poniedziałek, 28 października 2013

Rozdział 6



                                                                                                      ANDY
Zostałem brutalnie wyrwany ze snu przez dzwonek do drzwi. Próbowałem się rozejrzeć za czymś co mógłbym na siebie narzucić lecz nic takiego nie znalazłem. Wstając z łóżka potknąłem się o butelkę stojącą na podłodze. Sycząc z bólu powlekłem się w stronę przedpokoju. Wczorajszy wieczór był totalną porażką. Wróciłem ze spotkania z Reginą i jej przyjaciółmi i nie bardzo wiedziałem co ze soba zrobić. Nie jestem osobą samotną. Mam przecież kumpli z zespołu. Ale nie mogę wszędzie z nimi chodzić i bez przerwy spędzać z nimi czasu. Mam też najlepszego przyjaciela. Ale on różni się ode mnie tym, że potrafi znaleźć sobie zajęcie. Ostatnio kiedy do niego wpadłem był zajęty malowaniem jakiegoś obrazu. Próbowałem okazać entuzjazm ale mi to specjalnie nie wyszło. Nie mam dziewczyny chociaż Ashley twierdzi, że taka bliska osoba by mi pomogła. Uwielbiam wywiady, trasy koncertowe i nagrywanie płyt. Ale przecież muzycy nie robią tego bez przerwy. Mają też życie prywatne i są zupełnie normalnymi ludźmi, którzy muszą sami chodzić po zakupy. I siedzieć samemu jeśli nie mają kogoś kogo kochają. Mam ten problem bo ja kocham Reginę a ona mnie nie. Za wszelką cenę chce żebyśmy byli przyjaciółmi. Nie wiem co mam z tym zrobić bo straszliwie mi na niej zależy. Kiedy wróciłem wczoraj do domu trochę bez sensu połaziłem po pokojach a później do nocy oglądałem telewizję i piłem piwo chociaż normalnie tego nie robię. Nastrój mam okropny chociaż zawsze jestem osobą pozytywnie nastawioną do życia. Lubię sobie czasem ponarzekać. Znowu myślę o Reginie, o jej niesamowicie delikatnej skórze i czarnych włosach. Rozmyślania przerywa mi ponowny dzwonek do drzwi. Ktoś najwyraźniej uparł się na spotkanie ze mną. W końcu otwieram drzwi. Spodziewałem się każdego tylko nie jego. Co Ashley robi tak wcześnie pod moim domem?
-Andy, idioto. Czemu każesz mi tyle czekać? Myślałem, że coś Ci się stało- próbuje udawać oburzonego
-Nie spodziewałem się gości. Dopiero wstałem. Czemu przyszedłeś tak wcześnie? Masz jakąś sprawę?-ziewam
-Ja nie mam żadnej sprawy ale nasi fani raczej tak-oznajmia
-Jacy fani? O czym Ty mówisz?
-Błagam nie mów, że zapomniałeś! Przecież ustaliliśmy spotkanie z fanami na którym mamy podpisywać płytę. Nie pamiętasz?
-Jasna cholera!! To już dzisiaj? O której?
-Owszem dzisiaj. O 11 dlatego po Ciebie przyszedłem. Raczej przyjechałem.
-A która jest teraz godzina?- pytam
-10- oznajmia mój przyjaciel
-Niech to szlag! A gdzie chłopaki?-dopytuję
-A co? Martwisz się o nich? Przyjadą tyle, że później. Idź się ogarnij. Zostało nam mało czasu-przypomina
-Jasne już idę. To wszystko przez wczorajszy wieczór- znikam w sypialni i jednocześnie krzyczę do mojego przyjaciela
-Znalazłeś sobie dziewczynę? To niesamowite!- odkrzykuje
Zakładam pierwszą z brzegu koszulkę i spodnie a na wierzch narzucam jakąś kurtkę.
Ashley przygląda mi się w milczeniu –Naprawdę chcesz w tym iść?- pyta
-A czemu nie?- odbijam pytanie
-Spójrz na siebie
Patrzę w lustro i wtedy rozumiem co mój kumpel miał na myśli. Koszulka jest do połowy rozdarta i przesycona zapachem dymu papierosowego a spodnie z kolei mają wielką plamę na kolanie najprawdopodobniej po upadku kawałka pizzy. Włosy mam nieułożone, przypominają trochę coś w rodzaju kota rasy ragdoll po kąpieli.
-Zaraz się przebiorę- oznajmiam i wracam do pokoju. Po przejrzeniu zawartości szafy wybieram koszulkę z Misfits, czarne skórzane spodnie i czarną- również skórzaną- kurtkę z ćwiekami. Do tego dobieram szarą bandamkę, którą zawiązuję pod szyją i nieśmiertelniki. W ostatniej chwili zakładam jeszcze skórzane bransoletki. Po chwili znikam w łazience gdzie układam włosy i robię typowy sceniczny makijaż.
- Mógłbyś się łaskawie pospieszyć?!- krzyczy Ashley
-Już idę!- odkrzykuję odkładając czarną kredkę do oczu. Wyglądam chyba w miarę normalnie. Kiedy pojawiam się w przedpokoju mój kumpel już zbiera się do wyjścia.
-Wreszcie wyglądasz jak człowiek! Pospiesz się! O swojej ukochanej opowiesz mi później- uśmiecha się złośliwie
Mam ochotę mu przywalić. Ale nic nie mówię bo jestem zajęty wiązaniem butów. Ku uciesze Ashley’a wreszcie opuszczamy mój dom i wsiadamy do jego samochodu. Mój kumpel w przeciwieństwie do mnie ma prawo jazdy. Przez całą drogę nie odzywamy się do siebie.
Na miejscu jesteśmy z piętnasto minutowym spóźnieniem. Wita nas tłum rozwrzeszczanych nastolatek. Musimy zacząć rozdawać autografy więc jestem w swoim żywiole.
*****
-Opowiesz mi jaka ona jest?- pyta Ashley, jednocześnie podpisując plakat jakiegoś chłopaka
-Jest urocza, słodka, seksowna...-wyliczam
-A kiedy ją poznam?- przerywa mi
-Nie wiem. Ona nie jest moją dziewczyną- oznajmiam i podpisuję płytę jakiejś kobiecie. Spotkanie rozpoczęło się moim przemówieniem, później głos zabrali kumple z zespołu, co potrwało około pół godziny. Póżniej odpowiadaliśmy na pytania zadawane przez zebranych. Niektóre były dość absurdalne,ale musiałem na nie odpowiadać i miło się uśmiechać. Moje przemówienie było 100% improwizacją ponieważ wcześniej nic nie przygotowałem. Na końcu udzieliliśmy wywiadu gazecie muzycznej i zgodziliśmy się na zdjęcia. Było dosyć miło. Wszystko przebiegło dosyć sprawnie w ciągu dwóch godzin. Teraz jest 13. Do 14 rozdajemy autografy, a na zakończenie mamy wykonać dwie piosenki na żywo.
-Czemu nie jest Twoją dziewczyną? Chcesz o tym pogadać?- mój przyjaciel wyrywa mnie z zamyślenia.
-Bo uparła się, że zostaniemy przyjaciółmi. Możemy o tym pogadać później?- pytam
-Jasne. Dla kogo?-zwraca się z pytaniem do 15- latki z rudymi włosami, która prosi o podpisanie jego zdjęcia.
Wzdycham ciężko i sięgam po butelkę z wodą. Podpisałem całą masę zdjęć, płyt, plakatów, koszulek. Niektórzy chcieli autografy na rękach więc te prośby też musiałem spełniać. Skończyliśmy 15 minut przed czasem ponieważ nie było więcej chętnych na autografy. Zrobiliśmy sobie krótką przerwę a ja poprosiłem ochroniarza żeby wyszedł ze mną na zewnątrz, bo chciałem zapalić. Kiedy wróciłem do środka wszyscy byli już gotowi. Zagraliśmy ,,Fallen Angels” i ,,In the end”. Wszyscy bili nam brawo i wiwatowali więc doszedłem do wniosku, że nie było tak źle.
-Idziesz z nami na piwo?- spytał mnie Jeremy, kiedy wszyscy opuścili budynek
- Wiesz może innym razem. Mam już coś w planach- odpowiadam
-Pewnie idziesz się spotkać ze swoją seksowną znajomą?- Ashley poklepał mnie przyjacielsko po plecach
-Nie. Po prostu boli mnie głowa. Muszę odpocząć. I mam do was sprawę
-Jaką?- do rozmowy włączył się Jake
-Obiecałem mojej przyjaciółce, że się wszyscy spotkamy- oznajmiam
-Jak uroczo. A kiedy?-Christian wyraźnie się ożywił
-Chciałem zrobić jakieś przyjęcie na Halloween...-zaczynam
-To jest bardzo dobry pomysł!- Jeremy uśmiecha się do mnie
-Myślę, że najlepiej byłoby zorganizować przyjęcie u Ashley’a. Ma ogromny dom- sugeruje Jake
-Idioto! Nie masz własnego domu?-śmieje się Ashley
-Najlepiej będzie jak się jutro spotkamy. Omówimy szczegóły...- proponuję
-Dobra. Ale piwo ty stawiasz- Christian przygląda się mojej reakcji
-Dobrze. To jutro o 11, może być? W tym barze co zawsze-przypominam
-Wszyscy są za. Ale powiedz co Ty widzisz w tej dziewczynie?- -Nie wiem. Kręci mnie- odpowiadam i robię się różowy na twarzy.

2 komentarze:

  1. Rozdział jest genialny, masz wielki talent, czekam na więcej i pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest super, świetnie piszesz. jestem wielką fanką tego opowiadania. Czekam na rozdział siódmy i pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń