poniedziałek, 24 marca 2014

Rozdział 19



ROZDZIAŁ ZE SPECJALNĄ DEDYKACJĄ DLA MOJEGO AUTORYTETU PISARKIEGO: CASSIDY. BARDZO CI DZIĘKUJĘ, ZA POZYTYWNĄ OPINIĘ NA TEMAT MOICH NOTEK:) TO WIELE DLA MNIE ZNACZY. :)
                                            ~~~Regina~~
-Opowiesz mi, dlaczego to robisz?-gruba lekarka,z nijakimi, wyglądającymi na tłuste włosami związanymi w kucyk przyjrzała mi się badawczo. Zacisnęłam usta i zajęłam się pasjonującym zajęciem jakim było oglądanie moich poobgryzanych paznokci. Przydałby im  się czarny lakier, jednak po ostatnich wybrykach został mi odebrany. Podobnie zresztą jak większość moich rzeczy, włączając w to słuchawki, trochę kosmetyków, telefon i parę innych drobiazgów. Siedziałyśmy w tym cholernym gabinecie już jakieś pół godziny, i jedynym moim marzeniem było, żeby się stąd wyrwać. Czemu nie mogą się zająć bardziej potrzebującymi? Czemu uczepili się mnie? Przecież jestem pełnoletnia!
-Możemy tutaj siedzieć cały dzień. Ja mam czas.-oznajmiła rzeczowym tonem a ja popatrzyłam na nią z nienawiścią. –Regina, zrozum, że jesteśmy tutaj żeby ci pomóc!-podniosła na mnie głos a ja zaśmiałam się w duchu. Dzisiaj obejrzy jeszcze trzydziestu innych wariatów, chorych na depresję, albo inne anorektyczki i każdemu będzie wmawiać to samo. To żałosne. Okłamywać ludzi. Zagryzłam wargę i zajęłam się szarpaniem małej skórki przy lewym kciuku. Co z tego, że wywołałam wymioty zaraz po śniadaniu? Nie pierwszy raz i zapewne też nie ostatni. Nie jestem chora, to oni się uparli i teraz usiłują zrobić ze mnie wariatkę.
-Jeszcze kilka tygodni i mogłabyś umrzeć-zignorowałam zupełnie jej głupie gadanie, zwłaszcza, że wreszcie udało mi się pozbyć przeszkadzającej skórki. Teraz uważnie obserwowałam malutką plamkę krwi, która pojawiła się na jej miejscu.
-Nic pani nie powiem. Proszę dać mi spokój-burknęłam i popatrzyłam jej w oczy. Miała niesamowicie grubą twarz. Jak można się doprowadzić do takiego stanu?!
-Powiesz mi chodziaż jak się czuj..-zaczęła ale w dokończeniu pytania przeszkodził jej jakiś dzwonek. Rozejrzałam się po gabinecie i po chwili stwierdziłam, że to nie dzwonek a natarczywe piszczenie. Piszczenie, które narastało z minuty na minutę, i powodowało silny ból głowy. Zdecydowałam, że muszę, bez względu na konsekwancje, opuścić gabinet. Powoli podniosłam się z plastykowego krzesełka, rzuciłam ostatnie spojrzenie w stronę lekarki, która zakryła sobie uszy i krzywiła się z bólu,  i pewnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi. Oparłam dłoń na zimnej, stalowej klamce, jednak ktoś przeszkodził mi w ostatecznym naciśnięciu jej, umożliwiającym wydostanie się z pomieszczenia. Ze strachem i boląca głową, spojrzałam w dół i ze zgrozą, zauważyłam, że kobieta uczepiła się mojej kostki, uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Paznokcie jej grubych paluchów, boleśnie wbiły się w skórę mojej kostki. Syknęłam z bólu i usiłowałam jakoś się wyswobodzić na co lekarka tylko się roześmiała.
-Muszisz tutaj zostać! Nigdzie nie pójdziesz ślicznotko!
                                                   ~~~~~~
Ze snu wyrwał mnie mój własny krzyk. Przerażona, zlana potem i z twarzą zalaną łzami usiłowałam przypomnieć sobie gdzie jestem. Dopiero po kilku głębokich wdechach i uspokojeniu się, rozejrzałam się i z ulgą stwierdziłam, że jestem w naszej sypialni. Leżałam w łóżku razem z Andym. Chwila.. Coś mi tutaj nie pasowało..Mianowicie to, że byliśmy bardzo mocno w siebie wtuleni. Wręcz nienaturalnie. Westchnęłąm ciężko ,odgarnęłąm włosy, które przykleiły się do mojego spoconego czoła i z powrotem opadłam na poduszki. Usiłowałam ponownie zasnąć, jednak zawsze coś musi się spieprzyć. Dopiero po dłużej chwili, pełnej głębokich przemyśleń, zrozumiałam, że rozlegające się, ciągłe  piszczenie to w rzeczywistości dzwonek do drzwi. Zastanawiałam się, kto i po co dzwoni do naszych drzwi, skoro musi być jeszcze wcześnie. Klepnęłam śpiącego wokalistę w policzek, jednak tylko słodko się uśmiechnął i wymruczał przez sen: ,,Giniuś, jeszcze chwileczka” i przewrócił się na drugi bok, ściągając przy tym ze mnie całą kołdrę.
-Nie musisz wstawać. Ja otworzę-mruknęłam wściekła i pospiesznie poderwałam się z swojego posłania. Ogarnęło mnie przenikliwe zimno. Czyżbyśmy zapomnieli zamknąć okno? Chciałam poprawić ramiączka od koszulki i wtedy dopiero zorientowałam się, że jestem naga. Zachichotałam nerwowo i nieudolnie zakrywszy się rękami, usiłowałam znaleźć swoją bieliznę. Poszukiwania przyniosły raczej marny rezultat, nie licząc odnalezienia Femme i Crow, które spały pod łóżkiem przytulone do siebie. Ucieszyłam się, ponieważ byłam pewna, że koteczki nie dogadają się ze sobą,a tu proszę, taka niespodzianka. Osoba stojąca na dole chyba zaczęła się niecierpliwić bo dzwonek stał się teraz głośniejszy i częstszy. Nie chciałam, żeby Andy się obudził więc, nie mając innego wyjścia narzuciłam na siebie czarny szlafrok, który związałam paskiem i pobiegłam otworzyć. Ku mojemu zdziwieniu, przed drzwiami stała kobieta. Był to dla mnie szok, spodziewałam się raczej któregoś z chłopaków albo nawet Juliet a nie jakiejś kobiety.  Na oko z trzydzieści lat, ładna, zadbana, blondynka z włosami do ramion i miłym uśmiechem. Sprawiała wrażenie osoby przyjaznej, była ubrana normalnie, nie jakoś wymyślnie. Zwyczajne dżinsy, biała koszulka i czarny sweterek. Kiedy zobaczyła jak uważnie lustruję ją spojrzeniem, uśmiechnęła się przyjaźnie i podała mi rękę.
