poniedziałek, 24 marca 2014

Rozdział 19



ROZDZIAŁ ZE SPECJALNĄ DEDYKACJĄ DLA MOJEGO AUTORYTETU PISARKIEGO: CASSIDY. BARDZO CI DZIĘKUJĘ, ZA POZYTYWNĄ OPINIĘ NA TEMAT MOICH NOTEK:) TO WIELE DLA MNIE ZNACZY. :)
                                            ~~~Regina~~
-Opowiesz mi, dlaczego to robisz?-gruba lekarka,z nijakimi, wyglądającymi na tłuste włosami związanymi w kucyk przyjrzała mi się badawczo. Zacisnęłam usta i zajęłam się pasjonującym zajęciem jakim było oglądanie moich poobgryzanych paznokci. Przydałby im  się czarny lakier, jednak po ostatnich wybrykach został mi odebrany. Podobnie zresztą jak większość moich rzeczy, włączając w to słuchawki, trochę kosmetyków, telefon i parę innych drobiazgów. Siedziałyśmy w tym cholernym gabinecie już jakieś pół godziny, i jedynym moim marzeniem było, żeby się stąd wyrwać. Czemu nie mogą się zająć bardziej potrzebującymi? Czemu uczepili się mnie? Przecież jestem pełnoletnia!
-Możemy tutaj siedzieć cały dzień. Ja mam czas.-oznajmiła rzeczowym tonem a ja popatrzyłam na nią z nienawiścią. –Regina, zrozum, że jesteśmy tutaj żeby ci pomóc!-podniosła na mnie głos a ja zaśmiałam się w duchu. Dzisiaj obejrzy jeszcze trzydziestu innych wariatów, chorych na depresję, albo inne anorektyczki i każdemu będzie wmawiać to samo. To żałosne. Okłamywać ludzi. Zagryzłam wargę i zajęłam się szarpaniem małej skórki przy lewym kciuku. Co z tego, że wywołałam wymioty zaraz po śniadaniu? Nie pierwszy raz i zapewne też nie ostatni. Nie jestem chora, to oni się uparli i teraz usiłują zrobić ze mnie wariatkę.
-Jeszcze kilka tygodni i mogłabyś umrzeć-zignorowałam zupełnie jej głupie gadanie, zwłaszcza, że wreszcie udało mi się pozbyć przeszkadzającej skórki. Teraz uważnie obserwowałam malutką plamkę krwi, która pojawiła się na jej miejscu.
-Nic pani nie powiem. Proszę dać mi spokój-burknęłam i popatrzyłam jej w oczy. Miała niesamowicie grubą twarz. Jak można się doprowadzić do takiego stanu?!
-Powiesz mi chodziaż jak się czuj..-zaczęła ale w dokończeniu pytania przeszkodził jej jakiś dzwonek. Rozejrzałam się po gabinecie i po chwili stwierdziłam, że to nie dzwonek a natarczywe piszczenie. Piszczenie, które narastało z minuty na minutę, i powodowało silny ból głowy. Zdecydowałam, że muszę, bez względu na konsekwancje, opuścić gabinet. Powoli podniosłam się z plastykowego krzesełka, rzuciłam ostatnie spojrzenie w stronę lekarki, która zakryła sobie uszy i krzywiła się z bólu,  i pewnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi. Oparłam dłoń na zimnej, stalowej klamce, jednak ktoś przeszkodził mi w ostatecznym naciśnięciu jej, umożliwiającym wydostanie się z pomieszczenia. Ze strachem i boląca głową, spojrzałam w dół i ze zgrozą, zauważyłam, że kobieta uczepiła się mojej kostki, uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Paznokcie jej grubych paluchów, boleśnie wbiły się w skórę mojej kostki. Syknęłam z bólu i usiłowałam jakoś się wyswobodzić na co lekarka tylko się roześmiała.
-Muszisz tutaj zostać! Nigdzie nie pójdziesz ślicznotko!
                                                   ~~~~~~
Ze snu wyrwał mnie mój własny krzyk. Przerażona, zlana potem i z twarzą zalaną łzami usiłowałam przypomnieć sobie gdzie jestem. Dopiero po kilku głębokich wdechach i uspokojeniu się, rozejrzałam się i z ulgą stwierdziłam, że jestem w naszej sypialni. Leżałam w łóżku razem z Andym. Chwila.. Coś mi tutaj nie pasowało..Mianowicie to, że byliśmy bardzo mocno w siebie wtuleni. Wręcz nienaturalnie. Westchnęłąm ciężko ,odgarnęłąm włosy, które przykleiły się do mojego spoconego czoła i z powrotem opadłam na poduszki. Usiłowałam ponownie zasnąć, jednak zawsze coś musi się spieprzyć. Dopiero po dłużej chwili, pełnej głębokich przemyśleń, zrozumiałam, że rozlegające się, ciągłe  piszczenie to w rzeczywistości dzwonek do drzwi. Zastanawiałam się, kto i po co dzwoni do naszych drzwi, skoro musi być jeszcze wcześnie. Klepnęłam śpiącego wokalistę w policzek, jednak tylko słodko się uśmiechnął i wymruczał przez sen: ,,Giniuś, jeszcze chwileczka” i przewrócił się na drugi bok, ściągając przy tym ze mnie całą kołdrę.
-Nie musisz wstawać. Ja otworzę-mruknęłam wściekła i pospiesznie poderwałam się z swojego posłania. Ogarnęło mnie przenikliwe zimno. Czyżbyśmy zapomnieli zamknąć okno? Chciałam poprawić ramiączka od koszulki i wtedy dopiero zorientowałam się, że jestem naga. Zachichotałam nerwowo i nieudolnie zakrywszy się rękami, usiłowałam znaleźć swoją bieliznę. Poszukiwania przyniosły raczej marny rezultat, nie licząc odnalezienia Femme i Crow, które spały pod łóżkiem przytulone do siebie. Ucieszyłam się, ponieważ byłam pewna, że koteczki nie dogadają się ze sobą,a tu proszę, taka niespodzianka. Osoba stojąca na dole chyba zaczęła się niecierpliwić bo dzwonek stał się teraz głośniejszy i częstszy. Nie chciałam, żeby Andy się obudził więc, nie mając innego wyjścia narzuciłam na siebie czarny szlafrok, który związałam paskiem i pobiegłam otworzyć. Ku mojemu zdziwieniu, przed drzwiami stała kobieta. Był to dla mnie szok, spodziewałam się raczej któregoś z chłopaków albo nawet Juliet a nie jakiejś kobiety.  Na oko z trzydzieści lat, ładna, zadbana, blondynka z włosami do ramion i miłym uśmiechem. Sprawiała wrażenie osoby przyjaznej, była ubrana normalnie, nie jakoś wymyślnie. Zwyczajne dżinsy, biała koszulka i czarny sweterek. Kiedy zobaczyła jak uważnie lustruję ją spojrzeniem, uśmiechnęła się przyjaźnie i podała mi rękę.
-Amy Biersack. Jestem mamą Andyego. Miło panią poznać-przywitała się pierwsza, patrząc z niesmakiem na mój szlafrok i rozwiane włosy  i dopiero wtedy miałam pewność, co do moich przypuszczeń. Faktycznie. Jej rysy twarzy były bardzo podobne do Andyego, ale gdybym zobaczyła ją na ulicy, nigdy nie przypuszczałabym, że jest jego mamą.
-Możemy wejść? Andy jest w domu?-przerwała moje rozmyślania a ja popatrzyłam na nią, jak na głupią. Jacy ,,my”? Przecież ona jest sama. Kobieta musiała zorientować się, dlaczego tak dziwnie na nią patrzę bo wybuchnęła śmiechem
-Jestem z mężem i kuzynem Andyego. Mieliśmy wpaść wcześniej ze względu na jego urodziny ale niestety, nie udało nam się w porę wrócić.                                                                -Dzwoniłam wczoraj do państwa.Ale nikt nie odbierał..-zaczęłam nieśmiało
-Bardzo mi przykro, wie pani jak to jest w samolocie. Nic nie wolno. Ale te kilka dni w Paryżu były naprawdę cudowne!
-A gdzie jest pani mąż?-musiałam zapytać, chociaż wiedziałam, że pytanie jest niegrzeczne i zganiłam się za nie  w duchu.
-Oh! Zapomniałam! Zaraz przyjdą, robią coś przy samochodzie- kiedy ponownie się uśmiechnęła, wiedziałam po kim Andy odziedziczył swój śliczny uśmiech.
-Proszę wejść, zaraz zawołam Andy’ego.-gestem zaprosiłam ją do środka.
-Bardzo dziękuję. Nie bądźmy takie oficjalne. Mów mi po prostu Amy-po wejściu do kuchni na chwilę zamilkła, jednak po chwili udała, że nic takiego się nie stało, i jak gdyby nigdy nic, usiadła przy stole. Posłałam w jej stronę przepraszający uśmiech i w pośpiechu pozbierałam nasze rozrzucone poprzedniego wieczoru ubrania. Jak burza wpadłam do sypialni, i od razu rzuciłam się na łóżko, żeby obudzić Andy’ego.
-Matko, co się stało?!-krzyknął przerażony nagłym wyrwaniem go ze snu.
-Twoja mama siedzi u nas w kuchni a tata z kuzynem zaraz przyjdą. Wytłumaczysz mi to jakoś?-spytałam poirytowana. Obserwowałam, jak jego źrenice zamieniają się w pięciozłotówki. Popatrzył na mnie z niedowierzaniem, a ja tylko pokiwałam głową.
Poderwał się z łóżka z zamiarem pospiesznego udania się do kuchni, jednak go powstrzymałam.
-Ubierz się. Jesteś zupełnie nagi-uśmiechnęłam się czarująco, kiedy zauważył gdzie powędrował mój wzrok i zakrył się rękami.
-To upokarzające-wyjęczał cieniutkim głosikiem ubierając bokserki, które mu rzuciłam.
Przykleiłam się do jego pleców i już spokojniejsza, podążyłam za nim do przedpokoju.
-Hej!-przywitał się entuzjastycznie jakiś chłopak, który razem z ojcem Andyego wnosił walizki do przedpokoju.
-Czego chcesz?-Biersack nerwowo przeczesał sobie palcami włosy i wypuścił powietrze nagromadzone w płucach.
-Herbatki i śniadanka-uśmiechnął się słodziutko i po chwili zwrócił do mnie-Cześć maleńka, jestem Joe.-podniósł moją rekę do ust i delikatnie cmoknął.
-No nie wiem to nie jest najlepsza pora...Przejdźmy do kuchni, pokojnie porozmawiamy- zaproponował Andy  niepewnym głosem, zobaczywszy walizki, które jego tata wniósł do przedpokoju, i teraz zmęczony opierał się o ścianę.
-Dzień dobry-podszedł do Andyego i poklepał go po plecach.
-Mam lepszy pomysł. Niech oni idą się ogarnąć, my przecież poczekamy-Joe spojrzał na swojego wujka przekonująco a ja podziękowałam mu wzrokiem na co tylko do mnie mrugnął.
-Usiądźcie sobie, zaraz zrobimy jakieś śniadanie. Na pewno jesteście głodni-Andy pociągnął mnie za rękę w stronę sypialni. Zrobił to mało delikatnie, dlatego syknęłam z bólu.
                                                                   ~~~~~~
-Po co oni teraz przyjechali? I jeszcze te walizki..Czy moja mama coś Ci powiedziała?-zapytał szukając w szafie jakichś spodni, które mógłby założyć.
-Powiedziała tylko, że wracają z Paryża. Szkoda, że musimy się poznawać w takich okolicznościach..-stwierdziłam zakładając czarną, prostą spódniczkę.
-Mogli uprzedzić. Zresztą, co się martwisz. Chyba jesteśmy dorośli?-wydobył z szafy jakieś podarte dżinsy i spojrzał na mnie pytająco. Pokiwałam głową.
-Jesteśmy ale to przywitanie nie było zbyt miłe. Nie wiedzą kim jestem..-próbowałam dokończyć ale mi przerwał
-Moi rodzice są naprawdę super. Szczególnie mama. Wszyscy ją lubią. Ash nawet się z nią jakoś dogaduje, więc z tobą nie powinno być problemu
-Może..-stwierdziłam beznamiętnie siedząc na łóżku i męcząc się z zapięciem stanika.
-Daj pomogę Ci. Pospiesz się trochę-poprosił wyręczając mnie od męczącego zadania.
-Cały czas się śpieszę-odburknęłam i pocałowałam go w nos.
-Tylko tyle?-spytał zawiedziony, robiąć minę smutnego pieska.
-Reszta później. Teraz trzeba wszystko wyjaśnić.
                                                        ~~~~~~
-Mamo, tato, poznajcie moją ukochaną, Reginę- przyciągnął mnie do siebie za biodra i namiętnie pocałował, na potwierdzenie swoich słów.
-Regina, poznaj moich rodziców. Moją mamę Amy i mojego tatę Chrisa.-zwrócił się teraz do mnie a ja uśmiechnęłam się przyjaźnie.
-Ej, a ja to co?-spytał blondyn siedzący najbliżęj kuchennego okna.
-To mój kuzyn Joe. Napewno kiedyś Ci o nim opowiadałem. Nagrywamy razem filmiki i chodzimy na piwo. To tak w skrócie.-zakończył a ja zdobyłam się na to, żeby wreszcie się odezwać.
-Bardzo miło państwa poznać. Szkoda tylko, że w takich okolicznościach....-Andy zerknął na mnie wkurzony więc nie zamierzałam kończyć zdania.
-Ginia, zrób coś do jedzenia. Na pewno jesteście zmęczeni po podróży-lekko klepnął mnie w tyłek, a po chwili zasiadł do stołu. Oznaczało to chyba, że miałam się  nie odzywać zresztą sama nie wiem. Miał chyba gorszy dzień bo nigdy wcześniej nie był dla mnie taki oschły.
-Troszeczkę. Ale co to jest w porównaniu z podróżą! Musicie kiedyś pojechać do Francji! Myślałam, że na starość już nic nie zobaczymy a tu taka niespodzianka. Najpiękniejsza rocznica ślubu, jaką kiedykolwiek mieliśmy. Jutro pokażemy wam zdjęcia. Zapomniałam o najważniejszej sprawie! Wszystkiego najlepszego synku!-przysunęła się do syna i ucałowała go w oba policzki. Zauważyłam, że jest osobą niezwykle gadatliwą i mającą zawsze coś do powiedzenia.
-Opowiadaj teraz co u Ciebie. Jak długo się znacie?-ojciec spojrzał wyczekująco na syna .Czułam się strasznie skrępowana ich obecnością, miałam wrażęnie, że są jakoś nieprzychylnie do mnie nastawieni. Zresztą, nie ma co się dziwić.
-Pięć miesięcy. Bardzo dobrze się dogadujemy. Nie wiem co bym bez niej zrobił- czule pogłaskał mnie po policzku, kiedy stawiałam na stole półmisek z pokrojonymi pomidorami.
-Masz niesamowitą biżuterię-zwróciła się do mnie jego mama-Mogę zobaczyć?-spytała patrząc na mnie zachęcająco i przyjaźnie
-To od Andy’ego. Jeden dostałam na gwiazdkę a drugi gdzieś na początku listopada. Przynoszą mi szczęście-zabrałam się za krojenie chleba
-Wyglądacie na szczęśliwą parę. A co z tą poprzednią? Jak jej tam?-Joe popatrzył pytająco na kuzyna.
-Juliet. Mamy z nią poważne problemy...-przez dobre piętnaście minut opowiadał o wypadku w klubie, a także o pamiętnym dniu w którym Juliet go uderzyła. Ja w tym czasie zrobiłam kawę, postawiłam na stole masło, ułożyłam na półmisku wędlinę i ser a także wyjęłam z lodówki dżem i sałatkę. Andy pomógł mi z talerzami i sztućcami i już po chwili mogłam zająć się jedzeniem.
-Teraz przynajmniej masz fajną dziewczynę. Ale troszkę małomówną-oceniła jego mama, pociągając łyk kawy
-Ginia jest troszkę nieśmiała. Ale mogę was zapewnić, że jestem pod dobrą opieką- posłał mi uśmiech i położył dłoń na kolanie.
-Mam pytanie. Ostatnio miałeś jednego kota a dzisiaj widzę tutaj dwa. Jak to jest możliwe?
-To pomysł mojej kochanej Sammi. Kupili nam na gwiazdkę drugiego kota. Chcecie go zobaczyć?-wstał i poszedł poszukać Crow, zostawiając mnie samą. Przełknęłam ślinę i udałam, że jestem całkowicie pochłonięta zawartością swojego talerza.
-Czym się zajmujesz i interesujesz?-zrobiło mi się gorąco, ale niegrzecznie byłoby nie odpowiedzieć.
-Robię tłumaczenia, udzielam korepetycji.. A interesuję się poezją, malarstwem..-podniosłam filiżankę do ust odwlekając odpowiedź
-Nie musisz się nas bać. No przecież w pewnym sensie jesteśmy rodziną-kobieta miło się do mnie uśmiechnęła jednak ja siedziałam jak zdrętwiała. Na szczęście w kuchni pojawił się Andy z naszym nowym przyjacielem na rękach i uwaga wszystkich skupiła się na kocie.
Posiadanie zwierząt jest jednak bardzo praktyczne i pomocne.
                                                              ~~~~
-Jak długo u nas zostaniecie?-panowie opuścili kuchnię i udali się do garażu, żeby zająć się samochodem a my w tym czasie, postanowiliśmy posprzątać po śniadaniu.
-Nie martw się synku. Przed sylwestrem już nas nie będzie. Zostalibyśmy dłużej ale wiesz, pogrzeb Jane, ktoś musi pojechać.
-Rozumiem. Oj przecież zawsze jesteście u nas mile widziani.- zawstydził się swojego optymizmu.
-Co zamierzacie dzisiaj robić? Może razem z Reginą wybrałybyśmy się na kobiece zakupy? Pomogłabym wybrać coś na galę..No chyba, że masz już coś przygotowane-speszyła się swoją śmiałością i zaczęła bawić guzikami od swetra.
-Mamy dzisiaj wizytę u lekarza, to dosyć ważne.-oznajmił Andy wycierając ostatnią filiżankę i odstawiając ją na suszarkę.
-Jaką wizyt..-zaczęłam ale nie dokónczyłam, ponieważ dostałam jakiegoś dziwacznego, bolesnego skurczu w podbrzuszu. Syknęłam z bólu i złapałam się za brzuch starając uspokoić.
-Co się dzieje? Wszystko w porządku?-Andy popatrzył na mnie zaniepokojony i złapał mnie za ręce. –Może będzie lepiej, jak się położysz?-spytał z troską a ja potwierdzająco kiwnęłam głową. –Zrobię Ci herbaty. Nie denerwuj się. -powiedział i włączył czajnik.                                          –Powoli..idziemy do salonu. Możesz się o mnie oprzeć-jego mama delikatnie mnie podtrzymała i jakoś pomogła dojść do kanapy.
-To nie jest jakieś celowe działanie. Nigdy mi się coś takiego nie zdażało-spojrzałam na nią przepraszająco, na co tylko uśmiechnęła się ze zrozumieniem
-Przecież coś takiego się każdemu zdaża. Leż spokojnie i odpoczywaj. Mogę z Tobą posiedzieć-poprawiła mi poduszkę i przykryła kocem.
-Dziękuję.-zamknęłam oczy i czekałam aż ból przejdzie. Po dłużej chwili w salonie pojawił się Andy, niosąc kubek z herbatą i jakieś tabletki. Usiadł koło mnie i pogłaskał po włosach.
-Wypij.-podał mi kubek a sam otworzył opakowanie przyniesionych tabletek i wyjął z niego instrukcję żeby zapoznać się z jej treścią.
-Do jakiego lekarza musicie jechać?-spytała Amy, przerywając ciszę panującą w pokoju.
-Do chirurga. Po tej akcji z Juliet, założyli Reginie kilka szwów. Teraz mamy się zgłosić na kontrolę.
-Czemu nic mi nie powiedziałeś?!-spytałam wściekła. Zataił przedemną taką ważną informację! Owszem, ręka momentami bardziej mnie bolała, ale nigdy nie przypuszczałam, że to z powodu znajdujących się tam szwów!
-Nie chciałem, żebyś się denerwowała..-zaczął skruszony ale mu przerwałam.
-Teraz denerwuję się jeszcze bardziej!-odburknęłam
-Możesz się na mnie złościć, ale chociaż weź tą tabletkę. Rozkurczowa. Powinna pomóc i przestanie Cię boleć-bez słowa wydobyłam z listka jedną małą, czerwoną okrągłą tabletkę i przyjęłam ją bez słowa.
-Zdrzemnij się chwilkę, a jak poczujesz się lepiej, to wtedy pojedziemy-chciał mnie pocałować w policzek ale się odsunęłam.
-Mamo, czuj się jak u siebie w domu. Jeśli chcesz odpocząć, nie musisz tutaj siedzieć. Jakoś damy sobie radę-zwrócił się do matki
-Pójdę się rozpakować. Jakby coś się działo od razu mnie wołaj-pogłaskała mnie po ręce, wstała i udała się na piętro. Andy spojrzał na mnie tymi swoimi słodkimi oczami, jednak pozostałam obojętna.
-Jeśli myślisz, że będę dla ciebie teraz miła, to się mylisz-ukryłam twarz w poduszce, ignorując jego ciężkie westchnienie.
                                                           ~~~~~
Po jakiejś godzinie bezczynnego leżenia na kanapie, ból nareszcie ustąpił. Zastanawiałam się co może być przyczyną i postanowiłam, że w najbliższym czasie udam się do lekarza. Andy cały czas przy mnie siedział i uspokajał, jednak dalej nie zamierzałam z nim rozwawiać. Mimo moich protestów i widocznego zdegustowania zmusił mnie do tej cholernej wizyty. Miałam nadzieję, że chociaż pojedziemy autobusem, żeby jakoś oddalić perspektywę przebywania w gabinecie lekarskim, jednak Joe postanowił nas podwieźć. Przez całą drogę nie odezwałam się nawet słowem, mimo, że chłopcy usilnie próbowali włączyć mnie do rozmowy. Cały czas o czymś gadali, jednak wydobywałam tylko pojedyńcze zdania. Coś o sylwestrze, Juliet, jakiejś Isabelle i kuzynce Jane, której pogrzeb ma się odbyć w przyszłym tygodniu. Bardzo chciałam się uspokoić jednak perspektywa nieuchronnie zbliżającej się wizyty zbyt mnie przerażała. Miałam niezbyt pozytywne wspomnienia jeśli chodzi o służbę zdrowia, a sama nazwa ,,chirurg” budzi we mnie ogromny strach. Co mi będą robić? Zdziwiłam się, kiedy po niecałych dziesięciu minutach, zajchaliśmy pod szpital.
-To na pewno tutaj?-sptałam cieniutkim głosikiem, zdradzającym zdenerwowanie i strach.
-Tak. Tak pisze na karcie pacjenta.-oznajmił rzeczowym tonem-Chodź księżniczko i niczym się nie martw. Jestem cały czas przy tobie-uwielbiałam kiedy tak uroczo się do mnie zwracał, jednak ze względu na okoliczności nie mogłam się uśmiechnąć. Z niechęcią wysiadłam z samochodu i pomachałam jego kuzynowi na pożegnanie.
-Boisz się?-zapytał naciskając klamkę i przepuszczając mnie w drzwiach.
-Nie-usiłowałam udawać twardą, ale kiedy znajomy zapach szpitala dotarł do moich nozdrzy, zupełnie się rozkleiłam. Zasłoniłam się grzywką i w bardzo dyskretny sposób wytarłam kilka łez, które wystąpiły na moich policzkach. Biersack, w przeciwieństwie do mnie, był całkowicie wyluzowany i pełny optymizmu.
-Poczekaj tutaj na mnie, pójdę Cię zarejestrować.-pomógł mi zdjąć płaszcz, zabrał ze sobą kartkę pełną ważnych pieczątek i udał się w stronę okienka rejestracji, przy którym siedziała jakaś młoda dziewczyna, zapewne stażystka. Obserwowałam jak rozmawiają, bo było to jedyne zajęcie pozwalające na chwilę zapomnieć o czekającej mnie wizycie. Kobieta żywo gestykulowała na co Andy przytakiwał jej skinieniem głowy. Po jakimś czasie schylił się żeby podpisać jakiś ważny dokument, posłał stażystce czarujący uśmiech, na co odpowiedziała tym samym, i wreszcie wrócił do mnie. Mimo, że niedawno były święta, ludzi w poczekalni było całkiem sporo, tak że sporym problemem było odnalezienie jakiegoś wolnego krzesełka. Po jakimś czasie udało nam się wypatrzyć miejsce, za wielką, suchą palmą więc z radością skorzystaliśmy z okazji. Niestety miejsce było tylko jedno, ale nie stanowiło to jakiegoś wielkiego problemu. Bez najmniejszego wahania, usiadłam mu na kolanach i wtuliłam twarz w jego szyję, żeby móc spokojnie popłakać. Zdawałam sobie sprawę jak bardzo muszę drżeć ze strachu, jednak całkowicie upwniłam się dopiero wówczas kiedy Andy to zauważył.
-Bardzo się boisz?-zapytał delikatnie gładząc mnie po plecach.
-Czy to będzie bolało?-spojrzałam na niego zaczerwienionymi  oczami i jeszcze mocniej zadrżałam.
-Nie. Pewnie tylko wyjmą Ci szwy. Ale to nie boli. Masz moje słowo-postukał się w pierś, na potwierdzenie swoich słów.
Gadaliśmy jeszcze chwilę o niezapowiedzianej wizycie jego rodziny, o Sammi, o świętach,  zupełnie ignorując karcący wzrok starszych pań czekających przed nami w kolejce.
Tak się rozgadaliśmy, że przerwał nam dopiero głos lekarza, który po przyjęciu jakiejś młodej kobiety w zielonych rurkach, opuścił wreszcie swój gabinet.
-Pani Montoya.Zapraszam-poderwałam się z kolan Biersacka, i nawet nie wiem czemu, pośpiesznie ruszyłam w stronę gabinetu. Chłopak wyraźnie zadziwiony moją reakcją, złapał mnie za zdrową rękę i cicho zapytał czy ma mi towarzyszyć.
-Jasne. Bez ciebie będę się bała-odszepnęłam i mocniej ściskając jego dłoń, pewnym krokiem weszłam do gabinetu.

