Przez całą noc nie zmrużyłam oka. Najpierw sąsiedzi za ścianą urządzili sobie awanturę a kiedy skończyli, studentka na górze rozpoczęła imprezowanie z przyjaciółmi.Wreszcie kiedy wszystko ucichło (a było już po 3) przypomniałam sobie, że nie uiściłam zaległych opłat za mieszkanie. Czyli pozostała wyprowadzka. Gdzie?Do brata? Nie. Przecież on studiuje, ledwo wiąże koniec z końcem i okrucieństwem byłoby, żeby musiał utrzymywać jeszcze starszą siostrę. Zresztą co powiedzieliby jego znajomi?Sama chciałam to teraz mam.Jednak bycie dorosłym i odpowiedzialnym nie jest takie proste i przyjemne jak mogłoby się wydawać. Przewróciłam się na drugi bok, przykryłam głowę poduszką i mimo woli zaczęłam myśleć a Andy’m. Co teraz robi? Spokojnie śpi, nie martwiąc się niczym, siedzi z chłopakami i coś oglądają czym może też nie może spać i myśli o mnie? Ta ostatnia myśl wydała mi się okropnie głupia i absurdalna. A jeśli śpi to czy towarzyszy mu ta tajemnicza Juliet? Po której stronie łóżka śpi? Przytula się do niego czy nie? A może to dlatego, że została u niego na kolacji i z powodu braku autobusu powrotnego zaproponował jej nocleg? Zrobiło mi się niedobrze i łzy napłynęły mi do oczu. Delikatnie dotknęłam palcami serduszka wiszącego na łańcuszku na mojej szyi. ,,Kiedyś podaruję je komuś wyjątkowemu” przypominają mi się jego słowa.. Dlaczego nie dostała go Juliet? Przecież to ona jest jego dziewczyną. A ja? Dlaczego to ja dostałam ten wisiorek? Dlaczego traktował mnie jak swoją dziewczynę? Powinien chyba bardziej jak przyjaciółkę a przyjaciółek się nie całuje na oczach wszystkich i nie przygotowuje romantycznych kolacji. Czemu Ash ani Christian nic mi nie powiedzieli? Wszyscy mnie okłamują? Mocniej zawinęłam się w kołdrę i usiłowałam zasnąć.
~~~~~~~~
Obudził mnie natarczywy dzwonek do drzwi. Przez chwilę kiedy jeszcze dokładnie analizowałam gdzie jestem i usiłowałam się całkowicie obudzić pomyślałam, że to napewno Andy przyszedł do mnie, żeby z samego rana wyjaśnić całą sprawę Juliet i nakrzyczeć na mnie, że grzebałam w jego rzeczach. Jednak po chwili zrozumiałam, że to napewno właścicielka mieszkania dobija się do mnie żeby upomnieć się o pieniądze i po usłyszeniu wyjaśnień wywalić mnie, pozbawiając dachu nad głową. Wiedziałam, że nadszedł dzień ,,Sądu ostatecznego”więc bardzo powoli wstałam i nie narzucając niczego na siebie poszłam otworzyć.
-Dzień dobry!-przywitała mnie skrzekliwie –Do wczoraj czekałam na pieniążki ale cóż...Jakoś do mnie nie dotarły..I co teraz będzie?-spytała z udawanym smutkiem i popatrzyła mi w oczy.
-Ja wiem i naprawdę mi przykro ale nie mogę Pani zapłacić...Nie mam tyle pieniędzy...Wiem, że ma Pani przeze mnie problemy ale...
-Dziewczyno, nie tłumacz się, bo obie dobrze wiemy, że i tak byś nie zapłaciła. Jesteś młoda i głupia..Nie potrafisz się ustawić w życiu...No cóż..należy tylko współczuć. Masz tydzień na zabranie swoich rzeczy. Znalazłam już kogoś na Twoje miejsce i chcą się tutaj jak najszybciej wprowadzić. Tydzień! Pamiętaj. Miłego dnia-odwróciła się i opuściła moje lokum. Zamknęłam za nią drzwi, siadłam na podłodze, podciągnęłam kolana pod brodę i zaczęłam płakać. Nie wiem jak długo tak siedziałam..Myślałam o Andy’m i wyrzucałam mu, że niby tak bardzo mnie kocha a nie ma go przy mnie kiedy najbardziej tego potrzebuję. Byłam zmęczona i bezradna. Czułam się jak głupia gówniara, która za dużo sobie wyobraża. Zastanawiałam się czy nie zakonczyć swojej nędznej wędrówki przez życie kiedy ponownie zadzwonił dzwonek do drzwi. Ignorując fakt, że jestem w króttkich spodenkach i staniku dźwignęłam się z podłogi by otworzyć. Nie zdążyłam zareagować bo do mieszkania wpadł roześmiany Ash a zaraz za nim Christian w podobnym nastroju.
-Już się tłumaczę-powiedział niezdarnie całując mnie w policzek i usiłując skupić uwagę na mojej twarzy. –Płakałaś?-bardziej stwierdził niż spytał.
-Nie, tak, to znaczy..oj później Wam powiem-zbyłam go przytulając się na powitanie do Christiana
-W porzo. Wpadliśmy bo jedziemy do centrum a Ty jesteś taka fajna kobitka i pomyśleliśmy, że może pojedziesz z nami? Co? Dobry pomysł?- ukazał rządek białych zębów
-Oj weź nie daj się prosić!-CC puścił do mnie oczko
-A właściwie czemu nie? Tylko pójdę się ogarnę. Poczekacie?
-Jasne tylko daj nam coś do picia. Cokolwiek.
-Poszukajcie w lodówce. Tam powinien być sok i resztka piwa. Weźcie sobie co chcecie.-powiedziałam i zamknęłam się w sypialni poszukując ubrań a potem poszłąm do łązienki, żeby zrobić lekki makijaż i wziąść prysznic. Ubrałam się w wygodne ciuchy: i poszłam dołączyć do chłopaków.
~~~~~~~~~~
-Idziemy tutaj!-CC pomachał ręką w kierunku Empik-u i zaraz pociągnął mnie za sobą. –Co Wy na to, żeby trochę się powygłupiać?-spytał tracając Asha w ramię.
-Ty cały czas się wydurniasz, więc nie wiem po co pytasz nas o pozwolenie. I tak zrobisz co uważasz za stosowne- wzruszył ramionami
-Oj Ash nie bądź taki sztywny. Później postawię Ci piwo i pójdziemy do tego baru gdzie pracuje ta ładna kelnerka która tak bardzo Ci się podoba..-CC usiłował go pocieszyć i roześmiał się, widząc rumieńce na twarzy kumpla.