-Amy Biersack. Jestem mamą Andyego. Miło panią poznać-przywitała się pierwsza, patrząc z niesmakiem na mój szlafrok i rozwiane włosy  i dopiero wtedy miałam pewność, co do moich przypuszczeń. Faktycznie. Jej rysy twarzy były bardzo podobne do Andyego, ale gdybym zobaczyła ją na ulicy, nigdy nie przypuszczałabym, że jest jego mamą.
-Możemy wejść? Andy jest w domu?-przerwała moje rozmyślania a ja popatrzyłam na nią, jak na głupią. Jacy ,,my”? Przecież ona jest sama. Kobieta musiała zorientować się, dlaczego tak dziwnie na nią patrzę bo wybuchnęła śmiechem
-Jestem z mężem i kuzynem Andyego. Mieliśmy wpaść wcześniej ze względu na jego urodziny ale niestety, nie udało nam się w porę wrócić.                                                                -Dzwoniłam wczoraj do państwa.Ale nikt nie odbierał..-zaczęłam nieśmiało
-Bardzo mi przykro, wie pani jak to jest w samolocie. Nic nie wolno. Ale te kilka dni w Paryżu były naprawdę cudowne!
-A gdzie jest pani mąż?-musiałam zapytać, chociaż wiedziałam, że pytanie jest niegrzeczne i zganiłam się za nie  w duchu.
-Oh! Zapomniałam! Zaraz przyjdą, robią coś przy samochodzie- kiedy ponownie się uśmiechnęła, wiedziałam po kim Andy odziedziczył swój śliczny uśmiech.
-Proszę wejść, zaraz zawołam Andy’ego.-gestem zaprosiłam ją do środka.
-Bardzo dziękuję. Nie bądźmy takie oficjalne. Mów mi po prostu Amy-po wejściu do kuchni na chwilę zamilkła, jednak po chwili udała, że nic takiego się nie stało, i jak gdyby nigdy nic, usiadła przy stole. Posłałam w jej stronę przepraszający uśmiech i w pośpiechu pozbierałam nasze rozrzucone poprzedniego wieczoru ubrania. Jak burza wpadłam do sypialni, i od razu rzuciłam się na łóżko, żeby obudzić Andy’ego.
-Matko, co się stało?!-krzyknął przerażony nagłym wyrwaniem go ze snu.
-Twoja mama siedzi u nas w kuchni a tata z kuzynem zaraz przyjdą. Wytłumaczysz mi to jakoś?-spytałam poirytowana. Obserwowałam, jak jego źrenice zamieniają się w pięciozłotówki. Popatrzył na mnie z niedowierzaniem, a ja tylko pokiwałam głową.
Poderwał się z łóżka z zamiarem pospiesznego udania się do kuchni, jednak go powstrzymałam.
-Ubierz się. Jesteś zupełnie nagi-uśmiechnęłam się czarująco, kiedy zauważył gdzie powędrował mój wzrok i zakrył się rękami.
-To upokarzające-wyjęczał cieniutkim głosikiem ubierając bokserki, które mu rzuciłam.
Przykleiłam się do jego pleców i już spokojniejsza, podążyłam za nim do przedpokoju.
-Hej!-przywitał się entuzjastycznie jakiś chłopak, który razem z ojcem Andyego wnosił walizki do przedpokoju.
-Czego chcesz?-Biersack nerwowo przeczesał sobie palcami włosy i wypuścił powietrze nagromadzone w płucach.
-Herbatki i śniadanka-uśmiechnął się słodziutko i po chwili zwrócił do mnie-Cześć maleńka, jestem Joe.-podniósł moją rekę do ust i delikatnie cmoknął.
-No nie wiem to nie jest najlepsza pora...Przejdźmy do kuchni, pokojnie porozmawiamy- zaproponował Andy  niepewnym głosem, zobaczywszy walizki, które jego tata wniósł do przedpokoju, i teraz zmęczony opierał się o ścianę.
-Dzień dobry-podszedł do Andyego i poklepał go po plecach.
-Mam lepszy pomysł. Niech oni idą się ogarnąć, my przecież poczekamy-Joe spojrzał na swojego wujka przekonująco a ja podziękowałam mu wzrokiem na co tylko do mnie mrugnął.
-Usiądźcie sobie, zaraz zrobimy jakieś śniadanie. Na pewno jesteście głodni-Andy pociągnął mnie za rękę w stronę sypialni. Zrobił to mało delikatnie, dlatego syknęłam z bólu.
                                                                   ~~~~~~
-Po co oni teraz przyjechali? I jeszcze te walizki..Czy moja mama coś Ci powiedziała?-zapytał szukając w szafie jakichś spodni, które mógłby założyć.
-Powiedziała tylko, że wracają z Paryża. Szkoda, że musimy się poznawać w takich okolicznościach..-stwierdziłam zakładając czarną, prostą spódniczkę.
-Mogli uprzedzić. Zresztą, co się martwisz. Chyba jesteśmy dorośli?-wydobył z szafy jakieś podarte dżinsy i spojrzał na mnie pytająco. Pokiwałam głową.
-Jesteśmy ale to przywitanie nie było zbyt miłe. Nie wiedzą kim jestem..-próbowałam dokończyć ale mi przerwał
-Moi rodzice są naprawdę super. Szczególnie mama. Wszyscy ją lubią. Ash nawet się z nią jakoś dogaduje, więc z tobą nie powinno być problemu
-Może..-stwierdziłam beznamiętnie siedząc na łóżku i męcząc się z zapięciem stanika.
-Daj pomogę Ci. Pospiesz się trochę-poprosił wyręczając mnie od męczącego zadania.
-Cały czas się śpieszę-odburknęłam i pocałowałam go w nos.
-Tylko tyle?-spytał zawiedziony, robiąć minę smutnego pieska.