                                                               ~~
-Za miesiąc możecie państwo, ubiegać się o odszkodowanie-pielęgniarka zwilżyła mi nadgarstek, wacikiem nasączonym wodą utlenioną, a następnie sprawnie owinęła ranę bandażem. Wyjmowanie szwów prawie nie bolało, czasem odczuwałam lekkie łaskotanie, ale Andy cały czas był przy mnie i w razie jakiegokolwiek bólu, mocniej zaciskałam palce na jego dłoni. Na szczęście nie musiałam patrzeć na ranę, co przyniosło mi wiele ulgi. Wcześniej to Andy zmieniał mi opatrunki dlatego teraz również nie chciałam patrzeć. Od dzieciństwa miałam wstręt do ran otwartych i najzwyczajniej w świecie bałam się, że zwymiotuję. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło i wreszcie możemy zapomnieć o tym przykrym incydencie.
                                                            ~~~~
Stanęliśmy przed małym, ceglanym budynkiem z wielkim szyldem ,,Halloween Tatoos" wykonanym z zielono-czerwonego węża świetlnego. Budynek sprawiał wrażenie starego, jednak było to tylko pierwsze wrażenie. Szczególnie spodobały mi się wielkie okna z śnieżnobiałymi ramami osłaniające szyby, pokryte w całości rożnobarwnymi fotofrafiami i rysunkami. Kiedy weszliśmy do środka, od razu w oczy rzucił mi się nastrój wnętrza. Owszem było tam ponuro ale bardzo przytulnie, bezpiecznie i stylowo. Chyba tym odróżniał się od innych salońow, w których do tej pory byłam. Ściany były zapełnione szkicami, obrazami, rysunkami, kolorowymi dyplomami oraz fotografiami cekebrytów, którzy odwiedzili salon. Na górze ściany wypatrzyłam kilka zdjęć uśmiechniętego Andyego podczas procesu tworzenia tatuażu, dlatego lekko się zarumieniłam i pokazałam mu swoje odkrycie. Teraz już się nie dziwiłam, że Andy tak często chodził tam robić tatuaże. Jednak tym, co najbardziej mi się podobało, była skórzana, czerwona kanapa i miękkie, bordowe, staroświeckie fotele. Nigdy nie widziałam takiego uroczego miejsca i teraz z uśmiechem oglądałam fioletowe esy-floresy na ścianach.   

-Siemasz Andrew! Dawno Cię tutaj nie widziałem. Jak się goi tatuaż na szyi.-gruby, sympatyczny mężczyzna uścisnął sobie dłoń z Biersackiem a ja patrzyłam na to zaskoczona.        -Dobrze. Wszystko w porządku.- przyciągnął mnie do siebie za biodra i pocałował w czubek głowy. 
-To jak. Co dzisiaj tatuujemy?-spytał i puścił do mnie oczko -Dzisiaj nie mnie.
-To kogo? Czyżby tą piękną dziewczynę?- zapytał żartobliwie a ja oblałam się rumieńcem.
-Tak. To jej pierwszy tatuaż, więc bądż delikatny-poklepał mnie po plecach, uśmiechnął się i zostawił mnie samą z tatuażystą, ponieważ nie chcuałam, żeby widział co chce mieć tatuowane.
-Nowy nabytek?-krzyknął za nim grubas jednak Biersack tylko się odwrócił i zawołał ze śmiechem -To moja dziewczyna. Regina.
-Masz dobry gust!-odkrzyknął i przepuścił mnie w drzwiach.
-Zrób sobie kawy, a ja w tym czasie trochę porozmawiam sobie z Reginą.

-Właśnie robię. Tylko nie zapominaj czyja to miłość-żartobliwie pogroził palcem tatuażyście, który tylko się roześmiał.
-Usiądż sobie tutaj.-gestem wskazał mi beżowy fotel, a ja posłusznie wykonałam polecenie. To pomieszczenie było zupełnie inne od poprzedniego. Wyglądem przypominało sterylny gabinet lekarski, w którym nie ma miejsca na jakikolwiek bałagan.
-Czy jest to przemyślana decyzja? Tatuaż będziesz mieć na całe życie, więc musi to być przemyślana i odpowiedzialna decyzja. Owszem, można usunąć, ale jest to kosztowne i bolesne.
-Jest to przemyślana decyzja. Jestem pewna. Jak niczego innego w życiu.
-Dobrze. W takim razie opowiedz mi o nim trochę. Jakie masz oczekiwania?- zapytał i uważnie mi się przyjrzał. Podałam mężczyżnie karteczkę, którą wyjęłam z kieszeni bluzy. Bardzo długo nosiłam ją przy sobie. Widniał na niej znak nieskończoności, jakby upleciony z czerwonych różyczek. W środek były wplecione nasze imiona. Tatuażysta z zainteresowaniem przyjrzał się karteczce.
-Na pewno chcesz mieć imię Andyego? To decyzja na całe życie-spytał ze zdziwieniem
-A co w tym złego? -Możecie się kiedyś rozstać, pokłocić. Może lepsze byłyby inicjały?-zaproponował. Jego wypowiedż trochę mnie zirytowała ale z drugiej strony...? Miał rację
-Dobrze. Niech będzie. 
-A w którym miejscu chcesz go mieć? 
-Tutaj-pokazałam miejsce dłonią-Na biodrze
-W porządku. Połóż się wygodnie i odpręż-gestem wskazał mi stół przypominający trochę fotel dentystyczny. Wykonałam polecenie, i położyłam się, kładąc sobie ręce pod głowę. -Teraz musisz poczekać. Odrysuję wzór i zaraz zabieram się do pracy. Leżałam tak może 10 minut, podziwiając sufit i wyposażenie salonu. Nie czułam się zbyt komfortowo, w sumie musiałam trochę zsunąć spódnicę i teraz było widać moje fioletowo-czarne koronkowe majtki. No trudno. Raz się żyje. Nareszcie mój wzór na biodrze został odbity.Tatuowanie zleciało w miarę szybko, mimo, że trwało jakieś 3 godziny, ale dużo gadaliśmy więc dało się wytrzymać. Prawie nie bolało, odczuwałam jedynie łaskotanie, uczucie kłucia i momentami chłód, kiedy mężczyzna przecierał tatuaż mokrym wacikiem.
-Jeszcze tylko opatrunek i gotowe. Nie zdejmuj go przez 3 dni, póżniej możesz zmienić. Zresztą, co ja będę mówił. Andrew wie najlepiej-puścił do mnie oczko.
-Bardzo dziękuję- poczekałam, aż skończy owijać moje biodro folią, rozprostowałam zdrętwiałe nogi i opuściłam gabinet. Przy kasie stał już Andy i płacił.
-Ile tym razem?- zapytał
-Dla pięknej pani 15 dolarów. Co robiłeś? Nie nudziło ci się?

-Zdrzemnąłem się- odparł podając banknoty.
Z wdzięcznością pocałowałam go w policzek i szepnęłam ,,dziękuję". Andy pomógł mi się ubrać i razem opuściliśmy salon.
-Pokażesz mi go?- zapytał kiedy, autobusem wracaliśmy do domu.

-Ale nie teraz. Może póżniej-odparłam i oparta o jego ramię obserwowałam przejeżdząjące samochody.
Do domu wróciliśmy dosyć szybko. Razem z Andym przygotowaliśmy obiad z deserem i dokładnie opowiedzieliśmy o wizycie. Rodzice i kuzyn Biersacka wyrażnie mnie polubili i traktowali jak własną córkę, co było dla mnie bardzo wzruszające.Razem posprzątaliśmy po obiedzie i przygotowaliśmy sok z pomarańczy oraz drobne przekąski. Wreszcie w spokoju mogliśmy zasiąść i obejrzeć zdjęcia z Paryża.
Siedziałam na kanapie oparta o klatkę Biersacka pijąc sok i słuchając histori opowiadanych przez jego mamę. Panowie przynieśli sobie piwo, które Andy dał mi spróbować. Po skończonym seansie zagrałam w karty razem z Joe`m i udało mi się wygrać! Pierwszy raz, czułam się jako kochana część rodziny. Moja własna nie potrafiła mi dać tyle ciepła, co rodzina mojego chłopaka. Byłam niesamowicie szczęśliwa i czułam się jak księżniczka. Księżniczka posiadająca kochającą rodzinę, która we wszystkim ją wspiera.

~~~~WIECZOREM~~~~
-Wreszcie jesteśmy sami.- uśmiechnął się do mnie rozkosznie i czule pocałował. 

-I co w związku z tym?- chciałam się z nim trochę podroczyć i zobaczyć jak słodko się złości. -Myślałem, że teraz pobędziemy tylko we dwoje- jego usta zsunęły się po mojej szyi a ja zachichotałam. Nagle przerwało nam pukanie do drzwi. -Synku, macie może herbatę z melisy? Szukałam w kuchni ale nie mogłam znależć.-Andy na chwilę oderwał się odemnie i odezwał się niezbyt zadowolonym tonem - W szafce nad zlewem, trzecia półka, druga puszka przy ścianie. -Dziękuję. Dobranoc
Andy odczekał chwilę, dopóki kroki całkowicie się nie oddaliły i wrócił do mnie. -Moja mama przed snem zawsze pije melisę. Uważa, że to zdrowe- tłumaczył się wsuwając mi dłonie pod łopatki. Ja w tym czasie wbiłam paznokcie w delikatną skórę jego ramion. Zamknęłam oczy i westchnęłam kiedy złożył pocałunek na moim dekolcie. -Andy, przepraszam, że znowu przeszkadzam ale czy te drzwiczki od szafki na dole mają się nie domykać? Nie chcę, żeby któryś z kotów zrobił sobie krzywdę.- Biersack niezbyt zadowolony oderwał się odemnie i odezwał się niezbyt zachwyconym głosem- Wszystko jest w porządku. Ta szafka od początku się nie domykała. Dobranoc mamo- położył wyrażny nacisk na ostatnie słowa
-Dobranoc.-odrzekła jego mama zza zamkniętych drzwi. Andy nie czekał już na jej odejście tylko od razu przeszedł do swojej niedokończonej ,,pracy"
Jego dłonie przesunęły się niżej i jednym sprawnym ruchem pozbył się moich spodenek. Dopiero wówczas, natrafił na zasłonięty jeszcze folią świeży tatuaż. Uśmiechnął się promiennie i zwrócił do mnie -A więc tutaj go masz. Mogę zobaczyć?- zapytał przymilnie a jego palce dotarły do brzegu folii. -Nie, nie, nie- pospiesznie przekręciłam się na bok -Jeszcze zepsujesz. -No dobrze. Skoro nie chcesz mi teraz pokazać...Ale kiedyś mi pokażesz?-spytał z nadzieją w głosie -Pokażę.-odparłam i przesunęłam palcami po jego idealnym brzuchu. Jego klatka piersiowa delikatnie drgała. Uśmiechnęłam się i chwyciłam za gumkę od jego bokserek. -Andy, proszę przyjdż do kuchni. Coś jest nie tak z czajnikiem
Nie chcę spowodować jakiegoś pożaru- głos jego mamy, ponownie mnie zirytował -Poczekaj na mnie-westchnął ciężko i podniósł się z łóżka, żeby dowiedzieć się co się stało
Założyłam spodenki pod kołdrą, poprawiłam poduszkę i ułożyłam się wygodnie z zamiarem zaśnięcia. Już prawie zasypiąłam kiedy poczułam jak materac koło mnie lekko się ugina a po chwili ciepły oddech Andyego na moim karku
-Wróciłem. Śpisz księżniczko?-zapytał i delikatnie przygryzł skórę na moim karku. Zadrżałam. -Powinniśmy już zasnąć. Jest póżno, Twoja mama może jeszcze przyjść-oznajmiłam sennym tonem i zamknęłam oczy
Nie chciałam, żeby do czegokolwiek doszło, zwłaszcza, że Andy na pewno będzie chciał zobaczyć tatuaż. -Skąd wiesz?-zapytał, zniechęcony oplatając mój brzuch ramionami. -Bo też jestem kobietą. Dobranoc- zamknęłam oczy i odprężyłam się. Gładziłam tatuaże na jego ręku
I wdychałam cudowny zapach jego ciała. Połączenie miętowego żelu pod prysznic, który niedawno od niego pożyczyłam, i papierosów.

Andy jeszcze przez chwilę bawił się moimi włosami i nucił mi jakąś piosenkę, ale po chwili obydwoje zasnęliśmy przytuleni do siebie.
Możecie się cieszyć, lub nie ale...ZOSTAJĘ! Wprawdzie ręka jeszcze nie najlepiej, ale będę pisać c:DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM ZA WSPARCIE I POMOC W PODJĘCIU DECYZJI.KOCHAM WAS <3 
Rozdział wyszedł jakiś taki...nudny? Bardzo chciałam opisać ten tatuaż, ale sam proces jego tworzenia, niestety byłby nudny, więc jest takie cuś c: Oj, zresztą sami oceńcie ;) NASTĘPNY ROZDZIAŁ? SYLWESTER <3 TAK! CHYBA LUBIĘ TO SŁOWO :3W KAŻDYM RAZIE MAM TROCHĘ POMYSŁÓW NA SYLWESTROWY I JESZCZE PARĘ INNYCH :) KOLEJNY RAZ PRAGNĘ PODZIĘKOWAĆ PAULINIE. CO JA BYM BEZ CIEBIE ZROBIŁA? DZIĘKUJĘ :3 JESZCZE RAZ BAAAARDZO MOCNO WAM DZIĘKUJĘ <3 KIEDY NASTĘPNY? MOŻE W SOBOTĘ JEŚLI LAPTOP ZACZNIE DZIAŁAĆ??TAK MOJE KOCHANE KOTY ZRZUCIŁY MI GO Z BIURKA ;_______; TAK WIĘC DO ZOBACZENIA :* JAK SPĘDZILIŚCIE PIERWSZY DZIEŃ WIOSNY? :3

poniedziałek, 10 marca 2014

~~~~

Piszę tą wiadomość ze łzami w oczach. Mam nadzieję, że nikt się nie przestraszy. TAK. Rozważam możliwość zawieszenia bloga. Nie jest to nieprzemyślana decyzja. Już się tłumaczę. Od wczoraj mam poważny uraz ręki, tak więc przez dłuższy okres czasu nie będę mogła nic napisać ani dodać. Boję się po prostu, że kiedy wrócę nikt nie będzie chciał czytać rozdziałów. Jesteście dla mnie naprawdę ważni, tak jak i cały blog, który stał się cząstką mnie. Proszę przemyślcie i napiszcie pod tym postem, czy mimo długiej przerwy, nadal będziecie czytać moje rozdziały. Wtedy będzie mi łatwiej podjąć jakąkolwiek decyzję.
KOCHAM WAS BARDZO MOCNO.


LadyDark







Za chłopakami pracowity tydzień nagrań do nowej płyty *.* Ciekawe kiedy wyjdzie :) No i mam nadzieję na dużo screamu, którego troszeczkę mi zabrakło na ostatniej płycie :)

sobota, 8 marca 2014

UWAGA!

DROGIE KOBIETY! :) Z OKAZJI DZISIEJSZEGO ŚWIĘTA ŻYCZĘ WAM SZCZĘŚCIA, POMYŚLNOŚCI, SPOTKANIA SWOICH IDOLI, SPEŁNIENIA WSZYSTKICH MARZEŃ (NAWET TYCH NAJBARDZIEJ SZALONYCH ), ZNALEZIENIA FAJNEGO CHŁOPAKA, SZCZERYCH I WSPIERAJĄCYCH WE WSZYSTKIM PRZYJACIÓŁ, ORAZ BAARDZO DUUŻO WENY :) I ŻEBY NIGDY NIE BRAKOWAŁO WAM POMYSŁÓW <3

Rozdział 19 dzisiaj wieczorem, lub jutro rano. Wcześniej wspominałam jak bardzo kocham niezapowiedziane wyjazdy, bez laptopa i internetu :c


poniedziałek, 3 marca 2014

Rozdział 18 (ze sceną +18)



