech i całuję go w szyję.
-Cieszę się, że się cieszysz ale na nas już pora. Chłopaki będą się martwić-puszcza do mnie oczko
-Jasne. Najwyższa pora.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


-Co to? Nikogo nie ma?-spoglada na mnie licząc na jakąkolwiek odpowiedź. Od trzech minut dobijamy się do drzwi Ashleya ale jak na razie bez rezultatów.
-Może pomyliłeś daty? Albo godziny?-sugeruję zajęta oglądaniem domu. Widać, że przyjaciel Andy’ego bardzo się postarał o wystrój na Halloween. Wydrążone dynie ze świeczkami w środku, jakieś łańcuchy, plastikowe kościotrupy, czarne koty. Jestem pod wrażeniem.
-A może zapomniał? To się czasem zdarza...-próbuję uspokoić swojego towarzysza kiedy po drugiej stronie rozlega się męski głos: ,,Już idę! Cholera, pali się czy co?!
Rozlega się trzask otwieranego zamka i w drzwiach pojawia się chłopak. Wysoki, dosyć szczupły, czarne włosy z grzywką ułożoną na bok.
-Andy! Regina! Nareszcie! Teraz  musimy tylko poczekać na Christian’a i będzie pełen komplet!
-To znaczy, że nie jesteśmy ostatni? Świetnie! Patrz jakie mamy szczęście stwierdza  ze śmiechem trącając mnie w ramię.
-Zapomniałem się przedstawić! Jestem Ashley. Najlepszy przyjaciel tego osobnika-pokazuje na Andy’ego a po chwili podaje mi rękę
-Regina Montoya. Bardzo mi miło
-Nie bądź taka oficjalna. Wyluzuj się i czuj się jak u siebie, jakbyś czegoś potrzebowała to krzycz-uśmiecha się ironicznie kiedy nagle z głebi domu rozlega się krzyk i jęki.
-Przepraszam Państwa na sekundkę, chyba Jake wreszcie zrobił sobie krzywdę..-oznajmia i prawie biegiem udaje się do salonu.
-I jak wrażenia?-pyta pomagając mi ściagnąć płaszcz
-Jak na razie w porządku. Chyba się polubimy-stwierdzam po chwili namysłu
-To teraz poznasz resztę, no oprócz Christiana jak na razie..Chodź-łapie mnie za rękę i ciągnie w kierunku w którym zniknął Ashley.
Po wejściu do salonu nie mogę powstrzymać śmiechu. Jeden z chłopaków leży na podłodze z rozciętą ręką i trzęsie się ze śmiechu, natomiast Ashley pochyla się nad drugim chłopakiem który siedzi ze spuszczoną głową i słucha jak kumpel go opiernicza.
-Oboje jesteście idiotami!-krzyczy-Mówiłem, że jak już koniecznie chcecie drążyć dynię to trzeba ją najpierw postawić na stole! A nie jeden ją trzyma a drugi wymachuje nożem! Jake! Podnieś się! Kurwa twoja krew plami mi dywan!! Zwariować można!
-Widzę, że świetnie się bawicie!-krzyknął Andy przy okazji strasząc Ashley’a
-O! Andy! Nareszcie przyszedłeś. OOO! Widzę, że nie jesteś sam! Uroczo!-Jeremy wyrażnie się ucieszył
-Ile już wypiliście?-Andy spojrzał znacząco  na Jake’a dalej leżącego na dywanie.
-Pozwól, że się przedstawię.. Jestem Jeremy-chłopak podał mi rękę na przywitanie jednocześnie wchodząc w słowo Andy’emu
-Regina.-odpowiedziałam ze śmiechem
-A ten debil, który w dalszym ciągu spoczywa na dywanie to Jake-skwitował chłodno Ashley
-Cześć!-chłopak pomachał mi na przywitanie
-Sądzę, że ktoś powinien go podnieść-sugeruję-Opatrzyłabym mu rękę. To się może naprawdę źle skończyć..
-Nawet tak nie mów bo Andy będzie zazdrosny-Ashley puścił do mnie oczko
-Ja nic takiego nie powiedziałem! Jeremy pomóż mi! Zawleczemy go do kuchni.
Po chwili rozbawiony Jake został zawleczony przez chłopaków do kuchni i usadzony na krześle przy stole.
Chłopcy wrócili do salonu czekać na Christiana a ja w tym czasie próbowałam opatrzyć rękę Jake’a.
-Przestań się trząść! Taki duży facet powinien uważać!-krzyczałam do niego
-Starałem się ale to nie moja wina! Jesteście nienormalni!-zaczął się krztusić ze śmiechu kiedy rozległ się dzwonek do drzwi.
-To Christian!-usłyszałam wrzask Ashley’a i trzask otwieranych drzwi. Po chwili do rozentuzjazmowanych męskich głosów dołączył jeszcze jeden. –Strasznie Was przepraszam! Nigdy nie mogę być punktualnie! Widzę, że zaczęliście bezemnie...
-Regina! Jake! Christian przyszedł! Chodźcie się przywitać!
-Idziemy!-odkrzyknęłam zaciskając bandaż na nadgarstku chłopaka.
-Cześć! Jestem Regina-pierwsza wyciagnęłam rękę do nowo przybyłego gościa, żeby się przywitać
-Ch.Christian. Cześć-chłopaka wyraźnie zamurowało. Musiałam wywrzeć na nim naprawdę dobre wrażenie. Uśmiechnęłam się zachęcająco.
-To skoro jesteśmy już wszyscy to możemy zaczynać-Andy stanowczym tonem przywołał kolegę do porządku dziennego i chcąc pokazać, że jestem już zajęta położył mi rękę na biodrze i delikatnie do siebie przysunął.. Nie zaprotestowałam.
-To najpierw każdy opowie coś o sobie a później zagramy w butelkę-zarządził Ashley zaganiając nas do salonu na dywan. Sam poszedł z Jeremy’m do kuchni po szklanki i jakieś przekąski. Andy uśmiechnął się aby dodać mi otuchy i delikatnie popchnął w stronę pomieszczenia.

-To teraz Twoja kolej- Ashley wycelował we mnie palcem-Opowiadaj!-wyszczerzył się. Siedzieliśmy na dywanie po turecku, i gadaliśmy. Ja siedziałam koło Andy’ego więc czułam się w miarę luźno. Nie wiedziałam co mam o sobie opowiadać ale w końcu nadeszła moja kolej.
-Interesuję się poezją, malarstwem, kocham Misfits, nienawidzę ,,plastikowych dziewczyn” i na ogół jestem sympatyczna-odpowiedziałam
-Nieźle! Powiedz jeszcze co łączy Cię z tym tutaj Andym Biersackiem?-spytał Jake uśmiechając się ironicznie
-Przyjaźń..może coś więcej- na potwierdzenie tych słów delikatnie przykryłam jego dłoń swoją.
-Widzę, że coś sie szykuje-uśmiechnął się jak debil.- Panie i panowie zaraz wracam. Potrzebne jest nam piwo-stwierdził po chwili namysłu
-Wiedziałam, że o czymś zapomniałam! Siedź, ja kupiłam piwo! Zaraz przyniosę-wybiegłam do przedpokoju
-Grzeczna dziewczynka!-usłyszałam za sobą głos Christiana i mimo woli uśmiechnęłam się

Reszta wieczoru upłynęła nam na wydurnianiu się, piciu piwa i jedzeniu chipsów. Później zamówiliśmy pizzę i czekając na nią urządziliśmy karaoke. Poznałam 10 nowych piosenek zespołu Andy’ego i przyznam, że jestem pod wrażeniem. Jako wokalista na żywo jest jeszcze lepszy niż na nagraniach w studio. Szczególnie spodobała mi się ,,The legacy”. Z dostawcą pizzy było trochę problemów. Po pierwsze spóźnił się, po drugie chciał wymusić 50 dolarów napiwku i jeszcze bezczelnie przystawiał się do mnie. Zamówiliśmy trzy duże pizze po jednej na dwie osoby. Moja i Andy’ego była z serem i wędliną ale kawałki były takie duże że zdołałam zjeść tylko dwa. Chłopak zaskoczył mnie, ponieważ skończył wszystko sam.Całą kolację zalaliśmy piwem. Po pewnym czasie zmęczeni wywaliliśmy się na dywanie czekając aż bedzie wystarczająco poźno by pojść zbierać cukierki.
-A może zagramy w butelkę?-spytał Ash bawiąc się zamkiem swojej kurtki
-Jasne! Idź po butelkę-rozkazałam
Gra była tak wciągająca, że zapomnieliśmy o czasie. Co chwilę wybuchały śmiechy. Chłopcy mieli najbardziej durne pomysły jakie znam. Szczególne salwy śmiechu wywołał Jeremy śpiewający ,,Ave Maria” oraz Andy któremu Ash kazał przebiec się po ogrodzie bez koszulki, obserwując go przez okno. Wreszcie padła kolej na mnie.
-Regina...hmmmm....-Jeremy udawał, że się zastanawia-Pocałuj najładniejszego chłopaka w pokoju-uśmiechnął się z rozbawieniem
Na początku mnie zamurowało ale później wiedziałam co robić. Wstałam, przybliżyłam się do Andy’ego tak, że stykaliśmy się czołami, zamknęłam oczy i wtedy on zrobił coś niesamowitego. Wziął mnie na ręce, tym samym zabierając ostatnie centymetry jakie dzieliły nasze ciała, zamknął oczy i MNIE POCAŁOWAŁ. To było takie cudowne uczucie. Nic innego nie liczyło się dla mnie w  tej chwili. Chłonęłam każdą sekundę naszego pocałunku żebym później mogła odtwarzać ją w myślach i żeby nigdy o niej nie zapomnieć. Jego perfumy i ciepłe ciało chłopaka sprawiały, że kręciło mi się w głowie.
-Andy! Regina! Halooo! Rozumiemy że się kochacie i wogóle ale już pora iść po cukierki-krzyczał do nas Ash ale go zignorowałam.
-Dokończycie później! Chodźmy już! Hejjj!-tym razem to Jake
Andy delikatnie odsunął swoją twarz od mojej, popatrzył mi w oczy, uśmiechnął się i postawił mnie na podłogę. Odwzajemniłam uśmiech, wtuliłam się w jego klatkę piersiową i chwilę tak postaliśmy. Pewnie trwało by to dłużej gdyby nie zniecierpliwieni chłopcy.
-Stary gratulacje!-słyszałam wyraźnie głos Christiana-Jest niezła tylko nie zraż jej do siebie od razu
-Spadaj-Andy żartobliwie trącił przyjaciela w ramię.
Zbieranie cukierków poszło nam dosyć sprawnie. Uzbieraliśmy 8 i pół kilograma. Nie obeszło się bez drobnego incydentu mianowicie, Jake został oblany wodą kiedy pukał do drzwi bardzo mocno wierzącego mężczyzny. Mieliśmy taką wielką głupawkę, że przez całą drogę powrotną nie mogliśmy opanować śmiechu. W domu razem z Andym dzieliliśmy cukierki po równo podczas gdy Ash zniknął z Jake’m w swojej sypialni żeby dać mu suche ubrania na przebranie. Koniec przyjęcia upłynął nam na oglądaniu horroru w tv. Jake, Jeremy i Christian siedzieli na dywanie a ja z Andym i Ashleyem na kanapie.
W połowie filmu przypomniałam sobie o Olce. Jasna cholera!
-Andy!-trąciłam go w ramię
-Co się stało?
-Zapomniałam o Olce! Muszę pilnie jechać do niej z testem
-A no tak. Zaraz to załatwię. Idź się ubieraj-rozkazał
Zakładałam buty obserwując jak Andy rozmawia z przyjacielem
-Jesteś gotowa?-spytał Ash
-Jasne. Bardzo Ci dziękuję
-Nie ma sprawy.
-Zobaczymy się jutro?-spytałam podchodząc do Andy'ego, który wyglądał na bardzo zmartwionego
-Nie mogę jechać z Tobą?
-Przepraszam. To jest tajemnica. Olka będzie na mnie zła. Zobaczymy się jutro?
-Jeśli tylko chcesz.Wpadnę o 11. Pójdziemy razem na cmentarz.
-Dobrze. Kocham Cię-odpowiedziałam i pożegnałam się z nim namiętnym pocałunkiem
-Na razie chłopaki-krzyknęłam w głąb domu
-Trzymaj się!-odkrzyknęli
Siedząc w samochodzie nie rozmawiałam z Ashem ale cisza nie była męcząca. Zastanawiałam się jak będzie z Olką, czy faktycznie jest w ciąży. Co jeśli tak? Marco to zrozumie? Muszę pomóc swojej przyjaciółce mimo że nie lubi mojego chłopaka. Ale ja tak mocno go kocham. Jest taki cudowny, Mam nadzieję, że mnie nie skrzywdzi.  
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział ze specjalną dedykacją dla mojego przyjaciela Damiana :3 Tylko on przez cały czas wierzył, że go napiszę :) Jeszcze raz dziękuję <3 Było ciężko ale nareszcie coś zaczęło się między bohaterami dziać :) Dziękuję za wszystkie komentarze ^^ To właśnie dla Was piszę :) Pozdrawiam :)
P.S. Kto wybiera się drugiego grudnia na koncert? ;3