-Reszta później. Teraz trzeba wszystko wyjaśnić.
                                                        ~~~~~~
-Mamo, tato, poznajcie moją ukochaną, Reginę- przyciągnął mnie do siebie za biodra i namiętnie pocałował, na potwierdzenie swoich słów.
-Regina, poznaj moich rodziców. Moją mamę Amy i mojego tatę Chrisa.-zwrócił się teraz do mnie a ja uśmiechnęłam się przyjaźnie.
-Ej, a ja to co?-spytał blondyn siedzący najbliżęj kuchennego okna.
-To mój kuzyn Joe. Napewno kiedyś Ci o nim opowiadałem. Nagrywamy razem filmiki i chodzimy na piwo. To tak w skrócie.-zakończył a ja zdobyłam się na to, żeby wreszcie się odezwać.
-Bardzo miło państwa poznać. Szkoda tylko, że w takich okolicznościach....-Andy zerknął na mnie wkurzony więc nie zamierzałam kończyć zdania.
-Ginia, zrób coś do jedzenia. Na pewno jesteście zmęczeni po podróży-lekko klepnął mnie w tyłek, a po chwili zasiadł do stołu. Oznaczało to chyba, że miałam się  nie odzywać zresztą sama nie wiem. Miał chyba gorszy dzień bo nigdy wcześniej nie był dla mnie taki oschły.
-Troszeczkę. Ale co to jest w porównaniu z podróżą! Musicie kiedyś pojechać do Francji! Myślałam, że na starość już nic nie zobaczymy a tu taka niespodzianka. Najpiękniejsza rocznica ślubu, jaką kiedykolwiek mieliśmy. Jutro pokażemy wam zdjęcia. Zapomniałam o najważniejszej sprawie! Wszystkiego najlepszego synku!-przysunęła się do syna i ucałowała go w oba policzki. Zauważyłam, że jest osobą niezwykle gadatliwą i mającą zawsze coś do powiedzenia.
-Opowiadaj teraz co u Ciebie. Jak długo się znacie?-ojciec spojrzał wyczekująco na syna .Czułam się strasznie skrępowana ich obecnością, miałam wrażęnie, że są jakoś nieprzychylnie do mnie nastawieni. Zresztą, nie ma co się dziwić.
-Pięć miesięcy. Bardzo dobrze się dogadujemy. Nie wiem co bym bez niej zrobił- czule pogłaskał mnie po policzku, kiedy stawiałam na stole półmisek z pokrojonymi pomidorami.
-Masz niesamowitą biżuterię-zwróciła się do mnie jego mama-Mogę zobaczyć?-spytała patrząc na mnie zachęcająco i przyjaźnie
-To od Andy’ego. Jeden dostałam na gwiazdkę a drugi gdzieś na początku listopada. Przynoszą mi szczęście-zabrałam się za krojenie chleba
-Wyglądacie na szczęśliwą parę. A co z tą poprzednią? Jak jej tam?-Joe popatrzył pytająco na kuzyna.
-Juliet. Mamy z nią poważne problemy...-przez dobre piętnaście minut opowiadał o wypadku w klubie, a także o pamiętnym dniu w którym Juliet go uderzyła. Ja w tym czasie zrobiłam kawę, postawiłam na stole masło, ułożyłam na półmisku wędlinę i ser a także wyjęłam z lodówki dżem i sałatkę. Andy pomógł mi z talerzami i sztućcami i już po chwili mogłam zająć się jedzeniem.
-Teraz przynajmniej masz fajną dziewczynę. Ale troszkę małomówną-oceniła jego mama, pociągając łyk kawy
-Ginia jest troszkę nieśmiała. Ale mogę was zapewnić, że jestem pod dobrą opieką- posłał mi uśmiech i położył dłoń na kolanie.
-Mam pytanie. Ostatnio miałeś jednego kota a dzisiaj widzę tutaj dwa. Jak to jest możliwe?
-To pomysł mojej kochanej Sammi. Kupili nam na gwiazdkę drugiego kota. Chcecie go zobaczyć?-wstał i poszedł poszukać Crow, zostawiając mnie samą. Przełknęłam ślinę i udałam, że jestem całkowicie pochłonięta zawartością swojego talerza.
-Czym się zajmujesz i interesujesz?-zrobiło mi się gorąco, ale niegrzecznie byłoby nie odpowiedzieć.
-Robię tłumaczenia, udzielam korepetycji.. A interesuję się poezją, malarstwem..-podniosłam filiżankę do ust odwlekając odpowiedź
-Nie musisz się nas bać. No przecież w pewnym sensie jesteśmy rodziną-kobieta miło się do mnie uśmiechnęła jednak ja siedziałam jak zdrętwiała. Na szczęście w kuchni pojawił się Andy z naszym nowym przyjacielem na rękach i uwaga wszystkich skupiła się na kocie.
Posiadanie zwierząt jest jednak bardzo praktyczne i pomocne.
                                                              ~~~~
-Jak długo u nas zostaniecie?-panowie opuścili kuchnię i udali się do garażu, żeby zająć się samochodem a my w tym czasie, postanowiliśmy posprzątać po śniadaniu.
-Nie martw się synku. Przed sylwestrem już nas nie będzie. Zostalibyśmy dłużej ale wiesz, pogrzeb Jane, ktoś musi pojechać.
-Rozumiem. Oj przecież zawsze jesteście u nas mile widziani.- zawstydził się swojego optymizmu.
-Co zamierzacie dzisiaj robić? Może razem z Reginą wybrałybyśmy się na kobiece zakupy? Pomogłabym wybrać coś na galę..No chyba, że masz już coś przygotowane-speszyła się swoją śmiałością i zaczęła bawić guzikami od swetra.
-Mamy dzisiaj wizytę u lekarza, to dosyć ważne.-oznajmił Andy wycierając ostatnią filiżankę i odstawiając ją na suszarkę.
-Jaką wizyt..-zaczęłam ale nie dokónczyłam, ponieważ dostałam jakiegoś dziwacznego, bolesnego skurczu w podbrzuszu. Syknęłam z bólu i złapałam się za brzuch starając uspokoić.
-Co się dzieje? Wszystko w porządku?-Andy popatrzył na mnie zaniepokojony i złapał mnie za ręce. –Może będzie lepiej, jak się położysz?-spytał z troską a ja potwierdzająco kiwnęłam głową. –Zrobię Ci herbaty. Nie denerwuj się. -powiedział i włączył czajnik.                                          –Powoli..idziemy do salonu. Możesz się o mnie oprzeć-jego mama delikatnie mnie podtrzymała i jakoś pomogła dojść do kanapy.