-Cześć! Widzę, że moja księżniczka już nie śpi.-zaszeptał mi do ucha aż poczułam ciarki na skórze. Andy ostatnio zrobił się strasznie tajemniczy, co raz później wracał do domu i co chwilę musiał odpowiadać na dziwne telefony, które nie dawały mu spokoju. Zaczynałam podejrzewać, że być może spotyka się z Juliet, ale nie chce mi o tym powiedzieć i lada dzień mnie zostawi. Czy zrobiłam coś nie tak? Kiedy tylko poruszałam temat tajemniczych telefonów i pytałam czy ma kogoś innego, od razu zmieniał temat lub uśmiechał się mówiąc ,,Nie wymyślaj głuptasie”Niepokoiłam się, jednak nie dawałam tego po sobie poznać i cierpliwie czekałam na rozwój wypadków. Teraz kiedy tak miło mnie przywitał, moje wątpliwości na chwilę się rozwiały. Przetarłam zaspane oczy, odgarnęłam włosy z twarzy i poprawiłam ramiączko czarnej  koszulki, które zsunęło mi się z prawego ramienia.
-Powiedzmy, że próbuję oprzytomnieć-powiedziałam, odrzucając z żalem  czarną, pachnącą lawendą kołdrę i siadając po turecku. Uśmiechnęłam się zalotnie do Andy’ego, który również usiadł na łóżku, naprzeciwko mnie. –Chodź bliżej. Boisz się mnie?-spytałam ze śmiechem i ku swojemu zaskoczeniu przyciągnęłam go do siebie za szyję, wpijając się w jego soczyście czerwone usta. Zaskoczony szeroko otworzył oczy i głośno wciągnął nosem powietrze, jednak po chwili całkowicie się odprężył i odwzajemnił pocałunek. Potrzebowałam jego bliskości, zwłaszcza, że przez te kilka dni znacznie oddaliliśmy się od siebie. I jeszcze te tajemnice...
-Dobrze, to ja może zrobię śniadanie? Ale najpierw coś chciałbym Ci dać..oznajmił tajemniczo, kiedy zakonczyliśmy przyjemne powitanie.
-A co takiego?-spytałam zaintrygowana. Usiadłam wygodnie, podciągnęłam kolana pod brodę i zaczęłąm się bawić włosami.
-Zaraz zobaczysz kochanie. Cierpliwości-uśmiechnął się tajemniczo i gdzieś poszedł. Normalnie umierałam z ciekawości, umilając sobie oczekiwanie zabawą złotym serduszkiem, które podarował mi na początku listopada. Był to mój ukochany wisiorek i nigdzie się bez niego nie ruszałam. To był najcudowniejszy prezent, który kiedykolwiek otrzymałam i nigdy nie zamierzałam się z nim rozstać.
Po chwili, która wydawała się wiecznością do pokoju wrócił Andy z jakąś paczuszką i.. czapką mikołaja. Wybuchnęłam śmiechem, bo wyglądał komicznie a zarazem uroczo.
-A no tak. Przecież dzisiaj mikołaj.-uderzyłam się otwartą dłonią w czoło. Tamtego pamiętnego dnia, po wyjściu Sammi, odbyliśmy z Andym szczerą rozmowę, a na koniec ustaliliśmy, że na mikołaja obdarujemy się jedynie drobiazgami, a większe prezenty pozostaną na gwiazdkę, którą w tym roku będziemy obchodzić razem z chłopakami i Sammi. Szukanie drobiazgu dla Biersacka zajęło mi masę czasu ale opłaciło się, ponieważ prezent wydawał mi się odpowiedni i przemyślany.
-Tak. To jest drobiazg dla Ciebie, ale najpierw musisz zamknąć oczy-nakazał ze śmiertelnie poważną miną. –Inaczej prezentu nie będzie-uśmiechnął się
-Już się robi, panie Mikołaju-teraz to ja się uśmiechnęłam i posłusznie zamknęłam oczy.
-Nie podglądasz?-upewnił się. Po chwili poczułam jak kładzie mi coś małego, przypominającego kształtem pudełeczko zapałek,  na otwartych dłoniach po czym delikatnie zamyka moje palce, wokół tajemniczego przedmiotu.
-Możesz już otworzyć oczy.-delikatnie pocałował mnie w policzek. –Boję się-wyznałam ze śmiechem i otworzyłam oczy. Kiedy rozwarłam palce okazało się, że moje podejrzenia były słuszne. Prezent był zapakowany w małe, pokryte czarnym delikatnym jak jedwab materiałem, połyskującym w świetle wpadającym do sypialni, przewiązanym czerwoną, delikatną, cieniutką wstążeczką. Powoli i niepewnie, pociągnęłam za jeden koniec, cały czas obserwowana przez Andyego. Kiedy już pozbyłam się wstążeczki i materiału moim oczom ukazała się malutka szkatułka ze wygrawerowanym na wieczku napisem ,,THE BEST GOLD IN USA, SINCE 1979”. Teraz to już byłam naprawdę zdziwiona i zaintrygowana. Biersack przysunął się do mnie,oparł o moje ramię  żeby dokładniej zobaczyć moment kiedy rozpakuję prezent. Położyłam swoją dłoń na jego dłoni i wreszcie zaspokoiłam swoją ciekawość otwierając pudełko. Na czarnym, miękkim aksamitnym materialne, którym było wyścielone wnętrze, leżał mały, złoty wisiorek w kształcie prawej połówki serduszka. Delikatnie wyjęłam go z opakowania, żeby przyjrzeć mu się bliżej. Był starannie wykonany,  i kiedy odbijały się w nim promienie słońca lub światło, można było dostrzec delikatne, tęczowe refleksy. Samotna łezka wzruszenia spłynęła po moim policzku.
-Podoba Ci się?
-Jest cudowne..-wyszeptałam wzruszona
-Nie widziałaś jeszcze wszystkiego..Zobacz z drugiej strony-uśmiechnął się delikatnie a ja posłusznie wykonałam polecenie. Na tylnej części zawieszki, zawijasowatymi, dekoracyjnymi literkami było wygrawerowane i wypełnione czymś w rodzaju szklanego, czarnego tuszu imię ,,ANDY”
-Dziękuję. Jest piękne...-rozpłakałam się, ponieważ nigdy nie otrzymałam takiego ślicznego, pełnego uczuć prezentu.
-Nie płacz kochanie..Bardzo się cieszę, że Ci się podoba..Ale mam jeszcze jedną niespodziankę.-delikatnie otarł moje łzy i wydobył zza swojej czarnej koszulki, drugą połówkę, której uważnie się przyjrzałam. Idealnie pasowała do mojej, była prawie identyczna, tyle, że na jego, czerwonym tuszem było wygrawerowane moje imię. Szczęśliwa przytuliłam się do niego i podziękowałam mu namiętnym pocałunkiem.
-Mogę Ci od razu zapiąć-zaproponował. Kiwnęłam głową i zebrałam włosy na jedną stronę szyi, aby ułatwić mu zadanie. Wisiorek znajdował się teraz dokładnie nad moim uchochanym serduszkiem.
-Dziękuję. Teraz będę miała dwa najcudowniejsze, przynoszące szczęście naszyjniki. Też mam coś dla Ciebie, tylko nie wiem czy Ci się spodoba-wręczyłam mu podobnych rozmiarów, drobne pudełko, tylko, że w kolorze czerwonym, z czarną artystyczną wstążką.
-Kiedyś na urodziny dostałam od mojej ukochanej cioci złoty łańcuszek i postanowiłam, że go przetopię, żeby dać Ci coś wyjątkowego..-zaczęłam się tłumaczyć
-Regina, nie musiałaś! Zawsze chciałem coś takiego dostać. Jest świetna!-od razu się ożywił kiedy wydobył z pudełka cieniutką, złotą bransoletkę.
-Podoba Ci się? Będzie Ci przynosiła szczęście podczas koncertów.
-Jest świetna! Chodź do mnie, muszę Cię wyściskać-krzyknął szczęśliwy i przewrócił mnie na łóżko.
-Udusisz mnie wariacie!-oboje dostaliśmy głupawki i przez dobrych piętnaście minut nie mogliśmy się opanować. Andy cały czas mnie łaskotał, przez co nie mogłam przestać się śmiać i w końcu rozbolał mnie brzuch.
-Może bym Ci coś poczytał?- spytał, kiedy trochę się opanowaliśmy i położyliśmy się na łóżku, żeby trochę odpocząć.
-Co Cię tak nagle naszło?-spytałam zdziwiona
-Po prostu chcę spędzić trochę czasu ze swoją dziewczyną. Czy to źle?
-Oczywiście, że nie. To dla mnie zaszczyt. Chyba ostatnio widziałam pod łóżkiem jakąś książkę.. Poczekaj-przychyliłam się troszeczkę na jego stronę i faktycznie pod łóżkiem  znalazłam jakąś książkę w zielonej skórzanej okładce. Z uśmiechem triumfu na twarzy podałam mu egzemplarz.
-No dobrze. To zaczynamy-oznajmił otwierając ją na pierwszej stronie. -,,Jeśli szczera miłość, Mojego serca..”
-Daj spokój przysięgom. Lubo się cieszę z twojej obecności..”-dokończyłam ze śmiechem. –,,Romeo i Julia”, mogę wiedzieć dlaczego trzymasz to dzieło pod łóżkiem?-spytałam widząc zażenowanie na jego twarzy.
-To kto komu czyta?-spytał z udawanym oburzeniem, które nie za bardzo mu wyszło.
-Nie denerwuj się, kochanie-cmoknęłam go w nos- Już się zamykam, tylko pragnę przypomnieć, że dzisiaj idziemy razem z chłopakami do klubu.-zamknęłam oczy, oparłam policzek na jego torsie i odprężyłam się.
-To niesprawiedliwe, nawet jednego dnia nie mogę spędzić tylko ze swoją ukochaną. Wszędzie wcisną się te głupki-westchnął i powrócił do przerwanej lektury. 
                                     ~~~~~~~~~~~~~~~~
-,,THE DARK”. Jaka urocza nazwa. Mam nadzieję, że chociaż mają dobrą Whiskey-skwitował kwaśno Ash, przyglądając się z niesmakiem wejściu do klubu.
-Wolałbyś pewnie klub ze striptizem, prawda? Muszę Cię rozczarować. Ja mam narzeczoną, a Andy dziewczynę, która tak się jakoś złożyło jest z nami-odparował Jinxx. Był wkurzony na Ashleya, zwłaszcza, że ten od kilku dni zrobił się nie do wytrzymania. Starałam się uśmiechać, jednak zaloty Christiana zaczynały mnie wyprowadzać z równowagi. Dzisiaj było to bardziej widoczne, niż parę dni temu. Uczepiłam się ramienia Biersacka i za wszelką cenę próbowałam dać CC’iemu do zrozumienia, że mam już chłopaka, jednak to niezbyt pomagało.