wtorek, 12 listopada 2013

Rozdział 8


Obudził mnie potworny ból głowy i piszczenie w uszach.Zamknęłam oczy, aby ból chociaż na chwilę odszedł i powoli przypomniałam sobie, że zasnęliśmy przed telewizorem.Wywnioskowałam, że piszczenie w uszach może wynikać z włączonego odbiornika. Z zamkniętymi oczami sięgnęłam ręką po pilota jednocześnie przekręcając się na drugi bok. I wtedy właśnie zsunęłam się z łózka. Przygotowałam się na zetknięcie z twardą podłogą jednak nic takiego się nie stało. Poczułam, że upadłam na coś, a raczej na kogoś. To był Andy, który tak samo jak ja, zaskoczony otworzył usta i oboje parsknęliśmy śmiechem.
-Dzień dobry!- wykrztusiłam w końcu-Co ty tutaj robisz?
-Przed chwilką jeszcze spałem a tak ogólnie pilnowałem Ciebie
-Bałeś się, że coś mi się stanie?
-Wiesz, po tym wczorajszym filmie wszystko jest możliwe -usmiechnął się
-Nic Ci się nie stało? Jesteś cały? Przepraszam, że na Ciebie spadłam. To nie było celowe-tłumaczę się
- Jestem cały. Jesteś dosyć  lekka. Ładna i lekka.
-Dziękuję. A tak na marginesie mam świetną propozycję
-Jaką?
-Może byśmy wstali?-
-Masz rację-uśmiechnął się i po chwili zrobił taką minę, że nie mogłam powstrzymać śmiechu. Jemu też udzieliła się moja głupawka. Kiedy opanowaliśmy śmiech wspólnymi siłami podnieśliśmy się z podłogi Po chwili,kiedy już wstałam ,rozejrzałam się po pokoju i zorientowałam się, że wcale nie jesteśmy w salonie tylko w sypialni w której ostatnio spałam. Zdziwiło mnie to. Andy widząc moją minę od razu postanowił mnie uspokoić.
-Zasnęłaś wczoraj a że było późno to przyniosłem Cię tutaj.  Chciałem,żebyś się wyspała...
-Spokojnie. Nie musisz się ze wszystkiego tłumaczyć. Ufam Ci- uśmiechnęłam się i spojrzałam mu w oczy. Uwielbiałam je. Duże, niebieskie jak górskie jezioro i zawsze roześmiane. Było w nich coś niesamowitego i tajemniczego dlatego tak mnie fascynowały.
-Nie sądzisz, że wypadało by coś zjeść?-jego głos wyrwał mnie z zamyślenia. Przyjrzałam mu się uważniej. Był w tym samym ubraniu co wczoraj, a splątane czarne kosmyki opadały mu na twarz. Znowu poczułam wyrzuty sumienia. Opiekował się mną zamiast samemu się wyspać.  Jednak nic nie powiedziałam tylko delikatnie ujęłam jego dłoń.
-Chodź zrobimy coś na śniadanie-uśmiechnęłam się i pociągnęłam go w stronę kuchni. Nie zaprotestował. Razem przygotowaliśmy jajecznicę a Andy zrobił do niej sałatkę. Nie chciałam być gorsza i przygotowałam dzbanek zielonej herbaty. Siedliśmy naprzeciwko siebie i rozmawiając jedlismy przygotowany posiłek.
-Co będziemy dzisiaj robić?- spytałam przeżuwając.
-Mamy jeszcze sporo czasu. Jest dopiero 11. Co chciałabyś robić?-spytał pociągając łyk z filiżanki
-Może wybralibyśmy się na zakupy?
-A to sprawi Ci przyjemność?
-Jak najbardziej-uśmiechnęłam się
-To pojedziemy do tej galerii w której ostatnio byliśmy z Olką i Marco, dobrze? Chciałbym sobie kupić nowe spodnie. Mam nadzieję, że mi pomożesz.
-Jasne- roześmiałam się.
Umyliśmy naczynia, posprzątalismy w kuchni i poszliśmy się przygotować. Pierwsza poszłam do łazienki, wzięłam prysznic , owinęłam się ręcznikiem i postanowiłam wybrać ubrania w które się ubiorę. W tym czasie łazienkę zajął mój przyjaciel. Przez dłuższy czas nie mogłam się zdecydować w co się ubrać. Ostatnio jakoś wolno mi się myśli. P dłuższej chwili zdecydowałam się na koszulkę, którą wczoraj miałam na sobie, czarne spodnie i kurtkę przygotowaną na dzisiejszą imprezę.
-I jak? Jesteś gotowa?- spytał wchodząc do sypialni. Ubrał się w ciemne dżinsy i białą gładką koszulkę na którą narzucił czarną skórzaną kurtkę z ćwiekami.
-Jasne- odwróciłam się do niego –Ślicznie wyglądasz. Tylko czy nie będzie Ci zimno?-spytałam
-Nie. Jestem przyzwyczajony. Zresztą dzisiaj jest dopiero 31 października. Pogoda ma prawo się psuć, ale dopiero od jutra.-znowu się uśmiechnął.
-Możemy iść-oznajmiłam uśmiechając się
-W porządku- delikatnie wziął mnie za rękę.-Żeby było ciekawiej, możemy pojechać metrem. –zaproponował
-Dla Ciebie wszystko

                                                                                   ~~~~~~~~~~~~
Przejażdżka metrem była dla mnie niesamowitym doświadczeniem. Od kiedy przeprowadziłam się do Stanów ani razu nie podróżowałam tym środkiem lokomocji. Metro pamiętałam jedynie z dzieciństwa, a konkretniej z moich wakacji w Warszawie. Chłopak sprawił, że byłam mile zaskoczona. Wysiedliśmy na ostatnim przystanku i trzymając się za ręce skierowaliśmy się do centrum handlowego. W środku panował niesamowity tłok. Ludzie podobnie jak my przygotowywali się do Halloween. W ciągu godziny odwiedziliśmy wszystkie sklepy na pierwszym piętrze ale niestety nic ciekawego nie znaleźliśmy. Andy’ego rozbolała głowa więc zaproponowałam żeby udać się do apteki. Ruchomymi schodami dostaliśmy się na drugie piętro.
-Apteka jest chyba na końcu korytarza z tego co wiem...-zaczęłam
-Zaraz poszukamy. Możemy najpierw zajrzeć tutaj?-spytał ciągnąc mnie za łokieć w kierunku sklepu o nazwie Trussardi.
Nigdy nie chodziłam do tego sklepu bo dzięki Olce wiedziałam ile przeciętnie kosztują ubrania w takich sklepach. No ale Olka miała bogatego chłopaka a ja nie zarabiałam kokosów na tłumaczeniach.
-Zobacz jakie świetne spodnie!- pokazał mi wieszak z wąskimi , fabrycznie wytartymi dżinsami.
-Owszem świetne. Przymierz
Chłopak zniknął w przymierzalni a ja oparłam się o ścianę, czekając na niego
-I jak?-spytał wychodząc z przymierzalni
-Moim zdaniem na Tobie wyglądają lepiej niż na wieszaku. Ale to moja opinia. Najważniejsze czy dobrze się w nich czujesz
-Uważam, że są super a ja jestem osobą, której bardzo trudno dobrać spodnie- roześmiał się
-To świetnie. O boże!- obejrzałam metkę z ceną i normalnie mnie zatkało. –To kupuj-uśmiechnęłam się miło.
-To ja idę zapłacić a ty w tym czasie rozejrzyj się. Może coś Ci się spodoba.
Przejrzałam całą masę wieszaków i nie znalazłam nic w moim stylu. Zamierzałam dołączyć do chłopaka kiedy nagle ją zobaczyłam. Zwiewna, czarna koronkowa sukienka. W miarę prosta bez głupawych ozdób. Do tego okropnie droga. Od razu mi się spodobała.
-Andy, pozwól na chwileczkę!-Zawołałam go
-Śliczna. Przymierz.-odparł wciskając mi wieszak
-Jest strasznie droga....
-Za przymierzanie się nie płaci prawda?
-No dobrze.-wzięłam sukienkę i zamknęłam się w przymierzalni. Leżała na mnie idealnie. Bardzo mi się podobała, ubrałabym ją do czarno-czerwonej koszuli w kratkę. Zakręciłam się przed lustrem i uśmiechnęłam do swojego odbicia.
-I jak?- spytał wsuwając głowę do przymierzalni –Wow!- krzyknął  z wrażenia jednocześnie upuszczając torbę ze spodniami. Pospiesznie schylił się żeby ją podnieść.
-Wyglądasz świetnie. Kupujemy?
-Zobacz ile ona kosztuje. Nigdy nie będzie mnie na nią stać. A nawet jeśli, to już dawno będę do niej za gruba- odparłam zdejmując ją i ze smutkiem odwieszając na wieszak. Wyszliśmy ze sklepu i postanowiliśmy poszukać apteki.
-Poczekasz na mnie chwilkę? Skoczę do łazienki-zapytałam
-Jasne. Poczekam na Ciebie
Pobyt w łazience zajął mi dłuższą chwilkę. Umyłam ręce, wysłałam wiadomość do Olki i poprawiłam usta błyszczykiem. Zdziwiłam się bo kiedy wyszłam nigdzie nie mogłam dostrzec chłopaka. Przestraszyłam się i już wyciągałam telefon żeby do niego zadzwonić kiedy zauważyłam, że nadchodzi.
-Proszę – powiedział i wręczył mi torbę, jednocześnie  całując mnie w policzek
-Co to?-spytałam zagladając do torby i delikatnie dotykając materiału
-Kupiłeś ją? Kosztowała majątek! Nie. Ja nie mogę jej przyjąć!
-A lubisz mnie?
-Lubię
-To zamknij się i przyjmij. Zresztą gdybyś nie wyglądała w niej ładnie tobym jej nie kupił. Zapewniam, że jestem szczery do bólu.
-Dziękuję!- Przytuliłam się do niego. -Jest cudowna!
-A może pójdziesz w niej na przyjęcie do Ashleya?
-A wiesz, że miałam taki pomysł?
-Wiem bo za dobrze Cię znam- uśmiechnął się i przytulił mnie.
Znowu byłam niesamowicie szczęśliwa i wreszcie czułam, że komuś naprawdę na mnie zależy.
                                                                     ~~~~
Hej :) Bardzo Was przepraszam za tak długą przerwę. Tak to jest kiedy się nie ma stałego dostępu do internetu :( Obiecuję bardziej się starać. Nowych rozdziałów możecie się spodziewać co dwa dni :) Jak przygotowania do jutrzejszej środy 13 ? :3


