You're gonna be the one that saves me
And after all
You're my wonderwall.
Rozdział ze specjalną dedykacją dla THE DESTROYER :)
-Ja..ja to wszystko wytłumaczę...To nie jest tak jak myślisz...-zaczęłam się tłumaczyć, odsuwając się od zaskoczonego zachowaniem kumpla, Christiana.-Ty..ty..-popatrzył na mnie z nienawiścią-Jesteś zwyczajną panienką lekkich obyczajów! Matko...-złapał się za głowę i popatrzył na mnie z obrzydzeniem-Z kim ja mieszkałem pod jednym dachem!?
-Nie mów tak do mnie..-powiedziałam płaczliwym tonem, bo bardzo zabolało mnie, że wyzwał mnie od najgorszych.
-To on jest ojcem,tak?-przerwał mi w połowie zdania, wbijając we mnie oczekujące spojrzenie.
-Nie! To nie jest tak jak myślisz!-powtórzyłam, jednak on tylko się zaśmiał. Nie był to jednak normalny śmiech, tylko coś w rodzaju nie zwiastującego nic dobrego sygnału ostrzegawczego.
-A ja cię kochałem. Robiłem wszystko dla ciebie, pocieszałem, byłem przy tobie, kiedy mnie potrzebowałaś, a ty? A ty zrobiłaś mi takie świństwo i jeszcze chcesz mnie wrobić!-krzyknął i uderzył pięścią w ścianę.
-Nigdy cię nie zdradziłam!-powiedziałam przez łzy, ale znowu nie dał mi dokończyć.
-Zamknij się! Nienawidzę cię! Żałuję, że kiedykolwiek cię spotkałem!-wrzasnął i nie zważając uwagi na mój płacz, wyminął mnie bez słowa i skierował się w stronę -niegdyś naszej wspólnej-sypialni.
-Ale ja cię kocham..-odezwałam się ledwo słyszalnym szeptem, jednak nie zrobiło to na nim większego wrażenia.
-Idiotka.-wysyczał przez zaciśnięte szczęki.
Wbiłam wzrok w jego plecy, licząc na to, że jednak się odwróci i da mi szansę wytłumaczenia zaistniałej sytuacji,jednak nic takiego się nie stało. Kiedy był już prawie przy drzwiach, odezwał się niezbyt przyjemnym aroganckim tonem.-Po trasie wylatujesz z zespołu. Nie zamierzam mieć styczności z chamem dobierającym się do cudzych dziewczyn!-krzyknął do Christiana, który popatrzył na mnie z niedowierzaniem.
-Błagam, wyjdż. Poczekaj na mnie na dworze..-poprosiłam
-Ale...
-Błagam...ja sama to załatwię.-popatrzyłam perkusiście głęboko w oczy, ponieważ chciałam, aby ustąpił i dał mi chwilę na wyjaśnienie wszystkiego, sam na sam z Andy`m.
-Ehh.-westchnął-No dobrze. Czekam w samochodzie, jakby coś.-ustąpił zrezygnowany. Kiedy tylko drzwi zatrzasnęły się za perkusistą, od razu pobiegłam do sypialni. To, co tam zastałam, przekroczyło wszelkie moje oczekiwania. Na środku sypialni stała-dosyć sporych rozmiarów-czarna walizka do której...Biersack pakował moje ubrania.
-Czekaj, Andy, co ty robisz?-zapytałam cicho, nie spodziewając się uzyskać odpowiedzi.
-Nie widzisz!? Wyprowadzasz się. Nie chcę z tobą mieszkać.-położył nacisk na ostatnie zdanie, jego stosunek do mnie sprawił,że łzy popłynęły mi po policzkach.
Przez chwilę nie byłam w stanie wydobyć z siebie żadnego słowa, po prostu stałam w sypialni i bezmyślnie patrzyłam, jak Andy wyrzuca mnie ze swojego życia.
-Wyprowadzę się.-odezwałam się po chwili, beznamiętnym tonem-Ale tylko wtedy, jeśli pozwolisz mi wszystko wyjaśnić..-poprosiłam
-Nie chcę słuchać twoich durnych wyjaśnień. Chcę żebyś zniknęła z mojego życia.-wyjął z szafy moją ulubioną, czarną koronkową bluzeczkę i kiedy zamierzał dorzucić ją do sterty ubrań, spoczywających w walizce, złapałam ją za prawy rękaw.
-Nie masz prawa ruszać moich rzeczy..-oznajmiłam stanowczo bo przed chwilą dosłownie ,,coś we mnie pękło" i poczułam nagłą potrzebę odparcia wszystkich zarzutów.
-Nie zostaniesz tutaj!-odburknął i pociągnął ją w swoją stronę.
-Puszczaj!-warknęłam i usiłowałam wyrwać mu czarny kawałek materiału. W pewnym momencie złapał trochę za mocno i do naszych uszu dobiegł dżwięk rozdzieranego materiału, a po chwili poczułam, jak jego zaciśnięte palce, wreszcie ustępują i w końcu udało mi się odebrać mu moją własność. Wyprostowałam bluzkę i ze skupieniem zajęłam się oglądaniem rozdartego materiału.
-To była moja ulubiona bluzka.-odezwałam się ledwo słyszalnym szeptem i nie zastanawiając się, co robię, kopnęłam go w kostkę. I w tym momencie zdałam sobie sprawę, że trochę przesadziłam. Poczułam jak jego palce zaciskają się na moich kościstych ramionach a po chwili niezbyt delikatnie rzucił mnie na łóżko. Szczęście, że wylądowałam na miękkim materacu, a nie na podłodze, bo zdecydowanie mało brakowało. Zaczęliśmy się szarpać, ale z każdą chwilą miałam coraz mniej sił na odpychanie go. W pewnym momencie złapał mnie za szyję, blokując dostęp powietrza, więc kiedy mnie puścił zaczęłam kaszleć. Przez chwilę mnie zamroczyło, chwilę póżniej odczułam rozrywający, piekący ból szyi. Wyswobodziłam jedną rękę i delikatnie dotknęłam bolącego miejsca. Z przerażeniem odkryłam, że Andy boleśnie mnie podrapał. Zabolało, i to bardzo, więc próbowałam odwdzięczyć się pięknym za nadobne, jednak nie miałam szans. On po prostu był ode mnie silniejszy i teraz perfidnie to wykorzystał. Złapał mnie za nadgarstki, boleśnie wbijając w nie paznokcie, co wywołało u mnie cichy jęk bólu, Łzy płynęły mi po twarzy i byłam zdecydowanie za słaba, aby się bronić.
-Przestań! Błagam, przestań!-krzyknęłam kiedy podniósł mnie do góry.-To boli!-jęczałam krztusząc się własnymi łzami. Zebrałam w sobie wszystkie siły i nie mając innego wyjścia i szansy na ucieczkę...oplułam go. Nie było to może najlepsze rozwiązanie, ale przynajmniej poskutkowało i puścił moje nadgarstki. Upadłam na mokrą od mojej śliny i łez poduszkę i usiłowałam jak najszybciej stamtąd uciec.
Byłam jednak zbyt obolała, a całe ciało odmówiło mi posłuszeństwa, co skończyło się bolesnym upadkiem na podłogę. Przetarłam oczy chcąc odgonić łzy utrudniające mi widoczność, i podjęłam próby podniesienia się. Potykając się o własne nogi i walcząc z piekącym bólem nadgarstków z trudem dotarłam do walizki, którą zapięłam z wielkim trudem. Nie chciałam zgubić po drodze swoich rzeczy, chociaż zgubienie ubrań było niczym w porównaniu z tym, co miało miejsce przed chwilą. Jęcząc z bólu zarówno fizycznego, jak i psychicznego, zabrałam swoje rzeczy i na tyle, ile pozwalało mi obolałe ciało najszybciej jak mogłam, opuściłam swój dawny dom. Półprzytomna dotarłam do czarnego, zaparkowanego na podjeżdzie BMV, ostatkiem sił nacisnęłam klamkę i wsunęłam się na miękkie przednie siedzenie. Zamknęłam za sobą drzwi, walizkę rzuciłam na tylne siedzenie i opierając czoło o zimną szybę, zaczęłam szlochać.
-Zabierz mnie stąd..-poprosiłam, chociaż od początku prośba wydała mi się dziecinna i głupia.
-Nic ci nie zrobił?-zapytał ze strachem, zatrzymując wzrok na mojej posiniaczonej, zapłakanej twarzy.
-Nie..chyba nie..-wyjęczałam rozmasowując obolałe nadgarstki.
-Wyglądasz jakby..-zaczął niepewnie, jednak mu przerwałam.
-Jakby mnie pobił, tak? To chciałeś powiedzieć?-zapytałam, a moja bezpośredniość sprawiła, że na jego policzkach wykwitły wstydliwe rumieńce.
-Nie to miałem na myśli...ale...leci ci krew..-wyjął z kieszeni husteczkę i przyłożył ją delikatnie do krwawiącego miejsca.
-Nie pobił mnie. Tylko się poszarpaliśmy..-przełknęłam łzy i odruchowo poprawiłam wygnieciony sweter.-Zabierz mnie stąd..-wyszeptałam i odetchnęłam z ulgą, kiedy odpalił silnik.
-O co wam poszło? Jeśli chcesz, nie musisz odpowiadać. Po prostu chcę wiedzieć, dlaczego tak zareagował.-zapytał kiedy stanęliśmy na światłach.
-Od samego rana na mnie krzyczy. Chyba pomyślał, że go z tobą zdradziłam.-nabrałam powietrza w płuca-I że jesteś ojcem mojego dziecka.
-Co?!-popatrzył na mnie zaskoczony i uderzył dłonią w kierownicę.-Jesteś z nim w ciąży?-zapytał już spokojniej.
-Tak...awantura była właśnie o to dziecko-odezwałam się cichutkim szeptem
-Przecież...To cudowne!-krzyknął-Gratulacje!-przytulił mnie mocno, na ile pozwalały mu pasy bezpieczeństwa i dał mi delikatnego buziaka w policzek
-Andy go nie chce..Oszukał mnie
-A mnie wywalił z zespołu. Nie rozumiem, jak można być takim debilem! Zwyzywać swoją dziewczynę od najgorszych, nienawidzić ją za to, że jest w ciąży i jeszcze nie dać jej dojść do słowa..Nie mieści mi się to w głowie.-z niesmakiem pokręcił głową i omal nie potrącił starszej kobiety, która w żółwim tempie pokonywała przejście dla pieszych.
-Zawież mnie do jakiegoś hotelu, albo lepiej. Tutaj musi gdzieś być dom samotnej matki, prawda? Tam mnie zawież-poprosiłam
-Nie ma mowy. Nie zostawię Cię. Nie w takim stanie-zaprotestował
-To gdzie mam mieszkać?-zapytałam dotykając połówki serduszka wiszącej spokojnie na mojej szyi i łzy napłynęły mi do oczu.
-Zamieszkacie u mnie. I nie próbuj protestować-uśmiechnął się, dodając mi otuchy i włączył radio. Przez chwilę siedziałam jak skamieniała. W radiu puścili akurat ,,naszą" piosenkę...,,I wanna be a Warhol"-Alkaline Trio. Ulubiony zespół Andy`ego...często razem słuchaliśmy tej piosenki, tańczyliśmy do niej, obdarowywaliśmy się pocałunkami..wyłączyłam radio, chcąc odpędzić wspomnienia atakujące moją głowę, zamknęłam oczy i pozwoliłam aby łzy uciekały spod powiek, płynęły po policzkach i spadały na podrapane kolana. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak mocno go kocham, ale niestety było już za póżno...~~Christian~~
Okryłem ramiona Reginy swoją kurtką i ściskając jej walizkę, otworzyłem przed nią drzwi swojego mieszkania. Spodziewałem się, że dziewczyna uważnie się rozejrzy, będzie zaciekawiona miejscem, w którym się znalazła, jednak nic takiego nie zrobiła. Zaprosiłem ją do kuchni, podczas gdy sam poszedłem przygotować jej miejsce do spania. Już wcześniej zadecydowałem, że odstąpię jej swoją sypialnię, dlatego teraz pozostała jedynie kwestia posprzątania i odszukania czystej pościeli. Cieszyłem się, że mam okazję zaopiekowania się nią i pokazania jej, jakim jestem odpowiedzialnym i troskliwym gościem, chociaż z drugiej strony nie było najmniejszej szansy i nadziei na to, że kiedykolwiek bylibyśmy razem. Cieszyłem się, że się rozstali jednak patrząc na jej smutek i cierpienie, moja radość prysnęła jak bańka mydlana. Miałem ochotę przyłożyć Andy`emu w ten jego głupi, egoistyczny i zarozumiały ryj. Jak można wyrzucić z domu taką biedną istotkę, która nigdy nie zrobiła mu nic złego? Widziałem jak bardzo jest w nim zakochana i z pewnością zrobiłaby dla niego wszystko, chociaż Biersack zapewnie tego nie zauważył i nie docenił. Wyszedłem z pokoju z zamiarem znalezienia dziewczyny, jednak nie musiałem długo szukać, bo czarnowłosa zderzyła się ze mną w wąskim korytarzu. Zbielałymi palcami mocno ściskała niezbyt nowoczesny telefon komórkowy, z kolei wargi zagryzła aż do krwi, zapewne po to, aby powstrzymać płacz.-Co ja takiego zrobiłam?-zapytała nieprzytomnie, zachrypniętym od płaczu głosem, po czym bez ostrzeżenia przysunęła się do mnie.
Usiłowałem się cofnąć,jednak moje wysiłki poszły na marne. Złapała mnie za nadgarstki i przysunęła swoją twarz do mojej, tak blisko, że z łatwością mogłem policzyć poszczególne łzy przyklejone do jej rzęs. Wyszarpnąłem jedną rękę z jej stalowego uścisku i delikatnie otarłem łzy płynące po jej białym policzku. Popatrzyła na mnie zapuchniętymi oczami z nieukrywaną wdzięcznością i delikatnie rozchyliła swoje blade wargi. Zanim zdążyłem w jakikolwiek sposób zaprotestować, ujęła moją twarz w dłonie i przytuliła swoje usta do moich warg. Szeroko otworzyłem oczy ze zdumienia i jak skończony dupek, odwzajemniłem pocałunek, mocniej tuląc do siebie zimne ciało dziewczyny kumpla. Regina odsunęła się odemnie i spojrzała na mnie ze strachem i przerażeniem w ślicznych, zielonych oczach.
-Co ja zrobiłam? Matko, nie powinnam...-głos jej się załamał, kiedy na mnie popatrzyła. Ze szlochem pobiegła do sypialni i rzuciła się na przygotowane dla niej łóżko, wtulając twarz w poduszkę.
-Obiecuję, nie powiem o tym nikomu. I nie myśl tak więcej. To nie twoja wina.-położyłem dłoń na jej plecach, chcąc trochę ją uspokoić.
-Andy mnie zostawił! Rozumiesz!?-podniosła się na chwilę i kolejny szloch wydobył się z jej piersi.
-Będzie dobrze.Cichutko, spokojnie. Ciii..nie płacz-pozwoliłem jej oprzeć głowę na moim ramieniu a sam wplotłem jedną dłoń w jej krucze włosy i powoli głaskałem ją po głowie, drugą ręką przytulałem ją do siebie i pozwalałem aby jej łzy powoli moczyły mi koszulkę.
-Zostań ze mną..-usłyszałem cichutką prośbę, jednak odmówiłem. Musiałem wziąść szybki prysznic i wszystko dokładnie przemyśleć. Zanim będzie za póżno...
~~
Wziąłem prysznic i jak najszybciej mogłem, wróciłem do sypialni zajmowanej od teraz przez Reginę. Uchyliłem drzwi i po cichu przekroczyłem próg, aby nie obudzić dziewczyny, bo wydawało mi się, że nareszcie zasnęła. Widok, jaki tam zastałem przekroczył wszelkie moje oczekiwania, wywarł na mnie tak silne wrażenie, że-nie mogąc się powstrzymać-krzyknąłem ze zgrozą. Regina siedziała na łóżku, twarzą do kaloryfera i dziwacznie się uśmiechała, jakby widok takiego zwyczajnego przedmiotu, był czymś niezwykłym i fascynującym. W jednej ręce ściskała napoczętą paczkę papierosów, w drugiej natomiast prawie pustą butelkę whisky. Popatrzyłem na nią z przerażeniem, dusząc się dymem papierosowym wypełniającym pomieszczenie. Nie chciałem dociekać, skąd wzięła whisky, chociaż domyślałem się, że butelka pochodziła z mojego barku. Przywłaszczyła ją sobie najprawdopodobniej, kiedy brałem prysznic.
-Dziewczyno, zwariowałaś!?-zapytałem podchodząc do niej i wyrywając jej paczkę fajek, którą błyskawicznie zgniotłem w dłoniach i wyrzuciłem na korytarz.
-Z..Zwariowałam?-wybełkotała, patrząc na mnie nieobecnym wzrokiem. Uśmiechnęła się sztywno, gdzieś do swojego wnętrza, podniosła butelkę i pozbyła się reszty jej zawartości wylewając całość na dywan.Kiedy skończyła, zerknęła na mnie robiąc minę smutnego pieska i rzuciła ją na podłogę. Opróżniona butelka z hałasem potoczyła się pod nieszczęsny kaloryfer i zatrzymała dopiero wówczas, kiedy natrafiła na przeszkodę w postaci ściany. Dziewczyna westchnęła teatralnie i mocno zaciągnęła się papierosem, którego dym wywołał u niej atak kaszlu. Nie zważając na jej histeryczne krzyki, zabrałem jej ostatniego ocalonego papierosa i zgasiłem go podeszwą swojego buta. Chrzanić panele, przecież i tak miałem je wymienić.
-Wypiłaś całą butelkę?-zapytałem wyplątując się z jej objęć.
-Nie..no...nie...coś ty...-wybełkotała śmiertelnie poważnie, przekrzywiając głowę. Nie miałem pewności czy mówi prawdę, ale sądząc po jej stanie, opróżniła więcej niż połowę butelki. Na szczęście nie udało jej się wypalić całej paczki papierosów, bo na dywanie dostrzegłem tylko dwa niedopałki, co przyjąłem z ulgą, spodziewając, że wypaliła znacznie więcej.
-Tutaj nie da się oddychać.-stwierdziłem podchodząc do okna i otwierając je na ościerz. Owiało nas mrożne, styczniowe powietrze, które trochę oczyściło pokój ze smrodliwego dymu.-Skąd wzięłaś fajki?-zapytałem podchodząc do niej i przykrywając ją kocem.
-Zabrałam.-odparła wtulając twarz w poduszkę.
-Andy`emu?
-Yhm.-wymruczała, szczelnie okrywając się kołdrą.
-Nie możesz więcej robić czegoś takiego. Jesteś w ciąży.-przypomniałem i podjąłem decyzję, że zaraz zadzwonię do zaprzyjażnionej lekarki, aby do nas wpadła. Bardzo bałem się, że przez swoją głupotę, mogła zaszkodzić dziecku.
-Ale ja nie chcę tego dziecka! Nie chcę!-krzyknęła i zaniosła się histerycznym płaczem.-Poleżysz grzecznie? Ja pójdę zadzwonić. Do Andy`ego. Poproszę, żeby do ciebie przyjechał i wszystko sobie wyjaśnicie.-skłamałem, czułem się głupio, że tak perfidnie wykorzystałem jej obecny stan, ale w innym wypadku napewno zaprotestowałaby przed wizytą lekarza.
-Obiecuję.-odparła cichutko i przytulając się do poduszki, którą jej dałem usiłowała zasnąć.
~~
Siedząc przy stole wyłamywałem nerwowo palce, jednocześnie spoglądając przez okno na ulicę zatopioną w mroku. Od czasu do czasu przerywałem zajęcie i dla odmiany kreśliłem na stole dziwaczne, niewidoczne esy-floresy, zastanawiając się przy tym, dlaczego-naprzykład-nie pada deszcz. Pogoda była dosyć dziwaczna, mimo tego, że był początek stycznia, na ulicach nie pozostał nawet ślad po roztopionym śniegu. Westchnąłem ciężko i z powodu braku zajęcia, przeczesałem włosy. Minęło kolejne dwadzieścia minut, odkąd doktor Luce Olzon, zniknęła za drzwiami pokoju, który od kilku godzin zajmowała Regina. Nie miałem pojęcia, co tak długo tam robi ale wywnioskowałem, że wizyta przebiega dość pomyślnie, ponieważ do moich uszu nie docierały żadne niepokojące odgłosy. Po czasie, który wydawał się być wiecznością, drzwi otworzyły się, i w przedpokoju pojawiła się zaproszona lekarka.
-Wizyta przebiegła pomyślnie. Pacjentka czuje się dosyć dobrze, ale ciągle jest w wielkim szoku.-oznajmiła napotykając moje pytające spojrzenie i odstawiając torbę na podłogę.
-Może napije się pani herbaty? Chciałbym zapytać o kilka spraw..-zaproponowałem i gestem zaprosiłem ją do kuchni.
-Szczerze powiedziawszy mam mało czasu, o dziewiętnastej mam kolejną wizytę.-rzekła rzuciwszy przelotne spojrzenie na tarczę złotego zegarka.-Ale mogę zrobić wyjątek.-uśmiechnęła się przyjażnie.
-Czy dziecku nie stało się nic złego?-zapytałem stawiając przed nią biały kubek z parującym napojem.
-Proszę się nie martwić.-posłała mi uspokajające spojrzenie-Tym razem nic takiego się nie stało, tylko bardzo proszę uważać na przyszłość. Kolejny taki incydent może się znacznie gorzej skończyć.-ostrzegła podnosząc kubek do ust.
-Jaka ulga!-odetchnąłem-Muszę ją zabrać na jakieś dodatkowe badania?
-Myślę, że na razie nie będzie to konieczne. Kiedy poczuje się lepiej, powinna udać się na badanie USG i na wizytę kontrolną do lekarza. Ale spokojnie. To nie boli i jest całkowicie bezpieczne.-pociągnęła kilka łyków i poprawiła okulary zsuwające się jej z nosa.-Teraz potrzebuje dużo odpoczynku i spokoju. Zapisałam odpowiednie leki, jakby coś się działo, proszę do mnie zadzwonić.-podsunęła w moją stronę receptę.-Proszę bardziej pilnować żony.-podniosła się ze swojego miejsca.-Na mnie już czas. Cieszę się, że mogłam pomóc.-przesłała mi ostatni pokrzepiający uśmiech, poprawiła niesforne rude kosmyki, uciekające spod zielonej gumki i skierowała się do wyjścia.
-Nie wiem jak mam pani dziękować!-odezwałem się oszołomiony tym, że kobieta wzięła nas za małżeństwo.
-Drobiazg.-pomachała mi dłonią w zielonej rękawiczce, idealnie kontrastującej z jej rudymi włosami, podniosła torbę i już po chwili został po niej jedynie duszący zapach kwiatowych perfum.
-Możemy chwilkę porozmawiać?-zapytała siadając na łóżku i przyjmując odemnie kubek kakao, które zrobiłem specjalnie dla niej.
-Jasne.-odparłem zakładając jej kosmyk za ucho. Dopiero teraz zauważyłem, że zmieniła ubrania. Teraz miała na sobie zwyczajne czarne dżinsy i jasnofioletową bluzę, spod której wystawała biała, koronkowa bluzka.
-Jak się czujesz?-spojrzałem na nią uważnie.
-Dziwnie..-odrzekła całkiem przytomnie i nie mogłem uwierzyć, że kilka godzin temu była całkiem pijana. Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu, wsłuchując się w odgłosy samochodów przejeżdżających pobliską ulicą.
-Wiesz..-odezwała się po chwili-Andy miał takie śliczne oczy. Takie mądre..nie kochałam go dlatego, że ma pieniądze czy jest sławny...kochałam go dlatego, że potraktował mnie jak człowieka z uczuciami, a nie tak jak wszyscy, którzy uważali, że jestem nic nie wartą wariatką..-zrobiła pauzę i przełknęła ślinę.-Kochałam go za te wszystkie czułości, za te szczere rozmowy, za zrozumienie...co ja pieprzę! Przecież ja go dalej kocham! W czasie terażniejszym..-uśmiechnęła się smętnie wpatrując w kubek.
-Będzie dobrze. Zobaczysz..on zmądrzeje i sam do ciebie wróci.-pogłaskałem ją po zdrętwiałych plecach.
-Nigdy wcześniej tak się nie zachowywał. Nigdy nie podniósł na mnie ręki...nigdy nie powiedział, że zmarnowałam mu życie..
-Żałujesz?-zapytałem-Że go poznałaś..-sprecyzowałem
-Oczywiście, że nie. Nie można żałować, że kiedyś było się szczęśliwym.-delikatnie dotknęła wisiorka w kształcie połówki serduszka, wiszącego na jej chudziutkiej szyi.-Przepraszam, że zachowałam się tak nieodpowiedzialnie. Tak naprawdę nie chcę mu zaszkodzić..-łzy popłynęły jej po policzkach.-Myślisz, że będzie miało takie śliczne oczy? Jak Andy?-zapytała ocierając łzy.
-Tak. I sądzę, że będziecie razem szczęśliwą rodzinką..-przytuliłem ją najmocniej jak potrafiłem, chcąc dać jej poczucie bliskości i że może mi zaufać. Bardzo chciałbym, aby znowu byli razem szczęśliwi...
~~ANDY~~
Bez celu łaziłem po domu nie mogąc znależć sobie miejsca. Powoli zaczęło docierać do mnie, że zachowałem się jak ostatni cham, egoista i damski bokser. Zastanawiałem się, dlaczego nie pozwoliłem dojść do słowa. Skoro twierdzi, że nigdy mnie nie zdradzała to tak musi być. Zresztą kiedy miałaby to zrobić, jeśli cały czas była ze mną? Próbowałem zasnąć, jednak poduszka dalej była przesiąknięta jej zapachem, w kuchni dalej stała puszka z jej niskokaloryczną kawą, a w salonie leżała teczka z jej tłumaczeniami. Aby uspokoić swoje sumienie poszedłem na chwilę do łazienki, zobaczyć czy dużo rzeczy zostawiła. Zająłem się oglądaniem flakonika z czerwonym lakierem do paznokci i nagle poczułem, jak trącam coś łokciem. Usłyszałem dżwięk tłuczonego szkła i odwróciłem się, jak najszybciej mogłem. ,,No ładnie. Regina mnie zabije. To były jej ulubione perfumy.-pomyślałem, i wtedy rozpłakałem się po raz pierwszy. Miałem cudowną dziewczynę, na którą nakrzyczałem tylko dlatego, że jest w ciąży. Miałem szansę posiadania cudownej rodziny, a teraz co? Zostanę sam? Przecież ja ją dalej kocham! I mojego przyszłego synka lub córeczkę też! Zespół nie jest najważniejszy, najważniejsza jest Regina, która nosi pod sercem moje dziecko, i którą powinienem się opiekować. Zbierając resztki szkła pozostałe po czarnym flakoniku zastanawiałem się, czy przez to szarpanie nie zaszkodziłem swojemu małemu Biersaczkowi, bo chyba nigdy bym sobie tego nie wybaczył. I nie powinienem tak naskakiwać na Christiana. ,,Napewno chciał pocieszyć Ginię, a ja zrobiłem z tego wielką awanturę. Jadę do nich. Muszę z nimi porozmawiać"-zadecydowałem patrząc na zegarek, który wskazywał wyrażnie 23.30. Narzuciłem na siebie skórzaną kurtkę, i jak najszybciej to było możliwe opuściłem mieszkanie. Jednak nie było to wcale takie proste, ponieważ w progu zderzyłem się z kimś znacznie mniejszym, ale silniejszym ode mnie.
-Juliet? Co ty tutaj robisz?-zapytałem, ale nie uzyskałem odpowiedzi, bo blondynka wepchnęła mnie z powrotem do środka.
-Gdzie ta twoja suka?-zapytała a w jej oczach zatańczyły złośliwe błyski.
-Nie nazywaj jej tak!-warknąłem, chociaż dotarło do mnie, że przed kilkoma godzinami sam ją tak nazwałem
-Grzeczniej trochę!-brutalnie złapała mnie za włosy, odchylając mi głowę do tyłu. Usiłowałem się wyszarpnąć, jednak nie miałem szans, bo w jakiś przedziwny sposób związała mi ręce. Poczułem jak przykłada mi do szyi coś zimnego i przyciska to trochę mocniej w miejscu, w którym przebiega tętnica.Dopiero po chwili z przerażeniem odkryłem, że to nóż.
-Juliet, no co ty..-odezwałem się przerażonym głosem
-Nie ruszaj się, bo pobrudzisz mi bluzkę, a tyle za nią dałam..-uśmiechnęła się złowieszczo.
(CDN)
Pozdrowienia od niedobrej Lady, kociaki <3 Wybaczcie, że tak często mnie nie ma,ale pamiętajcie, że bardzo mocno Was kocham *,*
Jestem w kiepskim nastroju, ponieważ za trzy dni moje urodziny :c Nie lubię tego święta, bo będę jeszcze bardziej stara i znowu nikt nie będzie pamiętał :c
WRACAJĄC DO ROZDZIAŁU bardzo przyjemnie mi się pisało ^^ Dopiero teraz zauważyłam, że całkowicie zapomniałam o Olce i bracie Reginy, ale obiecuję to nadrobić ;)
I BARDZO WAŻNA PROŚBA NA KONIEC: O NOWYCH ROZDZIAŁACH INFORMUJCIE MNIE W ZAKŁADCE ,,spam". DZIĘKI TEMU ŁATWIEJ MI BĘDZIE KOMENTOWAĆ :)
Nie zabijajcie mnie, już piszę kolejny :*
Zachęcam również do wzięcia udziału w ankiecie ;)
Nie wiem jeszcze jak wyglądasz, ale dowiem się, znajdę Cię, zgwałcę i zamorduję.
OdpowiedzUsuńW takim momencie?! Serio?! Musze wymyślić sposób na bolesną i powolną śmierć.. :*
Albo zrobię tak jak Juliet Andy'emu... Musze jeszcze pomyśleć.
Rozdział... no gratuluje, doprowadziłaś mnie do płaczu :c Biersack, ty pedale, nie tak się traktuje kobiety! Jak zaszkodziłeś Biersaczątku, to dosłownie jaja Ci utnę i Cię nimi nakarmię! Dobra, koniec gróźb.
Rozdział naprawdę świetny i chyba tyle moge powiedzieć. Mowę odebrało mi całkowicie.
Pozdrawiam i czekam na następny :*
Jeśli znów skończysz w takiej chwili, to możesz zacząć odkładać na trumnę :* Albo nie, na urodziny ją ode mnie dostaniesz :*
Andy to skończony chuj i mogę to powiedzieć z czystym sumieniem. Jak on mógł podnieść rękę na dziewczynę?! Mam nadzieje, że zmądrzeje i ją przeprosi..
OdpowiedzUsuńA Christian taki troskliwy :3 Uroczo :3
No i jeszcze Juliet tutaj brakowało ;-; Oby temu "chujowi" nic nie zrobiła, bo oni mają się jeszcze pogodzić :)
Rozdział jak zwykle fantastyczny!
Czekam na następny i życzę weny :3
Pozdrawiam, Abbey ;3
Ja pierdole... aż nie wiem co napisać :D
OdpowiedzUsuńANDY! ty skończony dupku ! Jak mogłeś ?! -_-"
CC taki troskliwy *__* ;3
Rozdział jest serio zajebisty ;3
Czekam ^^
Świetny rozdział. Przy końcówce się rozpłakałam. W życiu bym nie pomyślała, że Andy tak się zachowa. Weny i czekam :**
OdpowiedzUsuńZabiję!! Jak mogłaś w takim momencie przerwać?! Andy ty jebany egoisto! Kurwa mać co on odpierdala?! Zabić tego gnojka to mało! A Juliet to też zabiję ! XD Wszystkich kurwa pozabijam XD Hahaha, nie no już się ogarniam ;3 Rozdział zajebisty, jest dużo akcji i o to chodzi :D Pisz szybciutko następny <3
OdpowiedzUsuńWow, jaka moc =D No nie poznaję! Haha, dobrze mówisz, KILL'EM ALL!!!
UsuńAle ten Andy to egoista! Jak można krzyczeć na dziewczynę i jeszcze ją szarpać?!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ta cała Juliet nic mu jednak nie zrobi....
Ogółem to świetny rozdział <3
Dawaj szybko następny :))
Jezu.
OdpowiedzUsuńWielbię cié za ten rozdział, a zarazem mam ochotę zabić. To w ogóle możliwe? xD Akcja się zajebiscie rozwinęła. Ale, za to, że przerwałaś w takim momencie... nie ręczę za siebie.
Andy.... brak słów. Mam nadzieję, że w magiczny sposób sprawisz, że on uświadomi sobie, ze zachował się jak skończony idiota.
Życzę weny i radzę szybko rozdział dodać. :)
Yyyymmmm.... nie no błagam cię! Cały rozdział to tylko zło, rozpacz lub smutek. Dobrze, że CC jest takim dobrym przyjacielem *.* Haha, no widzę, że mamy coś ze sobą wspólnego :D Dobra, jakbyś nie załapała, to chodzi o Juliet! Ale strach pomyśleć co się teraz stanie... Kuźwa, co ja wygaduję? U mnie wcale nie lepiej xD
OdpowiedzUsuńPisz szybko, bo ciarki mnie przechodzą xD
Kocham <3
O BOŻE, CZY TY CHCESZ ŻEBYM CI TUTAJ UMARŁA?!
OdpowiedzUsuńAndy to skończony dupek. Jezu, jak on mógł tak naskoczyc na biedną Reginę, omg, a CC przecież tylko ją pocieszał, matko...
" -Zamknij się! Nienawidzę cię! Żałuję, że kiedykolwiek cię spotkałem!-wrzasnął i nie zważając uwagi na mój płacz, wyminął mnie bez słowa i skierował się w stronę -niegdyś naszej wspólnej-sypialni." to aż przeczytałam kilka razy, nie mogłam uwierzyć, że to powiedział. Naprawdę, jestem w wielkim szoku po tym, jak to zdecydowalas poprowadzić.
mam nadzieję, że dzidziusiowi nic się nie stanie, to by było straszne...
No i ta końcówka! Ja już taka ucieszona, że do nich pojedzie, a tu ta suka Juliet, ughhh, mam ochotę coś jej zrobić ;_____;
Zaintrygowałas mnie straaasznie tym nożem na końcu, umrę z ciekawości, dodawaj nowy szybko!
a, i takie wczesne życzenia, wszystkiego najlepszego kochanie, spełnienia marzeń, koncertów Bridesów i dużo dużo miłości! No i całej masy weny :3
'Nie można żałować, że kiedyś było się szczęśliwym' <333
OdpowiedzUsuńAndy jebany idiota Biersack się popisał. Jak on mógł powiedzieć coś takiego Reginie? Ja rozumiem, że mógł się zdenerwować, ale no! I jeszcze ta szarpanina, ehh..
CC <3 Jezu.. Kocham go po prostu. Jest taki troskliwy i w ogóle.
Juliet głupia suko, daj im w końcu spokój i nie wolno krzywdzić Andy'ego (Mimo, że zasłużył). Pisz szybko nowy rozdział, bo nie mogę się doczekać.
Wszystkiego najlepszego! Dużo prezentów i w ogóle czego tylko sobie życzysz ;3 (Tak wiem, moja umiejętność składania życzeń ssie)
Gdy zaczęłam czytać rozdział rozpłakałam się, 'Damski bokser' jak to powiedział Andy, dobrze sformułowane nie powinien się tak zachować przy dziewczynie która jest z nim w ciąży. Miałam zawał, myślałam że Ginia brała narkotyki bo cieszyła się z grzejnika? XD ale ja błagam! NIECH JUJU NIE PODCINA MU GARDŁA! lub coś w tym stylu.
OdpowiedzUsuńA teraz życzę ci dużo prezentów i oczywiście szczęścia i zdrowia :)
A ja cię chyba jednak zabiję... Albo nie. Zabiję Andrew. Nosz to głupia suka pie*dzie*ona, niech teraz żałuje i niech cierpi psychicznie i niech mu Juliet poderżnie gardło... chociaż, nie, lepiej nie... Ciężko mi się czytało ostatni fragment, ale moje imię... no jest podobne do imienia Juliet... eh... A, jeszcze coś... DZIĘKUJĘ ZA DEDYK!!! I to taki wspaniały rozdział, taki trzymający w napięciu, tak brutalny, całkowicie w moim stylu xD (bo kto zna moją twórczość, ten wie, o co "come-on"). No i ten nieszczęsny CC... Gryzie mnie to, że on chce ich szczęścia, no ale to świadczy wyłącznie o jego dobroci. ;3 Ja bym taka nie była. ;-; No i jeszcze raz dziękuję za ten dedyk! Zaproszę cię na herbatkę i dam ci w podzięce bombonierkę w kształcie serduszka <3 I karteczką z napisem "MERCI". Co by tu jeszcze... a, dziękuję za dedyk po raz trzeci! Naprawdę kocham cię za to! *w* Z niecierpliwością czekam na następny rozdział! Pisz go szybko! I chcę, żeby tam było coś z Comą (jeśli można xD). Oj, dziś przezwyciężyłam nudę i napisałam naprawdę długi komentarz... Mogę sobie gratulować. :3
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że o czymś zapomnę...Miałam jeszcze napisać o podkładzie muzycznym. Wg mnie doskonale dobrałaś ten kawałek <3 "Ever breath you take...", Jezu, jak ja go uwielbiam! *.* Słuchałam go kilka razy pod rząd, podczas czytania rozdziału. Jakie to piękne to wszystko... Dobra, koniec, resztę weny zostawię na następną notkę. ;3
UsuńTo po prostu było zajebiste i skończone w takim momencie za to cię nie zabiję bo sama tak robię 8)
OdpowiedzUsuńRobimy wjeb na Andrzejkę. -,- Bożee czemu faceci są tacy tępi? Powiedz mi, dlaczego?
OdpowiedzUsuńNo właśnie niech se teraz cierpi, idiota jeden. Przecież ją kocha to czemu się tak zachowuje? ;c I jeszcze ta Juliet na sam koniec... Doła mam... Totalnego xD
Mam nadzieję że to się jakoś ułoży i Andy będzie ją wielbić do końca życia. *-* CC najukochańszy przyjaciel na świecie.
Pomimo negatywnych emocji rozdział zajebisty, widzę że wena dopisuje ♥ Czekam na następny z niecierpliwością :)))
Cudowny rozdział, czekam niecierpliwie na kolejne. Pozdrawiam i zapraszam w wolnej chwili do siebie na :
OdpowiedzUsuńsport-aktywnosc-lifestyle.blogspot.com
Wohooo, ale tu się porobiło! Jeden rozdział mnie nie było i proszę! Kompletna rozsypka! Nie, Christian ma sobie iść, Regina ma być z Andy`m, no! xD Juliet tak bardzo psychiczna #okok xD Yeah, poprawiłaś imię Alice ^^ Biersack ma wahania nastroju czy mi się wydaje? No jak baba w ciąży, człowiek powinien się opanować. Ta scena (to chyba było w poprzednim rozdziale xD) szarpaniny... cóż... nie wiem, jak na nią patrzeć, to znaczy, pomysł ok i tak dalej, po prostu... no, to Andy, nie da się go w takiej sytuacji wyobrazić xD Nevermind. A, nie próbuj nic robić dziecku, bo ja lubię dzieci, a jak ty coś zrobisz dziecku, to ja zrobię coś tobie (nanana) xD Dzisiaj krótko, bo już padam na twarz, do następnego!
OdpowiedzUsuńPS. Zapraszam na rozdział 6! http://the-prophet-fanfiction.blogspot.com/
Hej, bardzo podoba mi sie ten blog;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do wspolnej obserwacji, dodaj mnie do obserwatorow a ja się odwdzięcze;)
shootingdiamond.blogspot.com
Hej :D czytam od tygodnia i mnie tak wciągnęło, że codziennie patrze czy jest jakiś nowy rozdział :D Będę czytać na pewno :D
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział, nie mogę się od niego oderwać! Przy okazji zapraszam do siebie : http://rebelandyoung.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńKurwa zajebiste *.* Masz super bloga, będę zaglądać ;3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie!
http://goflstory.blogspot.com
Bardzo podoba mi się Twój blog :) Będę tu często zaglądać :)
OdpowiedzUsuńCo powiesz na wspólną obserwację? :)
http://locastrica.blogspot.com/