-Skończcie głupie dyskusje. Wchodzimy do środka, bo zaraz tu zamarznę!-Jake był jedynym rozsądnie myślącym z całej grupy. Chcąc nie chcąc, chłopcy musieli wykonać jego polecenie, zwłaszcza, że przez Asha zastawiliśmy wejście. Do klubu wchodzi się przez czarną kurtynę przesiąknięta smrodem papierosów, czarną jak smoła. Za nią znajduje się następna czarna, śmierdząca aksamitna kurtyna a dalej widnieje już tylko czarny, wąski korytarz. Na końcu tego niepokojącego przejścia, czeka na nas nieprzenikniona, klejąca się do ścian ciemność. Jedynym źródłem światła są zakurzone lampy rzucające światło na coś w rodzaju parkietu, zajętego przez kilka par. To właśnie przez tą cholerną ciemność nie zauważyliśmy Juliet siedzącej przy stoliku w najdalszym kącie Sali, jednak ona widziała nas doskonale.
-Tutaj jest wolny stolik-CC odnalazł miejsce z wielkim stolikiem i dwiema szerokimi kanapami. Nie zamierzając zapuszczać się w dalszą ciemnośc w tym okropnym miejscu, wszyscy zgodnie usiedliśmy.Nawet Ashley nie protestował, a kiedy zobaczył kelnerkę która podeszła przyjąć nasze zamówienie, całkowicie się uciszył.
-Chodź Ginia, idziemy potańczyć-Andy złapał mnie za rękę i oboje ruszyliśmy w stronę parkietu, zostawiając zdziwionych chłopaków.
                                                    ~~CHRISTIAN~~
Wszyscy gdzieś się ulotnili, więc zostałem przy stoliku zupełnie sam. Udając, że nic takiego się nie stało, pociągnąłem łyk zielonego drinka, którego wcześniej zamówiłem. Rozmyślałem o Reginie, i o tym jak daje mi kosza jednocześnie obserwując jak świetnie bawi się z Andym. Owszem, czułem się nie w porządku, w końcu to dziewczyna kumpla, ale ona była zbyt piękna i za bardzo mnie zafascynowała. Nie mogę opanować chorej zazdrości, to silniejsze ode mnie. Obserwowałem jak ręce wokalisty powoli zsunęły się po śliskim materiale jej sukienki, obejmując pośladki lekko zarysowane pod sukienką. Dziewczyna na początku lekko zadrżała, ale po chwili odprężyła się i pocałowała Andyego. Udawałem, że tego nie widzę i zająłem się drinkiem, do tego stopnia, że nawet nie zauważyłem kiedy przy stoliku pojawił się Biersack. Widać już skonczyli się obściskiwać.
-Matko jak gorąco! Regina poszła do łazienki-oznajmił ze śmiechem zauważywszy mój pytający wzrok. Zsunął z ramion kurtkę i rzucił ją na siedzenie obok.
                                                 ~~~~REGINA~~~~
Korytarz prowadzący do łazienki był jeszcze ciemniejszy niż ten, którym weszliśmy do klubu. Przyznam, trochę się bałam i żałowałam, że nie poprosiłam Andyego żeby ze mną poszedł. W kóńcu dotarłam do lekko zakurzonych drzwi pokrytych kiedyś zieloną farbą, która teraz łuszczyła się na całej powierzchni. Położyłam dłoń na klamce i wtedy czyjaś zimna dłoń zacisnęła się boleśnie na mojej szyi. Zostałam brutalnie wepchnięta do pomieszczenia i rzucona na podłogę. Próbowałam się szarpać, za co od razu dostałam w twarz. Skuliłam się na podłodze, rozmasowując obolały policzek.
-Nie szarp się! To i tak nic Ci nie da!-usłyszałam wściekły damski głos, w którym już po chwili rozpoznałam Juliet. Ale co ona tutaj robi?!
-Co chcesz mi zrobić?-spytałam bo nic innego nie przyszło mi do głowy.
-Co chcę zrobić? Dać Ci nauczkę! –roześmiała się jak wariatka, a jej głos rozniósł się po całej łazience
-Podnieś się!-warknęła. –Nie słyszałaś?! Masz się podnieść!-szarpnęła mnie i brutalnie podniosła z podłogi.
-Jeśli nie będziesz wykonywać moich poleceń, to wtedy zabiję Cię teraz, a nie za parę godzin. To twój wybór-warknęła i szarpnęła mnie za włosy. Syknęłam z bólu, a łzy popłynęły mi po policzkach.
-Co chcesz ze mną zrobić?-spytałam ze strachem
-Dobre pytanie. Wywiozę Cię stąd. Jeśli Andy nie wykona moich poleceń, będę niestety zmuszona Cię zabić. No cuż..Sądzę, że po pacjentce szpitala psychiatrycznego można się tego spodziewać
-Skąd o tym wiesz?!-szarpnęłam się, za co ponownie zostałam uderzona w twarz.
-Mam swoje źródełko. On o niczym nie wie, prawda? Jaka szkoda!-syknęła złośliwie i przyłożyła mi coś zimnego do szyi. Dopiero po chwili zorientowałam się, że to nóż. Nie mogłam opanować łez, naprawdę się wystraszyłam. –Pomocy!-krzyknęłam przerażona jednak nikt mnie nie usłyszał.
-Zamknij się!-warknęła i jeszcze mocniej przycisnęła mi nóż do szyi.                                                     –Ruszaj się!-kopnęła mnie i popchnęła do wyjścia. Robiłam wszystko co mi kazała, dlatego, że bałam się o swoje życie.
-Po co Ci takie długie włosy? Myślisz, że przez to jesteś piękniejsza? Bzdura! Wyglądasz jak dziwka!-była wściekła i zastanawiałam się do czego jeszcze jest zdolna. Bolały mnie żebra, nogi, i policzek, po tym jak mocno i boleśnie mnie uderzyła. Ostatnie co pamiętam to potworny ból nadgarstka, krzyki, głos Christiana chyba dzwoniącego na policję a potem osunęłam się w ciemność, która przylgnęła do mojego obolałego ciała.
~~~~~~~~~~~~
Obudził mnie uciążliwy szum i szarpiący ból w lewym nadgarstku. Powoli otworzyłam oczy i ze zdumieniem odkryłam, że znajduję się w jakimś pojeździe a konkretniej leżę na leżance w karetce. Koło mnie siedział zapłakany Andy, trzymał moje dłonie i przyciskał je do swoich ust, jakby chciał je ogrzać swoim oddechem.
-Gdzie jestem?-zapytałam słabym głosem na co wokalista drgnął i popatrzył na mnie z ulgą.
-Tak strasznie się bałem, że Cię stracę!-wyszeptał i wtulił się w moje piersi.
-Cii. Już jest dobrze. Co się stało?-spytałam głaszcząc go po głowie.
-Nic nie pamiętasz?-spytał podnosząc na mnie załzawione oczy
-Nie za bardzo..
-Idiotka Juliet usiłowała Cię porwać i przetrzymywać, a w najgorszym wypadku zabić-wziął kilka głębokich wdechów, żeby się uspokoić
-To wiem. Sama mi o tym powiedziała..
-Skopała Cię i próbowała wyciągnąć z klubu, na szczęście CC wyszedł do łazienki.. I zdążył w samą porę. Jak sobie pomyślę..Ona przecież miała nóż, mogło się gorzej skończyć niż na rozciętym nadgarstku..Kurwa! Czemu byłem taki głupi i nie poszedłem z Tobą?!
Zabrałam jedną rekę i przyjrzałam się nadgarstkowi. Został dokładnie zabandażowany i usztywniony, jednak ciągle odczuwałam szarpiący ból. Próbowałam poruszyć palcami, jednak nie mogłam..
-Boże Andy! Ja nie mogę ruszyć palcami!-przestraszyłam się i popatrzyłam na niego przerażona.
-Spokojnie. Podali Ci zastrzyk przeciwbólowy, mało brakowało a Juliet przecięłaby Ci żyły w nadgarstku. Na szczęście cięcie nie jest takie głębokie. Przez jakiś czas nie będziesz mogła ruszać palcami ale to z czasem zniknie i będziesz mogła normalnie funkcjonować.
-Gdzie ona teraz jest?-spytałam
-CC zadzwonił po policję, zabrali ją. Odpowie za usiłowanie zabójstwa i uszkodzenie ciała. Na razie mamy od niej spokój..-przerwał na chwilę, ponieważ podeszła sanitariuszka i kazała przyjąć lekarstwa.
-Możecie Państwo już wracać do domu. Proszę się zająć dziewczyną, potrzebuje dużo odpoczynku.-uśmiechnęła się na pożegnanie
-Dasz radę sama wstać?-spytał a ja przecząco pokręciłam głową. Delikatnie wziął mnie na ręce i wyniósł z karetki.
-Jak się czujesz?-spytał CC, który razem z resztą zespołu czekali na parkingu
-Nie za dobrze..-odpowiedziałam zgodnie z prawdą. –Dziękuję...Gdyby nie Ty nie wiem co by się ze mną stało-byłam zmęczona więc zamknęłam oczy.
-Nie ma sprawy. Miejmy nadzieję, że zamkną tą sukę.
-Przepraszam, spotkamy się dopiero na Wigilii. Wiecie kiedy macie przyjść? I Jinxx, pamiętaj masz być z Sammi! Muszę się teraz zająć Reginą -Andy uśmiechnął się do chłopaków i otworzył drzwi taksówki, która akurat przyjechała. Ostatnie co pamiętam, to warkot silnika i delikatny dotyk jego palców na moim posiniaczonym policzku.
                                                       ~~~~~~~~~~
-Wstawaj, kochanie! Dzisiaj Wigilia! Trzeba kupić choinkę!-delikatne szeptanie nie pomogło, dlatego postanowiłam obudzić go w inny sposób. Najzwyczajniej na świecie usiadłam na jego brzuchu i delikatnym poklepywaniem po twarzy próbowałam go zmusić do wstania. Otworzył zaspane oczy i delikatnie się do mnie uśmiechnął.
-Cześć księżniczko, jak tam Twój nadgarstek?-spytał na co uśmiechnęłam się szeroko, ponieważ miałam radosną wiadomość.
-Odzyskałam czucie w palcach! Mogę już robić wszystko normalnie!-wykrzyknęłam radośnie na co tylko się uśmiechnął i pocałował mnie w policzek.
-Cieszę się, że wracasz do zdrowia. Ale może jednak byś ze mnie zeszła?
-A no tak. Jasne!-wybuchnęłam śmiechem, bo zapomniałam, że na nim siedzę.
-Nie zastanawia Cię co u Amy i Dannego?-zapytałam kiedy wreszcie wstaliśmy i zaczęliśmy ścielić łóżko.
-Asking Alexandria niedawno rozpoczęła nową trasę, więc zapewne koncertują a Amy, to szczerze, nie mam pojęcia. Pewnie nad czymś pracują. Nad jakąś nową płytą Czemu zapytałaś?
-Tak po prostu. Z ciekawości. No to podział obowiązków, kochanie. Idziesz zrobić zakupy i zainwestować w chonkę a ja tymczasem rozpocznę porządki.-oznajmiłam szukając ubrań w szafie
-Pamiętaj, kocie, masz się nie przemęczać. Musisz oszczędzać rękę-przypomniał mi.
-Wiem, wiem. Damy radę. To będą najlepsze święta-uśmiechnęłam się promiennie.
                                               ~~~~~~~~~~
Wysprzątałam cały dom, umyłam okna, odkurzyłam i rozpoczęłam nakrywanie do stołu. Czułam się jak prawdziwa gospodyni domowa, w końcu wszystko miało być dopięte na ostatni guzik. Włączyłam płytę Avril Lavigne, jednej z moich ulubionych piosenkarek, i nucąc, przecierałam kieliszki i ustawiałam je na stole. Jedyne czego brakowało nam do w pełni świątecznej atmosfery, to choinki, po którą pojechał Andy oraz kilku potraw, za których przygotowanie miałam zamiar wziąść się zaraz po nakryciu do stołu. Z ciastem oraz piernikami nie było problemu, ponieważ zajęliśmy się tym już wczoraj. Wprawdzie trochę mąki i jajek się zmarnowało, ponieważ Andy nie jest jakimś specjalnym mistrzem w kuchni, ale mieliśmy zapas pierników oraz ciasto czekoladowe. W końcu uporałam się z nakryciem do stołu i czekając aż piekarnik zakończy swoją pracę bawiłam się z Femme. Znalazłam kawałek sznurka, którym przesuwałam po podłodze, a kotka łapała go niczym prawdziwego węża, mając przy tym niezłą zabawę.Niestety przerwał nam dźwięk klucza, przekręcanego w zamku. Od razu rzuciłam się do drzwi, żeby pomóc Andyemu we wniesieniu zakupów.
-Kicia, weź najpierw te dwie siatki,dobrze? Nie są zbyt ciężkie,a ja w tym czasie zajmę się choinką.
-Już biorę. Sekundka-zabrałam dwie wyładowane po brzegi reklamowki do kuchni, podczas gdy Andy usiłował wcisnąć drzewko do domu, przez zbyt małe drzwi.
-Większych nie było?-spytałam ze śmiechem, podając zmęczonemu Biersackowi szklankę z wodą. Siedzieliśmy w kuchni, ja rozpakowywałam torby i kończyłam nakładać potrawy na półmiski, podczas gdy Andy odpoczywał po ciężkim zadaniu, jakim było wtaszczenie drzewka do domu.
-Ta była największa. Piękna, prawda? I mam dla Ciebie niespodziankę-oznajmił wyciągając w moją stronę szarą kopertę, którą wyjął z tylnej kieszeni spodni.  Skończyłam układać kupione przez niego produkty i z zaciekawieniem wyciągnęłam dłoń po tajemniczy list. Była to elegancka, wykonana z twardej, połyskliwej tektury koperta z wyciśniętą literą ,,K” na przodzie. Zaciekawiona wydobyłam ze środka miękką, nie gorszą jakościowo karteczkę.
-,,Z radością pragniemy poinformować, iż zespół Black Veil Brides otrzymał w tym roku dwie nominacje do nagrody ,,Kerrang”. Jedną w kategorii ,,Zespół roku” a drugą w kategorii ,,Najlepsza płyta roku”. Mamy zaszczyt zaprosić na oficjalną galę, która odbędzie się dnia 31 grudnia od godziny 21.(....), na której wręczymy nagrody w poszczególnych kategoriach. Liczymy na przybycie wszystkich członków zespołu wraz z osobami towarzyszącymi”-przeczytałam
-Tak. To oznacza, że idziesz ze mną!-ukazał rządek śnieżnobiałych ząbków
-To cudownie! Nigdy nie byłam na gali! Dziękuję!-pocałowałam go w policzek, na co rozkosznie się uśmiechnął
-A teraz proszę pomóc mi w przygotowaniach.
-Oczywiście! Tak siedzę bezczynnie a powinienem pomóc-zerwał się z krzesła a ja podałam mu cały stos talerzyków i półmisków.
-Tylko pamiętaj, żeby przykryć każdy serwetką-przypomniałam i poszłam do salonu, żeby zająć się choinką, która cieszyła się ogromnym zainteresowaniem Femme.
                         ~~~~~~~~~~  
Ubieranie choinki, zwłaszcza z Andym i Femme nie jest wcale  takim prostym zadaniem. Owszem, ponieśliśmy trochę strat w postaci czterech bombek, zrzuconych przez kotkę, jednak zamiast się złościć, tylko się roześmialiśmy. Mieliśmy jeszcze trochę czasu, więc na szczęście udało nam się posprzątać wszystkie potłuczone ozdoby.Zdecydowanie łatwiej poszło nam z łańcuchem, którego kotka nie zdążyła zauważyć. Chciało mi się śmiać, ponieważ wyobraziłam sobie jak komicznie musimy wyglądać. Dwójka ateistów ubierających choinkę. Śmiechu warte. Po jakiejś godzinie, ostatni raz wszystko sprawdziliśmy, i zgodnie uznaliśmy, że chłopcy i Sammi mogą już przychodzić. Ostatni raz zerknęliśmy na salon i pobiegliśmy na górę do sypialni, po prezenty i żeby się przebrać. Miałam już wcześniej przygotowane ubrania, więc wystarczyło je tylko założyć. Biersack kiedy zobaczył mój strój, szeroko się uśmiechnął i powiedział, że wyglądam uroczo, co bardzo mnie ucieszyło.
Sam nie ubrał się jakoś specjalnie świątecznie ale za to założył czapkę mikołaja, co tylko mnie rozbawiło. Zrobiłam lekki makijaż, związałam włosy w dwa długie kucyki i pomogłam znieść wszystkie prezenty na dół. Było to męczące zadanie, ponieważ było ich bardzo dużo, a niektóre, naprawdę ciężkie.   
Kiedy wszystko było już gotowe, zmęczeni usiedliśmy na kanapie.
-Teraz trzeba tylko czekać na chłopaków i Sammi-stwierdził zadowolony, włączając telewizję              –Poczekasz na mnie?  Zapomniałem pójść do łazienki-wstał, chcąc udać się za potrzebą, jednak powstrzymałam go, łapiąc za pasek od spodni. To był mój największy błąd.Andy  zrobił przestraszoną minę, coś wypadło mu z tylnej kieszeni, robiąc spory hałas, więc z przepraszającą miną schyliłam się, żeby podnieść tajemniczy przedmiot.  Zatkało mnie, kiedy dostrzegłam, że tajemniczy przedmiot to nic innego jak.. PISTOLET!
-Co to jest?-zapytałam lodowatym tonem. Biersack zamilkł, uciekał wzrokiem gdzieś w bok, konkretniej na drzwi od kuchni.
-Nic do cholery nie powiesz?! Co to jest?!-podniosłam na niego głos
-Pistolet. Nie widzisz?-odbił pytanie miękkim głosem
-Po cholerę Ci ten pistolet?! Chcesz kogoś zabić?! Mnie?!-wrzeszczałam na niego, ile się dało. Czegoś takiego się po nim nie spodziewałam. Mój ukochany Andy-kryminalistą?
-Posłuchaj! Juliet wczoraj wyszła z więzienia. Za kaucją. Znowu może chcieć Ci zrobić krzywdę. Czy ja mam do cholery stać i patrzeć jak krzywdzi moją ukochaną?!-teraz to on zaczął na mnie krzyczeć
-Chcesz ją zastrzelić?! Chcesz być dokładnie taki sam jak ona?!-łzy popłynęły mi po policzkach
-Muszę się jakoś bronić..Nie chcę jej zabić..Mogę ją jedynie postraszyć
-Czy ty do cholery słyszysz, to co  mówisz?! Chcesz jej grozić bronią?! Co ja będę później mówić naszym dzieciom?! Dlaczego siedzisz w więzieniu?!-rozpłakałam się na dobre. Nigdy nie przypuszczałam, że zrobi mi taki numer. Andy na chwilę zamilkł i tylko spoglądał na moją zapłakaną twarz.
-Kochanie..-zaczął ale mu przerwałam.                                                                                                        –Pistolet albo ja. Zastanów się co robisz.-oznajmiłam lodowatym tonem i wybiegłam z domu trzaskając drzwiami.
Miałam dosyć upokorzeń i nie miałam zamiaru z nim teraz rozmawiać. Niech sam podejmie decyzję. Zamyślona i zapłakana nawet nie zauważyłam, jak na kogoś wpadłam.
-Regina? Gdzie się wybierasz?-to był Ashley, który patrzył na mnie zaskoczony, oczekując wyjaśnienia.
-Pokłóciliśmy się. Chcę go zostawić, rozumiesz?! Mam dosyć! Dosyć!-Nie wiem, dlaczego zaczęłam krzyczeć?
-Podejrzewam, że to z powodu Juliet. Regina, daj mu drugą szansę. On Cię kocha najbardziej na świecie, to dlatego tak bardzo się martwi. Napewno się dogadacie. Musicie. Jesteście śliczną parą-żartobliwie cmoknął a ja w podzięce uśmiechnęłam się do niego
-Wracaj do domu. Ja właśnie do Was idę, coś mi się widzi, że będę pierwszy, prawda?
-Tak.-roześmiałam się i przytuliłam do basisty
-No widzisz. Teraz masz zapierdalać w podskokach, pogodzić się z Biersackiem-szturchnął mnie w ramię, na co odpowiedziałam tym samym.
                                                          ~~~~~~
Dałam Andy’emu drugą szansę, w końcu chyba na tym polega miłość,prawda? Obiecał, że odniesie pistolet i nie zrobi nic głupiego. Bardzo chciałabym mu uwierzyć... Tegoroczna Wigilia będzie jednym z wyjątkowych wydarzeń w moim życiu. Pierwszy raz spędziłam święta w takiej miłej i ciepłej atmosferze. Sammi wyjątkowo nie była wredna, może to dlatego, że przefarbowała włosy na jasny blond. Wszyscy chwalili moją kuchnię, pierniki, które upiekliśmy razem z Andym oraz zachwycali się choinką, jednak najbardziej uradowała ich wiadomość o gali i nominacji w kategorii ,,Zespół Roku”.
-W tym roku mamy statuetkę w kieszeni!-krzyczał rozentuzjazmowany Jinxx. Sammi nie była specjalnie ucieszona, ponieważ nie brała udziału w galach, ale cieszyła się ze szczęścia swojego narzeczonego. Dużo rozmawialiśmy o styczniowej trasie, chłopcy pokazali nam już szczegółowe plany oraz listę piosenek, które planują zagrać. Wprawdzie wniosłyśmy z Sammi kilka poprawek, ale to nie zmniejszyło entuzjazmu chłopaków. Kiedy skończyliśmy jeść przyszła długo wyczekiwana chwila, rozpakowania prezentów. Każdy dostał masę drobiazgów jednak najbardziej rozśmieszył nas prezent, który otrzymał Ash, a mianowicie cztery butelki JACKA DANIELSA, prenumeratę magazynu ,,HUSTLER”, karnet do sklepu tylko dla dorosłych na 50 dolarów, cztery paczki wiśni w likierze i komplet kosmetyków.
-Ktoś mnie dobrze wyczuł!-skomentował otwierając pierwszą butelkę. Ja też dostałam całą masę drobiazgów, jednak najbardziej ucieszył mnie prezent od Andy’ego. Dostałam czarny, puszysty szlafrok o jakim zawsze marzyłam, komplet kosmetyków o zapachu czekolady z maliną, oraz komplet fioletowej seksownej bielizny wykończonej czarną koronką, który od razu przymierzyłam. Od Ashleya dostałam spódniczkę i koszulkę zaprojektowane przez niego, oraz wielki słoik nutelli. Również Christian dobrze mnie wyczuł, bo naprawdę nie spodziewałam się dostać perfum od Avril Lavigne!
-Można powiedzieć, że złożyliśmy się we dwójkę na prezent dla Was..-zaczęła Sammi, kiedy wszyscy rozpakowali już swoje prezenty, a pod choinką  został tylko jeden, największy.
-Nie wiem czy będziecie...Cholera!-krzyknęła kiedy paczka poruszyła się niespokojnie i po chwili coś z niej wyciekło.
Razem z Andym pochyliliśmy się nad paczką i pospiesznie zerwaliśmy z niej papier. W środku, w bardzo mocno zasiusianym koszyku, siedział malutki, przestraszony, czarno biały kotek.
-Femme będzie zazdrosna-skomentowałam ze śmiechem,biorąc kotka na ręce
-To kot czy kotka?-spytał Andy, rozbawioną sytuacją Sammi
-Kotka-odparła ze śmiechem
-W takim razie będzie się nazywała Crow-zadecydowałam i przytuliłam się do Andyego, który miał niekoniecznie radosną minę.
-Niech Ci będzie. Tylko co na to Femme?
-Przyzwyczai się. A teraz idziemy z Sammi przymierzyć nowe ubrania-oddałam koteczkę Biersackowi, po czym złapałam koleżankę za rękę i pociągnęłam w stronę sypialni.
                                                           ~~~~~~
-Pamiętasz nasz plan?-spytałam kiedy dokładnie zamknęłyśmy drzwi. Sammi usiadła na łóżku i twierdząco pokiwała głową.
-Jinxx ma do niego rano zadzwonić i zająć mu cały dzień jakimiś pierdołami, a w tym czasie my przygotujemy przyjęcie, dobrze zapamiętałam?
-Bardzo dobrze. Tylko ma być dyskretnie. Wiesz, chcę żeby to była niespodzianka-mrugnęłam do niej na co tylko się uśmiechnęła.
-Oczywiście. Regina, przepraszam, że wtedy byłam taka chamska. Nie przypuszczałam, że Juliet to taka suka..-spuściła głowę
-Nie ma sprawy. Ciesz się, że Cię bardzo lubię i Ci daruję-uśmiechnęłam się do niej a Sammi po przyjacielsku się do mnie przytuliła.
                                                       ~~~~~~~~~~~~ANDY~~~~~~~~~~~~
Obudziłem się szczęśliwy, głównie z powodu tego, że dzisiaj moje urodziny i spędzę je z moją ukochaną. Ciekawe jak mnie przywita? Otworzyłem oczy i rozejrzałem się po pokoju, jednak Regina dalej spokojnie spała. Lekko trąciłem ją w ramię.
-Wstawaj kochanie! Dzisiaj wyjątkowy dzień!-próbowałem jej delikatnie zasugerować, jednak nie domyśliła się.
-Andy, daj mi spać. Jestem zmęczona. Pogadamy później.-mruknęła, kładąc się na brzuchu i chowając twarz w poduszce. Zapomniała o moich urodzinach? Nie zdążyłem odpowiedzieć sobie na to pytanie, ponieważ rozległ się dźwięk mojego telefonu. Musiałem szybko go odszukać, bo mimo wszystko nie chciałem obudzić Reginy.
-Andy, wpadnij teraz do mnie. Mam ważną sprawę.-Nie spodziewałem się telefonu od Jinxxa tak wcześnie. Popatrzyłem na śpiącą dziewczynę. ,,Zapomniałaś o moich urodzinach, to trudno. Wychodzę”Pomyślałem wściekły.
-Jasne. Za chwilę będę-odezwałem się do słuchawki i poszedłem do łazienki wziąść prysznic.
                                                ~~~~REGINA~~~~
Wszystko potoczyło się zgodnie z planem. Jinxx wyciągnął gdzieś Andyego, dzięki czemu mogliśmy wszystko spokojnie przygotować. Sammi pomogła mi upiec i udekorować tort, Ashley zajął się szampanem i napojami, CC został wysłany do sklepu, a Jake obiecał przystroić salon i nakryć do stołu. Próbowaliśmy się skontaktować z rodzicami Andyego jednak nam się nie udało. Po czterech godzinach ciężkiej pracy wszystko było gotowe na przybycie solenizanta.Ostatni raz, sprawdziłyśmy z Sammi, czy niczego nie brakuje i w końcu spokojnie mogłam się przygotować. Przyjaciółka znalazła dla mnie śliczną sukienkę w jednym z butików, dobrałam do niej czarne szpilki oraz koszulę Andyego a Sam pomogła mi zrobić porządek z włosami.
-Zobaczysz będzie pod wrażeniem!-oznajmiła zaplatając mi warkocza. Ashley poinformował Jinxxa, że mogą już wracać do domu, dlatego pełni napięcia czekaliśmy na ich przybycie.
                                       ~~~~ANDY~~~~
-Może wejdziesz na herbatę?-spytałem gitarzystę, kiedy już znaleźliśmy się pod moimi drzwiami. Byłem zmęczony jego ciągłym towarzystwem i gadaniem ale lepsze to, niż zostać całkowicie opuszczonym w urodziny.
-Jasne. Bardzo chętnie. Spokój będzie, Regina gdzieś pojechała z Sammi. Zauważyłeś jak się zaprzyjaźniły?
Jęknąłem w duchu. Nie dość, że zapomniała o moich urodzinach, to jeszcze pojechała gdzieś z koleżanką. Chyba już wogóle jej na mnie nie zależy.
-Zauważyłem-odparłem oschłym tonem i lekko pchnąłem drzwi. Otoczyła mnie całkowita cisza, najlepsza oznaka tego, że Reginy nie ma w domu.
-Chodź do salonu. Zaraz zrobię herbatę-oznajmiłem i zapaliłem światło w pokoju.
-NIESPODZIANKA!!-wykrzyknęli koledzy z zespołu razem z Sammi, a szczęśliwa Regina, podbiegła do mnie i zawisła mi na szyi. –Wszystkiego najlepszego, kochanie-wyszeptała.
-Jesteście niemożliwi!-krzyknąłem i uściskałem Sammi a następnie poklepałem po plecach Asha. –Myślałem, że zapomnieliście o moich urodzinach...-
                                             ~~~~~~REGINA~~~~~~
Przyjęcie się udało, Andy był szczęśliwy, chociaż na początku był pewien, że zapomniałam o jego urodzinach. Wszystko przebiegło zgodnie z planem, chociaż gdyby nie pomoc Sammi, nie udałoby mi się zrobić takiego świetnego przyjęcia.
-Obiecaj, że nigdy więcej nie będziesz mnie tak straszyć- powiedział ze śmiechem , kiedy wszyscy goście opuścili nasz dom, a ja zajęłam się myciem naczyń.
-Ale niespodziankę miałeś udaną.-skomentowałam i powoli do niego podeszłam. Uśmiechnęłam się do niego i oparłam dłonie na jego klatce piersiowej.
-Bardzo. Jeszcze raz Ci dziękuję-złączył nasze usta w namiętnym pocałunku a ja w tym czasie zaczęłam powoli rozpinać guziki jego czarnej koszuli, którą dostał ode mnie na gwiazdkę.Delikatnie gładził moje plecy a ja w tym czasie rozpięłam ostatni guzik i zsunęłam mu koszulę z ramion.I cannot hide what’s on my mind
I feel it burning deep inside Powoli opadła na podłogę, a on w tym czasie dotarł do zapięcia mojej sukienki. Złapał za nie, i przesunął do samego końca. Na chwilę odsunęliśmy się od siebie, żeby zdjąć moją sukienkę co nie było takim prostym zadaniem. Szpilek i koszuli pozbyłam się już wcześniej, dlatego teraz zostałam w samej bieliźnie. Okropnie męczyłam się ze skórzanym paskiem jego spodni, ale w końcu udało mi się go rozpiąć.
-Chodź-wyciągnęłam do niego rękę, którą od razu złapał i dał się zaprowadzić do sypialni.
Delikatnie popchnął mnie na łóżko, na co tylko dyskretnie się roześmiałam.
-Andy..-wyszeptałam -Andy..-powtórzyłam
-Tak?-spojrzał mi głęboko w oczy
-Ja..jeszcze nigdy..nie-byłam troszkę podenerwowana, dlatego nie mogłam zebrać słów w sensowne zdanie.
-Nie bój się. Obiecuję, będę delikatny-wyszeptał i delikatnie odpiął mi stanik.So take your hand in mine,
It is ours tonight. This is a Rebel Love Song.   Spojrzał mi w oczy, na co tylko przyzwalająco kiwnęłam głową. Kiedy delikatnie we mnie wszedł jęknęłam. Trochę bolało, ale po chwili przyzwyczaiłam się i odczuwałam jedynie lekki dyskomfort. Andy tak jak obiecał był bardzo delikatny i cały czas patrzył mi w oczy. Wykonywał powolne ruchy biodrami, widać było, że świetnie się przy tym bawi. Nowe doświadczenie sprawiało, że kręciło mi się w głowie. Powoli dyskomfort, przeradzał się w przyjemne łaskotanie, czułam i słyszałam jak Andy dochodzi we mnie.Wiedziałam, że nie chce mi zrobić krzywdy.
W końcu zmęczeni opadliśmy na łóżko. Zarzuciłam mu ręce na szyję i pozwoliłam, żeby okrył nas puszystą kołdrą.
-Mówiłaś, że chcesz tatuaż-odezwał się po chwili milczenia, w której uspokajaliśmy swoje oddechy.
-Mówiłam i podtrzymuję-uśmiechnęłam się
-Wobec tego jutro idziemy do zakładu. Wiesz już co będzie przedstawiał?
-Jaka nagła zmiana tematu. Wiem, ale to niespodzianka. Śpij. Dobranoc-pocałowałam go w policzek i zamknęłam oczy.
-Dobranoc i dziękuję-powiedział i mocniej mnie przytulił.
~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie :) Przepraszam za to opóźnienie :c Rozdział miał być w sobotę ale niestety miałam chwilowy brak weny :c Tak, miałam go wstawić w środę ale cuż..Kiedy napisałam to musiałam od razu wstawić :) Przepraszam za tą fatalną końcówkę. :c Nie umiem i nie lubię pisać takich scen, dla Was zrobiłam wyjątek ^^ Mam nadzieję, że nie zabijecie mnie za rozdział :P Jest długi, to fakt, ale musiałam jakoś Wam wynagrodzić mój brak weny :) Chcę szczególnie podziękować Unfoorgiveen n, Shadowgirl, Kyni, oraz M&M's za wsparcie w tej trudnej chwili ^^ Postaram się, żęby następny pojawił się rano w sobotę :) Proszę o szczere komentarze, jeśli coś jest nie tak, postaram się to poprawić ^^ Całusy <3