sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 9


,,In the end
As you fade into the night
Who will tell the story of your life?”

-Potrzebujesz czegoś jeszcze? Kosmetyków, ubrań może czegoś na przyjęcie? Jakiejś biżuterii do sukienki?-pyta  opierając głowę na moim ramieniu. Zmęczyliśmy się. Prawie pół dnia łazimy bez celu po centrum handlowym. Powinniśmy już wracać do domu bo spóźnimy się na przyjęcie ale jesteśmy zbyt zajęci sobą żeby o tym pamiętać. Siedzimy, obserwujemy fontannę i ludzi zmierzających  w różnych kierunkach. Właśnie mam zamiar odpowiedzieć na pytanie kiedy rozdzwania się moja komórka. Wyjmuję telefon z kieszeni i spoglądam na wyświetlacz. No tak. Mogłam się tego spodziewać. To moja nadopiekuńcza przyjaciółka Ola. Przez chwilkę mam zamiar odebrać i nakrzyczeć na nią jednak szybko porzucam ten pomysł. Postanawiam ją zignorować i cieszyć się chwilą. Później do niej oddzwonię. Zdecydowanie ważniejszy dla mnie w tej chwili jest ukochany chłopak a nie Olka-uspokajam swoje sumienie i wkładam telefon z powrotem do kieszeni.
-Nie odbierzesz?
-Nie przejmuj się. To tylko Olka. Pewnie znowu o czymś zapomniała, to nic ważnego. Później oddzwonię i wszystko wyjaśnię. Zresztą teraz jestem z Tobą i mam czas tylko dla Ciebie- stwierdzam i delikatnie gładzę go ręką po policzku.
-To w porządku. Kupujemy coś jeszcze czy idziemy coś zjeść? W domu nic nie ma, przypuszczałem, że zjemy na mieście.
-Wszystko mam. Idziemy-zarządzam
-A ja mam dla Ciebie coś specjalnego, tylko przypomnij mi o tym, dobrze?
-Jasne. W porządku. To gdzie idziemy? Mam ochotę na frytki- uśmiecham się biorąc go za rękę.
W wyniku kompromisu wybieramy się do McDonalda.
Jakie to dziwne,że cały czas coś wspólnie jemy, zupełnie jakbyśmy mieli robić to do końca życia-myślę przeżuwając frytki. Spoglądam na chłopaka i zauważam, że od dłuższego czasu mi się przygląda.
-Czemu się tak przyglądasz?Mam coś na twarzy?-pytam jednocześnie pochylając się nad torebką z zamiarem znalezienia lusterka.
-Wszystko w porządku. Nie musisz szukać lusterka. Po prostu dopiero teraz zauważyłem, że masz diastemę-uśmiecha się
-Nie patrz!-pospiesznie zakrywam usta dłonią-Nienawidzę jej! Mam zamiar ją usunąć!
-Nie rób tego! Ja uważam, że ona dodaje Ci uroku. Zrób to dla mnie i jej nie usuwaj.
-Nie wiem. Przemyślę to. Na którą godzin...-przerywa mi dźwięk przychodzącego smsa. Pospiesznie szukam telefonu a kiedy znajduję i odblokowuję klawiaturę widzę dziesięć nieodebranych połączeń i dwie wiadomości. Wszystko od Olki.
-Strasznie Cię przepraszam, muszę odpisać.  To na pewno coś ważnego. Nie miej mi tego za złe...
-W porządku. Napisz do niej a ja w tym czasie wyrzucę papierki-oznajmia zabierając tacę ze stołu. Odczytuję pierwszą wiadomość:

,,Regina! Kuźwa kiedyś naprawdę zrobię Ci krzywdę!”

I drugą:
,,Jak będziesz miała czas to się odezwij. To bardzo ważna sprawa! Potrzebuję pomocy”

Odpisuję;
,,Przepraszam jestem zajęta. Teraz mam chwilkę. Co się stało?”
Po kilku sekundach otrzymuję odpowiedź:
,,Nieszczęście! Chyba jestem w ciąży!”
Dopytuję:
,,Jesteś pewna? Zrobiłaś test?”
Odpowiada:
,,Nie. Nie mam takiej możliwości. Nie mam jak wyjść do apteki”
Ratuję sytuację:
,,Masz szczęście że właśnie jestem w centrum. Kupię i wieczorem wpadnę. Uspokój się!”