-To nie jest jakieś celowe działanie. Nigdy mi się coś takiego nie zdażało-spojrzałam na nią przepraszająco, na co tylko uśmiechnęła się ze zrozumieniem
-Przecież coś takiego się każdemu zdaża. Leż spokojnie i odpoczywaj. Mogę z Tobą posiedzieć-poprawiła mi poduszkę i przykryła kocem.
-Dziękuję.-zamknęłam oczy i czekałam aż ból przejdzie. Po dłużej chwili w salonie pojawił się Andy, niosąc kubek z herbatą i jakieś tabletki. Usiadł koło mnie i pogłaskał po włosach.
-Wypij.-podał mi kubek a sam otworzył opakowanie przyniesionych tabletek i wyjął z niego instrukcję żeby zapoznać się z jej treścią.
-Do jakiego lekarza musicie jechać?-spytała Amy, przerywając ciszę panującą w pokoju.
-Do chirurga. Po tej akcji z Juliet, założyli Reginie kilka szwów. Teraz mamy się zgłosić na kontrolę.
-Czemu nic mi nie powiedziałeś?!-spytałam wściekła. Zataił przedemną taką ważną informację! Owszem, ręka momentami bardziej mnie bolała, ale nigdy nie przypuszczałam, że to z powodu znajdujących się tam szwów!
-Nie chciałem, żebyś się denerwowała..-zaczął skruszony ale mu przerwałam.
-Teraz denerwuję się jeszcze bardziej!-odburknęłam
-Możesz się na mnie złościć, ale chociaż weź tą tabletkę. Rozkurczowa. Powinna pomóc i przestanie Cię boleć-bez słowa wydobyłam z listka jedną małą, czerwoną okrągłą tabletkę i przyjęłam ją bez słowa.
-Zdrzemnij się chwilkę, a jak poczujesz się lepiej, to wtedy pojedziemy-chciał mnie pocałować w policzek ale się odsunęłam.
-Mamo, czuj się jak u siebie w domu. Jeśli chcesz odpocząć, nie musisz tutaj siedzieć. Jakoś damy sobie radę-zwrócił się do matki
-Pójdę się rozpakować. Jakby coś się działo od razu mnie wołaj-pogłaskała mnie po ręce, wstała i udała się na piętro. Andy spojrzał na mnie tymi swoimi słodkimi oczami, jednak pozostałam obojętna.
-Jeśli myślisz, że będę dla ciebie teraz miła, to się mylisz-ukryłam twarz w poduszce, ignorując jego ciężkie westchnienie.
                                                           ~~~~~
Po jakiejś godzinie bezczynnego leżenia na kanapie, ból nareszcie ustąpił. Zastanawiałam się co może być przyczyną i postanowiłam, że w najbliższym czasie udam się do lekarza. Andy cały czas przy mnie siedział i uspokajał, jednak dalej nie zamierzałam z nim rozwawiać. Mimo moich protestów i widocznego zdegustowania zmusił mnie do tej cholernej wizyty. Miałam nadzieję, że chociaż pojedziemy autobusem, żeby jakoś oddalić perspektywę przebywania w gabinecie lekarskim, jednak Joe postanowił nas podwieźć. Przez całą drogę nie odezwałam się nawet słowem, mimo, że chłopcy usilnie próbowali włączyć mnie do rozmowy. Cały czas o czymś gadali, jednak wydobywałam tylko pojedyńcze zdania. Coś o sylwestrze, Juliet, jakiejś Isabelle i kuzynce Jane, której pogrzeb ma się odbyć w przyszłym tygodniu. Bardzo chciałam się uspokoić jednak perspektywa nieuchronnie zbliżającej się wizyty zbyt mnie przerażała. Miałam niezbyt pozytywne wspomnienia jeśli chodzi o służbę zdrowia, a sama nazwa ,,chirurg” budzi we mnie ogromny strach. Co mi będą robić? Zdziwiłam się, kiedy po niecałych dziesięciu minutach, zajchaliśmy pod szpital.
-To na pewno tutaj?-sptałam cieniutkim głosikiem, zdradzającym zdenerwowanie i strach.
-Tak. Tak pisze na karcie pacjenta.-oznajmił rzeczowym tonem-Chodź księżniczko i niczym się nie martw. Jestem cały czas przy tobie-uwielbiałam kiedy tak uroczo się do mnie zwracał, jednak ze względu na okoliczności nie mogłam się uśmiechnąć. Z niechęcią wysiadłam z samochodu i pomachałam jego kuzynowi na pożegnanie.
-Boisz się?-zapytał naciskając klamkę i przepuszczając mnie w drzwiach.
-Nie-usiłowałam udawać twardą, ale kiedy znajomy zapach szpitala dotarł do moich nozdrzy, zupełnie się rozkleiłam. Zasłoniłam się grzywką i w bardzo dyskretny sposób wytarłam kilka łez, które wystąpiły na moich policzkach. Biersack, w przeciwieństwie do mnie, był całkowicie wyluzowany i pełny optymizmu.
-Poczekaj tutaj na mnie, pójdę Cię zarejestrować.-pomógł mi zdjąć płaszcz, zabrał ze sobą kartkę pełną ważnych pieczątek i udał się w stronę okienka rejestracji, przy którym siedziała jakaś młoda dziewczyna, zapewne stażystka. Obserwowałam jak rozmawiają, bo było to jedyne zajęcie pozwalające na chwilę zapomnieć o czekającej mnie wizycie. Kobieta żywo gestykulowała na co Andy przytakiwał jej skinieniem głowy. Po jakimś czasie schylił się żeby podpisać jakiś ważny dokument, posłał stażystce czarujący uśmiech, na co odpowiedziała tym samym, i wreszcie wrócił do mnie. Mimo, że niedawno były święta, ludzi w poczekalni było całkiem sporo, tak że sporym problemem było odnalezienie jakiegoś wolnego krzesełka. Po jakimś czasie udało nam się wypatrzyć miejsce, za wielką, suchą palmą więc z radością skorzystaliśmy z okazji. Niestety miejsce było tylko jedno, ale nie stanowiło to jakiegoś wielkiego problemu. Bez najmniejszego wahania, usiadłam mu na kolanach i wtuliłam twarz w jego szyję, żeby móc spokojnie popłakać. Zdawałam sobie sprawę jak bardzo muszę drżeć ze strachu, jednak całkowicie upwniłam się dopiero wówczas kiedy Andy to zauważył.