-To Wy kłóćcie się dalej a ja w tym czasie się rozejrzę, okej?-spytałam zmęczona ich żartami, jednak żaden nie zareagował.
Obejrzałam kryminały, romansidła, horrory jakieś bestsellery i nie znalazłam nic wartego uwagi.
-Chodźcie tutaj!-krzyknął do nas Ashley zwijając się ze śmiechu i pomachał do nas ręką.
-Co znalazłeś, że się tak cieszysz?-spytał CC podchodząc do niego i zabierając mu z ręki książkę –O! ,,Pięćdziesiąt twarzy Greya”. Ulubiona książka Andy’ego-roześmiał się –Ale sądzę, że to nietrafiony prezent dla niego bo pewnie ma już własny egzemplarz.Przykro mi słoneczko.
-Myslałem raczej o Tobie. Ale dochodzę do wniosku, że jednak to będzie dla Ciebie lepsze- odparł wręczając mu małą, różową książeczkę z półki z literaturą dla dzieci.
-,,Jak zostać księżniczką”Dzięki Ash ale wszyscy wiemy, że jednak chciałbym zostać jednorożcem- odparł waląc go w plecy.
-Kupcie mi to.-odezwałam się machając im przed nosami książką ,,Naprawdę skuteczne odchudzanie”
-Kategorycznie odmawiam skarbie. Tobie jest bardziej potrzebne coś o przytyciu bo bez odchudzania wyglądasz jak szkielet obciągnięty skórą. –stwierdził
-Oh. Przymknij się-mruknęłam odkładając egzemplarz na półkę.
-Chodźmy coś zjeść. Umieram z głodu-odezwał się CC, więc pospiesznie opuściliśmy sklep nic nie kupując.
~~~~~~~~
-Czemu płakałaś?-zaczął perkusista. Siedzieliśmy w barze przy plastikowym stoliku i spożywaliśmy gotowe dania z mikrofalówki. Ash wyraźnie stracił apetyt kiedy okazało się, że jego obiekt westchnień zmienił pracę. Nic się nie odzywał tylko z zacięciem na twarzy grzebał widelcem w rozmiękłych frytkach.
-Mam do Was pełne zaufanie ale mimo wszystko przysięgnijcie, że nikomu o tym nie powiecie.
-Możesz na nas polegać-odparł CC patrząc ze wstrętem na Ashleya
-Kim jest Juliet? Czemu Andy ma jej zdjęcia i czemu ją całował?
-Ehhh...to bardzo ciężka historia . Nie wiem czy powinienem..-zawachał się -Oni się poznali jakieś cztery lata temu i zakochali w sobie prawie od razu. Jednak po roku czasu Juliet z esłodkiej dziewczynki zamieniła się w diabła. Cały czas łaziła za Andym, nie pozwalała mu na nic a zerwać nie chciała i nawet kiedy Andy próbował to ona to ignorowała. Przykleiła się do jego pieniędzy i świadomość, że może je stracić odebrała jej zdolność logicznego myślenia. Może on ją kiedyś kochał ale ona za bardzo go zraniła i już kompletnie nic ich nie łączy. On jest okropnie biedny i bardzo przeżywa.. Była jego pierwszą miłością ale jak widać była to miłość jednostronna.
-A czy ktoś z Was jeszcze ma dziewczynę?-spytałam zszokowana tym co usyszałam
-Dobre pytanie. Ja nie mam aktualnie ale mam najlepszą przyjaciółkę- Sandrę, Ash jak widać stracił swój obiekt zainteresowania, Jake nie ma dziewczyny, Andy to wiesz, a Jinxx ma narzeczoną-Sammi. Musicie się poznać. Ona jest taka urocza i napewno się zaprzyjaźnicie. Może być trochę zazdrosna bo do tej pory była sama i jedyną dziewczyną w BVB ale trudno. Przyzwyczai się. Ja odpowiedziałem na pytania a teraz Twoja kolej. Dlaczego płakałaś?
-Bo straciłam mieszkanie i nie mam dachu nad głową i tydzień na spakowanie swoich rzeczy..-wyrzuciłam jednym tchem Ale CC nie zdązył odpowiedzieć bo rozdzwoniła się moja komórka. Sięgnełam do plecaka po telefon.
-Cześć skarbie! Możesz do mnie wpaść? Mam dla Ciebie niespodziankę-miał niesamowicie radosny i podniecony głos.
-A co to za niespodzianka? Teraz mam wpadać? Jestem z Ashem i Christianem w centrum ale w porządku, podwiozą mnie. Do zobaczenia. Za godzinkę będę.-rozłączyłam się.
-Dokończymy tę rozmowę jutro, dobrze?-spytałam Christiana a ten tylko pokiwał głową.
-Ash rusz się! Trzeba podwieźć Reginę do Andy’ego-krzyknął
-Już! Nie spinaj się tak. Nie warto marnować życia dla takiej kelnerki. Przemyślałem to i wiecie co? Jedyne co miała fajne to cycki-odparł podając mi płaszcz.
~~~~~~~~
-Jeszcze chwilka. Nie podglądaj-słyszę jego głos i czuję oplatające mnie ramiona. Andy bał się, żebym nie podglądała więc zawiązał mi chusteczkę na oczach i teraz mnie prowadzi.
-Oh, Andy a ja już chcę wiedzieć co to za niespodzianka!-udaję zdenerwowaną
-Już sekundka tylko wejdziemy po schodach. Teraz uważaj. Stopień..-ostrzegł mnie. Czułam dreszczyk emocji, bo przecież jeszcze nigdy nie byłam na górze. Co to za niespodzianka? Andy szybciej bo już nie wytrzymam! Usłyszałam jak kluczem otwiera jakieś dzrzwi, zapala światło i po chwili zwraca się do mnie odwiązując mi chustkę z oczu.
-Teraz zobaczysz czy Ci się spodoba. Mam nadzieję, że tak bo bardzo się starałem. To znaczy staraliśmy bo chłopcy też mi troszkę pomogli ale większość zrobiłem ja. Proszę. Niespodzianka!
-Mam już otworzyć oczy?- spytałam bo mimo że mogłam już wszystko zobaczyć, troszeczkę się bałam więc dlatego zamknęłam oczy.
-Jasne
Powoli otworzyłam oczy i ze zdumieniem stwierdziłam, że znajduję się w średniej wielkości pokoju. Dwie ściany pomalowane na jasny fiolet, dwie pozostałe na czarno. Wyposażenie: dwie duże szafy z ciemnego drewna, taka sama komoda ,szafka przy ogromnym łóżku z rzeżbioną poręczą i jeszcze sporych rozmiarów biblioteczka z kilkoma książkami. Wszystko utrzymane w kolorach:czarnym, fioletowym i czerwonym. Pod ścianą mały stolik a zaraz koło niego toaletka z ogromnym lustrem w rzeźbionej ramie. Do tego przyjemny czarny dywan łaskoczący w stopy. Jednak najbardziej przypadły mi do gustu długie, proste ciemne zasłony.