piątek, 1 listopada 2013

Rozdział 7



-W przyszłym tygodniu mam wolne. Mam zamiar Cię odwiedzić!
-Świetnie! Nawet nie wiesz jak się cieszę! A co u rodziców?
-Nie mam pojęcia. Mama dzwoniła do mnie jakiś tydzień temu ale gadaliśmy tylko chwilę bo wychodziła do pracy. Jej firma odnosi teraz spore sukcesy. Pytała o Ciebie....
-Nie wiem czy chcę tego słuchać. Zadzwoń do mnie jeszcze jak już zarezerwujesz bilety, dobrze? Teraz już muszę kończyć...
-W porządku. Trzymaj się.
-Narazie- odpowiadam i odkładam słuchawkę. Każda rozmowa z moim młodszym bratem Arkiem, wyprowadza mnie z równowagi. Najgorzej, że nie potrafię wytłumaczyć dlaczego. Próbuję zająć myśli czymś innym i dlatego włączam laptopa. Bezwiednie, kierowana jakąś niewytłumaczalną siłą wpisuję w internetową wyszukiwarkę ,,Andy Biersack”. Na szczęście zapamiętałam jakie ma nazwisko.Wyskakuje mi chyba z dziesięć różnych stron, jakieś blogi, strony magazynów muzycznych i cała masa zdjęć. Andy w szarej koszulce, w białej, w koszuli, w garniturze , z grzywką ułożoną na bok, z długimi włosami, z jakąś kobietą, z kolegami z zespołu. Próbuję odgadnąć, który z nich to Ashley- przyjaciel Andy’ego kiedy zaczyna dzwonić moja komórka. Jestem pewna, że to mój braciszek czegoś zapomniał, więc jak na złość nie reaguję. Jednak po piątym sygnale nabieram podejrzeń. Mój brat dzwoni góra dwa razy a nie dobija się do mnie jak wariat. Z niechęcia wymieszaną ze zdziwieniem sięgam po aparat.
-Halo?
-Już się wystraszyłem, że Cię nie zastanę. Jak dobrze, że jednak jesteś!- głos Andy’ego jest niesamowicie radosny. Jakby przed chwilą ogłosili nadprogramowe Boże Narodzenie.
-Jestem. Jestem. Też się cieszę, że Cię słyszę. Czy coś się stało?-pytam
-Mam dla Ciebie zaproszenie
-O! Jakie zaproszenie?
-Pamiętasz, że chciałaś poznać chłopaków?
-Pamiętam –przytakuję
-Więc Twoje życzenie się spełni. Zapraszam Cię na przyjęcie z okazji Halloween. Wszystko już zorganizowaliśmy.
-Naprawdę? Takie żebyśmy mogli się poznać? Niesamowite! Uwielbiam Halloween!- humor od razu mi się poprawia
-Tak. Ubierz się jakoś fajnie to pójdziemy postraszyć ludzi- śmieje się
-Jestem jak najbardziej za! Da się zrobić. Kiedy to przyjęcie?
-Właśnie tutaj jest mały problem. Jutro o 20 u Ashleya...
-Ja nie widzę problemu
-Tyle, że on mieszka dosyć daleko...
-E tam! To nie problem-odpowiadam
-A ja mam bardzo dobrą propozycję
-Jaką?- pytam
-Może wieczorem przyjedziesz do mnie i przenocujesz i następnego dnia pojedziemy do niego razem? Oczywiście to nic osobistego. Nie zrobię nic czego nie będziesz chciała. Możesz mi zaufać.
-Spokojnie. Pomysł bardzo mi się podoba. Chętnie spędzę z Tobą czas- uśmiecham się chociaż on tego nie widzi.
-Super
-To będę dzisiaj o 19, dobrze? Nie musisz po mnie przyjeżdżać. Będziemy mieli jutro cały dzień dla siebie- uśmiecham się. Znowu.
-Masz jakieś specjalne życzenia?
-Może obejrzymy jakiś fajny film? Tylko Ty wybierz. Jestem ciekawa
-W porządku. To do zobaczenia
-Cześć
Odkładam telefon i zamykam laptopa. Jestem straszliwie podekscytowana. Idę do łazienki i patrzę na swoje odbicie w lustrze. Mam niesamowicie zaróżowione policzki. Uśmiecham się lekko do swojego odbicia. Do 19 zostało jeszcze sporo czasu, więc postanawiam go pożytecznie wykorzystać. Przeglądam zawartość szafy, decyduję się na włączenie pralki, odkurzam, przeglądam zapasy w lodówce, podlewam kwiaty na parpecie i ścieram kurze. Zrobiłam dokładnie to co miałam na dzisiaj w planie. Postanawiam jeszcze iść do sklepu. W ,,Quicku” robię dwie rundki, ot tak, żeby trochę czasu zeszło. Kupuję ciemny chleb, pomidory, ser bialy i żółty, rukolę, wodę mineralną, colę, chusteczki i w ostatniej chwili przypominam sobie o proszku do prania po który muszę się wracać. Uświadamiam sobie, że nie wypada iść na imprezę z pustymi rękami. Do zakupów dokładam jeszcze 6 puszek piwa i paczkę papierosów (na szczęście zdążyłam zauważyć markę, zanim chłopak zabrał je ze stołu) Przy kasie mam mały problem z kartą. Denerwuję się, bo jakaś starsza pani -również stojąca w kolejce - posyła w moją stronę spojrzenie, które mogłoby zabić. W końcu czytnik zaczyna działać, biorę pospiesznie paragon, zakupy i kartę i biegiem ruszam w stronę wyjścia. Do domu docieram w tempie ekspresowym. Otwieram drzwi, ściągam kurtkę, rozwiązuję buty i wnoszę zakupy do kuchni. Rozpakowuję torbę, jednocześnie szukając plecaka w który mogę zapakować piwo, papierosy i trochę swoich rzeczy. Mam jeszcze trochę czasu więc postanawiam wybrać w co się ubiorę. Przerzucanie zawartości szafy przerywa mi telefon.
-To znowu ja. Zapomniałem Ci powiedzieć, że nie musisz brać swoich rzeczy. Ja mam ręczniki, pościel i coś do spania. Weź jedynie jakieś kosmetyki czy co tam potrzebujesz. I oczywiście coś do przebrania na jutro.
-W porządku. Dzięki.
-Nie ma problemu. Do zobaczenia
Odkładam telefon na szafkę i wracam do przerzucania zawartości szafy. Po przygotowaniu nieskończonej ilości zestawów na jutrzejszą imprezę wybieram czarną, prostą sukienkę z nadrukowanymi żebrami, skórzaną kurtkę z trupią czaszką na plecach i kolczyki pajęczyny. Składam to wszystko równo i wkładam na dno plecaka. Po chwili dorzucam jeszcze kosmetyczkę z czarną szminką, tuszem, kredką i białym podkładem. W ostatniej chwili przypominam sobie o lokówce. Dopakowuję również perfumy, szczotkę i paczkę podpasek. Tak na wszelki wypadek. Rzeczy na imprezę już przygotowałam, teraz mam jeszcze 20 minut na przygotowanie się do wyjścia.Ubieram zwyczajne, proste dżinsy, czarną gładką koszulkę i bluzę tego samego koloru. Włosy rozpuszczam i nie robię makijażu. Wyglądam całkowicie naturalnie. Sprawdzam czy mam pieniądzę i wychodzę na klatkę schodową. Zamykam dzrwi, i już po chwili zmierzam w stronę przystanku. Stojąc i czekając na autobus rozplątuję słuchawki. Lubię jechać autobusem w godzinach wieczornych ponieważ wtedy nie ma tłoku i można spokojnie usiąść nie narażając się na głupie komentarze i znaczące pochrząkiwanie starszych pań.Jest mi trochę zimno. Za lekko się ubrałam. W końcu mamy już koniec pażdziernika a nie, czerwiec. Pod domem chłopaka jestem punktualnie. Mimo, że zdążyliśmy się już dobrze poznać decyduję się na zapukanie do drzwi a nie na dzwonek. Uznaję, żę tak będzie lepiej. I grzeczniej. Nie chcę uchodzić za chama.
-Cześć! Jak dobrze, że jesteś!-gestem zaprasza mnie do środka jednocześnie odgarniając czarną grzywkę spadającą mu na oczy
-Też się cieszę, że Cię widzę-odpowiadam i delikatnie całuję go w policzek. Andy uśmiecha się do mnie. Chyba tym całusem sprawiłam mu miłą niespodziankę,
-Rozbieraj się a ja muszę w tym czasie szybko biec do kuchni. Chyba właśnie przypaliłem kolację. Cholera!- krzyczy biegnąc w stronę kuchni. Pospiesznie ściągam buty, rzucam plecak na podłogę i biegnę za chłopakiem.
-Niedobrze. Jestem beznadziejnym kucharzem. Chciałem dobrze ale nie wyszło...Mam nadzieję, że to chociaż trochę jest zjadliwe- oznajmia jednocześnie otwierająć na ościerz kuchenne okno.
-Nie przejmuj się. Ja zjem wszystko. Nie wygląda to tak źle-pochylam się nad garnkiem-dodasz trochę sera zółtego i pietruszki i nikt nawet nie poczuje spalonego-uśmiecham się.
-Ale ja chciałem zrobic coś specjalnego. Oj do niczego się nie nadaję. Pewnie jesteś rozczarowana.
-Andy! Przestań! Wiesz co się dla mnie liczy? To, że zrobiłeś coś specjalnie dla mnie a każdemu czasem może coś nie wyjść. Nikt nie jest idealny. Ja też mam ciągle jakieś nieprzyjemne wypadki. Nie będziesz więcej narzekać? Obiecujesz?-pytam i jednocześnie biorę go za ręce. Nasze palce się splotły. Spojrzałam mu głęboko w oczy i uśmiechnęłam się
-Obiecuję, że więcej nie będę- przybliża się do mnie i delikatnie mnie obejmuje. Stoimy tak przez chwilę a moje serce wali jak oszalałe.
-Wiesz, to było miłe. Ale chyba najwyższy czas na kolację.-delikatnie odsuwamy się od siebie, ale chłopak cały czas trzyma mnie za rękę.
-W porządku. Mogę Ci jakoś pomóc?-pytam ze śmiechem
-Jakbyś mogła podać mi talerze ze stołu, a ja w tym czasie znajdę ser i pokroję pietruszkę tak jak radziłaś-puszcza do mnie oczko
-W porządku. Już idę.-oznajmiam Wychodzę z kuchni i kieruję się w stronę salonu. Kiedy zaglądam do pomieszczenia przez chwilę nie mogę wykonać żadnego ruchu ze zdziwienia. Wokalista zadbał o każdy szczegół. Stół jest przykryty czarną serwetą, a na nim stoją dwa białe talerze, szklanki , dwa wysokie kieliszki do wina i długa świeca w czerwonym stojaku.W powietrzu wyczuwa się aromat jakiegoś kadzidełka chyba o zapachu zielonej herbaty. Zasłony są zaciągnięte a cały pokój jest wypełniony świeczkami. Małe, duże, wysokie i takie zupełnie małe jak do tealightów, pachnące albo nie. Niesamowita, romantyczna atmosfera. Czuję się jakbym była w jakimś filmie. Uśmiecham się ze wzruszeniem, podchodzę do stołu żeby wziąść talerze. Wtedy właśnie zauważam, że cały jest pokryty płatkami krwistoczerwonych róż. Po raz kolejny jestem mile zaskoczona. Biorę to po co przyszłam i wracam z powrotem do kuchni.
-Jak dobrze, że jesteś. Już nakładam. I jak Ci się podoba wystrój? Starałem się żeby nie było tandetnie.
Stawiam talerze na blacie i przytulam się do jego pleców. Delikatnie wsuwam dłoń pod jego koszulkę i zatrzymuję ją na sercu. Znowu stoimy tak przez chwilę. Kładę głowę na jego ramieniu i wsłuchuję się w bicie serca. Jest mi tak nidsamowicie dobrze. Chciałabym zobaczyć minę Olki w tej chwili.
-Dziękuję- mówię jednocześnie zabierająć dłoń i odsuwając się od chłopaka.
-Cieszę się,że się podoba. To teraz zapraszam do stołu- wręcza mi talerz spaghetti.
-Wygląda naprawdę nieźle- oznajmiam obserwując jak nakłada porcję dla siebie.
-Wiem, że nie pijesz ale do takiego dania najbardziej pasuje wino. Może skusisz się na mały kieliszek? Zrób to dla mnie-robi słodkie oczy
-W porządku. Sama miałam się zapytać. Mam straszną ochotę na alkohol więc bardzo chętnie- uśmiecham się
-To zapraszam do salonu- w jednej ręce trzyma talerz a drugą odgarnia włosy z oczu
Uśmiecham się, pozwalam żeby wziął mnie za rękę i daję się prowadzić. Kiedy jesteśmy już na miejscu, stawia talerz na stole i odsuwa mi krzesło.
-Poczekaj chwilę, jeszcze zapalę świeczki i możemy jeść-oznajmia otwierając szafkę. Bawię się widelcem , jednocześnie obserwując jak pokój stopniowo się rozświetla.
-Jeszcze chwilka- mówi odkładając zapałki na szafkę. Następnie podchodzi do wieży i wkłada do niej płytę. Tak jak myślałam. MISFITS. Uśmiecham się pod nosem. Chłopak wraca do stołu, bierze wino i nalewa do kieliszków.
-Twoje zdrowie- uśmiecham się unosząc kieliszek
-Zdrowie gości- odpowiada ze śmiechem. Szkło postukuje, a po chwili siedamy naprzeciwko siebie.
-Nie chcę siedzieć tak daleko- oznajmiam nawijając makaron na widelec
-To chodź bliżej
Przysuwam krzesło bliżej chłopaka, tak samo robię z kieliszkiem i talerzem. Teraz siedzimy koło siebie
-Tak lepiej- stwierdzam i próbuję makaronu –Mmm. Pycha. Wcale nie czuć, że spalone-uśmiecham się
Siedzimy i jemy rozmawiając o jutrzejszym przyjęciu, trochę o Olce i w końcu o książkach, które chcemy przeczytać. Po skończonej kolacji zanoszę naczynia do kuchni a później pomagam je wytrzeć.
-Co chcesz teraz robić-pyta wycierając ręce
-Mieliśmy oglądać film-przypominam
-A no tak-uderza się ręką w czoło –Chcesz popcorn? Zaraz zrobię
-Zgadzam się ale pod jednym warunkiem, że będę mogła Ci pomóc
-Nie ma sprawy. Poszukaj oleju. Powinien być w szafce na dole po prawej. Ja poszukam garnka. I pokrywki. Ostatnio jak robiłem popcorn z Ashleyem to zapomnieliśmy o pokrywce i strzelało po całej kuchni.
-Hahaha. W porządku. Już szukam- pochylam się dusząc się ze śmiechu. –Ten?- pokazuję mu butelkę
-Dokładnie. Dzięki.
Udaje nam się przyrządzić przekąske bez większych szkód. Oczywiście nie licząc lekko przypalonego garnka.
Z miską popcornu i butelką coli sadowimy się na kanapie przed telewizorem.
-Co będziemy oglądać?-pytam
-Wziąłem jakiś horror. ,,Martwe zło”- czyta
-Mocno straszne? Siadaj
Nigdy w życiu tak się nie wystraszyłam. Wytrzymałam 20 minut bez zamykania oczu. Później na straszniejszych fragmentach zamykałam oczy i przytulałam się do chłopaka.Po pół godzinie czułam jak kolacja podchodzi mi do gardła.
-Andy?
-Słucham- patrzy mi w oczy jednocześnie zatrzymując film
-Wiesz co? Czy ja mogłabym pójść się teraz umyć? Tak szczerze to później będę się bała po ciemku iść do łazienki. Naprawdę
-W porządku. Rzeczy zostaw w sypialni. Tam będziesz spała. Leć-uśmiecha się
Zabieram plecak z przedpokoju i prawie pędęm lecę do łazienki. Prysznic zajmuje mi z 10 minut. Krócej niż zwykle.Czeszę włosy, myję zęby i przebieram się w czarną koszulę nocną. Rzeczy zostawiam w sypialni , narzucam na siebie bluzę bo zrobiło mi się zimno i znowu pędem wracam do salonu.
-Jestem
-Ślicznie wyglądasz.- stwierdza kiedy siadam koło niego
-To miłe. Włączaj film i przytul
-Poczekasz chwilkę? Pójdę zapalić
-Nie ma mowy! Jest ciemno
-I co z tego? Boisz się, że coś mi się stanie?-przygląda mi się uważnie
-Błagam Cię nie idź-przytulam się do jego ramienia
-Muszę zapalić
-To zapal tutaj. Mi to nie przeszkadza-oznajmiam i z powrotem ciągnę go na kanapę
-Okej. Dzięki-siada koło mnie, zapala papierosa i przytula mnie.
Próbuję skupić się na filmie ale jego bliskość i dym papierosowy wypełniający pomieszczenie sprawia, że szybko robię się senna.Głowa robi się ciężka i po chwili odpływam do krainy Morfeusza.
                                                                           ~~~~~~~~
-Regina, halo!-delikatnie trącam dziewczynę ale po chwili orientuję się, że zasnęła w moich objęciach. Po cichu podnoszę się z kanapy żeby nie zbudzić dziewczyny po czym delikatnie biorę ją na ręce i zanoszę do sypialni. Otulam ją kołdrą i całuję w policzek na dobranoc kiedy słyszę jak szepce prez sen ,,Zostań. Nie idź”. Znowu po cichu wychodzę z pokoju przynoszę sobie materac, kołdrę i poduszkę i kładę się na podłodze. Zasypiamy trzymając się za ręce. Kocham ją i mam nadzieję, że z wzajemnością.

                                                                         


:3

czwartek, 31 października 2013

Ogłoszenie !

Cześć :) Na początku bardzo chciałabym Wam podziękować za wszystkie komentarze i bardzo dużą ilość wyświetleń. Jesteście naprawdę kochani <3 Mam dla Was trochę smutną wiadomość. Wyjechałam do miejsca w którym nie ma internetu i niestety na razie nie mogę dodawać rozdziałów :( Pamiętam o niespodziance, niedługo będzie tyle że trochę po czasie. Mam nadzieję, że nie stracę czytelników. Post dodała w moim imieniu przyjaciółka. Postaram się szybko wrócić A tak na marginesie: Wesołego Halloween. 