-Bardzo się boisz?-zapytał delikatnie gładząc mnie po plecach.
-Czy to będzie bolało?-spojrzałam na niego zaczerwienionymi  oczami i jeszcze mocniej zadrżałam.
-Nie. Pewnie tylko wyjmą Ci szwy. Ale to nie boli. Masz moje słowo-postukał się w pierś, na potwierdzenie swoich słów.
Gadaliśmy jeszcze chwilę o niezapowiedzianej wizycie jego rodziny, o Sammi, o świętach,  zupełnie ignorując karcący wzrok starszych pań czekających przed nami w kolejce.
Tak się rozgadaliśmy, że przerwał nam dopiero głos lekarza, który po przyjęciu jakiejś młodej kobiety w zielonych rurkach, opuścił wreszcie swój gabinet.
-Pani Montoya.Zapraszam-poderwałam się z kolan Biersacka, i nawet nie wiem czemu, pośpiesznie ruszyłam w stronę gabinetu. Chłopak wyraźnie zadziwiony moją reakcją, złapał mnie za zdrową rękę i cicho zapytał czy ma mi towarzyszyć.
-Jasne. Bez ciebie będę się bała-odszepnęłam i mocniej ściskając jego dłoń, pewnym krokiem weszłam do gabinetu.

                                                               ~~
-Za miesiąc możecie państwo, ubiegać się o odszkodowanie-pielęgniarka zwilżyła mi nadgarstek, wacikiem nasączonym wodą utlenioną, a następnie sprawnie owinęła ranę bandażem. Wyjmowanie szwów prawie nie bolało, czasem odczuwałam lekkie łaskotanie, ale Andy cały czas był przy mnie i w razie jakiegokolwiek bólu, mocniej zaciskałam palce na jego dłoni. Na szczęście nie musiałam patrzeć na ranę, co przyniosło mi wiele ulgi. Wcześniej to Andy zmieniał mi opatrunki dlatego teraz również nie chciałam patrzeć. Od dzieciństwa miałam wstręt do ran otwartych i najzwyczajniej w świecie bałam się, że zwymiotuję. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło i wreszcie możemy zapomnieć o tym przykrym incydencie.
                                                            ~~~~
Stanęliśmy przed małym, ceglanym budynkiem z wielkim szyldem ,,Halloween Tatoos" wykonanym z zielono-czerwonego węża świetlnego. Budynek sprawiał wrażenie starego, jednak było to tylko pierwsze wrażenie. Szczególnie spodobały mi się wielkie okna z śnieżnobiałymi ramami osłaniające szyby, pokryte w całości rożnobarwnymi fotofrafiami i rysunkami. Kiedy weszliśmy do środka, od razu w oczy rzucił mi się nastrój wnętrza. Owszem było tam ponuro ale bardzo przytulnie, bezpiecznie i stylowo. Chyba tym odróżniał się od innych salońow, w których do tej pory byłam. Ściany były zapełnione szkicami, obrazami, rysunkami, kolorowymi dyplomami oraz fotografiami cekebrytów, którzy odwiedzili salon. Na górze ściany wypatrzyłam kilka zdjęć uśmiechniętego Andyego podczas procesu tworzenia tatuażu, dlatego lekko się zarumieniłam i pokazałam mu swoje odkrycie. Teraz już się nie dziwiłam, że Andy tak często chodził tam robić tatuaże. Jednak tym, co najbardziej mi się podobało, była skórzana, czerwona kanapa i miękkie, bordowe, staroświeckie fotele. Nigdy nie widziałam takiego uroczego miejsca i teraz z uśmiechem oglądałam fioletowe esy-floresy na ścianach.   

-Siemasz Andrew! Dawno Cię tutaj nie widziałem. Jak się goi tatuaż na szyi.-gruby, sympatyczny mężczyzna uścisnął sobie dłoń z Biersackiem a ja patrzyłam na to zaskoczona.        -Dobrze. Wszystko w porządku.- przyciągnął mnie do siebie za biodra i pocałował w czubek głowy. 
-To jak. Co dzisiaj tatuujemy?-spytał i puścił do mnie oczko -Dzisiaj nie mnie.
-To kogo? Czyżby tą piękną dziewczynę?- zapytał żartobliwie a ja oblałam się rumieńcem.
-Tak. To jej pierwszy tatuaż, więc bądż delikatny-poklepał mnie po plecach, uśmiechnął się i zostawił mnie samą z tatuażystą, ponieważ nie chcuałam, żeby widział co chce mieć tatuowane.
-Nowy nabytek?-krzyknął za nim grubas jednak Biersack tylko się odwrócił i zawołał ze śmiechem -To moja dziewczyna. Regina.
-Masz dobry gust!-odkrzyknął i przepuścił mnie w drzwiach.
-Zrób sobie kawy, a ja w tym czasie trochę porozmawiam sobie z Reginą.

-Właśnie robię. Tylko nie zapominaj czyja to miłość-żartobliwie pogroził palcem tatuażyście, który tylko się roześmiał.
-Usiądż sobie tutaj.-gestem wskazał mi beżowy fotel, a ja posłusznie wykonałam polecenie. To pomieszczenie było zupełnie inne od poprzedniego. Wyglądem przypominało sterylny gabinet lekarski, w którym nie ma miejsca na jakikolwiek bałagan.
-Czy jest to przemyślana decyzja? Tatuaż będziesz mieć na całe życie, więc musi to być przemyślana i odpowiedzialna decyzja. Owszem, można usunąć, ale jest to kosztowne i bolesne.
-Jest to przemyślana decyzja. Jestem pewna. Jak niczego innego w życiu.
-Dobrze. W takim razie opowiedz mi o nim trochę. Jakie masz oczekiwania?- zapytał i uważnie mi się przyjrzał. Podałam mężczyżnie karteczkę, którą wyjęłam z kieszeni bluzy. Bardzo długo nosiłam ją przy sobie. Widniał na niej znak nieskończoności, jakby upleciony z czerwonych różyczek. W środek były wplecione nasze imiona. Tatuażysta z zainteresowaniem przyjrzał się karteczce.
-Na pewno chcesz mieć imię Andyego? To decyzja na całe życie-spytał ze zdziwieniem
-A co w tym złego? -Możecie się kiedyś rozstać, pokłocić. Może lepsze byłyby inicjały?-zaproponował. Jego wypowiedż trochę mnie zirytowała ale z drugiej strony...? Miał rację
-Dobrze. Niech będzie. 
-A w którym miejscu chcesz go mieć? 
-Tutaj-pokazałam miejsce dłonią-Na biodrze
-W porządku. Połóż się wygodnie i odpręż-gestem wskazał mi stół przypominający trochę fotel dentystyczny. Wykonałam polecenie, i położyłam się, kładąc sobie ręce pod głowę. -Teraz musisz poczekać. Odrysuję wzór i zaraz zabieram się do pracy. Leżałam tak może 10 minut, podziwiając sufit i wyposażenie salonu. Nie czułam się zbyt komfortowo, w sumie musiałam trochę zsunąć spódnicę i teraz było widać moje fioletowo-czarne koronkowe majtki. No trudno. Raz się żyje. Nareszcie mój wzór na biodrze został odbity.Tatuowanie zleciało w miarę szybko, mimo, że trwało jakieś 3 godziny, ale dużo gadaliśmy więc dało się wytrzymać. Prawie nie bolało, odczuwałam jedynie łaskotanie, uczucie kłucia i momentami chłód, kiedy mężczyzna przecierał tatuaż mokrym wacikiem.
-Jeszcze tylko opatrunek i gotowe. Nie zdejmuj go przez 3 dni, póżniej możesz zmienić. Zresztą, co ja będę mówił. Andrew wie najlepiej-puścił do mnie oczko.
-Bardzo dziękuję- poczekałam, aż skończy owijać moje biodro folią, rozprostowałam zdrętwiałe nogi i opuściłam gabinet. Przy kasie stał już Andy i płacił.
-Ile tym razem?- zapytał
-Dla pięknej pani 15 dolarów. Co robiłeś? Nie nudziło ci się?

-Zdrzemnąłem się- odparł podając banknoty.
Z wdzięcznością pocałowałam go w policzek i szepnęłam ,,dziękuję". Andy pomógł mi się ubrać i razem opuściliśmy salon.
-Pokażesz mi go?- zapytał kiedy, autobusem wracaliśmy do domu.

-Ale nie teraz. Może póżniej-odparłam i oparta o jego ramię obserwowałam przejeżdząjące samochody.
Do domu wróciliśmy dosyć szybko. Razem z Andym przygotowaliśmy obiad z deserem i dokładnie opowiedzieliśmy o wizycie. Rodzice i kuzyn Biersacka wyrażnie mnie polubili i traktowali jak własną córkę, co było dla mnie bardzo wzruszające.Razem posprzątaliśmy po obiedzie i przygotowaliśmy sok z pomarańczy oraz drobne przekąski. Wreszcie w spokoju mogliśmy zasiąść i obejrzeć zdjęcia z Paryża.
Siedziałam na kanapie oparta o klatkę Biersacka pijąc sok i słuchając histori opowiadanych przez jego mamę. Panowie przynieśli sobie piwo, które Andy dał mi spróbować. Po skończonym seansie zagrałam w karty razem z Joe`m i udało mi się wygrać! Pierwszy raz, czułam się jako kochana część rodziny. Moja własna nie potrafiła mi dać tyle ciepła, co rodzina mojego chłopaka. Byłam niesamowicie szczęśliwa i czułam się jak księżniczka. Księżniczka posiadająca kochającą rodzinę, która we wszystkim ją wspiera.

~~~~WIECZOREM~~~~
-Wreszcie jesteśmy sami.- uśmiechnął się do mnie rozkosznie i czule pocałował. 

-I co w związku z tym?- chciałam się z nim trochę podroczyć i zobaczyć jak słodko się złości. -Myślałem, że teraz pobędziemy tylko we dwoje- jego usta zsunęły się po mojej szyi a ja zachichotałam. Nagle przerwało nam pukanie do drzwi. -Synku, macie może herbatę z melisy? Szukałam w kuchni ale nie mogłam znależć.-Andy na chwilę oderwał się odemnie i odezwał się niezbyt zadowolonym tonem - W szafce nad zlewem, trzecia półka, druga puszka przy ścianie. -Dziękuję. Dobranoc
Andy odczekał chwilę, dopóki kroki całkowicie się nie oddaliły i wrócił do mnie. -Moja mama przed snem zawsze pije melisę. Uważa, że to zdrowe- tłumaczył się wsuwając mi dłonie pod łopatki. Ja w tym czasie wbiłam paznokcie w delikatną skórę jego ramion. Zamknęłam oczy i westchnęłam kiedy złożył pocałunek na moim dekolcie. -Andy, przepraszam, że znowu przeszkadzam ale czy te drzwiczki od szafki na dole mają się nie domykać? Nie chcę, żeby któryś z kotów zrobił sobie krzywdę.- Biersack niezbyt zadowolony oderwał się odemnie i odezwał się niezbyt zachwyconym głosem- Wszystko jest w porządku. Ta szafka od początku się nie domykała. Dobranoc mamo- położył wyrażny nacisk na ostatnie słowa
-Dobranoc.-odrzekła jego mama zza zamkniętych drzwi. Andy nie czekał już na jej odejście tylko od razu przeszedł do swojej niedokończonej ,,pracy"
Jego dłonie przesunęły się niżej i jednym sprawnym ruchem pozbył się moich spodenek. Dopiero wówczas, natrafił na zasłonięty jeszcze folią świeży tatuaż. Uśmiechnął się promiennie i zwrócił do mnie -A więc tutaj go masz. Mogę zobaczyć?- zapytał przymilnie a jego palce dotarły do brzegu folii. -Nie, nie, nie- pospiesznie przekręciłam się na bok -Jeszcze zepsujesz. -No dobrze. Skoro nie chcesz mi teraz pokazać...Ale kiedyś mi pokażesz?-spytał z nadzieją w głosie -Pokażę.-odparłam i przesunęłam palcami po jego idealnym brzuchu. Jego klatka piersiowa delikatnie drgała. Uśmiechnęłam się i chwyciłam za gumkę od jego bokserek. -Andy, proszę przyjdż do kuchni. Coś jest nie tak z czajnikiem
Nie chcę spowodować jakiegoś pożaru- głos jego mamy, ponownie mnie zirytował -Poczekaj na mnie-westchnął ciężko i podniósł się z łóżka, żeby dowiedzieć się co się stało
Założyłam spodenki pod kołdrą, poprawiłam poduszkę i ułożyłam się wygodnie z zamiarem zaśnięcia. Już prawie zasypiąłam kiedy poczułam jak materac koło mnie lekko się ugina a po chwili ciepły oddech Andyego na moim karku
-Wróciłem. Śpisz księżniczko?-zapytał i delikatnie przygryzł skórę na moim karku. Zadrżałam. -Powinniśmy już zasnąć. Jest póżno, Twoja mama może jeszcze przyjść-oznajmiłam sennym tonem i zamknęłam oczy
Nie chciałam, żeby do czegokolwiek doszło, zwłaszcza, że Andy na pewno będzie chciał zobaczyć tatuaż. -Skąd wiesz?-zapytał, zniechęcony oplatając mój brzuch ramionami. -Bo też jestem kobietą. Dobranoc- zamknęłam oczy i odprężyłam się. Gładziłam tatuaże na jego ręku
I wdychałam cudowny zapach jego ciała. Połączenie miętowego żelu pod prysznic, który niedawno od niego pożyczyłam, i papierosów.

Andy jeszcze przez chwilę bawił się moimi włosami i nucił mi jakąś piosenkę, ale po chwili obydwoje zasnęliśmy przytuleni do siebie.
Możecie się cieszyć, lub nie ale...ZOSTAJĘ! Wprawdzie ręka jeszcze nie najlepiej, ale będę pisać c:DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM ZA WSPARCIE I POMOC W PODJĘCIU DECYZJI.KOCHAM WAS <3 
Rozdział wyszedł jakiś taki...nudny? Bardzo chciałam opisać ten tatuaż, ale sam proces jego tworzenia, niestety byłby nudny, więc jest takie cuś c: Oj, zresztą sami oceńcie ;) NASTĘPNY ROZDZIAŁ? SYLWESTER <3 TAK! CHYBA LUBIĘ TO SŁOWO :3W KAŻDYM RAZIE MAM TROCHĘ POMYSŁÓW NA SYLWESTROWY I JESZCZE PARĘ INNYCH :) KOLEJNY RAZ PRAGNĘ PODZIĘKOWAĆ PAULINIE. CO JA BYM BEZ CIEBIE ZROBIŁA? DZIĘKUJĘ :3 JESZCZE RAZ BAAAARDZO MOCNO WAM DZIĘKUJĘ <3 KIEDY NASTĘPNY? MOŻE W SOBOTĘ JEŚLI LAPTOP ZACZNIE DZIAŁAĆ??TAK MOJE KOCHANE KOTY ZRZUCIŁY MI GO Z BIURKA ;_______; TAK WIĘC DO ZOBACZENIA :* JAK SPĘDZILIŚCIE PIERWSZY DZIEŃ WIOSNY? :3

29 komentarzy:

  1. Jesss wróciłaś! Nawet nie wiesz jak się cieszę. Rozdział świetny. Czekam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, jestem tak miło zaskoczona! :) Nie dość, że rozdział jest długi, to jeszcze dostałam dedykację. Made my day ;)
    Tak bardzo się cieszę, że zdecydowałaś się zostać. Najważniejsze jest to, aby twoja ręka była w stanie normalnie funkcjonować.
    Rozdział naprawdę mi się podoba, wyobraziłam sobie ten tatuaż i wydaje mi się, że w rzeczywistości wyglądałby świetnie. Kiedy mama Andy'ego co chwilę się o coś pytała, myślałam, że spadnę z krzesła. Naprawdę niezłe XD Sylwester? Już nie mogę się doczekać, stwórz coś odlotowego ^^
    Mój pierwszy dzień wiosny wypadł dobrze. Cieszę się, że nareszcie jest moja ulubiona pora roku, po prostu uwielbiam, gdy wszystko budzi się do życia.
    Jeśli tylko pojawi się coś nowego, natychmiast mnie poinformuj :* No i życzę ci dużo weny do pisania.

    OdpowiedzUsuń
  3. Boskie boskie boskie koboeto kocham twoje rozdzialy :** KCKCKC

    OdpowiedzUsuń
  4. Taaak, ja i moje bardzo kreatywne komentarze. Co mogę powiedzieć? Rozdział zajebisty jak zawsze. No i czekam na next'a. Informuj mnie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ZApomniałam poinformować. U mnie pojawiły się nowe rozdziały. https://hellomyhatebvb.blogspot.com
      Jeśli chcesz to zajrzyj :)

      Usuń
    2. U mnie nowy. Nie mam czasu się logowac i tak jestem na włamie xDDD/ Dżeremiuch

      Usuń
  5. Wrociłas !!! ;33
    Ach plus dla ciebie za powiadomienie ^^
    Rozdział nie jest nudny , wręcz zajebisty !! ;3. kocham to w jaki sposób piszesz ;33
    Czekam na neeeext'a ! ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Moje koty uwielbiają wylegiwać się na laptopie, więc dobrze wiem co to znaczy gdy go zrzucą :D ROzdział jak zwykle śwetny, oby kolejny dłuższy :* Mam nadzieję, że z Twoją ręką jest już lepiej :-) pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Dlaczego lubisz słowo "sylwester"... oj, dobra, robię sobie nadzieję, że ktoś jeszcze lubi oglądać stare filmy np. z Sylvestrem Stallone ;D
    Miło, że jednak piszesz! Życzę, żeby cholerna ręką nie przeszkadzała ci pisać ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tam miała być "ręka" xD
      sorry za błąd

      Usuń
  8. Cudowny, cudowny! :3 Andy jak zwykle przeuroczy, są z Reginą mega slodcy :'3
    a więc rodzinka się zjechała... haha, Amy na końcu nie dająca im prywantosci, genialne XDD ogółem rozdzial baardzo mi się podobał, fajnie też opisalas tworzenie tatuażu i sam tatuaz, mam go nawet przed oczami :D
    awww sylwester *o* wyczuwam, że będzie się działo, oby! Czekam z niecierpliwością na nowy, weny!

    OdpowiedzUsuń
  9. matko, wróciłaś <3
    oj te mamusie XD
    świetny <3
    nie jest nudny C:
    Weny, weny i jeszcze raz weny :*
    Czekam na nexta :D

    PS https://twitter.com/Kynakosibeton follow me <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Widze, że nie tylko ja fan ANIME???

    OdpowiedzUsuń
  11. Kochanie moje, wróciłaś TAK STRASZNIE SIĘ CIESZĘ <3 Naprawdę, kiedy opuściłaś bloga co dwa dni lub nawet częściej zaglądałam, czy aby nie zapomniałaś poinformować mnie o rozdziale i kiedy okazywało się że nie myślałam o tobie jak musisz się czuć z tą rączką i szczerze ci wspołczułam :/// :*** Ale wróciłaś i to naprawde mnie cieszy :D Ale nie obciążaj rączki. Ma się wygoić do końca ;) Być może zauważyłaś, że zazwyczaj opinie co do twoich rozdziałów wyliczam w punktach. Po prostu u ciebie jest tyle plusów, że inaczej się nie da. To tak:

    1. Scena pierwsza z rodzinką xdd Wyobrażam sobie zaskoczoną minę Reginy i zadowoloną Amy :3 hah
    2. Ten Joe i zarywki do Giny hahaha :3 xdd
    3. Szpital i to jaki Andy jest opikuńczy wobec Reginy (....mmmm....) <333
    4. Ten cudny tatuaż, musiał wyglądać cudownie ^-^.
    5. Mamuśka i herbatka - no tu po prostu tarzam się ze śmiechu :D

    Fajnie, że też lubisz mange i anime :) Wszystko jest zajebiste i przyciągające jak magnes, rzekłabym :3 Nie mogę się doczekać aż wymyślisz coś na temat Sylwestra *--*

    Informuj mnie nie tylko o rozdziałach, ale również o każdym wpisie na blogu, tylko o to proszę. A nóż mi jeszcze raz napiszesz, że rozdział jest nudny xdd

    Czekam na rozdzial 20 i życzę ci zdrowia, weny i wspaniałej wyobraźni <33

    Taaaak wiem.... strasznie się rozpisałam, ale musiałam. Szlak jeszcze z tym, że cierpię na bezsennośc. Dobra to już nie istotne. Powodzenia ze wszystkim i przyjmij te buziaczki :***
    Suodkich snów <3 ^-^

    OdpowiedzUsuń
  12. Ijejejejejej ♥
    Kochaana Lady moja wróciła ! ;*
    Jak ja się cieszę. :) Rozdział super, boski, dłuuuugi ale szybko się czyta :)
    Fajnie wykreowane postacie, ciekawy charakter Amy. :) Andy ma humoorki, ale i tak ją kocha ♥ Ja to wiem , hahahah. Wcale nie wątpię że jesteśmy do siebie podobne, te same myśli i gust muzyczny... Mamo, tato czy my czegoś nie wiemy? x-x
    A szablon u siebie pobrałam gotowy, wolny ze strony http://szablonownica.blogspot.com/

    Czekam na następny rozdział i poinformuj mnie o nim, proszę :)
    P.S : Zapraszam na informację u mnie na blogu, mam nadzieję że przeczytasz...

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie mogłam się już doczekać tego rozdziału 😉 i czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  14. Dobrze, że Regina poczuła się szczęśliwa w gronie rodziny Andyego. Zdejmowanie szwów i zmiana opatrunków, jak ja to dobrze znam, sama musiałam zmieniać je mamie bo jako jedyna nie bałam się widoku krwii. Sesja w studiu tatuażu przypomniała mi swoją wizyte, którą miałam blisko pół roku temu i z doświadczenia wiem, że imie ukochanej osoby wytatuowane gdziekolwiek to największa głupota jaką można zrobić.
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałabym :D
      Zapraszam serdecznie do siebie:
      http://deniaal.blogspot.com

      Usuń
  15. Hej! Zapraszam na rozdział 17! Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Ojej, ale super, że jest już lepiej z ręką :D
    A ja tu po to, że mam dobre wieści - wpadłam na Bloggera po to, żeby wrzucić pewnego oneshota, na który zapraszam :D
    S.

    OdpowiedzUsuń
  17. No dobra, w końcu mam czas, więc komentuję. Rozdział czytałam parę dni temu, więc to, co tu napiszę, może być nieco... dziwne i nieogarnięte.

    Na sam początek - skąd tam się wziął Joe? Czemu przyjechał z rodzicami Andy`ego? Nie wiem, mogłam zapomnieć moment wyjaśnienia, ale dla mnie wyglądało to tak, jakby Joe mieszkał z Biersackami.
    No, to tak, tatuaż... lubię, jak ktoś opisuje sceny tworzenia rysunków na ciele, nie wiem, czemu, po prostu. Co do tych szwów... ostatnio miałam szwy i wiem, że nie da się ich nie czuć, tak na marginesie.
    Amy ma wyczucie czasu, nie ma co. Taka typowa troskliwa mama, która pilnuje żeby jej dziecko nic głupiego nie zrobiło. Polubiłam rodziców Andy`ego, a Joe... Joe ma tutaj taki charakter jak w Average Joe, nieudany podrywacz. Lubię jego postać. Nawiązując jeszcze do tego tatuażu... cóż, powtarzając słowa Nicky, to największa głupota. Rozumiem, to tylko opowiadanie, ale mimo wszystko. Hm... manga, anime. Ja mówię temu nie, trudno.
    Koty to takie utrapienie, kiedy ma się laptopa, mój też lubi go czasem zrzucić, czy coś takiego, więc nie zostawiam go z nim samego. To zawsze było błędem :D No, w każdym bądź razie, mam nadzieję, że nie uraziłam cię tym komentarzem, czekam na rozdział dwudziesty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. U mnie rozdział 4 :)

      http://the-prophet-fanfiction.blogspot.com/

      Usuń
  18. Zapraszam do siebie na 9 rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Hej! Zapraszam na rozdział 9 na LA TORTURA. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  20. Heej kochana ;* Postanowiłam wrócić i z tej okazjii zapraszam do siebie na 28 rozdział. Trzymaj się i do usłyszenia :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Suuper rozdział *-*
    Zapraszam do siebie na nowy rozdział. Mam nadzieję że ci się spodoba :)
    http://lostitallblackveilbrides.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  22. http://bvbarmystandstrongforever.blogspot.com/ HURA nowy blog!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  23. Hej zapraszam na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń