piątek, 1 listopada 2013

Rozdział 7



-W przyszłym tygodniu mam wolne. Mam zamiar Cię odwiedzić!
-Świetnie! Nawet nie wiesz jak się cieszę! A co u rodziców?
-Nie mam pojęcia. Mama dzwoniła do mnie jakiś tydzień temu ale gadaliśmy tylko chwilę bo wychodziła do pracy. Jej firma odnosi teraz spore sukcesy. Pytała o Ciebie....
-Nie wiem czy chcę tego słuchać. Zadzwoń do mnie jeszcze jak już zarezerwujesz bilety, dobrze? Teraz już muszę kończyć...
-W porządku. Trzymaj się.
-Narazie- odpowiadam i odkładam słuchawkę. Każda rozmowa z moim młodszym bratem Arkiem, wyprowadza mnie z równowagi. Najgorzej, że nie potrafię wytłumaczyć dlaczego. Próbuję zająć myśli czymś innym i dlatego włączam laptopa. Bezwiednie, kierowana jakąś niewytłumaczalną siłą wpisuję w internetową wyszukiwarkę ,,Andy Biersack”. Na szczęście zapamiętałam jakie ma nazwisko.Wyskakuje mi chyba z dziesięć różnych stron, jakieś blogi, strony magazynów muzycznych i cała masa zdjęć. Andy w szarej koszulce, w białej, w koszuli, w garniturze , z grzywką ułożoną na bok, z długimi włosami, z jakąś kobietą, z kolegami z zespołu. Próbuję odgadnąć, który z nich to Ashley- przyjaciel Andy’ego kiedy zaczyna dzwonić moja komórka. Jestem pewna, że to mój braciszek czegoś zapomniał, więc jak na złość nie reaguję. Jednak po piątym sygnale nabieram podejrzeń. Mój brat dzwoni góra dwa razy a nie dobija się do mnie jak wariat. Z niechęcia wymieszaną ze zdziwieniem sięgam po aparat.
-Halo?
-Już się wystraszyłem, że Cię nie zastanę. Jak dobrze, że jednak jesteś!- głos Andy’ego jest niesamowicie radosny. Jakby przed chwilą ogłosili nadprogramowe Boże Narodzenie.
-Jestem. Jestem. Też się cieszę, że Cię słyszę. Czy coś się stało?-pytam
-Mam dla Ciebie zaproszenie
-O! Jakie zaproszenie?
-Pamiętasz, że chciałaś poznać chłopaków?
-Pamiętam –przytakuję
-Więc Twoje życzenie się spełni. Zapraszam Cię na przyjęcie z okazji Halloween. Wszystko już zorganizowaliśmy.
-Naprawdę? Takie żebyśmy mogli się poznać? Niesamowite! Uwielbiam Halloween!- humor od razu mi się poprawia
-Tak. Ubierz się jakoś fajnie to pójdziemy postraszyć ludzi- śmieje się
-Jestem jak najbardziej za! Da się zrobić. Kiedy to przyjęcie?
-Właśnie tutaj jest mały problem. Jutro o 20 u Ashleya...
-Ja nie widzę problemu
-Tyle, że on mieszka dosyć daleko...
-E tam! To nie problem-odpowiadam
-A ja mam bardzo dobrą propozycję
-Jaką?- pytam
-Może wieczorem przyjedziesz do mnie i przenocujesz i następnego dnia pojedziemy do niego razem? Oczywiście to nic osobistego. Nie zrobię nic czego nie będziesz chciała. Możesz mi zaufać.
-Spokojnie. Pomysł bardzo mi się podoba. Chętnie spędzę z Tobą czas- uśmiecham się chociaż on tego nie widzi.
-Super
-To będę dzisiaj o 19, dobrze? Nie musisz po mnie przyjeżdżać. Będziemy mieli jutro cały dzień dla siebie- uśmiecham się. Znowu.
-Masz jakieś specjalne życzenia?
-Może obejrzymy jakiś fajny film? Tylko Ty wybierz. Jestem ciekawa
-W porządku. To do zobaczenia
-Cześć
Odkładam telefon i zamykam laptopa. Jestem straszliwie podekscytowana. Idę do łazienki i patrzę na swoje odbicie w lustrze. Mam niesamowicie zaróżowione policzki. Uśmiecham się lekko do swojego odbicia. Do 19 zostało jeszcze sporo czasu, więc postanawiam go pożytecznie wykorzystać. Przeglądam zawartość szafy, decyduję się na włączenie pralki, odkurzam, przeglądam zapasy w lodówce, podlewam kwiaty na parpecie i ścieram kurze. Zrobiłam dokładnie to co miałam na dzisiaj w planie. Postanawiam jeszcze iść do sklepu. W ,,Quicku” robię dwie rundki, ot tak, żeby trochę czasu zeszło. Kupuję ciemny chleb, pomidory, ser bialy i żółty, rukolę, wodę mineralną, colę, chusteczki i w ostatniej chwili przypominam sobie o proszku do prania po który muszę się wracać. Uświadamiam sobie, że nie wypada iść na imprezę z pustymi rękami. Do zakupów dokładam jeszcze 6 puszek piwa i paczkę papierosów (na szczęście zdążyłam zauważyć markę, zanim chłopak zabrał je ze stołu) Przy kasie mam mały problem z kartą. Denerwuję się, bo jakaś starsza pani -również stojąca w kolejce - posyła w moją stronę spojrzenie, które mogłoby zabić. W końcu czytnik zaczyna działać, biorę pospiesznie paragon, zakupy i kartę i biegiem ruszam w stronę wyjścia. Do domu docieram w tempie ekspresowym. Otwieram drzwi, ściągam kurtkę, rozwiązuję buty i wnoszę zakupy do kuchni. Rozpakowuję torbę, jednocześnie szukając plecaka w który mogę zapakować piwo, papierosy i trochę swoich rzeczy. Mam jeszcze trochę czasu więc postanawiam wybrać w co się ubiorę. Przerzucanie zawartości szafy przerywa mi telefon.
-To znowu ja. Zapomniałem Ci powiedzieć, że nie musisz brać swoich rzeczy. Ja mam ręczniki, pościel i coś do spania. Weź jedynie jakieś kosmetyki czy co tam potrzebujesz. I oczywiście coś do przebrania na jutro.
-W porządku. Dzięki.
-Nie ma problemu. Do zobaczenia
Odkładam telefon na szafkę i wracam do przerzucania zawartości szafy. Po przygotowaniu nieskończonej ilości zestawów na jutrzejszą imprezę wybieram czarną, prostą sukienkę z nadrukowanymi żebrami, skórzaną kurtkę z trupią czaszką na plecach i kolczyki pajęczyny. Składam to wszystko równo i wkładam na dno plecaka. Po chwili dorzucam jeszcze kosmetyczkę z czarną szminką, tuszem, kredką i białym podkładem. W ostatniej chwili przypominam sobie o lokówce. Dopakowuję również perfumy, szczotkę i paczkę podpasek. Tak na wszelki wypadek. Rzeczy na imprezę już przygotowałam, teraz mam jeszcze 20 minut na przygotowanie się do wyjścia.Ubieram zwyczajne, proste dżinsy, czarną gładką koszulkę i bluzę tego samego koloru. Włosy rozpuszczam i nie robię makijażu. Wyglądam całkowicie naturalnie. Sprawdzam czy mam pieniądzę i wychodzę na klatkę schodową. Zamykam dzrwi, i już po chwili zmierzam w stronę przystanku. Stojąc i czekając na autobus rozplątuję słuchawki. Lubię jechać autobusem w godzinach wieczornych ponieważ wtedy nie ma tłoku i można spokojnie usiąść nie narażając się na głupie komentarze i znaczące pochrząkiwanie starszych pań.Jest mi trochę zimno. Za lekko się ubrałam. W końcu mamy już koniec pażdziernika a nie, czerwiec. Pod domem chłopaka jestem punktualnie. Mimo, że zdążyliśmy się już dobrze poznać decyduję się na zapukanie do drzwi a nie na dzwonek. Uznaję, żę tak będzie lepiej. I grzeczniej. Nie chcę uchodzić za chama.
-Cześć! Jak dobrze, że jesteś!-gestem zaprasza mnie do środka jednocześnie odgarniając czarną grzywkę spadającą mu na oczy
-Też się cieszę, że Cię widzę-odpowiadam i delikatnie całuję go w policzek. Andy uśmiecha się do mnie. Chyba tym całusem sprawiłam mu miłą niespodziankę,
-Rozbieraj się a ja muszę w tym czasie szybko biec do kuchni. Chyba właśnie przypaliłem kolację. Cholera!- krzyczy biegnąc w stronę kuchni. Pospiesznie ściągam buty, rzucam plecak na podłogę i biegnę za chłopakiem.
-Niedobrze. Jestem beznadziejnym kucharzem. Chciałem dobrze ale nie wyszło...Mam nadzieję, że to chociaż trochę jest zjadliwe- oznajmia jednocześnie otwierająć na ościerz kuchenne okno.
-Nie przejmuj się. Ja zjem wszystko. Nie wygląda to tak źle-pochylam się nad garnkiem-dodasz trochę sera zółtego i pietruszki i nikt nawet nie poczuje spalonego-uśmiecham się.
-Ale ja chciałem zrobic coś specjalnego. Oj do niczego się nie nadaję. Pewnie jesteś rozczarowana.
-Andy! Przestań! Wiesz co się dla mnie liczy? To, że zrobiłeś coś specjalnie dla mnie a każdemu czasem może coś nie wyjść. Nikt nie jest idealny. Ja też mam ciągle jakieś nieprzyjemne wypadki. Nie będziesz więcej narzekać? Obiecujesz?-pytam i jednocześnie biorę go za ręce. Nasze palce się splotły. Spojrzałam mu głęboko w oczy i uśmiechnęłam się
-Obiecuję, że więcej nie będę- przybliża się do mnie i delikatnie mnie obejmuje. Stoimy tak przez chwilę a moje serce wali jak oszalałe.
-Wiesz, to było miłe. Ale chyba najwyższy czas na kolację.-delikatnie odsuwamy się od siebie, ale chłopak cały czas trzyma mnie za rękę.
-W porządku. Mogę Ci jakoś pomóc?-pytam ze śmiechem
-Jakbyś mogła podać mi talerze ze stołu, a ja w tym czasie znajdę ser i pokroję pietruszkę tak jak radziłaś-puszcza do mnie oczko
-W porządku. Już idę.-oznajmiam Wychodzę z kuchni i kieruję się w stronę salonu. Kiedy zaglądam do pomieszczenia przez chwilę nie mogę wykonać żadnego ruchu ze zdziwienia. Wokalista zadbał o każdy szczegół. Stół jest przykryty czarną serwetą, a na nim stoją dwa białe talerze, szklanki , dwa wysokie kieliszki do wina i długa świeca w czerwonym stojaku.W powietrzu wyczuwa się aromat jakiegoś kadzidełka chyba o zapachu zielonej herbaty. Zasłony są zaciągnięte a cały pokój jest wypełniony świeczkami. Małe, duże, wysokie i takie zupełnie małe jak do tealightów, pachnące albo nie. Niesamowita, romantyczna atmosfera. Czuję się jakbym była w jakimś filmie. Uśmiecham się ze wzruszeniem, podchodzę do stołu żeby wziąść talerze. Wtedy właśnie zauważam, że cały jest pokryty płatkami krwistoczerwonych róż. Po raz kolejny jestem mile zaskoczona. Biorę to po co przyszłam i wracam z powrotem do kuchni.
-Jak dobrze, że jesteś. Już nakładam. I jak Ci się podoba wystrój? Starałem się żeby nie było tandetnie.
Stawiam talerze na blacie i przytulam się do jego pleców. Delikatnie wsuwam dłoń pod jego koszulkę i zatrzymuję ją na sercu. Znowu stoimy tak przez chwilę. Kładę głowę na jego ramieniu i wsłuchuję się w bicie serca. Jest mi tak nidsamowicie dobrze. Chciałabym zobaczyć minę Olki w tej chwili.
-Dziękuję- mówię jednocześnie zabierająć dłoń i odsuwając się od chłopaka.
-Cieszę się,że się podoba. To teraz zapraszam do stołu- wręcza mi talerz spaghetti.
-Wygląda naprawdę nieźle- oznajmiam obserwując jak nakłada porcję dla siebie.
-Wiem, że nie pijesz ale do takiego dania najbardziej pasuje wino. Może skusisz się na mały kieliszek? Zrób to dla mnie-robi słodkie oczy
-W porządku. Sama miałam się zapytać. Mam straszną ochotę na alkohol więc bardzo chętnie- uśmiecham się
-To zapraszam do salonu- w jednej ręce trzyma talerz a drugą odgarnia włosy z oczu
Uśmiecham się, pozwalam żeby wziął mnie za rękę i daję się prowadzić. Kiedy jesteśmy już na miejscu, stawia talerz na stole i odsuwa mi krzesło.
-Poczekaj chwilę, jeszcze zapalę świeczki i możemy jeść-oznajmia otwierając szafkę. Bawię się widelcem , jednocześnie obserwując jak pokój stopniowo się rozświetla.
-Jeszcze chwilka- mówi odkładając zapałki na szafkę. Następnie podchodzi do wieży i wkłada do niej płytę. Tak jak myślałam. MISFITS. Uśmiecham się pod nosem. Chłopak wraca do stołu, bierze wino i nalewa do kieliszków.
-Twoje zdrowie- uśmiecham się unosząc kieliszek
-Zdrowie gości- odpowiada ze śmiechem. Szkło postukuje, a po chwili siedamy naprzeciwko siebie.
-Nie chcę siedzieć tak daleko- oznajmiam nawijając makaron na widelec
-To chodź bliżej
Przysuwam krzesło bliżej chłopaka, tak samo robię z kieliszkiem i talerzem. Teraz siedzimy koło siebie
-Tak lepiej- stwierdzam i próbuję makaronu –Mmm. Pycha. Wcale nie czuć, że spalone-uśmiecham się
Siedzimy i jemy rozmawiając o jutrzejszym przyjęciu, trochę o Olce i w końcu o książkach, które chcemy przeczytać. Po skończonej kolacji zanoszę naczynia do kuchni a później pomagam je wytrzeć.
-Co chcesz teraz robić-pyta wycierając ręce
-Mieliśmy oglądać film-przypominam
-A no tak-uderza się ręką w czoło –Chcesz popcorn? Zaraz zrobię
-Zgadzam się ale pod jednym warunkiem, że będę mogła Ci pomóc
-Nie ma sprawy. Poszukaj oleju. Powinien być w szafce na dole po prawej. Ja poszukam garnka. I pokrywki. Ostatnio jak robiłem popcorn z Ashleyem to zapomnieliśmy o pokrywce i strzelało po całej kuchni.
-Hahaha. W porządku. Już szukam- pochylam się dusząc się ze śmiechu. –Ten?- pokazuję mu butelkę
-Dokładnie. Dzięki.
Udaje nam się przyrządzić przekąske bez większych szkód. Oczywiście nie licząc lekko przypalonego garnka.
Z miską popcornu i butelką coli sadowimy się na kanapie przed telewizorem.
-Co będziemy oglądać?-pytam
-Wziąłem jakiś horror. ,,Martwe zło”- czyta
-Mocno straszne? Siadaj
Nigdy w życiu tak się nie wystraszyłam. Wytrzymałam 20 minut bez zamykania oczu. Później na straszniejszych fragmentach zamykałam oczy i przytulałam się do chłopaka.Po pół godzinie czułam jak kolacja podchodzi mi do gardła.
-Andy?
-Słucham- patrzy mi w oczy jednocześnie zatrzymując film
-Wiesz co? Czy ja mogłabym pójść się teraz umyć? Tak szczerze to później będę się bała po ciemku iść do łazienki. Naprawdę
-W porządku. Rzeczy zostaw w sypialni. Tam będziesz spała. Leć-uśmiecha się
Zabieram plecak z przedpokoju i prawie pędęm lecę do łazienki. Prysznic zajmuje mi z 10 minut. Krócej niż zwykle.Czeszę włosy, myję zęby i przebieram się w czarną koszulę nocną. Rzeczy zostawiam w sypialni , narzucam na siebie bluzę bo zrobiło mi się zimno i znowu pędem wracam do salonu.
-Jestem
-Ślicznie wyglądasz.- stwierdza kiedy siadam koło niego
-To miłe. Włączaj film i przytul
-Poczekasz chwilkę? Pójdę zapalić
-Nie ma mowy! Jest ciemno
-I co z tego? Boisz się, że coś mi się stanie?-przygląda mi się uważnie
-Błagam Cię nie idź-przytulam się do jego ramienia
-Muszę zapalić
-To zapal tutaj. Mi to nie przeszkadza-oznajmiam i z powrotem ciągnę go na kanapę
-Okej. Dzięki-siada koło mnie, zapala papierosa i przytula mnie.
Próbuję skupić się na filmie ale jego bliskość i dym papierosowy wypełniający pomieszczenie sprawia, że szybko robię się senna.Głowa robi się ciężka i po chwili odpływam do krainy Morfeusza.
                                                                           ~~~~~~~~
-Regina, halo!-delikatnie trącam dziewczynę ale po chwili orientuję się, że zasnęła w moich objęciach. Po cichu podnoszę się z kanapy żeby nie zbudzić dziewczyny po czym delikatnie biorę ją na ręce i zanoszę do sypialni. Otulam ją kołdrą i całuję w policzek na dobranoc kiedy słyszę jak szepce prez sen ,,Zostań. Nie idź”. Znowu po cichu wychodzę z pokoju przynoszę sobie materac, kołdrę i poduszkę i kładę się na podłodze. Zasypiamy trzymając się za ręce. Kocham ją i mam nadzieję, że z wzajemnością.

                                                                         


:3

3 komentarze:

  1. Rozdział jak zwykle cudowny, bardzo mi się podoba to co piszesz. czekam na kolejny i pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fantastyczny jest ten rozdział. czekam na kolejny i pozdrawiam gorąco :-**

    OdpowiedzUsuń
  3. THIS IS AWESOME !!! <3 i love it <3 kiedy kolejny ? zapraszam do mnie : http://cecilia-zayn.blogspot.com/ mile widziane komentarze :)

    OdpowiedzUsuń