Fallen Rebel

 

poniedziałek, 28 października 2013

Rozdział 6



                                                                                                      ANDY
Zostałem brutalnie wyrwany ze snu przez dzwonek do drzwi. Próbowałem się rozejrzeć za czymś co mógłbym na siebie narzucić lecz nic takiego nie znalazłem. Wstając z łóżka potknąłem się o butelkę stojącą na podłodze. Sycząc z bólu powlekłem się w stronę przedpokoju. Wczorajszy wieczór był totalną porażką. Wróciłem ze spotkania z Reginą i jej przyjaciółmi i nie bardzo wiedziałem co ze soba zrobić. Nie jestem osobą samotną. Mam przecież kumpli z zespołu. Ale nie mogę wszędzie z nimi chodzić i bez przerwy spędzać z nimi czasu. Mam też najlepszego przyjaciela. Ale on różni się ode mnie tym, że potrafi znaleźć sobie zajęcie. Ostatnio kiedy do niego wpadłem był zajęty malowaniem jakiegoś obrazu. Próbowałem okazać entuzjazm ale mi to specjalnie nie wyszło. Nie mam dziewczyny chociaż Ashley twierdzi, że taka bliska osoba by mi pomogła. Uwielbiam wywiady, trasy koncertowe i nagrywanie płyt. Ale przecież muzycy nie robią tego bez przerwy. Mają też życie prywatne i są zupełnie normalnymi ludźmi, którzy muszą sami chodzić po zakupy. I siedzieć samemu jeśli nie mają kogoś kogo kochają. Mam ten problem bo ja kocham Reginę a ona mnie nie. Za wszelką cenę chce żebyśmy byli przyjaciółmi. Nie wiem co mam z tym zrobić bo straszliwie mi na niej zależy. Kiedy wróciłem wczoraj do domu trochę bez sensu połaziłem po pokojach a później do nocy oglądałem telewizję i piłem piwo chociaż normalnie tego nie robię. Nastrój mam okropny chociaż zawsze jestem osobą pozytywnie nastawioną do życia. Lubię sobie czasem ponarzekać. Znowu myślę o Reginie, o jej niesamowicie delikatnej skórze i czarnych włosach. Rozmyślania przerywa mi ponowny dzwonek do drzwi. Ktoś najwyraźniej uparł się na spotkanie ze mną. W końcu otwieram drzwi. Spodziewałem się każdego tylko nie jego. Co Ashley robi tak wcześnie pod moim domem?
-Andy, idioto. Czemu każesz mi tyle czekać? Myślałem, że coś Ci się stało- próbuje udawać oburzonego
-Nie spodziewałem się gości. Dopiero wstałem. Czemu przyszedłeś tak wcześnie? Masz jakąś sprawę?-ziewam
-Ja nie mam żadnej sprawy ale nasi fani raczej tak-oznajmia
-Jacy fani? O czym Ty mówisz?
-Błagam nie mów, że zapomniałeś! Przecież ustaliliśmy spotkanie z fanami na którym mamy podpisywać płytę. Nie pamiętasz?
-Jasna cholera!! To już dzisiaj? O której?
-Owszem dzisiaj. O 11 dlatego po Ciebie przyszedłem. Raczej przyjechałem.
-A która jest teraz godzina?- pytam
-10- oznajmia mój przyjaciel
-Niech to szlag! A gdzie chłopaki?-dopytuję
-A co? Martwisz się o nich? Przyjadą tyle, że później. Idź się ogarnij. Zostało nam mało czasu-przypomina
-Jasne już idę. To wszystko przez wczorajszy wieczór- znikam w sypialni i jednocześnie krzyczę do mojego przyjaciela
-Znalazłeś sobie dziewczynę? To niesamowite!- odkrzykuje
Zakładam pierwszą z brzegu koszulkę i spodnie a na wierzch narzucam jakąś kurtkę.
Ashley przygląda mi się w milczeniu –Naprawdę chcesz w tym iść?- pyta
-A czemu nie?- odbijam pytanie
-Spójrz na siebie
Patrzę w lustro i wtedy rozumiem co mój kumpel miał na myśli. Koszulka jest do połowy rozdarta i przesycona zapachem dymu papierosowego a spodnie z kolei mają wielką plamę na kolanie najprawdopodobniej po upadku kawałka pizzy. Włosy mam nieułożone, przypominają trochę coś w rodzaju kota rasy ragdoll po kąpieli.
-Zaraz się przebiorę- oznajmiam i wracam do pokoju. Po przejrzeniu zawartości szafy wybieram koszulkę z Misfits, czarne skórzane spodnie i czarną- również skórzaną- kurtkę z ćwiekami. Do tego dobieram szarą bandamkę, którą zawiązuję pod szyją i nieśmiertelniki. W ostatniej chwili zakładam jeszcze skórzane bransoletki. Po chwili znikam w łazience gdzie układam włosy i robię typowy sceniczny makijaż.
- Mógłbyś się łaskawie pospieszyć?!- krzyczy Ashley
-Już idę!- odkrzykuję odkładając czarną kredkę do oczu. Wyglądam chyba w miarę normalnie. Kiedy pojawiam się w przedpokoju mój kumpel już zbiera się do wyjścia.
-Wreszcie wyglądasz jak człowiek! Pospiesz się! O swojej ukochanej opowiesz mi później- uśmiecha się złośliwie
Mam ochotę mu przywalić. Ale nic nie mówię bo jestem zajęty wiązaniem butów. Ku uciesze Ashley’a wreszcie opuszczamy mój dom i wsiadamy do jego samochodu. Mój kumpel w przeciwieństwie do mnie ma prawo jazdy. Przez całą drogę nie odzywamy się do siebie.
Na miejscu jesteśmy z piętnasto minutowym spóźnieniem. Wita nas tłum rozwrzeszczanych nastolatek. Musimy zacząć rozdawać autografy więc jestem w swoim żywiole.
*****
-Opowiesz mi jaka ona jest?- pyta Ashley, jednocześnie podpisując plakat jakiegoś chłopaka
-Jest urocza, słodka, seksowna...-wyliczam
-A kiedy ją poznam?- przerywa mi
-Nie wiem. Ona nie jest moją dziewczyną- oznajmiam i podpisuję płytę jakiejś kobiecie. Spotkanie rozpoczęło się moim przemówieniem, później głos zabrali kumple z zespołu, co potrwało około pół godziny. Póżniej odpowiadaliśmy na pytania zadawane przez zebranych. Niektóre były dość absurdalne,ale musiałem na nie odpowiadać i miło się uśmiechać. Moje przemówienie było 100% improwizacją ponieważ wcześniej nic nie przygotowałem. Na końcu udzieliliśmy wywiadu gazecie muzycznej i zgodziliśmy się na zdjęcia. Było dosyć miło. Wszystko przebiegło dosyć sprawnie w ciągu dwóch godzin. Teraz jest 13. Do 14 rozdajemy autografy, a na zakończenie mamy wykonać dwie piosenki na żywo.
-Czemu nie jest Twoją dziewczyną? Chcesz o tym pogadać?- mój przyjaciel wyrywa mnie z zamyślenia.
-Bo uparła się, że zostaniemy przyjaciółmi. Możemy o tym pogadać później?- pytam
-Jasne. Dla kogo?-zwraca się z pytaniem do 15- latki z rudymi włosami, która prosi o podpisanie jego zdjęcia.
Wzdycham ciężko i sięgam po butelkę z wodą. Podpisałem całą masę zdjęć, płyt, plakatów, koszulek. Niektórzy chcieli autografy na rękach więc te prośby też musiałem spełniać. Skończyliśmy 15 minut przed czasem ponieważ nie było więcej chętnych na autografy. Zrobiliśmy sobie krótką przerwę a ja poprosiłem ochroniarza żeby wyszedł ze mną na zewnątrz, bo chciałem zapalić. Kiedy wróciłem do środka wszyscy byli już gotowi. Zagraliśmy ,,Fallen Angels” i ,,In the end”. Wszyscy bili nam brawo i wiwatowali więc doszedłem do wniosku, że nie było tak źle.
-Idziesz z nami na piwo?- spytał mnie Jeremy, kiedy wszyscy opuścili budynek
- Wiesz może innym razem. Mam już coś w planach- odpowiadam
-Pewnie idziesz się spotkać ze swoją seksowną znajomą?- Ashley poklepał mnie przyjacielsko po plecach
-Nie. Po prostu boli mnie głowa. Muszę odpocząć. I mam do was sprawę
-Jaką?- do rozmowy włączył się Jake
-Obiecałem mojej przyjaciółce, że się wszyscy spotkamy- oznajmiam
-Jak uroczo. A kiedy?-Christian wyraźnie się ożywił
-Chciałem zrobić jakieś przyjęcie na Halloween...-zaczynam
-To jest bardzo dobry pomysł!- Jeremy uśmiecha się do mnie
-Myślę, że najlepiej byłoby zorganizować przyjęcie u Ashley’a. Ma ogromny dom- sugeruje Jake
-Idioto! Nie masz własnego domu?-śmieje się Ashley
-Najlepiej będzie jak się jutro spotkamy. Omówimy szczegóły...- proponuję
-Dobra. Ale piwo ty stawiasz- Christian przygląda się mojej reakcji
-Dobrze. To jutro o 11, może być? W tym barze co zawsze-przypominam
-Wszyscy są za. Ale powiedz co Ty widzisz w tej dziewczynie?- -Nie wiem. Kręci mnie- odpowiadam i robię się różowy na twarzy.

środa, 23 października 2013

Rozdział 5

Dzisiejszego dnia mam wyjątkowe szczęście, jeśli można tak powiedzieć. Kiedy tylko dochodzę do przystanku właśnie podjeżdża mój autobus. Wsiadam pospiesznie i już po godzinie jestem pod moim blokiem. Wchodzę na górę i denerwuję się ponieważ nie mogę znaleźć klucza. Sprytnie ukrył się w małej, wewnętrznej kieszeni o której istnieniu nie miałam pojęcia. Mam straszliwą ochotę na drzemkę bo  odczuwam dziwne  zmęczenie. W ostatniej chwili przypominam sobie o spotkaniu.Mam już mało czasu. Ściągam sukienkę i w samej bieliźnie przechodzę do łazienki by wrzucić ją do kosza na pranie. W moim mieszkaniu panuje straszliwy bałagan. Zdecydowanie nie jestem osobą lubiącą porządek. Próbuję najpierw ogarnąć moje królestwo na wypadek gdyby Andy jednak przyszedł. Mam przynajmniej taką nadzieję. Zaczynam od umycia sterty naczyń zalegających w zlewie  następnie w tempie ekspresowym zbieram rachunki ze stołu, płyty ustawiam na półce tak samo jak rozrzucone książki. Na końcu ścielę łóżko i odkurzam wszystkie dywany. Chcę przez chwilę odpocząć ale po krótkim spojrzeniu na zegarek zauważam z niepokojem , że mam tylko 20 minut. Wbiegam do sypialni żeby znaleźć jakieś odpowiednie ubranie. Po chwili namysłu wybieram czarne rurki i koszulkę z Children of bodom, która właśnie w tym momencie wpadła mi w ręce. Z przygotowanymi ubraniami zamykam się w łazience. Cholera! W ostatniej chwili przypominam sobie, że powinnam umyć włosy. Właśnie spłukuję włosy kiedy rozlega się dzwonek do drzwi. Jednak przyszedł! Jest niesamowicie punktualny.Odgarniam mokre, czarne kosmyki, które przykleiły mi się do twarzy ,okrywam się ręcznikiem i idę otworzyć. 
-Cześć!-jego głos jest niesamowicie radosny. Szkoda,że nie widzę jego twarzy bo cały jest zasłonięty ogromnym bukietem czarnych róż.
-Hej! Myślałam że nie przyjdziesz. Wejdź. Czuj się jak u siebie. Zaraz będę gotowa- oznajmiam
-Poczekaj. To dla Ciebie-podaje mi kwiaty.
-Naprawdę? Nie musiałeś..Skąd wiedziałeś, że najbardziej lubię czarne róże?-pytam z rozbawieniem na twarzy przyjmując podarunek
-Masz podobny gust do mojego. Tak przypuszczałem,że lubisz czarne kwiaty. Róże konkretnie- uśmiecha się
-Dziękuję. Są cudowne!- przechodzę z kwiatami do kuchni i szukam wazonu.Chłopak cały czas  idzie za mną.
-Cieszę się, że się podobają. Ładnie mieszkasz-stwierdza
-Nie tak ładnie jak ty.-wreszcie znalazłam wazon w szafce nad lodówką, nalałam do niego wody, włożyłam kwiaty i postawiłam na stole.
-Chyba Ci przeszkodziłem- stwierdza spoglądając na moje mokre włosy i ręcznik.
-A no tak.-śmieję się. Zauważam, że Andy jest ubrany w czarne spodnie i białą, gladką koszulę. Włosy ma ułożone jakoś inaczej niż rano.
-Spokojnie. Możesz iść się przygotować. Poczekam.-przerywa moje rozmyślania
-Już idę. Za pięć minut jestem z powrotem-oznajmiam i znowu znikam w łazience. Wycieram się, ubieram w przygotowane ciuchy i włączam suszarkę. Trwa to dłuższą chwilę. Kiedy włosy są już suche związuję je w koński ogon. Robię jeszcze delikatny, prawie niewidoczny makijaż i wracam do kuchni gdzie zostawiłam chłopaka.Wyraźnie ożywia się na mój widok. Proponuję kawę,lecz Andy odmawia. W końcu jednak daje się namówić na herbatę. Siedzimy i pijemy. Znowu w milczeniu. Dziwne, że ta cisza mi nie przeszkadza Jemu chyba też nie. Milczenie przerywa nam telefon od Olki, która oznajmia, że właśnie wychodzą z domu. Umawiamy się w restauracji w jednej z galerii handlowych. Przechodzimy do przedpokoju,ja zakładam czarne koturny a mój towarzysz trampki. Też czarne. Andy zdejmuje z wieszaka płaszcz i podaje mi. Później sam się ubiera w skórzana kurtkę.Jesteśmy gotowi. Świeże powietrze sprawia, że jesteśmy bardziej rozmowni. Nawet trochę się wygłupiamy stojąc na przystanku i czekając na autobus. Chłopak chyba udaje że nie pamięta naszej rannej rozmowy. Dla mnie to nawet lepiej, nie mam konieczności tłumaczenia się. W autobusie zaczynamy rozmowę o tolerancji i kończymy ją dopiero kiedy autobus zatrzymuje się przed galerią.Znalezienie restauracji zajmuje nam dłuzszą chwilę. Żadne z nas nie przepada za zakupami i galeriami handlowymi. W końcu zajmujemy jedyny wolny stolik w samym rogu. Co gorsze, Andy siada koło mnie. Czuję jego mocne perfumy albo dezodorant wymieszany z dymem papierosowym. Kręci mi się w głowie. Boję się, że zechce złapać mnie za rękę albo co gorsza przytulić. Olki i Marco jeszcze nie ma. Denerwuję się. Wreszcie po 10 minutach się pojawiają. Dzięki Bogu!
-Cześć!-Wstaję i przyjacielsko przytulam się z Olką a potem z Marco.-Poznajcie mojego przyjaciela – wyciągam rekę i gestem zapraszam go żeby do nas podszedł.
-Cześć. Jestem Olka.-moja przyjaciółka uśmiecha się zachęcająco.
-A ja jestem Marco. Narzeczony Olki- puszcza oczko do mojego znajomego
-A ja jestem Andy. Znajomy Reginy..- odpowiada i robi się różowy na twarzy.
Widząc, że wszyscy już się poznali zapraszam ich do stołu. Każdy wybiera coś z karty więc na razie nie musimy ze sobą rozmawiać. Ja zamawiam jakiś makaron, Olka krewetki. Marco jakieś danie z warzyw bo musi trzymać formę a Andy łososia. Na początku jest dosyć drętwo ale po pół godzinie atmosfera się rozluźnia. Panowie zdążyli się już nieźle zaprzyjaźnić bo planuja nawet jakiś wspólny wyjazd. Olka też jest dosyć miła i odpreżona. Z radością opowiada o zaręczynach i pokazuje pierścionek. Okazuję entuzjazm.
-Wiesz miałam ochotę go zabić bo mnie przestraszył a tu taka niespodzianka. I jeszcze na oczach kolegów z drużyny-śmieje sie
-To był pomysł Mario! Bardzo dobry pomysł. Widzę, że Ci sie podobało- przyciaga Olkę do siebie i całuje.
-I jak ładnie się zapytał czy za niego wyjdę! To było takie urocze-rozczula się
-Widzę Regina, że znalazłaś sobie całkiem miłego chłopaka. Jak dlugo jesteście razem?-pyta i uśmiecha się
-Nie jesteśmy parą. Jesteśmy przyjaciółmi-oznajmiam i pociągam łyk wina.
-Weź idiotko! Taki miły gość. Zapatrzony w Ciebie. Chcielibyśmy żebyś była szczęśliwa.- Marco pokazuje mi język.
-Nie męcz mojej przyjaciółki wariacie-Olka szturcha go w ramię.
-Już nie będę- udaje zasmuconego
Gadamy jeszcze jakiś czas. Zakochani opowiadają o zaręczynach, Olka wtrąca trochę o ubraniach, które chciałaby kupić a  Marco gada o przyszłym meczu. Ja wtrącam trochę o poznaniu Andy’ego pomijając małą awanturę. Moi znajomi są pod wrażeniem. Andy opowiada trochę o zespole i w końcu ustalamy że powinniśmy wszyscy razem się spotkać. Termin jeszcze się ustali. Kiedy odpowiadam Olce na pytanie odnośnie koloru sukienki czuję wyraźne, lekkie poszturchiwanie w kolano.
-Co się stało- nachylam się do chłopaka -Muszę wyjść zapalić- oznajmia z głupią miną
-To idź. Ja Ci nie zabraniam. Jak musisz to leć. Tylko szybko wracaj- odpowiadam
Wstaje, oznajmia wszystkim, że ,,przeprasza na momencik” i wychodzi. Obserwuję jego ruchy. W tym samym czasie Olka informuje Marco, że musimy wyjść do łazienki.
-Ale ja nie muszę. Nie chce mi się siku- próbuję protestować
-Chodź. I bez dyskusji-syczy.
Ciągnie mnie w stronę wyjścia. Posyłam pełne protestu spojrzenie w stronę chłopaka przyjaciółki ale Marco tylko wzrusza ramionami. Cieszy się, że wreszcie został sam. Wchodzimy z Olką do łazienki, przyjaciółka zajmuje jedyną wolną kabinę. Po chwili wychodzi, myjemy ręce i brunetka poprawia makijaż.
-Nie podoba mi się Twój znajomy-oznajmia malując usta czerwona szminką
-A dlaczego jeśli można wiedzieć?-zadaję pytanie
-Nie wiem. Nie lubię takich. Lepiej uważaj- oznajmia z wyższością
-Spadaj! Uważasz, że jeśli  chce mieć chłopaka to tylko piłkarza, tak?
-Tak
-Gówno prawda!Nie wszyscy muszą być piłkarzami. Andy ma zespół i jest wokalistą. Co w tym złego?
-Niby nic...A Kamil?
-Nie będziemy o nim rozmawiać...- głos mi się załamuje
-Dobra w porządku. Ale lepiej uważaj-
-On jest miły. Nawet nie wiesz jak się mną zajął i jak się o mnie troszczył
-Pewnie chciał Ci zrobić coś złego- chowa szminkę do torebki
- Przepraszam Cię bardzo, ale to Ty rano sugerowałaś że doszło do czegoś między nami!
-Nie można pożartować?
-On nawet nie jest i nie będzie moim chłopakiem bo rano dałam mu to  jasno do zrozumienia- oznajmiam
-Regina. Przepraszam. Martwię się o Ciebie. Nie chcę żebyś cierpiała.-tłumaczy się
-Zakończmy to. Nie było rozmowy-mówię i kieruję się do wyjścia. Olka idzie za mną.
Kiedy wracamy do stolika panowie o czymś rozmawiają. Siedzimy jeszcze chwilę, umawiamy się na następne spotkanie i wzywamy do stołu kelnerkę z prośbą o rachunek. Za obied płaci Marco na spółkę z Andym. Ubieramy się i zbieramy do wyjścia. Kiedy jesteśmy juz na zewnątrz żegnam się z Olką która szepce mi do ucha żebym uwazała i Marco, który życzy mi powodzenia. Olka żegna sie z moim znajomym  usciśnięciem dłoni a Marco lekkim poklepaniem po plecach. Historia lubi się powtarzać. Znowu stoimy na przystanku i czekamy. Znowu przyjeżdża autobus. Tym razem bardziej zatłoczony. Stoję oparta o okno a mój towarzysz stoi przodem do mnie, trzymając się słupka i osłaniając mnie przed naporem ludzi. Po chwili stwierdza szczerze, że mam fajnych przyjaciół i, że świetnie się bawił. Jest mi niesamowicie miło. Kiedy od mojego bloku dzielą mnie dwa przystanki chłopak pyta czy może odprowadzić mnie do domu. Bez wahania się zzgadzam. Lubię jego towarzystwo.
-To prawda co mówił Marco?-pyta kiedy idziemy ulicą
-Andy. Jesteśmy przyjaciółmi-mówię i patrzę w jego śliczne niebieskie oczy
-Co to znaczy przyjaciółmi?-pyta
-Lubię Cię. Fajnie mi się z Tobą gada, lubię się z Tobą spotykać. To znaczy, żę jesteśmy przyjaciółmi .
Oczywiście jeśli Ty też mnie lubisz-
-Jesteś urocza. Nigdy nie spotkałem takiej dziewczyny. Jesteś niezwykła. Fascynujesz mnie-odpowiada
-No widzisz...- stoimy pod moimi drzwiami
-Ale nie możemy być takimi kumplami, którzy czasem się przytulą albo pocałują?-pyta i uśmiecha się
-Może. Zobaczymy. Zadzwoń do mnie jeszcze- uśmiecham się i szukam klucza
-Nie zaprosisz mnie?-
-Przepraszam ale nie mogę. Mam dużo roboty. Muszę zadzwonić do brata. Zadzwoń do mnie to się spotkamy-
-Skoro tak chcesz. Dziękuję za miłe popołudnie. Zadzwonię na pewno. Mogę?- pyta bo widzę, żę chce mnie przytulić ale się boi mojej reakcji
-Jasne-uśmiecham się.  Przytula mnie delikatnie a ja wdycham zapach papierosów. Cudowny zapach. Uwielbiam go. W końcu delikatnie mnie puszcza i uśmiecha się do mnie. Ja również się uśmiecham i otwieram drzwi. Kiedy stoję w przedpokoju słyszę jeszcze jego kroki na klatce schodowej. Lubię tego chłopaka. Może kiedyś się do niego przekonam.....   

Przepraszam Was bardzo, że tak długo musieliście czekać :( Miałam chwilowy brak weny, do którego doszły jeszcze problemy osobiste...  Postaram się teraz nadrobić zaległości :) Publikuję dla Was rozdział 5 może trochę nudny bo pisany na szybko. 6 pojawi się najprawdopodobniej w poniedziałek, pozatym planuję dla Was małą niespodziankę :)    

sobota, 19 października 2013

Rozdział 4

Budzę się okropnie zmęczona  i straszliwie chce mi się pić. Sięgam ręką po szklankę z wodą, która zawsze stoi  na szafce koło łóżka. Ku swojemu zdziwieniu szklanka nie znajduje się na  swoim miejscu. Podnoszę głowę i ze strachem zauważam, że nie jestem w swojej sypialni. O matko! Ile ja musiałam wczoraj wypić! Odkrywam się i  siadam na łóżku aby zebrać myśli. A no tak, wreszcie zaczynam sobie przypominać. Impreza, spotkanie Andy’ego, to, że uciekł mi autobus i zaproponował żebym przenocowała u niego. Dlatego tutaj jestem. Rozglądam się za jakimś zegarkiem. 6.30. Pewnie chłopak jeszcze śpi. Zastanawiam się co mam zrobić. Wreszcie przypominam sobie, że moja przyjaciółka nie dała od wczoraj znaku życia. Biorę do ręki komórkę i wykręcam domowy numer Olki. Po trzech sygnałach słyszę w słuchawce zaspany głos dziewczyny.
-Halo!
-Cześć Olka! To ja Regina. Co ty wczoraj odstawiłaś? Dzwoniłam do Ciebie cały czas! Wystraszyłaś mnie!-
-A! Regina to ty. Przepraszam Cię. Nie uwierzysz co się stało!-jej głos wyraźnie się zmienia. Teraz jest bardzo radosny
-No opowiadaj. Jestem ciekawa gdzie zniknęłaś-
-Wyszłam na chwilę do łazienki i wtedy zadzwonił Marco, żebym jak najszybciej wracała do domu. Myślałam, że coś się stało, wiesz miał być przecież na meczu. Wsiadłam w taksówkę i wtedy zdałam sobie sprawę, że zapomniałam Cię powiadomić ,ale jak chciałam zadzwonić to się okazało, że bateria mi padła. Wpadłam do domu i wiesz co się okazało? Marco razem z Mario i kilkoma innymi kolegami urządzili przyjęcie. Miałam ochotę go sprać bo wiesz, zostawiłam Ciebie i myślałam że coś mu się stało....-
-To ładnie. Z jakiej okazji to przyjęcie?-pytam i robi mi się smutno
-Nie przerywaj mi!- Olka się denerwuje –Ale jesteś pewna, że chcesz to usłyszeć?- próbuje się ze mną drażnić
-Powiedz mi! Jak mam się domyślić?- jestem już nieźle poirytowana
-Wiesz to może być dla Ciebie szok. Dla mnie też był- śmieje się –No dobrze powiem Ci. MARCO MI SIĘ OŚWIADCZYŁ!-krzyczy uradowana do słuchawki
Przez chwilę nie mogę sie skupić. Jestem w ogromnym szoku. Pozytywnym szoku. Nie mogę w to uwierzyć.
-Regina jesteś tam?-Olka chyba się przestraszyła
-Jestem cały czas. To niesamowite! Nawet nie wiesz jak się cieszę! Spotkamy się dzisiaj? Opowiesz mi wszystko ze szczegółami –proponuję
-Jasne. Pójdziemy razem na obiad. Przyjadę po Ciebie o 14, dobra?-
-Nie wiem czy zdążę- mówię zgodnie z prawdą –Nie jestem u siebie w domu-
Teraz Olka zaniemówiła.
 –Wiesz uciekł mi ostatni autobus i poznałam takiego miłego chłopaka i nocowałam u niego-próbuję się tłumaczyć
-I jak było?- pyta się z głupim chichotem
-Spadaj! Do niczego nie doszło-irytuję się – Spotkamy się to opowiem Ci  wszystko ze szczegółami, okej? Jak chcesz  to  przyjdź z Marco ,ja przyjdę z moim nowym znajomym i się poznacie, może być?-pytam.
-Dobra. Będę jeszcze dzwonić. Bye- Rozłącza się.  Ponownie patrzę na zegarek. Najchętniej poszłabym do łazienki i wzięła prysznic ale nie chcę obudzić Andy’ego. Na pewno wczoraj się zmęczył. Przyjąć pod swój dach taką  marudną babę...
Ponownie kładę się do łózka. Rozmyślam jeszcze o Olce, o Marco i o swoim życiu. Tak mnie to męczy, że  zasypiam. Budzę się i ponownie spoglądam na zegarek. 09.30. Uznaję, że chlopak już nie śpi. Równo skladam pościel , biorę swoje rzeczy i zmierzam w stronę łazienki, żeby się umyć. Idąc korytarzem zaglądam do kuchni. Andy stoi odwrócony do mnie i kroi jakieś warzywa, chyba pomidory. Jest prawie rozebrany nie licząc czarnych bokserek. Wpatruję się intensywnie w tatuaż na jego szyi.Stoję jak zahipnotyzowana. Dopiero po dłuższej chwili zdaję sobie sprawę, że jestem w samych czarnych stringach i szarej koszulce od niego pod którą nie mam stanika. Nie chcę żeby mnie taką zobaczył.  W pośpiechu pokonuję korytarz, zamykam za sobą drzwi łazienki, rozbieram się i wchodzę pod prysznic. Nagle  w głowie włącza się dzwonek bezpieczeństwa. ,,Po jaką cholerę powiedziałam Olce, że z nim przyjdę? Przecież nie jesteśmy parą nawet przyjaciółmi. Ledwo się znamy. Nie moglibyśmy być razem. Czy już zapomniałam o Kamilu? Nie chcę się pakować w żadne związki! Muszę przestać myśleć o Andy’m w ten sposób! Nie będziemy parą! Nie ma mowy! Ja nie potrafię być w związku!” Odgarniam czarne kosmyki spadające mi do oczu. Wychodzę z wanny, owijam się ręcznikiem, czeszę włosy. Po dłuzszej chwili zakładam sukienkę a koszulkę równiutko składam. Nie czuję się za dobrze. Nie wiem czy powinnam sie przywitać czy może lepiej pobyć jeszcze chwilę ,,u siebie”. Wybieram drugą opcję. Jestem okropnie zestresowana. Przemykam korytarzem nie zaglądając do kuchni. W sypialni siadam na łóżku i piszę smsa do mojego brata. Dzwonię do niego prawie codziennie wieczorem a wczoraj nie zadzwoniłam. Mógł się o mnie martwić.     ,,U mnie wszystko w porządku. Odezwę się wieczorem. Regina”Wystukuję pospiesznie a póżniej chowam telefon do torebki. Strasznie ciekawi mnie zawartość szafy chłopaka. Nie mogę nad tym zapanować i w końcu ją otwieram. Jedna półka jest cała zawalona kurtkami i kamizelkami skórzanymi. Niektóre z dziurami, niektóre z ćwiekami ogólnie pomieszane z poplątanym. Na drugiej znajduje się dosyć spora kolekcja koszulek w trzech kolorach: białym, czarnym i szarym. Niektóre porozcinane inne nie. Andy ma identyczną koszulkę z MISFITS jak ja. Niesamowite. Trzecia półka jest  zawalona spodniami głównie w kolorze czarnym ,chociaz zdażają się również dżinsy. W drugiej części szafy wiszą jakieś kurtki, koszule, nawet kilka marynarek i garnitur. Zauważam, że mamy bardzo podobny styl. Jest jeszcze szuflada pełna pasków, bransoletek z ćwiekami, kolczyków i rękawiczek. Jestem pod wrażeniem. Duszona przez poczucie winy zamykam szafę i wychodzę z pokoju żeby  się przywitać. Chłopak chyba wychodził z łazienki bo wpadłam na niego na korytarzu. –Dzień dobry!- uśmiecha się do mnie. Ma na sobie wytarte dżinsy i szarą koszulkę z napisem ,,I’m a rebel” –Jak Ci się spało?-pyta z uwagą mi się przygladając.
-Swietnie. Dziękuję. Dzwoniłam do mojej przyjaciółki. Chłopak jej się oświadczył- oznajmiam chyba bardziej przez chęć wytłumaczenia jej zachowania.
-To masz w planie wesele. Zazdroszczę! Ja nie mam takich atrakcji ale cóż...chodź. Zrobiłem śniadanie- wyciąga do mnie rękę
-Ciekawie się zapowiada-uśmiecham się do niego i  daję się zaprowadzić do kuchni. Na stole stoją dwa talerze, cztery miski z różnymi sałatkami z warzyw i owoców, ser żółty, masło, rukola, chleb oraz...paczka papierosów. -Palisz?- pytam i  spoglądam na jego twarz
-Palę. Właściwie to od 18 roku życia. Mam nadzieję że to Ci nie preszkadza?-pyta.                          
-Oczywiście, że nie. W porządku- uśmiecham się.
Dyskretmie zabiera papierosy ze stołu i chowa do tylnej kieszeni spodni.  Zupełnie jakbym widziała własne śniadanie. Widać mamy podobny gust.
-Nie wiem czy Ci będzie smakowało-tłumaczy się –Jeśli  masz ochotę na mięso to niestety nie mam. Jestem wegetarianinem. Nie wiem też czy wolisz kawę czy herbatę. Zapomniałem się zapytać...-
-Nie przejmuj się. Śniadanie wygląda naprawdę imponująco. Lubię zdrowe jedzenie. A mięsa nie jem. Od 16 roku życia. A jeśli chodzi o kawę i herbatę to bardziej wolę herbatę. Zieloną-
Tak jak poprzedniego wieczoru, jemy i rozmawiamy. Tym razem o Olce i Marco, Andy opowiada o kolegach z zespołu, o koncertach, nagrywaniu płyt i fanach. Potem zmieniamy temat na muzykę i okazuje się, że oboje jesteśmy fanami Misfits.Po skończonym śniadaniu postanawiam wracać do siebie. Pomagam jeszcze umyć naczynia a później idę do sypialni po swoją torebkę. –Już wychodzisz?- z wyrazem rozczarowania pojawia się w pokoju.
-Tak. Umówiłam się z Olką i Marco. Ale powiedzialam, że przyjdę z Tobą...-uśmiecham się
-To fajnie. Chętnie poznam Twoich przyjaciół. Gdzie się umawiamy?-
-Przyjedź do mnie o 13. Olka przyjedzie po nas o 14. Mamy godzinę dla siebie. To mój adres i  telefon- podaję mu karteczkę.
-Czy ta godzina dla siebie to jakaś propozycja?-pyta i przybliża się do mnie tak, że czuję jego oddech na policzku.
-To nie jest żadna propozycja-gwałtownie odsuwam się od chłopaka, który miał zamiar mnie pocałować. –Jesteśmy znajomymi. Nic więcej- mój ton zmienia się na bardziej lodowaty- Muszę już iść- odwracam się.
-Poczekaj chwilę.-łapie mnie za ramię, odwraca twarzą do siebie i przyciska do ściany. –Wytłumaczysz mi co takiego zrobiłem?-pyta i patrzy mi w oczy.
-Jesteśmy TYLKO ZNAJOMYMI. Nic więcej. Ja nie potrafię być z kimś, rozumiesz? Nie chcę i nie potrafię. Nie chcę żebyś przeze mnie cierpiał. Znajdź sobie jakąś miła fajną dziewczynę ale nie mnie.- odpowiadam i wyszarpuję się z jego uścisku –Pamiętaj o 13- przypominam, zakładam buty i wychodzę. Chłopak przez cały czas mnie obserwuje. Ciekawe czy po tym do mnie przyjdzie. Chciałam żeby poznał Olkę. Tylko po co?.....


Jeszcze raz pragnę podziękować za takie zainteresowanie :) Przepraszam, że musicie tyle czekać na nowe posty ale niestety nie mam stałego dostępu do internetu :( Dziękuję również za wszystkie adresy do waszych blogów. Wszystkie są niesamowite :) Czytam każdy bez wyjątków lecz niestety na razie nie dodaję komentarzy. W najbliższym czasie postaram się to nadrobić :) Pozdrawiam :*  


  Czo ja mam na tym kompie :)

czwartek, 17 października 2013

Rozdział 3



Okazuje się, że chłopak nie mieszka wcale tak daleko. Od przystanku jakieś pół godziny drogi. Przez całą drogę męczy mnie poczucie winy z powodu,że Andy oddał mi swoją kurtkę. Boję się, że przeze mnie się przeziębi. Próbuję z nim rozmawiać ale on dalej  z  uśmiechem się upiera. W końcu skręcamy w ładną uliczkę. Próbuję zgadnąć, który dom do niego należy. Jednak mijamy wszystkie domy, skręcamy w inną ulicę, żeby w końcu pójść ścieżką w gorę. Jego dom stoi na wzgórzu w otoczeniu wypielęgnowanych zielonych sosen. Jest to taki dom o jakim marzyłam , że kiedyś sobie kupię. Los jednak chciał inaczej. W oczy rzuca się niewyobrażalnie czysty podjazd, wypielęgnowany trawnik oraz błyszczące, wielkie okna w stylu gotyckim. Takie jakie lubię. Po dokładniejszej analizie wygląda on bardziej na miejsce spotkań ludzi subkultury  ponieważ  jest w nim coś mrocznego i tajemniczego. Widać, że właściciel poświęca swojemu domostwu wiele uwagi i czasu. Rozglądam się ciekawie podczas gdy mój nowy znajomy otwiera drzwi. –Zapraszam- otwiera i przytrzymuje drzwi żebym mogła wejść. Kiedy wchodzę do środka, przez chwilę nie mogę się nadziwić temu co widzę. Wszystko idealnie czyste, bez najmniejszego nawet śladu kurzu, wypolerowane. Najnowocześniejsze sprzęty i meble, mnóstwo różnych figurek, książek, płyt i rzeźb. Wszystko utrzymane w trzech kolorach: czarnym, białym i fioletowym. Gdybym trafiła tu przez przypadek, dałabym głowę, że to dom jakiejś pokręconej gotki uwielbiającej sprzątać a nie dom chłopaka, którego przed chwilą poznałam. –Przyznam, że jestem pod wrażeniem- oznajmiam chłopakowi, rozglądając się uważnie. Ściany są pokryte różnymi dyplomami, plakatami zapowiadającymi koncerty BVB, oraz zdjęciami z kumplami z zespołu i chyba kilkoma zdjęciami z rodziną. Podejrzewam, że kobieta obejmująca go na zdjęciu jest jego mamą ale o nic nie pytam. –Czuj się jak u siebie- mówi i opiera się o regał uważnie mnie obserwując. Jestem pod takim wrażeniem, że ledwo mogę zebrać słowa w jedno sensowne zdanie. Znajduję się dokładnie w takim domu o jakim marzę.                                                                 
 –Wiesz co? Może byśmy coś zjedli? Wprawdzie nie mam za dużo jedzenia bo tylko mrożoną pizzę ale dobre i to-uśmiecha się
 –Rano pójdę do sklepu, żeby coś kupić  na śniadanie.- oznajmia radośnie. Ja w tym czasie dokładnie oglądam salon, więc tylko przytakuję. –To chodź do kuchni. Zjemy a później pójdziemy spać-  Znowu kiwam głową i odrywając wzrok od obrazu idę za nim. Kuchnia jest już bardziej jasna w kolorze łagodnego fioletu. Siadam przy stole i czekam aż Andy przygotuje kolację, jednocześnie gapiąc się przez okno. Po chwili podaje pizzę na dużym talerzu i do tego rukolę w dużej, czarnej misce. –Masz może ochotę na wino?-pyta

-Nie dziękuję. Nie piję alkoholu- kłamię.  Jemy w milczeniu.

-Pokaż mi swoją rękę- mówi w pewnym momencie śmiertelnie poważnym głosem. Zastanawiam się o co mu chodzi., mimo obaw  wyciągam do niego rękę .-Widzisz! Masz identyczną bransoletkę jak ja!-kładzie swoją dłoń kolo mojej żebym mogła się przyjrzeć. –Niesamowite!- jestem zdziwiona. Nigdy nie przypuszczałabym, że coś takiego zauważy. To musi coś znaczyć. Podnoszę głowę i nasze spojrzenia się spotykają. Policzki chłopaka pokrywają się rumieńcami i żebym nie zauważyła zaczyna pospiesznie zbierać naczynia ze stołu. –Poczekaj pomogę Ci. Ja umyję naczynia a Ty wytrzesz, może być?- pytam. W odpowiedzi kiwa głową. Kiedy kończymy zmywanie pojawia się pierwszy problem. –Wiesz nie mam pokoju dla gości, zresztą jak przychodzą kumple to śpią na podłodze ale Ty raczej nie powinnaś- zamyśla się.-Chyba będzie najlepiej jak Ci odstąpię swoją sypialnię.

-No coś Ty! A Ty gdzie zamierzasz spać?

-W salonie na kanapie. Jesteś moim gościem więc powinnaś się wyspać, chodź pościelę Ci-

Idę za nim posłusznie i już nawet nie próbuje protestować.

 -Wolisz pościel zieloną czy fioletową?-pyta otwierając szafę.

-Ale naprawdę nie rób sobie kłopotu!

-Wiesz, ja zabieram swoją pościel bo muszę się czymś przykryć i Ty w sumie też, a że jestem taki dobry i uroczy pozwalam Ci wybrać kolor. To jaki? Zielony czy fioletowy?-puszcza do mnie oczko

-Dobra, to wybieram fioletowy-mówię

-Dobry wybór- wyciąga poszewki z szafy, później szuka kołdry i poduszki i po dziesięciu minutach jest już wszystko przygotowane. –Masz w czym spać?- pyta i przygląda mi się uważnie

-Andy! Nie rób sobie kłopotu. Będę spać w sukience a jak wrócę do domu to ją wypiorę. Naprawdę dam sobie radę.-wzrusza mnie jego troska. 

-Mam  lepszy pomysł- podchodzi do szafy i wyjmuje z niej szarą, dosyć dużą koszulkę. –Kupiłem ją po pierwszym koncercie i zawsze przynosiła mi szczęście. Proszę- podaje mi ją.

-Ja naprawdę nie mogę tego przyjąć. Bedę się dziwnie czuła

-A lubisz mnie?

-Lubię

-To zamknij się i przyjmij- uśmiecha się

-Dziękuję

-To teraz możesz skorzystać z łazienki. Jeśli chcesz umyć włosy to szampon jest w szafce nad zlewem, a jakiś żel pod prysznic stoi na brzegu wanny. Niestety męski. Ale to tylko jak potrzebujesz. Nie musisz używać- wypuszcza mnie dopiero po wciśnięciu mi ręcznika (czarnego) i znalezieniu mi nowej szczoteczki do zębów. Zamykam się w łazience. Najpierw polewam się zimną a później gorącą wodą. I tak na przemian do momentu aż mogę się skupić.Później myję zęby i czeszę  włosy. Przebieram sie w koszulkę a  sukienkę równo składam. Kładę się do niesamowicie miękkiego łóżka. Andy uchyla drzwi od sypialni –Mogę?- Kiwam potakująco głową. Siada na brzegu łóżka i przez dobre piętnaście minut oznajmia mi co jak działa i gdzie (w razie wypadku) znajdę tabletki przeciwbólowe i termometr. –Mam nadzieję, że Ci wygodnie. Jakbyś czegoś potrzebowała wystarczy zawołać. Dobranoc i słodkich snów- wstaje i zbiera się do wyjścia

-No w sumie jest jedna sprawa- podnoszę się

-Jaka?

-Masz może świeczki?

-Jasne coś się na pewno znajdzie-uśmiecha się i wychodzi. Po chwili przynosi trzy duże fioletowe świece, ustawia na stoliku i zapala. Jeszcze raz życzy mi dobrej nocy i zbiera się do wyjścia. –Andy?

-Tak?

-Chodź tutaj na chwilkę.- Czekam aż podejdzie- Dziękuję Ci za wszystko-uśmiecham się. Pochyla się nademna i lekko całuje w czoło. –Śpij już. Jest późno. Gasi światło i wychodzi. 

Ostatni raz próbuję dzwonić do Olki. Telefon nie odpowiada. Nakrywam się szczelnie kołdrą i wdycham zapach lawendowego proszku do prania. W tej chwili jest mi niesamowicie dobrze. Takie chwile mogą trwać wiecznie.....


Po krótkiej przerwie wreszcie zdecydowałam się na opublikowanie rozdziału 3. Zamierzałam go dodać w środę ale niestety komputer odmówił posłuszeństwa . ;) Ze spraw organizacyjnych: Rozdziały będę dodawać w  trochę dłuższych odstępach czasowych z powodu problemów w szkole , również w najbliższym czasie pod postami umieszczę gify, których na razie nie miałam okazji dodać na tablecie. Zapraszam do czytania.