Pisze:
,,Dziękuję. Będę czekać”
 Nie odpowiadam tylko usmiecham się pod nosem i znowu chowam telefon. Niektórzy to mają szczęście. Znowu muszę ratować sytuację jako dobra i uczynna przyjaciółka. Mam nadzieję, że Andy nie będzie zadawał zbędnych pytań.
-Możemy iść...
-Okej, okej tylko jeszcze muszę kupić kilka rzeczy...Znowu zapomniałem.
-Jakich?-pytam
-Mydło, pastę do zębów, dezodorant, zgrzewkę piwa na przyjęcie-wylicza
-Zgadzam się z wyjątkiem piwa. Przygotowałam się i kupiłam. Mam kilka puszek w torbie. Tak na wszelki wypadek.
-To świetnie. To skoczymy szybko do drogerii i do domu, okej?
-Jest jeszcze jedna sprawa. Muszę pójść do apteki.
-W porządku.- Na szczęście nie zadaje zbędnych pytań. Pobyt w drogerii zajmuje nam całą masę czasu. Mieliśmy kupić tylko trzy rzeczy a wyszliśmy z dwiema siatkami. Andy uparł się na kupienie mi perfum więc nawet nie próbowałam go od tego pomysłu odciągać.
-Za dwa miesiące święta. Potraktuj to jako wstęp-uśmiechnął się. Kupiliśmy też: dwa pudełka chusteczek, żel do włosów dla niego, świeczki, dezodorant, mydło w płynie i w kostce, pastę do zębów, płyn do mycia szyb, szminkę dla mnie, czarny lakier do paznokci i całą masę innych rzeczy.
-Czego potrzebujesz z apteki?-spytał kiedy znaleźliśmy się na korytarzu.
-Tabletek na uspokojenie-skłamałam pospiesznie
W aptece natrafiliśmy na małą kolejkę. Stojąc i czekając na swoja kolej bawiłam się bransoletką. Próbowałam ukryć zdenerwowanie ponieważ chłopak nie zgodził się poczekać tylko uparł się, że będzie mi towarzyszył. Nie mogłam po prostu kupić testu i schować go do torebki, tylko najprawdopodobniej będę musiała się tłumaczyć. Na samą myśl zrobiło mi się niedobrze. Olka, co ja dla Ciebie robię!
-Co podać?-głos aptekarki brutalnie wyrwał mnie z ponurych rozmyślań.
-Poproszę jeden test ciążowy. Byle szybko-odparłam pospiesznie. Byłam cała spocona ze strachu, ręce mi się trzęsły.
-Już podaję
Zrobiło mi się niedobrze kiedy zobaczyłam wyraz jego twarzy. Zdziwienie wymieszane z szokiem i nieufnością.
-Ile płacę?- spytałam wciskając drobne pudełeczko do bocznej kieszeni i szukając portfela
-4 dolary. Proszę się tak nie denerwować. Gratuluję!-odparła przyjmując ode mnie pieniądze.Starałam się ukryć zażenowanie a jedyna myślą było tylko to żeby jak najszybciej wydostać się na korytarz.
-Wychodzimy!-mocno pociągnęłam zszokowanego chłopaka za rękaw.
Przez całą drogę powrotną nie odzywalismy się do siebie.
-Regina, możesz mi zaufać. Ja naprawdę nic nie zrobiłem. Kocham Cię i nie mógłbym Cię skrzywdzić!-wyrzuca z siebie otwierając drzwi do domu
-Wiem głuptasie! Przepraszam, że Cię okłamałam. A ten test to nie dla mnie. To dla Olki. Podejrzewa, że jest w ciąży dlatego tak się do mnie dobijała-oznajmiam ściągając płaszcz.
-Nie musisz się mnie bać. Możesz mi o wszystkim powiedzieć. Nawet o najgorszych problemach. Zaufaj mi
-Ufam Ci-odparłam obserwując jak stawia siatki na podłodze i po chwili łapie mnie za ręce. Stoimy naprzeciwko siebie i stykamy się czołami.
-Czyli mówimy sobie o wszystkim, tak?
-Tak.-przytakuję-Właśnie coś sobie przypomniałam!-odsuwam się od niego, idę do sypialni, przeszukuję torbę i wracam do przedpokoju z paczką papierosów w ręku. –Proszę. To dla Ciebie-uśmiecham się
-O nie! Czytasz w moich myślach! Właśnie powoli do mnie docierało, że o czymś zapomniałem...Dziękuję!-całuje mnie w czoło.
-Proszę-spoglądam na zegarek. Mamy jeszcze trochę czasu, więc proponuję małą drzemkę. Co ty na to?
-Nie mówię nie. Tylko trzeba pilnować czasu-ujmuje moje dłonie i prowadzi mnie w stronę salonu. Wywalam się na kanapie obserwujac jak ustawia budzik w telefonie.
-Zadzwoni za godzinę. Zostanie nam jeszcze trochę czasu na przygotowanie się i złapanie autobusu.
-Dobra. Wierzę Ci. Chodź-poklepuję miejsce koło siebie i zachęcam go do towarzyszenia mi. Po chwili leżymy przytuleni do siebie a, że nikomu nie chciało się wstawać po koc, to przykryliśmy się narzutą. Jest ciepło, przejemnie po chwili uspokajam się i odprężam, a że chodzenie po sklepach mnie wykończyło bardzo szybko zasypiam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Jasna cholera!-budzi mnie podniesiony, zdenerwowany głos Andy’ego
-Nie przeklinaj! Przy kobiecie się nie przeklina. Co się stało?-pytam podnosząc się z kanapy.
-Zaspaliśmy! Bateria padła i budzik nie zadzwonił. O matko! Jesteśmy spóźnieni!- dopiero teraz zauważam, że jest pół rozebrany, na środku pokoju stoi deska do prasowania na której leży moja sukienka i czarna koszulka, a zegarek pokazuje, że faktycznie jesteśmy spóźnieni.
-Andy! Spokojnie! Idź, przygotuj sobie to w co zamierzasz się ubrać i przynieś to tutaj ja wszystko wyprasuję a ty weźmiesz prysznic, dobrze?
-Dobrze. Już jestem spokojny!-znika w sypialni, a po chwili wraca ze spodniami do wyprasowania.
Po chwili ponownie znika tym razem  w łazience. Ja w tym czasie prasuję wszystko dokładnie, poprawiam nakrycie na kanapie i czekam na swoją kolej do łazienki. Po dłuższym czasie słyszę odgłos otwieranych drzwi i jego głos z sypialni: -Możesz już iść się myć. Łazienka jest wolna!
-Ubrania leżą wyprasowane na desce!-odkrzykuję i z przygotowanymi ubraniami znikam w łazience. Prysznic, wysuszenie i ułożenie włosów, ubranie się, makijaż, to wszystko zajęło mi kupę czasu. Jestem na siebie wściekła. I tak jesteśmy spóźnieni!.
-Możemy wychodzić-oznajmiam pojawiając się w salonie. Ubrałam się w nowo otrzymaną sukienkę, do tego wcześniej przygotowaną kurtkę i kolczyki pajęczyny. Zrobiłam bardzo mocny halloweenowo-upiorny makijaż a włosy związałam. Nie wzięłam z domu rajstop więc jest mi trochę zimno.
-Jak zwykle olśniewająca!-uśmiecha się jak głupi. On z kolei jest ubrany w czarną koszulkę, czarne spodnie z  ekologicznej skóry, do tego czarna skórzana kurtka, nieśmiertelniki i wisiorek krzyż. Włosy równo ułożone, ciemny makijaż.
-Wygladasz ślicznie  ale coś bym poprawił-delikatnie ściąga mi gumkę z włosów-Z rozpuszczonymi wyglądasz ładniej. Masz piękne włosy, powinnaś to pokazać. Mam coś dla Ciebie-czuję jak zapina mi na szyi zimny łańcuszek. Dotykam delikatnie palcami wisiorka. Małe, złote serduszko.
-Kupiłem je kiedyś na swoje 19 urodziny i myślałem, że kiedyś podaruję je komuś wyjątkowemu. Proszę-uśmiecha się czule
-Dziękuję-odwzajemniam uśmiech i całuję go w szyję.
-Cieszę się, że się cieszysz ale na nas już pora. Chłopaki będą się martwić-puszcza do mnie oczko
-Jasne. Najwyższa pora.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


-Co to? Nikogo nie ma?-spoglada na mnie licząc na jakąkolwiek odpowiedź. Od trzech minut dobijamy się do drzwi Ashleya ale jak na razie bez rezultatów.
-Może pomyliłeś daty? Albo godziny?-sugeruję zajęta oglądaniem domu. Widać, że przyjaciel Andy’ego bardzo się postarał o wystrój na Halloween. Wydrążone dynie ze świeczkami w środku, jakieś łańcuchy, plastikowe kościotrupy, czarne koty. Jestem pod wrażeniem.
-A może zapomniał? To się czasem zdarza...-próbuję uspokoić swojego towarzysza kiedy po drugiej stronie rozlega się męski głos: ,,Już idę! Cholera, pali się czy co?!
Rozlega się trzask otwieranego zamka i w drzwiach pojawia się chłopak. Wysoki, dosyć szczupły, czarne włosy z grzywką ułożoną na bok.
-Andy! Regina! Nareszcie! Teraz  musimy tylko poczekać na Christian’a i będzie pełen komplet!
-To znaczy, że nie jesteśmy ostatni? Świetnie! Patrz jakie mamy szczęście stwierdza  ze śmiechem trącając mnie w ramię.
-Zapomniałem się przedstawić! Jestem Ashley. Najlepszy przyjaciel tego osobnika-pokazuje na Andy’ego a po chwili podaje mi rękę
-Regina Montoya. Bardzo mi miło
-Nie bądź taka oficjalna. Wyluzuj się i czuj się jak u siebie, jakbyś czegoś potrzebowała to krzycz-uśmiecha się ironicznie kiedy nagle z głebi domu rozlega się krzyk i jęki.
-Przepraszam Państwa na sekundkę, chyba Jake wreszcie zrobił sobie krzywdę..-oznajmia i prawie biegiem udaje się do salonu.
-I jak wrażenia?-pyta pomagając mi ściagnąć płaszcz
-Jak na razie w porządku. Chyba się polubimy-stwierdzam po chwili namysłu
-To teraz poznasz resztę, no oprócz Christiana jak na razie..Chodź-łapie mnie za rękę i ciągnie w kierunku w którym zniknął Ashley.
Po wejściu do salonu nie mogę powstrzymać śmiechu. Jeden z chłopaków leży na podłodze z rozciętą ręką i trzęsie się ze śmiechu, natomiast Ashley pochyla się nad drugim chłopakiem który siedzi ze spuszczoną głową i słucha jak kumpel go opiernicza.
-Oboje jesteście idiotami!-krzyczy-Mówiłem, że jak już koniecznie chcecie drążyć dynię to trzeba ją najpierw postawić na stole! A nie jeden ją trzyma a drugi wymachuje nożem! Jake! Podnieś się! Kurwa twoja krew plami mi dywan!! Zwariować można!
-Widzę, że świetnie się bawicie!-krzyknął Andy przy okazji strasząc Ashley’a
-O! Andy! Nareszcie przyszedłeś. OOO! Widzę, że nie jesteś sam! Uroczo!-Jeremy wyrażnie się ucieszył
-Ile już wypiliście?-Andy spojrzał znacząco  na Jake’a dalej leżącego na dywanie.
-Pozwól, że się przedstawię.. Jestem Jeremy-chłopak podał mi rękę na przywitanie jednocześnie wchodząc w słowo Andy’emu
-Regina.-odpowiedziałam ze śmiechem
-A ten debil, który w dalszym ciągu spoczywa na dywanie to Jake-skwitował chłodno Ashley
-Cześć!-chłopak pomachał mi na przywitanie
-Sądzę, że ktoś powinien go podnieść-sugeruję-Opatrzyłabym mu rękę. To się może naprawdę źle skończyć..
-Nawet tak nie mów bo Andy będzie zazdrosny-Ashley puścił do mnie oczko
-Ja nic takiego nie powiedziałem! Jeremy pomóż mi! Zawleczemy go do kuchni.
Po chwili rozbawiony Jake został zawleczony przez chłopaków do kuchni i usadzony na krześle przy stole.
Chłopcy wrócili do salonu czekać na Christiana a ja w tym czasie próbowałam opatrzyć rękę Jake’a.
-Przestań się trząść! Taki duży facet powinien uważać!-krzyczałam do niego
-Starałem się ale to nie moja wina! Jesteście nienormalni!-zaczął się krztusić ze śmiechu kiedy rozległ się dzwonek do drzwi.
-To Christian!-usłyszałam wrzask Ashley’a i trzask otwieranych drzwi. Po chwili do rozentuzjazmowanych męskich głosów dołączył jeszcze jeden. –Strasznie Was przepraszam! Nigdy nie mogę być punktualnie! Widzę, że zaczęliście bezemnie...
-Regina! Jake! Christian przyszedł! Chodźcie się przywitać!
-Idziemy!-odkrzyknęłam zaciskając bandaż na nadgarstku chłopaka.
-Cześć! Jestem Regina-pierwsza wyciagnęłam rękę do nowo przybyłego gościa, żeby się przywitać
-Ch.Christian. Cześć-chłopaka wyraźnie zamurowało. Musiałam wywrzeć na nim naprawdę dobre wrażenie. Uśmiechnęłam się zachęcająco.
-To skoro jesteśmy już wszyscy to możemy zaczynać-Andy stanowczym tonem przywołał kolegę do porządku dziennego i chcąc pokazać, że jestem już zajęta położył mi rękę na biodrze i delikatnie do siebie przysunął.. Nie zaprotestowałam.
-To najpierw każdy opowie coś o sobie a później zagramy w butelkę-zarządził Ashley zaganiając nas do salonu na dywan. Sam poszedł z Jeremy’m do kuchni po szklanki i jakieś przekąski. Andy uśmiechnął się aby dodać mi otuchy i delikatnie popchnął w stronę pomieszczenia.

-To teraz Twoja kolej- Ashley wycelował we mnie palcem-Opowiadaj!-wyszczerzył się. Siedzieliśmy na dywanie po turecku, i gadaliśmy. Ja siedziałam koło Andy’ego więc czułam się w miarę luźno. Nie wiedziałam co mam o sobie opowiadać ale w końcu nadeszła moja kolej.
-Interesuję się poezją, malarstwem, kocham Misfits, nienawidzę ,,plastikowych dziewczyn” i na ogół jestem sympatyczna-odpowiedziałam
-Nieźle! Powiedz jeszcze co łączy Cię z tym tutaj Andym Biersackiem?-spytał Jake uśmiechając się ironicznie
-Przyjaźń..może coś więcej- na potwierdzenie tych słów delikatnie przykryłam jego dłoń swoją.
-Widzę, że coś sie szykuje-uśmiechnął się jak debil.- Panie i panowie zaraz wracam. Potrzebne jest nam piwo-stwierdził po chwili namysłu
-Wiedziałam, że o czymś zapomniałam! Siedź, ja kupiłam piwo! Zaraz przyniosę-wybiegłam do przedpokoju
-Grzeczna dziewczynka!-usłyszałam za sobą głos Christiana i mimo woli uśmiechnęłam się

Reszta wieczoru upłynęła nam na wydurnianiu się, piciu piwa i jedzeniu chipsów. Później zamówiliśmy pizzę i czekając na nią urządziliśmy karaoke. Poznałam 10 nowych piosenek zespołu Andy’ego i przyznam, że jestem pod wrażeniem. Jako wokalista na żywo jest jeszcze lepszy niż na nagraniach w studio. Szczególnie spodobała mi się ,,The legacy”. Z dostawcą pizzy było trochę problemów. Po pierwsze spóźnił się, po drugie chciał wymusić 50 dolarów napiwku i jeszcze bezczelnie przystawiał się do mnie. Zamówiliśmy trzy duże pizze po jednej na dwie osoby. Moja i Andy’ego była z serem i wędliną ale kawałki były takie duże że zdołałam zjeść tylko dwa. Chłopak zaskoczył mnie, ponieważ skończył wszystko sam.Całą kolację zalaliśmy piwem. Po pewnym czasie zmęczeni wywaliliśmy się na dywanie czekając aż bedzie wystarczająco poźno by pojść zbierać cukierki.
-A może zagramy w butelkę?-spytał Ash bawiąc się zamkiem swojej kurtki
-Jasne! Idź po butelkę-rozkazałam
Gra była tak wciągająca, że zapomnieliśmy o czasie. Co chwilę wybuchały śmiechy. Chłopcy mieli najbardziej durne pomysły jakie znam. Szczególne salwy śmiechu wywołał Jeremy śpiewający ,,Ave Maria” oraz Andy któremu Ash kazał przebiec się po ogrodzie bez koszulki, obserwując go przez okno. Wreszcie padła kolej na mnie.
-Regina...hmmmm....-Jeremy udawał, że się zastanawia-Pocałuj najładniejszego chłopaka w pokoju-uśmiechnął się z rozbawieniem
Na początku mnie zamurowało ale później wiedziałam co robić. Wstałam, przybliżyłam się do Andy’ego tak, że stykaliśmy się czołami, zamknęłam oczy i wtedy on zrobił coś niesamowitego. Wziął mnie na ręce, tym samym zabierając ostatnie centymetry jakie dzieliły nasze ciała, zamknął oczy i MNIE POCAŁOWAŁ. To było takie cudowne uczucie. Nic innego nie liczyło się dla mnie w  tej chwili. Chłonęłam każdą sekundę naszego pocałunku żebym później mogła odtwarzać ją w myślach i żeby nigdy o niej nie zapomnieć. Jego perfumy i ciepłe ciało chłopaka sprawiały, że kręciło mi się w głowie.
-Andy! Regina! Halooo! Rozumiemy że się kochacie i wogóle ale już pora iść po cukierki-krzyczał do nas Ash ale go zignorowałam.
-Dokończycie później! Chodźmy już! Hejjj!-tym razem to Jake
Andy delikatnie odsunął swoją twarz od mojej, popatrzył mi w oczy, uśmiechnął się i postawił mnie na podłogę. Odwzajemniłam uśmiech, wtuliłam się w jego klatkę piersiową i chwilę tak postaliśmy. Pewnie trwało by to dłużej gdyby nie zniecierpliwieni chłopcy.
-Stary gratulacje!-słyszałam wyraźnie głos Christiana-Jest niezła tylko nie zraż jej do siebie od razu
-Spadaj-Andy żartobliwie trącił przyjaciela w ramię.
Zbieranie cukierków poszło nam dosyć sprawnie. Uzbieraliśmy 8 i pół kilograma. Nie obeszło się bez drobnego incydentu mianowicie, Jake został oblany wodą kiedy pukał do drzwi bardzo mocno wierzącego mężczyzny. Mieliśmy taką wielką głupawkę, że przez całą drogę powrotną nie mogliśmy opanować śmiechu. W domu razem z Andym dzieliliśmy cukierki po równo podczas gdy Ash zniknął z Jake’m w swojej sypialni żeby dać mu suche ubrania na przebranie. Koniec przyjęcia upłynął nam na oglądaniu horroru w tv. Jake, Jeremy i Christian siedzieli na dywanie a ja z Andym i Ashleyem na kanapie.
W połowie filmu przypomniałam sobie o Olce. Jasna cholera!
-Andy!-trąciłam go w ramię
-Co się stało?
-Zapomniałam o Olce! Muszę pilnie jechać do niej z testem
-A no tak. Zaraz to załatwię. Idź się ubieraj-rozkazał
Zakładałam buty obserwując jak Andy rozmawia z przyjacielem
-Jesteś gotowa?-spytał Ash
-Jasne. Bardzo Ci dziękuję
-Nie ma sprawy.
-Zobaczymy się jutro?-spytałam podchodząc do Andy'ego, który wyglądał na bardzo zmartwionego
-Nie mogę jechać z Tobą?
-Przepraszam. To jest tajemnica. Olka będzie na mnie zła. Zobaczymy się jutro?
-Jeśli tylko chcesz.Wpadnę o 11. Pójdziemy razem na cmentarz.
-Dobrze. Kocham Cię-odpowiedziałam i pożegnałam się z nim namiętnym pocałunkiem
-Na razie chłopaki-krzyknęłam w głąb domu
-Trzymaj się!-odkrzyknęli
Siedząc w samochodzie nie rozmawiałam z Ashem ale cisza nie była męcząca. Zastanawiałam się jak będzie z Olką, czy faktycznie jest w ciąży. Co jeśli tak? Marco to zrozumie? Muszę pomóc swojej przyjaciółce mimo że nie lubi mojego chłopaka. Ale ja tak mocno go kocham. Jest taki cudowny, Mam nadzieję, że mnie nie skrzywdzi.  
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział ze specjalną dedykacją dla mojego przyjaciela Damiana :3 Tylko on przez cały czas wierzył, że go napiszę :) Jeszcze raz dziękuję <3 Było ciężko ale nareszcie coś zaczęło się między bohaterami dziać :) Dziękuję za wszystkie komentarze ^^ To właśnie dla Was piszę :) Pozdrawiam :)
P.S. Kto wybiera się drugiego grudnia na koncert? ;3

3 komentarze:

  1. Świetnie piszesz :* Wciągający ten rozdzialik. Czekam na next i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział ♥
    aa i jesli chodzi o moje to to zrobiłam mega wielką sklejke :D
    Pozdrawiam i zapraszam tu
    http://forever-the-best-friends.blogspot.com/
    http://where-look-for-hope.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy rozdział. Szczerze mówiąc pierwszy raz słyszę o tym zespole więc kompletnie nie wiem kto jest kim i musiałam zobaczyć bohaterów, ale to nic :D
    Jestem cholernie ciekawa jak wyjdzie test. Jeżeli Olka faktycznie będzie w ciąży to mam nadzieję, że Marco zachowa się jak facet i przyjmie to na klatę :D
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń