ROZDZIAŁ ZE SPECJALNĄ
DEDYKACJĄ DLA MOJEGO AUTORYTETU PISARKIEGO: CASSIDY. BARDZO CI DZIĘKUJĘ, ZA POZYTYWNĄ OPINIĘ NA TEMAT MOICH NOTEK:)
TO WIELE DLA MNIE ZNACZY. :)
~~~Regina~~
-Opowiesz mi, dlaczego to robisz?-gruba lekarka,z nijakimi,
wyglądającymi na tłuste włosami związanymi w kucyk przyjrzała mi się badawczo. Zacisnęłam
usta i zajęłam się pasjonującym zajęciem jakim było oglądanie moich
poobgryzanych paznokci. Przydałby im się
czarny lakier, jednak po ostatnich wybrykach został mi odebrany. Podobnie zresztą
jak większość moich rzeczy, włączając w to słuchawki, trochę kosmetyków,
telefon i parę innych drobiazgów. Siedziałyśmy w tym cholernym gabinecie już
jakieś pół godziny, i jedynym moim marzeniem było, żeby się stąd wyrwać. Czemu
nie mogą się zająć bardziej potrzebującymi? Czemu uczepili się mnie? Przecież
jestem pełnoletnia!
-Możemy tutaj siedzieć cały dzień. Ja mam czas.-oznajmiła
rzeczowym tonem a ja popatrzyłam na nią z nienawiścią. –Regina, zrozum, że
jesteśmy tutaj żeby ci pomóc!-podniosła na mnie głos a ja zaśmiałam się w
duchu. Dzisiaj obejrzy jeszcze trzydziestu innych wariatów, chorych na depresję,
albo inne anorektyczki i każdemu będzie wmawiać to samo. To żałosne. Okłamywać
ludzi. Zagryzłam wargę i zajęłam się szarpaniem małej skórki przy lewym kciuku.
Co z tego, że wywołałam wymioty zaraz po śniadaniu? Nie pierwszy raz i zapewne
też nie ostatni. Nie jestem chora, to oni się uparli i teraz usiłują zrobić ze
mnie wariatkę.
-Jeszcze kilka tygodni i mogłabyś umrzeć-zignorowałam
zupełnie jej głupie gadanie, zwłaszcza, że wreszcie udało mi się pozbyć
przeszkadzającej skórki. Teraz uważnie obserwowałam malutką plamkę krwi, która
pojawiła się na jej miejscu.
-Nic pani nie powiem. Proszę dać mi spokój-burknęłam i
popatrzyłam jej w oczy. Miała niesamowicie grubą twarz. Jak można się
doprowadzić do takiego stanu?!
-Powiesz mi chodziaż jak się czuj..-zaczęła ale w
dokończeniu pytania przeszkodził jej jakiś dzwonek. Rozejrzałam się po
gabinecie i po chwili stwierdziłam, że to nie dzwonek a natarczywe piszczenie.
Piszczenie, które narastało z minuty na minutę, i powodowało silny ból głowy. Zdecydowałam,
że muszę, bez względu na konsekwancje, opuścić gabinet. Powoli podniosłam się z
plastykowego krzesełka, rzuciłam ostatnie spojrzenie w stronę lekarki, która
zakryła sobie uszy i krzywiła się z bólu, i pewnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi. Oparłam
dłoń na zimnej, stalowej klamce, jednak ktoś przeszkodził mi w ostatecznym naciśnięciu
jej, umożliwiającym wydostanie się z pomieszczenia. Ze strachem i boląca głową,
spojrzałam w dół i ze zgrozą, zauważyłam, że kobieta uczepiła się mojej kostki,
uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Paznokcie jej grubych paluchów, boleśnie
wbiły się w skórę mojej kostki. Syknęłam z bólu i usiłowałam jakoś się
wyswobodzić na co lekarka tylko się roześmiała.
-Muszisz tutaj zostać! Nigdzie nie pójdziesz ślicznotko!
~~~~~~
Ze snu wyrwał mnie mój własny krzyk. Przerażona, zlana potem
i z twarzą zalaną łzami usiłowałam przypomnieć sobie gdzie jestem. Dopiero po
kilku głębokich wdechach i uspokojeniu się, rozejrzałam się i z ulgą
stwierdziłam, że jestem w naszej sypialni. Leżałam w łóżku razem z Andym. Chwila..
Coś mi tutaj nie pasowało..Mianowicie to, że byliśmy bardzo mocno w siebie
wtuleni. Wręcz nienaturalnie. Westchnęłąm ciężko ,odgarnęłąm włosy, które
przykleiły się do mojego spoconego czoła i z powrotem opadłam na poduszki. Usiłowałam
ponownie zasnąć, jednak zawsze coś musi się spieprzyć. Dopiero po dłużej
chwili, pełnej głębokich przemyśleń, zrozumiałam, że rozlegające się,
ciągłe piszczenie to w rzeczywistości
dzwonek do drzwi. Zastanawiałam się, kto i po co dzwoni do naszych drzwi, skoro
musi być jeszcze wcześnie. Klepnęłam śpiącego wokalistę w policzek, jednak
tylko słodko się uśmiechnął i wymruczał przez sen: ,,Giniuś, jeszcze
chwileczka” i przewrócił się na drugi bok, ściągając przy tym ze mnie całą
kołdrę.
-Nie musisz wstawać. Ja otworzę-mruknęłam wściekła i
pospiesznie poderwałam się z swojego posłania. Ogarnęło mnie przenikliwe zimno.
Czyżbyśmy zapomnieli zamknąć okno? Chciałam poprawić ramiączka od koszulki i
wtedy dopiero zorientowałam się, że jestem naga. Zachichotałam nerwowo i
nieudolnie zakrywszy się rękami, usiłowałam znaleźć swoją bieliznę. Poszukiwania
przyniosły raczej marny rezultat, nie licząc odnalezienia Femme i Crow, które
spały pod łóżkiem przytulone do siebie. Ucieszyłam się, ponieważ byłam pewna,
że koteczki nie dogadają się ze sobą,a tu proszę, taka niespodzianka. Osoba
stojąca na dole chyba zaczęła się niecierpliwić bo dzwonek stał się teraz
głośniejszy i częstszy. Nie chciałam, żeby Andy się obudził więc, nie mając
innego wyjścia narzuciłam na siebie czarny szlafrok, który związałam paskiem i
pobiegłam otworzyć. Ku mojemu zdziwieniu, przed drzwiami stała kobieta. Był to
dla mnie szok, spodziewałam się raczej któregoś z chłopaków albo nawet Juliet a
nie jakiejś kobiety. Na oko z
trzydzieści lat, ładna, zadbana, blondynka z włosami do ramion i miłym uśmiechem.
Sprawiała wrażenie osoby przyjaznej, była ubrana normalnie, nie jakoś
wymyślnie. Zwyczajne dżinsy, biała koszulka i czarny sweterek. Kiedy zobaczyła
jak uważnie lustruję ją spojrzeniem, uśmiechnęła się przyjaźnie i podała mi
rękę.
-Amy Biersack. Jestem mamą Andyego. Miło panią
poznać-przywitała się pierwsza, patrząc z niesmakiem na mój szlafrok i rozwiane
włosy i dopiero wtedy miałam pewność, co
do moich przypuszczeń. Faktycznie. Jej rysy twarzy były bardzo podobne do Andyego,
ale gdybym zobaczyła ją na ulicy, nigdy nie przypuszczałabym, że jest jego
mamą.
-Możemy wejść? Andy jest w domu?-przerwała moje rozmyślania
a ja popatrzyłam na nią, jak na głupią. Jacy ,,my”? Przecież ona jest sama. Kobieta
musiała zorientować się, dlaczego tak dziwnie na nią patrzę bo wybuchnęła
śmiechem
-Jestem z mężem i kuzynem Andyego. Mieliśmy wpaść wcześniej
ze względu na jego urodziny ale niestety, nie udało nam się w porę wrócić.
-Dzwoniłam wczoraj do
państwa.Ale nikt nie odbierał..-zaczęłam nieśmiało
-Bardzo mi przykro, wie pani jak to jest w samolocie. Nic
nie wolno. Ale te kilka dni w Paryżu były naprawdę cudowne!
-A gdzie jest pani mąż?-musiałam zapytać, chociaż wiedziałam,
że pytanie jest niegrzeczne i zganiłam się za nie w duchu.
-Oh! Zapomniałam! Zaraz przyjdą, robią coś przy samochodzie-
kiedy ponownie się uśmiechnęła, wiedziałam po kim Andy odziedziczył swój
śliczny uśmiech.
-Proszę wejść, zaraz zawołam Andy’ego.-gestem zaprosiłam ją
do środka.
-Bardzo dziękuję. Nie bądźmy takie oficjalne. Mów mi po
prostu Amy-po wejściu do kuchni na chwilę zamilkła, jednak po chwili udała, że
nic takiego się nie stało, i jak gdyby nigdy nic, usiadła przy stole. Posłałam
w jej stronę przepraszający uśmiech i w pośpiechu pozbierałam nasze rozrzucone
poprzedniego wieczoru ubrania. Jak burza wpadłam do sypialni, i od razu
rzuciłam się na łóżko, żeby obudzić Andy’ego.
-Matko, co się stało?!-krzyknął przerażony nagłym wyrwaniem
go ze snu.
-Twoja mama siedzi u nas w kuchni a tata z kuzynem zaraz
przyjdą. Wytłumaczysz mi to jakoś?-spytałam poirytowana. Obserwowałam, jak jego
źrenice zamieniają się w pięciozłotówki. Popatrzył na mnie z niedowierzaniem, a
ja tylko pokiwałam głową.
Poderwał się z łóżka z zamiarem pospiesznego udania się do
kuchni, jednak go powstrzymałam.
-Ubierz się. Jesteś zupełnie nagi-uśmiechnęłam się
czarująco, kiedy zauważył gdzie powędrował mój wzrok i zakrył się rękami.
-To upokarzające-wyjęczał cieniutkim głosikiem ubierając
bokserki, które mu rzuciłam.
Przykleiłam się do jego pleców i już spokojniejsza,
podążyłam za nim do przedpokoju.
-Hej!-przywitał się entuzjastycznie jakiś chłopak, który
razem z ojcem Andyego wnosił walizki do przedpokoju.
-Czego chcesz?-Biersack nerwowo przeczesał sobie palcami
włosy i wypuścił powietrze nagromadzone w płucach.
-Herbatki i śniadanka-uśmiechnął się słodziutko i po chwili
zwrócił do mnie-Cześć maleńka, jestem Joe.-podniósł moją rekę do ust i
delikatnie cmoknął.
-No nie wiem to nie jest najlepsza pora...Przejdźmy do
kuchni, pokojnie porozmawiamy- zaproponował Andy niepewnym głosem, zobaczywszy walizki, które
jego tata wniósł do przedpokoju, i teraz zmęczony opierał się o ścianę.
-Dzień dobry-podszedł do Andyego i poklepał go po plecach.
-Mam lepszy pomysł. Niech oni idą się ogarnąć, my przecież
poczekamy-Joe spojrzał na swojego wujka przekonująco a ja podziękowałam mu
wzrokiem na co tylko do mnie mrugnął.
-Usiądźcie sobie, zaraz zrobimy jakieś śniadanie. Na pewno
jesteście głodni-Andy pociągnął mnie za rękę w stronę sypialni. Zrobił to mało
delikatnie, dlatego syknęłam z bólu.
~~~~~~
-Po co oni teraz przyjechali? I jeszcze te walizki..Czy moja
mama coś Ci powiedziała?-zapytał szukając w szafie jakichś spodni, które mógłby
założyć.
-Powiedziała tylko, że wracają z Paryża. Szkoda, że musimy
się poznawać w takich okolicznościach..-stwierdziłam zakładając czarną, prostą
spódniczkę.
-Mogli uprzedzić. Zresztą, co się martwisz. Chyba jesteśmy
dorośli?-wydobył z szafy jakieś podarte dżinsy i spojrzał na mnie pytająco. Pokiwałam
głową.
-Jesteśmy ale to przywitanie nie było zbyt miłe. Nie wiedzą
kim jestem..-próbowałam dokończyć ale mi przerwał
-Moi rodzice są naprawdę super. Szczególnie mama. Wszyscy ją
lubią. Ash nawet się z nią jakoś dogaduje, więc z tobą nie powinno być problemu
-Może..-stwierdziłam beznamiętnie siedząc na łóżku i męcząc
się z zapięciem stanika.
-Daj pomogę Ci. Pospiesz się trochę-poprosił wyręczając mnie
od męczącego zadania.
-Cały czas się śpieszę-odburknęłam i pocałowałam go w nos.
-Tylko tyle?-spytał zawiedziony, robiąć minę smutnego
pieska.
~~~~~~
-Mamo, tato, poznajcie moją ukochaną, Reginę- przyciągnął
mnie do siebie za biodra i namiętnie pocałował, na potwierdzenie swoich słów.
-Regina, poznaj moich rodziców. Moją mamę Amy i mojego tatę
Chrisa.-zwrócił się teraz do mnie a ja uśmiechnęłam się przyjaźnie.
-Ej, a ja to co?-spytał blondyn siedzący najbliżęj
kuchennego okna.
-To mój kuzyn Joe. Napewno kiedyś Ci o nim opowiadałem. Nagrywamy
razem filmiki i chodzimy na piwo. To tak w skrócie.-zakończył a ja zdobyłam się
na to, żeby wreszcie się odezwać.
-Bardzo miło państwa poznać. Szkoda tylko, że w takich
okolicznościach....-Andy zerknął na mnie wkurzony więc nie zamierzałam kończyć
zdania.
-Ginia, zrób coś do jedzenia. Na pewno jesteście zmęczeni po
podróży-lekko klepnął mnie w tyłek, a po chwili zasiadł do stołu. Oznaczało to
chyba, że miałam się nie odzywać zresztą
sama nie wiem. Miał chyba gorszy dzień bo nigdy wcześniej nie był dla mnie taki
oschły.
-Troszeczkę. Ale co to jest w porównaniu z podróżą! Musicie
kiedyś pojechać do Francji! Myślałam, że na starość już nic nie zobaczymy a tu
taka niespodzianka. Najpiękniejsza rocznica ślubu, jaką kiedykolwiek mieliśmy. Jutro
pokażemy wam zdjęcia. Zapomniałam o najważniejszej sprawie! Wszystkiego
najlepszego synku!-przysunęła się do syna i ucałowała go w oba policzki.
Zauważyłam, że jest osobą niezwykle gadatliwą i mającą zawsze coś do
powiedzenia.
-Opowiadaj teraz co u Ciebie. Jak długo się znacie?-ojciec
spojrzał wyczekująco na syna .Czułam się strasznie skrępowana ich obecnością,
miałam wrażęnie, że są jakoś nieprzychylnie do mnie nastawieni. Zresztą, nie ma
co się dziwić.
-Pięć miesięcy. Bardzo dobrze się dogadujemy. Nie wiem co
bym bez niej zrobił- czule pogłaskał mnie po policzku, kiedy stawiałam na stole
półmisek z pokrojonymi pomidorami.
-Masz niesamowitą biżuterię-zwróciła się do mnie jego
mama-Mogę zobaczyć?-spytała patrząc na mnie zachęcająco i przyjaźnie
-To od Andy’ego. Jeden dostałam na gwiazdkę a drugi gdzieś
na początku listopada. Przynoszą mi szczęście-zabrałam się za krojenie chleba
-Wyglądacie na szczęśliwą parę. A co z tą poprzednią? Jak
jej tam?-Joe popatrzył pytająco na kuzyna.
-Juliet. Mamy z nią poważne problemy...-przez dobre
piętnaście minut opowiadał o wypadku w klubie, a także o pamiętnym dniu w
którym Juliet go uderzyła. Ja w tym czasie zrobiłam kawę, postawiłam na stole
masło, ułożyłam na półmisku wędlinę i ser a także wyjęłam z lodówki dżem i
sałatkę. Andy pomógł mi z talerzami i sztućcami i już po chwili mogłam zająć
się jedzeniem.
-Teraz przynajmniej masz fajną dziewczynę. Ale troszkę
małomówną-oceniła jego mama, pociągając łyk kawy
-Ginia jest troszkę nieśmiała. Ale mogę was zapewnić, że
jestem pod dobrą opieką- posłał mi uśmiech i położył dłoń na kolanie.
-Mam pytanie. Ostatnio miałeś jednego kota a dzisiaj widzę
tutaj dwa. Jak to jest możliwe?
-To pomysł mojej kochanej Sammi. Kupili nam na gwiazdkę
drugiego kota. Chcecie go zobaczyć?-wstał i poszedł poszukać Crow, zostawiając
mnie samą. Przełknęłam ślinę i udałam, że jestem całkowicie pochłonięta
zawartością swojego talerza.
-Czym się zajmujesz i interesujesz?-zrobiło mi się gorąco,
ale niegrzecznie byłoby nie odpowiedzieć.
-Robię tłumaczenia, udzielam korepetycji.. A interesuję się
poezją, malarstwem..-podniosłam filiżankę do ust odwlekając odpowiedź
-Nie musisz się nas bać. No przecież w pewnym sensie
jesteśmy rodziną-kobieta miło się do mnie uśmiechnęła jednak ja siedziałam jak
zdrętwiała. Na szczęście w kuchni pojawił się Andy z naszym nowym przyjacielem
na rękach i uwaga wszystkich skupiła się na kocie.
Posiadanie zwierząt jest jednak bardzo praktyczne i pomocne.
~~~~
-Jak długo u nas zostaniecie?-panowie opuścili kuchnię i
udali się do garażu, żeby zająć się samochodem a my w tym czasie, postanowiliśmy
posprzątać po śniadaniu.
-Nie martw się synku. Przed sylwestrem już nas nie będzie. Zostalibyśmy
dłużej ale wiesz, pogrzeb Jane, ktoś musi pojechać.
-Rozumiem. Oj przecież zawsze jesteście u nas mile
widziani.- zawstydził się swojego optymizmu.
-Co zamierzacie dzisiaj robić? Może razem z Reginą
wybrałybyśmy się na kobiece zakupy? Pomogłabym wybrać coś na galę..No chyba, że
masz już coś przygotowane-speszyła się swoją śmiałością i zaczęła bawić
guzikami od swetra.
-Mamy dzisiaj wizytę u lekarza, to dosyć ważne.-oznajmił
Andy wycierając ostatnią filiżankę i odstawiając ją na suszarkę.
-Jaką wizyt..-zaczęłam ale nie dokónczyłam, ponieważ
dostałam jakiegoś dziwacznego, bolesnego skurczu w podbrzuszu. Syknęłam z bólu
i złapałam się za brzuch starając uspokoić.
-Co się dzieje? Wszystko w porządku?-Andy popatrzył na mnie
zaniepokojony i złapał mnie za ręce. –Może będzie lepiej, jak się
położysz?-spytał z troską a ja potwierdzająco kiwnęłam głową. –Zrobię Ci
herbaty. Nie denerwuj się. -powiedział i włączył czajnik. –Powoli..idziemy do salonu. Możesz się o mnie
oprzeć-jego mama delikatnie mnie podtrzymała i jakoś pomogła dojść do kanapy.
-To nie jest jakieś celowe działanie. Nigdy mi się coś
takiego nie zdażało-spojrzałam na nią przepraszająco, na co tylko uśmiechnęła
się ze zrozumieniem
-Przecież coś takiego się każdemu zdaża. Leż spokojnie i
odpoczywaj. Mogę z Tobą posiedzieć-poprawiła mi poduszkę i przykryła kocem.
-Dziękuję.-zamknęłam oczy i czekałam aż ból przejdzie. Po
dłużej chwili w salonie pojawił się Andy, niosąc kubek z herbatą i jakieś
tabletki. Usiadł koło mnie i pogłaskał po włosach.
-Wypij.-podał mi kubek a sam otworzył opakowanie
przyniesionych tabletek i wyjął z niego instrukcję żeby zapoznać się z jej
treścią.
-Do jakiego lekarza musicie jechać?-spytała Amy, przerywając
ciszę panującą w pokoju.
-Do chirurga. Po tej akcji z Juliet, założyli Reginie kilka
szwów. Teraz mamy się zgłosić na kontrolę.
-Czemu nic mi nie powiedziałeś?!-spytałam wściekła. Zataił
przedemną taką ważną informację! Owszem, ręka momentami bardziej mnie bolała,
ale nigdy nie przypuszczałam, że to z powodu znajdujących się tam szwów!
-Nie chciałem, żebyś się denerwowała..-zaczął skruszony ale
mu przerwałam.
-Teraz denerwuję się jeszcze bardziej!-odburknęłam
-Możesz się na mnie złościć, ale chociaż weź tą tabletkę.
Rozkurczowa. Powinna pomóc i przestanie Cię boleć-bez słowa wydobyłam z listka
jedną małą, czerwoną okrągłą tabletkę i przyjęłam ją bez słowa.
-Zdrzemnij się chwilkę, a jak poczujesz się lepiej, to wtedy
pojedziemy-chciał mnie pocałować w policzek ale się odsunęłam.
-Mamo, czuj się jak u siebie w domu. Jeśli chcesz odpocząć,
nie musisz tutaj siedzieć. Jakoś damy sobie radę-zwrócił się do matki
-Pójdę się rozpakować. Jakby coś się działo od razu mnie
wołaj-pogłaskała mnie po ręce, wstała i udała się na piętro. Andy spojrzał na
mnie tymi swoimi słodkimi oczami, jednak pozostałam obojętna.
-Jeśli myślisz, że będę dla ciebie teraz miła, to się
mylisz-ukryłam twarz w poduszce, ignorując jego ciężkie westchnienie.
~~~~~
Po jakiejś godzinie bezczynnego leżenia na kanapie, ból
nareszcie ustąpił. Zastanawiałam się co może być przyczyną i postanowiłam, że w
najbliższym czasie udam się do lekarza. Andy cały czas przy mnie siedział i
uspokajał, jednak dalej nie zamierzałam z nim rozwawiać. Mimo moich protestów i
widocznego zdegustowania zmusił mnie do tej cholernej wizyty. Miałam nadzieję,
że chociaż pojedziemy autobusem, żeby jakoś oddalić perspektywę przebywania w
gabinecie lekarskim, jednak Joe postanowił nas podwieźć. Przez całą drogę nie
odezwałam się nawet słowem, mimo, że chłopcy usilnie próbowali włączyć mnie do
rozmowy. Cały czas o czymś gadali, jednak wydobywałam tylko pojedyńcze zdania.
Coś o sylwestrze, Juliet, jakiejś Isabelle i kuzynce Jane, której pogrzeb ma
się odbyć w przyszłym tygodniu. Bardzo chciałam się uspokoić jednak perspektywa
nieuchronnie zbliżającej się wizyty zbyt mnie przerażała. Miałam niezbyt pozytywne
wspomnienia jeśli chodzi o służbę zdrowia, a sama nazwa ,,chirurg” budzi we
mnie ogromny strach. Co mi będą robić? Zdziwiłam się, kiedy po niecałych
dziesięciu minutach, zajchaliśmy pod szpital.
-To na pewno tutaj?-sptałam cieniutkim głosikiem, zdradzającym
zdenerwowanie i strach.
-Tak. Tak pisze na karcie pacjenta.-oznajmił rzeczowym
tonem-Chodź księżniczko i niczym się nie martw. Jestem cały czas przy
tobie-uwielbiałam kiedy tak uroczo się do mnie zwracał, jednak ze względu na
okoliczności nie mogłam się uśmiechnąć. Z niechęcią wysiadłam z samochodu i
pomachałam jego kuzynowi na pożegnanie.
-Boisz się?-zapytał naciskając klamkę i przepuszczając mnie
w drzwiach.
-Nie-usiłowałam udawać twardą, ale kiedy znajomy zapach
szpitala dotarł do moich nozdrzy, zupełnie się rozkleiłam. Zasłoniłam się
grzywką i w bardzo dyskretny sposób wytarłam kilka łez, które wystąpiły na
moich policzkach. Biersack, w przeciwieństwie do mnie, był całkowicie
wyluzowany i pełny optymizmu.
-Poczekaj tutaj na mnie, pójdę Cię zarejestrować.-pomógł mi
zdjąć płaszcz, zabrał ze sobą kartkę pełną ważnych pieczątek i udał się w
stronę okienka rejestracji, przy którym siedziała jakaś młoda dziewczyna,
zapewne stażystka. Obserwowałam jak rozmawiają, bo było to jedyne zajęcie
pozwalające na chwilę zapomnieć o czekającej mnie wizycie. Kobieta żywo
gestykulowała na co Andy przytakiwał jej skinieniem głowy. Po jakimś czasie
schylił się żeby podpisać jakiś ważny dokument, posłał stażystce czarujący
uśmiech, na co odpowiedziała tym samym, i wreszcie wrócił do mnie. Mimo, że
niedawno były święta, ludzi w poczekalni było całkiem sporo, tak że sporym
problemem było odnalezienie jakiegoś wolnego krzesełka. Po jakimś czasie udało
nam się wypatrzyć miejsce, za wielką, suchą palmą więc z radością skorzystaliśmy
z okazji. Niestety miejsce było tylko jedno, ale nie stanowiło to jakiegoś
wielkiego problemu. Bez najmniejszego wahania, usiadłam mu na kolanach i
wtuliłam twarz w jego szyję, żeby móc spokojnie popłakać. Zdawałam sobie sprawę
jak bardzo muszę drżeć ze strachu, jednak całkowicie upwniłam się dopiero
wówczas kiedy Andy to zauważył.
-Bardzo się boisz?-zapytał delikatnie gładząc mnie po
plecach.
-Czy to będzie bolało?-spojrzałam na niego
zaczerwienionymi oczami i jeszcze
mocniej zadrżałam.
-Nie. Pewnie tylko wyjmą Ci szwy. Ale to nie boli. Masz moje
słowo-postukał się w pierś, na potwierdzenie swoich słów.
Gadaliśmy jeszcze chwilę o niezapowiedzianej wizycie jego
rodziny, o Sammi, o świętach, zupełnie
ignorując karcący wzrok starszych pań czekających przed nami w kolejce.
Tak się rozgadaliśmy, że przerwał nam dopiero głos lekarza,
który po przyjęciu jakiejś młodej kobiety w zielonych rurkach, opuścił wreszcie
swój gabinet.
-Pani Montoya.Zapraszam-poderwałam się z kolan Biersacka, i
nawet nie wiem czemu, pośpiesznie ruszyłam w stronę gabinetu. Chłopak wyraźnie
zadziwiony moją reakcją, złapał mnie za zdrową rękę i cicho zapytał czy ma mi
towarzyszyć.
-Jasne. Bez ciebie będę się bała-odszepnęłam i mocniej
ściskając jego dłoń, pewnym krokiem weszłam do gabinetu.
~~
-Za miesiąc możecie państwo, ubiegać się o odszkodowanie-pielęgniarka
zwilżyła mi nadgarstek, wacikiem nasączonym wodą utlenioną, a następnie
sprawnie owinęła ranę bandażem. Wyjmowanie szwów prawie nie bolało, czasem
odczuwałam lekkie łaskotanie, ale Andy cały czas był przy mnie i w razie
jakiegokolwiek bólu, mocniej zaciskałam palce na jego dłoni. Na szczęście nie
musiałam patrzeć na ranę, co przyniosło mi wiele ulgi. Wcześniej to Andy
zmieniał mi opatrunki dlatego teraz również nie chciałam patrzeć. Od
dzieciństwa miałam wstręt do ran otwartych i najzwyczajniej w świecie bałam
się, że zwymiotuję. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło i wreszcie
możemy zapomnieć o tym przykrym incydencie.
~~~~
Stanęliśmy przed małym, ceglanym budynkiem z
wielkim szyldem ,,Halloween Tatoos" wykonanym z zielono-czerwonego węża
świetlnego. Budynek sprawiał wrażenie starego, jednak było to tylko pierwsze
wrażenie. Szczególnie spodobały mi się wielkie okna z śnieżnobiałymi ramami
osłaniające szyby, pokryte w całości rożnobarwnymi fotofrafiami i rysunkami.
Kiedy weszliśmy do środka, od razu w oczy rzucił mi się nastrój wnętrza. Owszem
było tam ponuro ale bardzo przytulnie, bezpiecznie i stylowo. Chyba tym
odróżniał się od innych salońow, w których do tej pory byłam. Ściany były
zapełnione szkicami, obrazami, rysunkami, kolorowymi dyplomami oraz
fotografiami cekebrytów, którzy odwiedzili salon. Na górze ściany wypatrzyłam
kilka zdjęć uśmiechniętego Andyego podczas procesu tworzenia tatuażu, dlatego
lekko się zarumieniłam i pokazałam mu swoje odkrycie. Teraz już się nie
dziwiłam, że Andy tak często chodził tam robić tatuaże. Jednak tym, co
najbardziej mi się podobało, była skórzana, czerwona kanapa i miękkie, bordowe,
staroświeckie fotele. Nigdy nie widziałam takiego uroczego miejsca i teraz z
uśmiechem oglądałam fioletowe esy-floresy na ścianach. -Siemasz Andrew! Dawno Cię tutaj nie widziałem. Jak się goi tatuaż na szyi.-gruby, sympatyczny mężczyzna uścisnął sobie dłoń z Biersackiem a ja patrzyłam na to zaskoczona. -Dobrze. Wszystko w porządku.- przyciągnął mnie do siebie za biodra i pocałował w czubek głowy.
-To jak. Co dzisiaj tatuujemy?-spytał i puścił do mnie oczko -Dzisiaj nie mnie.
-To kogo? Czyżby tą piękną dziewczynę?- zapytał żartobliwie a ja oblałam się rumieńcem.
-Tak. To jej pierwszy tatuaż, więc bądż delikatny-poklepał mnie po plecach, uśmiechnął się i zostawił mnie samą z tatuażystą, ponieważ nie chcuałam, żeby widział co chce mieć tatuowane.
-Nowy nabytek?-krzyknął za nim grubas jednak Biersack tylko się odwrócił i zawołał ze śmiechem -To moja dziewczyna. Regina.
-Masz dobry gust!-odkrzyknął i przepuścił mnie w drzwiach.
-Zrób sobie kawy, a ja w tym czasie trochę porozmawiam sobie z Reginą.
-Właśnie
robię. Tylko nie zapominaj czyja to miłość-żartobliwie pogroził palcem
tatuażyście, który tylko się roześmiał.
-Usiądż sobie tutaj.-gestem wskazał mi beżowy fotel, a ja posłusznie wykonałam polecenie. To pomieszczenie było zupełnie inne od poprzedniego. Wyglądem przypominało sterylny gabinet lekarski, w którym nie ma miejsca na jakikolwiek bałagan.
-Czy jest to przemyślana decyzja? Tatuaż będziesz mieć na całe życie, więc musi to być przemyślana i odpowiedzialna decyzja. Owszem, można usunąć, ale jest to kosztowne i bolesne.
-Jest to przemyślana decyzja. Jestem pewna. Jak niczego innego w życiu.
-Dobrze. W takim razie opowiedz mi o nim trochę. Jakie masz oczekiwania?- zapytał i uważnie mi się przyjrzał. Podałam mężczyżnie karteczkę, którą wyjęłam z kieszeni bluzy. Bardzo długo nosiłam ją przy sobie. Widniał na niej znak nieskończoności, jakby upleciony z czerwonych różyczek. W środek były wplecione nasze imiona. Tatuażysta z zainteresowaniem przyjrzał się karteczce.
-Na pewno chcesz mieć imię Andyego? To decyzja na całe życie-spytał ze zdziwieniem
-A co w tym złego? -Możecie się kiedyś rozstać, pokłocić. Może lepsze byłyby inicjały?-zaproponował. Jego wypowiedż trochę mnie zirytowała ale z drugiej strony...? Miał rację
-Dobrze. Niech będzie.
-A w którym miejscu chcesz go mieć?
-Tutaj-pokazałam miejsce dłonią-Na biodrze
-W porządku. Połóż się wygodnie i odpręż-gestem wskazał mi stół przypominający trochę fotel dentystyczny. Wykonałam polecenie, i położyłam się, kładąc sobie ręce pod głowę. -Teraz musisz poczekać. Odrysuję wzór i zaraz zabieram się do pracy. Leżałam tak może 10 minut, podziwiając sufit i wyposażenie salonu. Nie czułam się zbyt komfortowo, w sumie musiałam trochę zsunąć spódnicę i teraz było widać moje fioletowo-czarne koronkowe majtki. No trudno. Raz się żyje. Nareszcie mój wzór na biodrze został odbity.Tatuowanie zleciało w miarę szybko, mimo, że trwało jakieś 3 godziny, ale dużo gadaliśmy więc dało się wytrzymać. Prawie nie bolało, odczuwałam jedynie łaskotanie, uczucie kłucia i momentami chłód, kiedy mężczyzna przecierał tatuaż mokrym wacikiem.
-Jeszcze tylko opatrunek i gotowe. Nie zdejmuj go przez 3 dni, póżniej możesz zmienić. Zresztą, co ja będę mówił. Andrew wie najlepiej-puścił do mnie oczko.
-Bardzo dziękuję- poczekałam, aż skończy owijać moje biodro folią, rozprostowałam zdrętwiałe nogi i opuściłam gabinet. Przy kasie stał już Andy i płacił.
-Ile tym razem?- zapytał
-Dla pięknej pani 15 dolarów. Co robiłeś? Nie nudziło ci się?
-Pokażesz mi go?- zapytał kiedy, autobusem wracaliśmy do domu.
-Usiądż sobie tutaj.-gestem wskazał mi beżowy fotel, a ja posłusznie wykonałam polecenie. To pomieszczenie było zupełnie inne od poprzedniego. Wyglądem przypominało sterylny gabinet lekarski, w którym nie ma miejsca na jakikolwiek bałagan.
-Czy jest to przemyślana decyzja? Tatuaż będziesz mieć na całe życie, więc musi to być przemyślana i odpowiedzialna decyzja. Owszem, można usunąć, ale jest to kosztowne i bolesne.
-Jest to przemyślana decyzja. Jestem pewna. Jak niczego innego w życiu.
-Dobrze. W takim razie opowiedz mi o nim trochę. Jakie masz oczekiwania?- zapytał i uważnie mi się przyjrzał. Podałam mężczyżnie karteczkę, którą wyjęłam z kieszeni bluzy. Bardzo długo nosiłam ją przy sobie. Widniał na niej znak nieskończoności, jakby upleciony z czerwonych różyczek. W środek były wplecione nasze imiona. Tatuażysta z zainteresowaniem przyjrzał się karteczce.
-Na pewno chcesz mieć imię Andyego? To decyzja na całe życie-spytał ze zdziwieniem
-A co w tym złego? -Możecie się kiedyś rozstać, pokłocić. Może lepsze byłyby inicjały?-zaproponował. Jego wypowiedż trochę mnie zirytowała ale z drugiej strony...? Miał rację
-Dobrze. Niech będzie.
-A w którym miejscu chcesz go mieć?
-Tutaj-pokazałam miejsce dłonią-Na biodrze
-W porządku. Połóż się wygodnie i odpręż-gestem wskazał mi stół przypominający trochę fotel dentystyczny. Wykonałam polecenie, i położyłam się, kładąc sobie ręce pod głowę. -Teraz musisz poczekać. Odrysuję wzór i zaraz zabieram się do pracy. Leżałam tak może 10 minut, podziwiając sufit i wyposażenie salonu. Nie czułam się zbyt komfortowo, w sumie musiałam trochę zsunąć spódnicę i teraz było widać moje fioletowo-czarne koronkowe majtki. No trudno. Raz się żyje. Nareszcie mój wzór na biodrze został odbity.Tatuowanie zleciało w miarę szybko, mimo, że trwało jakieś 3 godziny, ale dużo gadaliśmy więc dało się wytrzymać. Prawie nie bolało, odczuwałam jedynie łaskotanie, uczucie kłucia i momentami chłód, kiedy mężczyzna przecierał tatuaż mokrym wacikiem.
-Jeszcze tylko opatrunek i gotowe. Nie zdejmuj go przez 3 dni, póżniej możesz zmienić. Zresztą, co ja będę mówił. Andrew wie najlepiej-puścił do mnie oczko.
-Bardzo dziękuję- poczekałam, aż skończy owijać moje biodro folią, rozprostowałam zdrętwiałe nogi i opuściłam gabinet. Przy kasie stał już Andy i płacił.
-Ile tym razem?- zapytał
-Dla pięknej pani 15 dolarów. Co robiłeś? Nie nudziło ci się?
-Zdrzemnąłem się- odparł podając banknoty.
Z wdzięcznością pocałowałam go w policzek i
szepnęłam ,,dziękuję". Andy pomógł mi się ubrać i razem opuściliśmy salon.
-Pokażesz mi go?- zapytał kiedy, autobusem wracaliśmy do domu.
-Ale nie teraz. Może póżniej-odparłam i
oparta o jego ramię obserwowałam przejeżdząjące samochody.
Do domu wróciliśmy dosyć szybko. Razem z
Andym przygotowaliśmy obiad z deserem i dokładnie opowiedzieliśmy o wizycie.
Rodzice i kuzyn Biersacka wyrażnie mnie polubili i traktowali jak własną córkę,
co było dla mnie bardzo wzruszające.Razem posprzątaliśmy po obiedzie i przygotowaliśmy
sok z pomarańczy oraz drobne przekąski. Wreszcie w spokoju mogliśmy zasiąść i
obejrzeć zdjęcia z Paryża.
Siedziałam na kanapie oparta o klatkę Biersacka pijąc sok i słuchając histori opowiadanych przez jego mamę. Panowie przynieśli sobie piwo, które Andy dał mi spróbować. Po skończonym seansie zagrałam w karty razem z Joe`m i udało mi się wygrać! Pierwszy raz, czułam się jako kochana część rodziny. Moja własna nie potrafiła mi dać tyle ciepła, co rodzina mojego chłopaka. Byłam niesamowicie szczęśliwa i czułam się jak księżniczka. Księżniczka posiadająca kochającą rodzinę, która we wszystkim ją wspiera.
Siedziałam na kanapie oparta o klatkę Biersacka pijąc sok i słuchając histori opowiadanych przez jego mamę. Panowie przynieśli sobie piwo, które Andy dał mi spróbować. Po skończonym seansie zagrałam w karty razem z Joe`m i udało mi się wygrać! Pierwszy raz, czułam się jako kochana część rodziny. Moja własna nie potrafiła mi dać tyle ciepła, co rodzina mojego chłopaka. Byłam niesamowicie szczęśliwa i czułam się jak księżniczka. Księżniczka posiadająca kochającą rodzinę, która we wszystkim ją wspiera.
~~~~WIECZOREM~~~~
-Wreszcie jesteśmy sami.- uśmiechnął się do mnie
rozkosznie i czule pocałował.
-I co w związku z tym?- chciałam się z nim
trochę podroczyć i zobaczyć jak słodko się złości. -Myślałem, że teraz
pobędziemy tylko we dwoje- jego usta zsunęły się po mojej szyi a ja
zachichotałam. Nagle przerwało nam pukanie do drzwi. -Synku,
macie może herbatę z melisy? Szukałam w kuchni ale nie mogłam znależć.-Andy na
chwilę oderwał się odemnie i odezwał się niezbyt zadowolonym tonem - W szafce
nad zlewem, trzecia półka, druga puszka przy ścianie. -Dziękuję. Dobranoc
Andy odczekał chwilę, dopóki kroki
całkowicie się nie oddaliły i wrócił do mnie. -Moja mama przed snem zawsze pije
melisę. Uważa, że to zdrowe- tłumaczył się wsuwając mi dłonie pod łopatki. Ja w
tym czasie wbiłam paznokcie w delikatną skórę jego ramion. Zamknęłam oczy i
westchnęłam kiedy złożył pocałunek na moim dekolcie. -Andy, przepraszam, że
znowu przeszkadzam ale czy te drzwiczki od szafki na dole mają się nie domykać?
Nie chcę, żeby któryś z kotów zrobił sobie krzywdę.- Biersack niezbyt
zadowolony oderwał się odemnie i odezwał się niezbyt zachwyconym głosem-
Wszystko jest w porządku. Ta szafka od początku się nie domykała. Dobranoc
mamo- położył wyrażny nacisk na ostatnie słowa
-Dobranoc.-odrzekła jego mama zza
zamkniętych drzwi. Andy nie czekał już na jej odejście tylko od razu przeszedł
do swojej niedokończonej ,,pracy"
Jego dłonie przesunęły się niżej i jednym
sprawnym ruchem pozbył się moich spodenek. Dopiero wówczas, natrafił na
zasłonięty jeszcze folią świeży tatuaż. Uśmiechnął się promiennie i zwrócił do
mnie -A więc tutaj go masz. Mogę zobaczyć?- zapytał przymilnie a jego palce
dotarły do brzegu folii. -Nie, nie, nie- pospiesznie przekręciłam się na bok
-Jeszcze zepsujesz. -No dobrze. Skoro nie chcesz mi
teraz pokazać...Ale kiedyś mi pokażesz?-spytał z nadzieją w głosie
-Pokażę.-odparłam i przesunęłam palcami po jego idealnym brzuchu. Jego klatka
piersiowa delikatnie drgała. Uśmiechnęłam się i chwyciłam za gumkę od jego
bokserek. -Andy, proszę przyjdż do kuchni. Coś jest nie tak z czajnikiem
Nie chcę spowodować jakiegoś pożaru- głos
jego mamy, ponownie mnie zirytował -Poczekaj na mnie-westchnął ciężko i
podniósł się z łóżka, żeby dowiedzieć się co się stało
Założyłam spodenki pod kołdrą, poprawiłam
poduszkę i ułożyłam się wygodnie z zamiarem zaśnięcia. Już prawie zasypiąłam
kiedy poczułam jak materac koło mnie lekko się ugina a po chwili ciepły oddech
Andyego na moim karku
-Wróciłem. Śpisz księżniczko?-zapytał i
delikatnie przygryzł skórę na moim karku. Zadrżałam. -Powinniśmy już zasnąć.
Jest póżno, Twoja mama może jeszcze przyjść-oznajmiłam sennym tonem i zamknęłam
oczy
Nie chciałam, żeby do czegokolwiek doszło,
zwłaszcza, że Andy na pewno będzie chciał zobaczyć tatuaż. -Skąd wiesz?-zapytał, zniechęcony oplatając mój brzuch ramionami.
-Bo też jestem kobietą. Dobranoc- zamknęłam oczy i odprężyłam się. Gładziłam
tatuaże na jego ręku
I wdychałam cudowny zapach jego ciała.
Połączenie miętowego żelu pod prysznic, który niedawno od niego pożyczyłam, i
papierosów.
Andy jeszcze przez chwilę bawił się moimi włosami
i nucił mi jakąś piosenkę, ale po chwili obydwoje zasnęliśmy przytuleni do
siebie.
Możecie się cieszyć, lub nie ale...ZOSTAJĘ! Wprawdzie ręka jeszcze nie najlepiej, ale będę pisać c:DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM ZA WSPARCIE I POMOC W PODJĘCIU DECYZJI.KOCHAM WAS <3
Możecie się cieszyć, lub nie ale...ZOSTAJĘ! Wprawdzie ręka jeszcze nie najlepiej, ale będę pisać c:DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM ZA WSPARCIE I POMOC W PODJĘCIU DECYZJI.KOCHAM WAS <3
Rozdział wyszedł jakiś taki...nudny? Bardzo chciałam opisać ten tatuaż, ale sam proces jego tworzenia, niestety byłby nudny, więc jest takie cuś c: Oj, zresztą sami oceńcie ;) NASTĘPNY ROZDZIAŁ? SYLWESTER <3 TAK! CHYBA LUBIĘ TO SŁOWO :3W KAŻDYM RAZIE MAM TROCHĘ POMYSŁÓW NA SYLWESTROWY I JESZCZE PARĘ INNYCH :) KOLEJNY RAZ PRAGNĘ PODZIĘKOWAĆ PAULINIE. CO JA BYM BEZ CIEBIE ZROBIŁA? DZIĘKUJĘ :3 JESZCZE RAZ BAAAARDZO MOCNO WAM DZIĘKUJĘ <3 KIEDY NASTĘPNY? MOŻE W SOBOTĘ JEŚLI LAPTOP ZACZNIE DZIAŁAĆ??TAK MOJE KOCHANE KOTY ZRZUCIŁY MI GO Z BIURKA ;_______; TAK WIĘC DO ZOBACZENIA :* JAK SPĘDZILIŚCIE PIERWSZY DZIEŃ WIOSNY? :3