-Ale Andy o co cho...-nie zdążyłam dokończyć bo chłopak rozsunął zasłony i okazało się, że przy pokoju jest również balkon.
-Zapraszam-uśmiechnął się a ja podeszłam by zobaczyć co jeszcze mnie czeka. Białe płytki, poręcz w kwiatowy wzór i kilka skrzynek z czerwonymi różami. Idealny widok na ogród i wymarzone miejsce do spokojnej lektury z daleka od wszystkich.
-Co to ma znaczyć?-zaczęłam ale znowu mi przerwał
-Nie widziałaś jeszcze wszystkiego-otworzył kolejne drzwi i gestem zaprosił mnie do środka.
Łazienka. Kolorystyka: czarno-błękitna. Ogromna wanna, umywalka na białej komodzie, masa szafek i półeczek.
-I jak Ci się podoba?-spytał przytulając mnie mocno i patrząc wyczekująco na wyraz mojej twarzy
-Ale co to ma znaczyć?
-To jest Twój pokój. Miałem Ci zaproponować już wcześniej. Zamieszkaj ze mną. Jesteś kobietą mojego życia.-wypalił
-Oh! Chyba żartujesz?!Oczywiście! Kocham Cię. Tak bardzo Ci dziękuję- rzuciłam się mu na szyję a on tylko się uśmiechnął. –Dziękuję-powtórzyłam i bardzo długo i namiętnie pocałowałam go w usta.
-Więc masz do dyspozycji cały dom i oczywiście tą sypialnię, możesz robić bałagan, masz własny balkon i łazienkę bo wiem, że kobiety cenią prywatność i własny klucz do pokoju. Teraz to jest nasz wspólny dom. Mam tylko prośbę, żebyś czasem coś ugotowała i posprzątała .
Oj wiesz co ma m na myśli- powiedział kiedy wreszcie się od siebie oderwaliśmy
-Wiem. Ratujesz mi życie, kochanie bo właśnie dzisiaj straciłam dach nad głową. –uśmiechnęłam się odgarniając mu włosy z twarzy.
-Uśmiechnij się. Jutro pojedziemy po Twoje rzeczy, ok? Wszystko będzie dobrze.-cmoknął mnie w nos- A tymczasem musisz jeszcze kogoś poznać. Poczekaj, zaraz wracam- wyszedł z pokoju i usłyszałam jak zbiega ze schodów. Kogo jeszcze mam poznać? Może kogoś z rodziny? Albo przyjaciół? Po chwili wrócił do pokoju z szerokim uśmiechem niosąc coś puszystego na rękach.
Kiedy podszedł bliżej zauważyłam że puszysta kulka oddycha ,porusza się niespokojnie i ma olbrzymie zielone oczy. To kot!
-Poznaj Femme. Opowiadałem Ci o niej. Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnicie. Co malutka? Chcesz poznać Reginę?-zwrócił się do kota a po chwili delikatnie mi go podał
-Cześć śliczna. To co? Będziemy teraz dwie baby i będziemy denerwować Andyego, prawda?-spytałam kotkę która wygodnie rozciągnęła się w moich ramionach. Szczęśliwa wtuliłam twarz w jej mięciutkie czarno-białe futerko a Andy obserwował nas ze śmiechem.
~~~~~~~~~~~
Zawaliłam :( Siedziałam nad tym rozdziałem prawie 2 godziny a i tak wydaje mi się za słodki :( Obiecuję, że w najliższym czasie nastąpi jakaś kłótnia :) To już przedostatni rozdział napisany na feriach :( Niestety wszystko co dobre szybko się kończy. I tutaj mam do Was pytanie. W jaki dzień tygodnia najbardziej chcielibyście, żeby pojawiały się nowe rozdziały? Będę je dodawać co tydzień ale zastanawiam się nad dniem i zasięgam Waszej porady :) Piszcie :)
BARDZO, BARDZO WAM DZIĘKUJĘ <3 1000 WYŚWIETLEŃ :) JESTEŚCIE NAPRAWDĘ KOCHANI I NIEZMIERNIE MOTYWUJECIE MNIE DO DALSZEGO PISANIA :) JESZCZE RAZ DZIĘKUJĘ :) NAWET NIE PRZYPUSZCZAŁAM, ŻE AŻ TAK SPODOBA WAM SIĘ MOJE OPOWIADANIE :) JEST MI NIEZMIERNIE MIŁO :)
I JESZCZE JEDNA DOBRA WIADOMOŚĆ: 30 LAT KOŃCZY DZIŚ ASHLEY PURDY :)Z TEJ OKAZJI ŻYCZĘ MU DUŻO ZDROWIA, POMYŚLNOŚCI, WIĘCEJ SZALONYCH POMYSŁÓW I KOCHANEJ DZIEWCZYNY (A MOŻE NIE XD)
A MOŻE CHCIELIBYŚCIE JAKIŚ SPAMIK ZE ZDJĘCIAMI LUB JAKIEŚ CIEKAWOSTKI O CHŁOPAKACH? PISZCIE :)
.
wtorek, 28 stycznia 2014
czwartek, 23 stycznia 2014
Rozdział 12
Cały następny tydzień spędziłam
na odpoczynku i powrotu do zdrowia. Leżałam w łóżku, oglądałam telewizję,
czytałam książki podrzucone mi przez Andy’ego i słuchałam muzyki. Kilka razy
dziennie wpadali chłopcy, żeby sprawdzić jak się czuję. Andy opiekował się mną
bardzo troskliwie co wywarło na mnie ogromne wrażenie bo nikt wcześniej się mną
tak nie zajmował. Sama musiałam się sobą
opiekować i być w miarę przewidująca.. Kamil nigdy nie był dla mnie taki dobry.
Traktował mnie raczej jako służącą która bez protestów ,,przyniesie, pozamiata
i ugotuje”. Mimo, że minęło już sporo czasu od naszego rozstania starałam się
nie myśleć o nim źle. Tak po prostu
został wychowany i nic nie mogłam na to poradzić. Andy bardzo starał się by
niczego mi nie brakowało. Codziennie biegał po zakupy żeby przygotować obiad. Zdarzyło
się nawet, że w nocy jechał na drugi koniec miasta do apteki żeby wykupić dla
mnie antybiotyk. Niestety bez niego się nie obeszło. Po dwóch nieprzespanych
nocach mimo moich protestów Andy zadzwonił po lekarkę która zaleciła branie
antybiotyku i wypoczywanie. Śniadanie, obiad i kolację dostawałam do łóźka na
tacy. Robiłam wtedy Andyemu miejsce na brzegu łóźka i w taki sposób jedliśmy
razem i rozmawialiśmy. Wytworzyła się między nami nić porozumienia i
hmmm..przywiązanie? Już nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Nie potrafiłam
się określić czy bardziej go kocham czy traktuję jak brata. To mnie straszliwie
męczyło. Upływały kolejne dni a ja już naprawdę lepiej się czułam. Próbowałam
mu pomóc ale niestety, rozpoczęcie lekkiej pracy naprzykład mycia naczyń
kończyło się wygonieniem mnie z kuchni. Chłopak uparcie twierdził, że dopóki
znowu nie zobaczy mnie lekarz i nie orzeknie, że jestem już całkiem zdrowa to
nie ma mowy o ,,przemęczaniu się”. Kiedy wychodził pozałatwiać jakieś pilne
sprawy zazwyczaj zostawał ze mną Ash albo Christian.Wtedy właśnie wygłupialiśmy
się, graliśmy w jakieś gry albo ogladaliśmy film o którym potem dyskutowaliśmy.
Któregoś dnia, kiedy siedzieliśmy z Andym
i jedliśmy obiad (rosół a potem warzywa z ryżem) chłopak nagle zmienił
temat i padło pewne pytanie na które miałam nadzieję nie odpowiadać. A jednak.
-Regina możesz mi powiedzieć
co robisz? Znamy się już długo i nie wiem jeszcze wszystkiego o Tobie.
–uśmiechnął się
-Jak co robię? Siedzę, jem,
rozmawiam z Tobą...-próbowałam udać, że nie zrozumiałam i zmienić temat
-Nie chodzi mi o to co robisz
teraz. Chodzi mi o życie. O pracę. Zawód-odparł ze śmiechem
-Yhm.. ja nie jestem jakaś
specjalnie bogata. Często mi ledwo starcza na czynsz i takie tam.. Nie mam żadnych
studiów bo musiałam się wynosić z domu przez ciężką sytuację.. I teraz jestem
bez wykształcenia. Pytasz o pracę? Robię tłumaczenia na zamówienie, czasem
udzielam korepetycji no i jestem
kelnerką. Na nocną zmianę. Od 20 do rana.
-A dzwoniłaś do szefa, żeby
powiedzieć o swojej dłuższej nieobecności?
-Jasne. Pierwszego wieczora.
Byłeś wtedy w łazience
-Czemu mi nie powiedziałaś?
Przecież sobie ufamy, prawda?
-Bałam się... bo to tak głupio
wygląda...
-Nic nie wygląda głupio.
Możesz mi zawsze o wszystkim powiedzieć. Zawsze będę starał się zrozumieć.-delikatnie
pogłaskał mnie po policzku.
-A tak na marginesie
przegapiliśmy Wszystkich Świętych... mieliśmy iść na cmentarz a ja wszystko zepsułąm-spuściłam głowę
-Przestań! Zdrowie jest
najważniejsze. Nadrobimy to za rok, dobrze? Niczym się nie martw bo wszystko
jest w jak najlepszym porządku.
Po jakimś czasie po raz drugi
wpadł lekarz by powiedzieć, że jestem już całkiem zdrowa. Andy był
przeszczęśliwy z tego powodu bo bardzo się o mnie martwił.
-Bedę się zbierać do
domu!-krzyknęłam z sypialni bo poszłam spakować swoje rzeczy.
-Ale bez obiadu się nie
ruszysz!- odkrzyknął
Gotował coś specjalnego ale
nie miałam pojęcia co, bo nie chciał mnie wpuścić do kuchni. Pozostawało mi
tylko czekać. Uśmiechnęłam się pod nosem i schyliłam, żeby pozbierać ubrania
rozwalone po podłodze. Do dzisiaj zagadką pozostaje jak potoczyły się dalsze
wydarzenia. Wydaje mi się, że to właśnie podnosząc się z podłogi musiałam
uderzyć się w półkę wiszącą nad moją
głową. Przez chwilę widziałam tylko ciemne plamy latające mi przed oczami.
Powoli rozmasowałam głowę i wtedy dostrzegłam, że zrzuciłam jakieś karteczki.
Schyliłam się, żeby szybko je podnieść i nie musieć się tłumaczyć. Co skłoniło
mnie do dalszych czynności? Zwyczajna kobieca ciekawość? Nie wiem. W każdym
razie zebrałam-jak się okazało-zdjęcia na kupkę i zaczęłam je przeglądać. Andy
z Christianem, jakieś z sesji zdjęciowej, Ashley na wakacjach i na końcu trzy
zdjęcia które sprawiły że zrobiło mi się słabo. Andy z jakąś dziewczyną. Na
pewno nie z przyjaciółką bo było to widać. Na jednym zdjęciu trzyma ją na
rękach i całuje, na drugim przytula do siebie a na trzecim nieznajoma leży na
nim całujac go w szyję.Odwróciłam ostatnie zdjęcie i zauważyłam napisane
czarnym połyskliwym markerem ,,Będę Cię kochać zawsze Juliet”
Zrobiło mi się niedobrze i pospiesznie odlożyłam nie swoją własność na
miejsce. Kto kogo zdradza? Andy mnie z tą Juliet czy Juliet ze mną?! Przecież
nigdy nie zapytałam go czy ma dziewczynę...Wszystko mi się wydało ogromnym
kłamstwem. Jestem dla niego tylko przyjaciółką. Nikim więcej. Przecież ma
dziewczynę którą NAPRAWDĘ kocha i są na to dowody. Zachciało mi się płakać więc
byle jak upchnęłam swoje rzeczy w torbie i zamknęłam się w łazience. Nie wiem
ile czasu tam siedziałam. Podobno zapłakani czasu nie liczą... Pozostałe
czynności wykonałam automatycznie udając że wszystko jest w porządku. Zjadłam
obiad, udałam zachwyconą, pośmiałam się z jego żartów, wykazałam szczere
zainteresowanie jego kotką, którą jedzie odebrać od rodziców....Sądzę, że nawet
sobie nie wyobrażał jak strasznie się czułam..Złamane serce już drugi raz w
ciągu kilku miesięcy...Brawo Regina! Jesteś wspaniałą masochistką. Nie
pozwoliłam mu, by mi towarzyszył, żeby mnie pocałował ani przytulił. Za każdym
razem się odsuwałam...Opuściłam jego dom w milczeniu. Niech się zastanawia co
się stało. Cały następny tydzień nie odzywaliśmy się do siebie. Próbowałam
zająć się pracą ale chyba niezbyt mi wychodziło. Wciąż o nim myślałam co było
wielkim błędem. Czy kiedyś mi to wszystko wyjaśni? Nie mam pojęcia.
~~~~~~~
Dzień od razu zaczął się
pechowo. Wiedziałam to juz od chwili kiedy rano otworzyłam zapuchnięte od
placzu oczy. Wczoraj siedziałam do późnej nocy nad tłumaczeniem a teraz,
rano musiałam je dokończyć. W końcu
muszę czymś zapłacić za mieszkanie. Z niechęcia wstałam i poczłapałam w stronę
łazienki. Brałam prysznic kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Pospiesznie zakręciłam
kurek z wodą, owinęłam się ręcznikiem i pobiegłam otworzyć. Nawet w najgorszych
koszmarach nie przypuszczałabym że cały mój świat zawali się w miesiąc. Na
progu stała właścicielka budynku która wynajmowała mi mieszkanie. Spojrzała na
mnie krzywo jak zwykle oceniając mój wygląd po czym od razu przeszła do rzeczy
i skrzekliwym głosem oznajmiła –Byłam cierpliwa. Bardzo. Wiem, że ma Pani
problemy z pieniędzmi dlatego odkładałam to jak najdłużej można. Ale muszę to w
końcu zakończyć. Zalega Pani z opłatami. Ja nie mogę tak na To patrzeć. Albo
Pani zapłaci albo proszę się wyprowadzić. W ciągu trzech tygodni
-Sama Pani wie jaka jest
sytuacja. Obiecuję, że ureguluje wszystko ale potrzebuję czasu. Proszę mnie nie
wyrzucać...zachciało mi się płakać
-Trzeba było się uczyć to
wtedy miałabyś pieniądze a nie.. Ta dzisiejsza młodzież...taka głupia....samo
się nie zrobi... Do piątku widzę pieniądze a jak nie to niestety wyprowadzka.
Do widzenia. Miłego dnia
-Spieprzaj- mruknęłam pod
nosem, trzasnęłam drzwiami i rzuciłam sie na łóżko. Kurwa! Czemu wszystko
zawsze się psuje.. ledwo wyszłam ze szpitala
miało być dobrze a tutaj co?! Kamila nie ma, Andy ma jakąś inną
panienkę, zostanę bez dachu nad głową bo skąd wezmę pieniądze...jestem
kompletnie sama. Kurwa.. Miałam w dupie, że mogą mi ponownie kazać wrócić na
leczenie, wzięłam żyletkę i zamknęłam się w łazience. Nie zdążyłam jednak nic
zrobić bo przerwał mi dziwny dżwięk dochodzący z kuchni. Zastanawiając się co
jeszcze okropnego może mi się przydarzyć udałam się do niewielkiego pomieszczenia.
No pięknie! Najwyraźniej ze starości trzasnęła rura od zimnej wody.
Przeklinając wszystko zabrałam rzeczy z dolnych szafek i próbowałam czymś
zakleić rurę ale kompletnie nic nie pomagało. Taśma, guma do żucia,
plastelina.. kompletnie nic! Usiłowałam się dodzwonić do brata żeby pomógł mi
rozwiązać problem ale jego telefon nie odpowiadał. Ciężko wzdychając
zadzwoniłam do Andy’ego który po 20 minutach był już pod moimi drzwiami.
~~~~~~~~
-Proszę, gotowe. Bardzo prosta
robota wstawić jedną uszczelkę i po kłopocie. Masz coś jeszcze do naprawy?- był
niesamowicie radosny, buzia mu się nie zamykała. Przyszedł, fachowo ocenił
awarię i udał się do sklepu po uszczelkę. Kiedy udało mu się naprawić awarię,
był bardzo dumny z siebie i chyba liczył na to, że udzieli mi się jego
entuzjazm. Każde jego słowo i gest powodowały niesamowity ból wewnętrzny.
Chciałam żeby sobie poszedł. Ciągle coś gadał ale niezbyt to do mnie docierało.
-Nie to już wszystko. Napijesz
się czegoś? A może chcesz się przebrać?
-Może być herbata. Racja,
jestem cały mokry ale nie mam nic na przebranie
-Ściągnij wszystko ja Ci dam
ręcznik a ubrania powieszę na kaloryferze to zaraz wyschną.-próbowałam się
uśmiechnąć. Dotknęłam grzejnika żeby sprawdzić czy faktycznie jest ciepły.
Jest. Przynajmniej tego mi nie zabrali, pomyślałam smętnie.
Wcisnęłam Andyemu ręcznik i
kazałam mu pójść do łazienki. Nie chciałąm na niego patrzeć z wiadomego powodu.
On ma dziewczynę i nie powinnam go tutaj zapraszać.Siedzieliśmy przy herbacie
kiedy przyszedł sms. Z przepraszającym wyrazem twarzy sięgnęłam po aparat. 1 nowa wiadomość od: OLA
Szybko odczytałam wiadomość:
,,Stało się nieszczęście! Muszę do Ciebie przyjechać,
musisz mi pomóc, o matko zabiję się!”
Bardzo się wystraszyłam
wspominając nasze ostatnie spotkanie. Odpisałam w tempie ekspresowym, nie chcąc
by stała się jej jakaś krzywda.
,,Jasne. Wpadaj. Coś poradzimy. Uspokój się.
Przygotuję herbatę”
-Co się stało? Jesteś strasznie
blada.-zaczął
-Coś nie tak z Olką. Zaraz tu
będzie.Muszę jej pomóc. Idź do salonu, dobrze? Poczytaj coś albo pooglądaj.
Zawołam Cię, ok?
-Okej. Jakby coś się działo
zawołaj mnie, dobrze?
-Dobrze ale idź już.-
wygoniłam go z kuchni
Olka pojawiła się po 20
minutach. Podkrążone oczy, zapłakana twarz...obraz nędzy i rozpaczy. O matko co
strasznego mogło się stać?!
Z płaczem rzuciła mi się na
szyję. Nie mogłam z niej nic wydobyć i na razie pozwalałam by się wypłakała. Na
wyjaśnienia czas przyjdzie później
-Spokojnie..Cii..Już jest
dobrze..uspokój się
-Nic nie jest dobrze!
Rozumiesz?! Nie mam już nikogo! Przez to cholerne dziecko straciłam Marco!-rozpłakała
się jeszcze bardziej. Jak to?! Marco uwielbiał Olkę. To było widać i czuć. On
zdecydowanie nie widział świata poza nią. Kochał ją z całego serca i jakoś
niezbyt mogłam uwierzyć w jej słowa. Zrobiłam kolejną straszną głupotę i
zamiast zaprowadzić ją do kuchni, zaprosiłam ją do salonu. Rzuciła spojrzenie
pełne nienawiści Andy’emu ale po chwili usiadła koło niego i bardzo mocno się
do niego przytuliła.
-Nie wiesz gdzie jest Marco?
Proszę powiedz cokolwiek! Gdzie on jest? Muszę jechać..Muszę
wyjaśniać...-chlipała. Uspokoiła się dopiero po godzinie i zdecydowała
opowiedzieć co się wydarzyło.
-Powiedziałam mu wczoraj,
wieczorem bo doszłam do wniosku, że nie mogę tego dłużej ukrywać. Sprawiał
wrażenie szczęśliwego, naprawdę. Gdybyście go zobaczyli to też byście tak
uważali. Powiedział, że to najlepsza niespodzianka i że teraz dopiero zaczniemy
szczęsliwe życie...a rano budzę się, na ma go, w szafie nie ma jego rzeczy, w
łazience kosmetyków no kompletnie nic...żadnego listu.. dzwoniłam, pisałam
chyba z 3 godziny... i nic! Brak oznak życia...Zostawił mnie...Matko co ja
teraz zrobię?
-Najpierw trzeba go znaleźć a
dopiero później myśleć co dalej.-Andy trzeźwo ocenił sytuację ponieważ ja dalej
byłam w szoku i nie mogłam wydobyć z siebie żadnego słowa.
-Zadzwonimy na policję. Oni na
pewno nam pomogą. Wszystko będzie dobrze.-pocieszyłam ją. Andy zadzwonił na
komisariat i w skrócie przedstawił sytuację. Obiecali rozpocząć natychmiastowe
poszukiwania i dać znać jeśli trafią na jakiś ślad. –Musimy uzbroić się w
cierpliwośc- stwierdził wokalista. Prawie cały dzień przesiedzieliśmy razem na
kanapie i zastanawialiśmy się co robić. Olka cały czas dzwoniła to do Marco, do
jego znajomych, rodziny...ale niestety nic to nie dało. Pisała też wiadomości.
Bez odzewu. Gdzieś około 1 w nocy postanowiliśmy z Andym udać się do kuchni na
naradę. –Siedź tutaj spokojnie. – rozkazałam przyjaciółce
-Trzeba jej podać jakieś
środki na uspokojenie i żeby zasnęła. To jest jedyne wyjście.
-Pościelimy jej u mnie w
sypialni. Tylko mam do Ciebie prośbę..
-Jaką?
-Możesz jutro przygotować coś
na śniadanie?..Ja nie dam rady..
-Jasne. Nic się nie martw.
Olka odmówiła jedzenia i picia
czegokolwiek dopóki Marco nie wróci. Próbowałam ją zmusić, ale bez skutku. Przynajmniej
bez protestów przyjęła leki na uspokojenie i spokojny sen. Poszła wziąść
prysznic a w tym czasie wspólnymi siłami z Andym pościeliliśmy jej łóżko.
Musiałam jej pożyczyć swoją koszulę bo w stresie nie zabrała swoich rzeczy.
Poleżała chwile spokojnie po czym spokojnie zasnęła. Miałam wyrzuty sumienia że
dałam jej takie silne środki ale bałam się zarówno o nią jak i o dziecko. Sama
pościeliłam sobie na podłodze żeby być blisko Olki w razie jakiegokolwiek
wypadku. Zdecydowałam, że w takiej sytuacji ja też potrzebuję wsparcia więc
zasnęłam wtulona w Andyego. Budziłam się kilka razy i ze zdziwieniem
zauważyłam, że chłopak nie spał. Całą noc pilnował mnie i Olki, żeby nie stało
nam się nic złego. Zasnął dopiero rano około 5, kiedy ja się obudziłam. Do 10
to ja pilnowałam swojej przyjaciółki i przyjaciela patrząc na jego spokojny
wyraz twarzy i jak leciutko uśmiechał się przez sen. Po niespokojnej nocy
pełnej napięcia wszyscy byliśmy obolali i nikt nie miał ochoty na jedzenie.
Wypiliśmy jedynie po filiżance mocnej kawy. Kończyłam wmuszać w Olkę
dietetyczną sałatkę kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Ja pójdę, Ty z nią zostań-
zarządził chłopak i po chwili pojawił się w kuchni wraz z funkcjonariuszem.
-Znaleźliście go?! Jak się
czuje!? Czy już pytał o mnie?!-Olka poderwała się z krzesła i przykleiła do
policjnta
-Niestety jeszcze nie udało
nam się namierzyć Pani narzeczonego. Poszukiwania trwają. Robimy co w naszej
mocy
-Akurat! Ruszcie się trochę!-
znowu się rozpłakała.
Najbliższe trzy dni upłynęły
na niemym oczekiwaniu. Trwaliśmy jak duchy pomiędzy kuchnią a sypialnią. Nikt
się nie uśmiechał i z każdym dniem traciliśmy nadzieję..Ja jezszce jakoś się trzymałam
ale Ola niestety nie i była pod 4 godzinną opieką Pani psychlog, która wpadała
po południu. Andy starał się jak mógł ale był bezsilny w obliczu takiej
tragedii. Olka niknęła w oczach i z każdym dniem traciła nadzieję. Piątego dnia
rano oczekiwaliśmy przybycia policji i w domu panowała napięta atmosfera. Olka
nawet się nie ruszyłą kiedy zadzwonił dzwonek i Andy jak zwykle poszedł
otworzyć. Usłyszałąm jak z kimś rozmawia więc wyszłam do przedpokoju. To był
Marco! Po cichu wyjaśnił nam, że wyjechał do znajomego żeby wszystko dokładnie
przemyśleć. Nie dlatego, żeby zostawić Olkę bo ją kocha i już nie może się
doczekać narodzin swojego pierwszego dziecka. Wie, że narobił zamieszania i że
jakoś to nadrobi. Ola zaniepokojona naszą przedłużającą się nieobecnością
wyszła z kuchni. Kiedy zobaczyła Marco niemal się na niego rzuciła.
-Marco Reusie jesteś
skończonym dupkiem!-krzyczała śmiejąc się i płacząc jednocześnie. Z Andym
przygotowaliśmy kolację podczas gdy Ola z Reusem zamknęli się w sypialni, żeby
wszystko sobie wyjaśnić. ,,Jak szybko wszystko wraca do normy” myślałam
obserwując jak tulą się do siebie. Siedzeliśmy przy stole bardzo długo ale
niestety zrobiło się późno i zakochani musieli wrócić do siebie.
-Nie wiem co bym bez Was
zrobiła! Kocham Was!-szczęśliwa dziewczyna pocałowała najpierw mnie a potem
Andyego co mnie bardzo zadziwiło.
-Dziękuję, że się nią
zajęliście, A ja dzięki temu zrozumiałem parę rzeczy. Rodzina jest
najważniejsza!-krzyknął wziął Olkę na ręce i machając nam na pożegnanie
opuścili moje mieszkanie.
-Ja też się będę zbierał.
Cieszę się, że mogłem pomóc. Do zobaczenia-przytulił mnie i również zostawił
mnie samą
-Dziękuję!-krzyknęłam za nim.
Długo siedziałam na balkonie i
pijąc wino patrzyłam na księżyc. Czy powinnam go zapytać? To na pewno jego
dziewczyna a jak spytam może pomyśleć że jestem zazdrosna...Zobaczę...Dlaczego
nie możemy być przyjaciółmi? To wszystko jest dla mnie takie trudne....
~~~~
Ehm..totalnie zawaliłam ten rozdział.. Nie wiem dlaczego napisałam taki początek bo teraz po fakcie jakoś mi tu nie pasuje :P Mogłam też bardziej uwzględnić emocje bohaterów ale niestety mi się nie udało. Rozdział pisany w nocy bo w dalszym ciągu nie mogę jeszcze spać. No i jest to też zaległa niespodzianka i mam nadzieję że nikt nie spodziewał się takiego rozwiązania :)
I niestety mam też smutną informację: w sobotę zmarła mama Jake'a. Bardzo mu z tego powodu współczuję :( Mam nadzieję, że koledzy z zespołu będą go cały czas wspierać.
I niestety mam też smutną informację: w sobotę zmarła mama Jake'a. Bardzo mu z tego powodu współczuję :( Mam nadzieję, że koledzy z zespołu będą go cały czas wspierać.
poniedziałek, 20 stycznia 2014
Rozdział 11
Stojąc na dworze odgarnęłam
czarne kosmyki wpadające mi do oczu. Byłam z siebie zadowolona i pewna, że zostawiłam
Olkę pod dobrą opieką. Postanowiłam, że zadzwonię do niej rano, by sprawdzić
czy wszystko w porządku i razem wymyślimy jak poinformować Marco o fakcie, że
zostanie ojcem. Spojrzałam na mój ukochany zegarek, na czarnym, wytartym
skórzanym pasku i ze zdziwieniem stwierdziłam, że jest już 3.30. Ale mi czas
zjadło. Biegiem ruszyłam w stronę przystanku, żeby zdążyć złapać ostatni
autobus który zabrałby mnie w kierunku domu mojego chłopaka. Bardzo dobrze
pamiętałam rozkład i stąd właśnie wiedziałam że ostatni jest o 3.55 a następny
dopiero rano. Na dworze było już całkiem ciemno. Skuliłam się bo było mi bardzo
zimno i czułam dziwne łomotanie w głowie. Po chwili –jeszcze tego tylko
brakowało-zaczął padać deszcz. Nie miałam gdzie się schować więc stałam i
mokłam. Wreszcie po chwili która wydawała się wiecznością nadjechał autobus.
Zaszyłam się na końcu pojazdu, oparłam czoło o zimną szybę i czekałam. Z każdą
chwilą przechodziły mnie większe dreszcze a ból w głowie narastał. Moim jedynym
marzeniem w tej chwili była gorąca herbata i ciepłe, silne i troskliwe ramiona
Andy’ego. W końcu pojazd się zatrzymał a ja musiałam zebrać całą siłę woli żeby
ruszyć się z miejsca. Nie wiem jakim cudem dowlokłam się pod drzwi jego domu i
z trudem nacisnęłam dzwonek. Andy najwyraźniej musiał przechodzić w pobliżu przedpokoju bo błyskawicznie otworzył.
-Słucham...? Regina?! Co Ty
tutaj robisz?-był wyraźnie zaskoczony ale nie z powodu, że go obudziłam. Wywnioskowałam
to z jego ubioru i niedogaszonego papierosa w ręku.
-Nic nie mów. Tylko
przytul-wyszeptałam i z płaczem wtuliłam się w jego klatkę piersiową.
-Cicho. Spokojnie. Już jest
dobrze. Jestem tutaj-tulił mnie do siebie a przemoczone ubranie przyklejało mi
się do ciała.
Uciszał mój płacz pocałunkami
a ja czułam się w tej chwili taka biedna i bezradna.
-Andy, kto
przyszedł?-usłyszałam męski głos dobiegający z kuchni.
-Nie przejmuj się. To tylko
Danny. Przyszedł bo miał problem. Zaraz go wyproszę.
-Yhm-kiwnęłam potakująco głową.
Nie miałam sił na bardziej składną odpowiedź.
-O Boże! Ty jesteś cała mokra!
Rozbieraj się natychmiast!- krzyczał przerażony ściągając mokry płaszcz z moich
ramion i niosąc go na kaloryfer do salonu. Ja w tym czasie usiłowałam pozbyć
się butów, które obtarły moje kostki do krwi. Przy ściąganiu drugiego zrobiło
mi się słabo i zakręciło w głowie więc musiałam oprzeć się o szafkę.
-Trzeba zmierzyć Ci
temperaturę! Ale najpierw znajdę Ci jakieś suche ubrania.-wiedział, że jestem
słaba i ledwo trzymam się na nogach więc bez niewygodnych pytań wziął mnie na
ręce i zanióśł do sypialni.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Potrzebujesz gorącej kąpieli,
ciepłej herbaty i od razu pójść spać. Ale na razie ściągaj tę mokrą sukienkę i
przebierz się w to-podał mi koszulkę z nadrukiem i szarą, grubą bluzę-Poczekasz
w kuchni, ja w tym czasie wszystko przygotuję i upiorę sukienkę. Na co
czekasz?- spojrzał na mnie pytająco i z troską
-Ehm. Mógłbyś nie
patrzeć?-poprosiłam
-O matko. Jasne! Nie myśl, że
jestem jakimś zboczeńcem czy coś-dodał z głupim uśmiechem na twarzy. Pójdę
poszukam termometru a ty zrób to o co prosiłem,dobrze?-spytał przysuwając się
do mnie –Mój biedny skarb-dodał słodko się uśmiechając i pocałował mnie w
czoło.
Kiedy wyszedł, ściągnęłam
mokre ubrania i zaczełam poszukiwać w torbie swoich spodni. Miałam własne
ubrania, więc czemu Andy ofiarował mi swoje? Nie miałam czasu i siły na
dokładniejszą analizę tego stwierdzenia. Wiedziałam, że muszę iść do kuchni
lecz nie miałam pojęcia po co. Wzięłam sukienkę i sunąc wolno w stronę salonu
zahaczyłam o łazienkę i przekazałam swojemu chłopakowi mokre ubranie.Sama
mogłam wyprać swoje odzienie ale na pewno nie dzisiaj. Jak w transie, z wielkim
trudem dotarłam wreszcie do kuchni.
Zdążyłam zarejestrować siedzącego przy stole mężczyznę, paczkę papierosów,
popielniczkę oraz na wpół skończoną butelkę whisky.
-Cześć, jestem Danny-przedstawił
się jako pierwszy
-Wiem. Ja Ciebie znam..
-Jestem wokalistą Asking
Alexandrii...
-Wiem!-Powtórzyłam nie dając
mu dokończyć-Znam Asking Alexandrię. Mam większość waszych płyt, byłam nawet na
koncercie. Jestem Waszą fanką-odparłam siadając na krześle. Normalnie po
spotkaniu swojego ulubionego wokalisty skakałabym ze szczęścia, jednak głowa
mnie za bardzo bolała i czułam nieprzyjemne mrowienie całego ciała.
-Co Cię tutaj
sprowadza?-przerwał moje smętne rozmyślania
-Ja nocowałam wczoraj u
Andy’ego i zostawiłam u niego rzeczy i właśnie po nie wróciłam-oznajmiłam
widząc dziwny uśmieszek, który zagościł na jego twarzy
-Widzę że...-Danny nie zdążył
dokończyć bo w pomieszczeniu pojawił się Andy
-Sukienka wyprana, kąpiel
przygotowana. Możesz już iść. Zaraz zajmę się resztą-spojrzał znacząco na
kolegę który natychmiast zareagował
-Andy, dokończmy jeszcze tylko
tą butelkę.-spojrzał na kumpla błagalnie-Dziewczyna pójdzie się umyje, my
skończymy i za dwadzieścia minut już mnie nie będzie. Nie spinaj się tak
-Dobrze trzymam Cię za
słowo...-nie usłyszałam o czym dalej rozmawiają bo perspektywa gorącej kąpieli
podziałała na mnie kusząco. Bez zbędnego narzekania natychmiast udałam się do
łazienki. Andy znowu mnie zaskoczył. Gdyby nie okoliczności chorobowe...Wanna
była w całości wypełniona wodą z pachnącą pianą a po powierzchni pływały małe
płatki czerwonych róż. Nie potrzebowałam większej zachęty. Bardzo szybko się
rozebrałam rzucając ubrania na podłogę i zanurzyłam się w pachnącej pianie. Czułam
jak moje przemarznięte, zdrętwiałe ciało powoli się ogrzewa. Dreszcze minęły
ale ból głowy niestety pozostał. Zastanawiałam się jakie jeszcze niespodzianki
na mnie czekają. Kochałam Andy’ego bo zawsze pozytynie mnie zaskakiwał i
sprawiał, że czułam się kochana i bezpieczna. Nie mam pojęcia ile czasu jeszcze
mogło upłynąć ale w końcu usłyszałam ciche pukanie do drzwi-znak, że trzeba
wychodzić. Dokładnie otuliłam się ręcznikiem by później przebrać się w porzucone
na podłodze ubrania.
-Jak się czujesz?-spytał kiedy
wyszłam z łazienki
-Troszeczkę lepiej. Głowa mnie
jeszcze boli ale przynajmniej już mi cieplej. Dziękuję. A gdzie Danny?
-Właśnie przed chwilą wyszedł.
Jutro może jeszcze wpadnie. Nie wiem czy będziesz zachwycona ale pościeliłem Ci
w salonie. Jesteś chora a tam jest telewizor i wieża i wogóle szybszy dostęp do
kuchni. Nie będziesz się nudzić. Teraz grzecznie idziesz się położyć a ja
przyniosę Ci herbatę.-znowu pocałował mnie w czoło
-Mogę spać w Twoich
ubraniach?-zatrzymałam wzrok na jego błękitnych tęczówkach
-Jasne! Po to są-kolejny
słodki uśmiech przynoszący ulgę w gorączce
W salonie paliła się tylko
jedna mała lampka sprawiająca wrażenie spokoju i przytulności pomieszczenia. Z
przyjemnością i ulgą zakopałam się w bielutkiej, czystej pościeli.
-Proszę, herbatka-oznajmił
podając mi parujący napój w czarnym kubku-Pij powoli a ja poszukam czegoś
przeciwbólowego i zmierzę Ci temperaturę.
Powoli, małymi łyczkami
sączyłam malinową herbatę z przyniesionego kubka. Podczas gdy mój chłopak
szukał termometru.
-Proszę-podał mi podłużny
przedmiot i siadł na brzegu łóżka żeby poczekać na ,,wynik”. Czekając bawił się
moimi włosami.
-Nieźle!-oznajmił kiedy po
dwudziestu minutach podałam mu termometr-39 stopni! Boże trzeba natychmiast
obniżyć temperaturę. Poczekaj-rozkazał biegnąc w stonę kuchni. Leżąc ,
zamknęłam oczy i jak przez mgłę usłyszałam jego słowa chyba z jakiejś telefonicznej rozmowy ,,Mamo,
mam drobny problem. Co sie podaje przy prawie 40 stopniach gorączki?” chociaż
to mogło mi się przyśnić.
-Skarbie, proszę obudź się. Musisz
to wziąść to obniży trochę temperaturę i zaraz się będziesz lepiej czuła-lekko
trącił mnie w ramię. Bez najmniejszego prostestu przyjęłam całą dawkę syropu,
którą podał mi na łyżeczce.
-Dziękuję-uśmiechnął się-Rano
druga dawka i powinno pomóc. Odpoczywaj i niczym się nie martw. Dobranoc-chciał
odejść i zgasić światło ale go powstrzymałam. Z wielkim wysiłkiem wstałam z
łóżka i zachęciłam go by mi towarzyszył.Nie zaprotestował
-Faktycznie potrzebujesz
opieki. Tutaj będę spokojniejszy, że nic złego Ci się nie stanie- powiedział
przyciągając mnie do siebie i okrywając nas kołdrą
-Zarazisz się..-wyszeptałam
-Najwyżej..Dobranoc-odparł
jeszcze mocniej tuląc mnie do siebie
-Dobranoc- odparłam i zmęczona
chorobą zasnęłam
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie znowu :) Wracam z nowym rozdziałem może niespecjalnie ciekawym ale w obecnej chwili nie mogę stworzyć nic lepszego . Staram się powoli wszystko składać i akceptować nowe zmiany w moim życiu. Przepraszam za moją przeciągającą się nieobecność. Obiecuję to jakoś naprawić. Mam już stały dostęp do internetu więć rozdziały pewnie będą pojawiać się częściej. Mam teraz ferie i brawie dwa tygodnie wolnego więc na pewno coś wymyślę. No i życzę Wam wszystkiego dobrego, spełnienia marzeń i siły w Nowym Roku <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)