czwartek, 23 stycznia 2014

Rozdział 12



Cały następny tydzień spędziłam na odpoczynku i powrotu do zdrowia. Leżałam w łóżku, oglądałam telewizję, czytałam książki podrzucone mi przez Andy’ego i słuchałam muzyki. Kilka razy dziennie wpadali chłopcy, żeby sprawdzić jak się czuję. Andy opiekował się mną bardzo troskliwie co wywarło na mnie ogromne wrażenie bo nikt wcześniej się mną tak nie zajmował. Sama  musiałam się sobą opiekować i być w miarę przewidująca.. Kamil nigdy nie był dla mnie taki dobry. Traktował mnie raczej jako służącą która bez protestów ,,przyniesie, pozamiata i ugotuje”. Mimo, że minęło już sporo czasu od naszego rozstania starałam się nie  myśleć o nim źle. Tak po prostu został wychowany i nic nie mogłam na to poradzić. Andy bardzo starał się by niczego mi nie brakowało. Codziennie biegał po zakupy żeby przygotować obiad. Zdarzyło się nawet, że w nocy jechał na drugi koniec miasta do apteki żeby wykupić dla mnie antybiotyk. Niestety bez niego się nie obeszło. Po dwóch nieprzespanych nocach mimo moich protestów Andy zadzwonił po lekarkę która zaleciła branie antybiotyku i wypoczywanie. Śniadanie, obiad i kolację dostawałam do łóźka na tacy. Robiłam wtedy Andyemu miejsce na brzegu łóźka i w taki sposób jedliśmy razem i rozmawialiśmy. Wytworzyła się między nami nić porozumienia i hmmm..przywiązanie? Już nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Nie potrafiłam się określić czy bardziej go kocham czy traktuję jak brata. To mnie straszliwie męczyło. Upływały kolejne dni a ja już naprawdę lepiej się czułam. Próbowałam mu pomóc ale niestety, rozpoczęcie lekkiej pracy naprzykład mycia naczyń kończyło się wygonieniem mnie z kuchni. Chłopak uparcie twierdził, że dopóki znowu nie zobaczy mnie lekarz i nie orzeknie, że jestem już całkiem zdrowa to nie ma mowy o ,,przemęczaniu się”. Kiedy wychodził pozałatwiać jakieś pilne sprawy zazwyczaj zostawał ze mną Ash albo Christian.Wtedy właśnie wygłupialiśmy się, graliśmy w jakieś gry albo ogladaliśmy film o którym potem dyskutowaliśmy. Któregoś dnia, kiedy siedzieliśmy z Andym  i jedliśmy obiad (rosół a potem warzywa z ryżem) chłopak nagle zmienił temat i padło pewne pytanie na które miałam nadzieję nie odpowiadać. A jednak.
-Regina możesz mi powiedzieć co robisz? Znamy się już długo i nie wiem jeszcze wszystkiego o Tobie. –uśmiechnął się
-Jak co robię? Siedzę, jem, rozmawiam z Tobą...-próbowałam udać, że nie zrozumiałam i zmienić temat
-Nie chodzi mi o to co robisz teraz. Chodzi mi o życie. O pracę. Zawód-odparł ze śmiechem
-Yhm.. ja nie jestem jakaś specjalnie bogata. Często mi ledwo starcza na czynsz i takie tam.. Nie mam żadnych studiów bo musiałam się wynosić z domu przez ciężką sytuację.. I teraz jestem bez wykształcenia. Pytasz o pracę? Robię tłumaczenia na zamówienie, czasem udzielam korepetycji  no i jestem kelnerką. Na nocną zmianę. Od 20 do rana.
-A dzwoniłaś do szefa, żeby powiedzieć o swojej dłuższej nieobecności?
-Jasne. Pierwszego wieczora. Byłeś wtedy w łazience
-Czemu mi nie powiedziałaś? Przecież sobie ufamy, prawda?
-Bałam się... bo to tak głupio wygląda...
-Nic nie wygląda głupio. Możesz mi zawsze o wszystkim powiedzieć. Zawsze będę starał się zrozumieć.-delikatnie pogłaskał mnie po policzku.
-A tak na marginesie przegapiliśmy Wszystkich Świętych... mieliśmy iść na cmentarz  a ja wszystko zepsułąm-spuściłam głowę
-Przestań! Zdrowie jest najważniejsze. Nadrobimy to za rok, dobrze? Niczym się nie martw bo wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Po jakimś czasie po raz drugi wpadł lekarz by powiedzieć, że jestem już całkiem zdrowa. Andy był przeszczęśliwy z tego powodu bo bardzo się o mnie martwił.
-Bedę się zbierać do domu!-krzyknęłam z sypialni bo poszłam spakować swoje rzeczy.
-Ale bez obiadu się nie ruszysz!- odkrzyknął
Gotował coś specjalnego ale nie miałam pojęcia co, bo nie chciał mnie wpuścić do kuchni. Pozostawało mi tylko czekać. Uśmiechnęłam się pod nosem i schyliłam, żeby pozbierać ubrania rozwalone po podłodze. Do dzisiaj zagadką pozostaje jak potoczyły się dalsze wydarzenia. Wydaje mi się, że to właśnie podnosząc się z podłogi musiałam uderzyć się  w półkę wiszącą nad moją głową. Przez chwilę widziałam tylko ciemne plamy latające mi przed oczami. Powoli rozmasowałam głowę i wtedy dostrzegłam, że zrzuciłam jakieś karteczki. Schyliłam się, żeby szybko je podnieść i nie musieć się tłumaczyć. Co skłoniło mnie do dalszych czynności? Zwyczajna kobieca ciekawość? Nie wiem. W każdym razie zebrałam-jak się okazało-zdjęcia na kupkę i zaczęłam je przeglądać. Andy z Christianem, jakieś z sesji zdjęciowej, Ashley na wakacjach i na końcu trzy zdjęcia które sprawiły że zrobiło mi się słabo. Andy z jakąś dziewczyną. Na pewno nie z przyjaciółką bo było to widać. Na jednym zdjęciu trzyma ją na rękach i całuje, na drugim przytula do siebie a na trzecim nieznajoma leży na nim całujac go w szyję.Odwróciłam ostatnie zdjęcie i zauważyłam napisane czarnym połyskliwym markerem ,,Będę Cię kochać zawsze   Juliet”  Zrobiło mi się niedobrze i pospiesznie odlożyłam nie swoją własność na miejsce. Kto kogo zdradza? Andy mnie z tą Juliet czy Juliet ze mną?! Przecież nigdy nie zapytałam go czy ma dziewczynę...Wszystko mi się wydało ogromnym kłamstwem. Jestem dla niego tylko przyjaciółką. Nikim więcej. Przecież ma dziewczynę którą NAPRAWDĘ kocha i są na to dowody. Zachciało mi się płakać więc byle jak upchnęłam swoje rzeczy w torbie i zamknęłam się w łazience. Nie wiem ile czasu tam siedziałam. Podobno zapłakani czasu nie liczą... Pozostałe czynności wykonałam automatycznie udając że wszystko jest w porządku. Zjadłam obiad, udałam zachwyconą, pośmiałam się z jego żartów, wykazałam szczere zainteresowanie jego kotką, którą jedzie odebrać od rodziców....Sądzę, że nawet sobie nie wyobrażał jak strasznie się czułam..Złamane serce już drugi raz w ciągu kilku miesięcy...Brawo Regina! Jesteś wspaniałą masochistką. Nie pozwoliłam mu, by mi towarzyszył, żeby mnie pocałował ani przytulił. Za każdym razem się odsuwałam...Opuściłam jego dom w milczeniu. Niech się zastanawia co się stało. Cały następny tydzień nie odzywaliśmy się do siebie. Próbowałam zająć się pracą ale chyba niezbyt mi wychodziło. Wciąż o nim myślałam co było wielkim błędem. Czy kiedyś mi to wszystko wyjaśni? Nie mam pojęcia. 

                                                                                        ~~~~~~~
Dzień od razu zaczął się pechowo. Wiedziałam to juz od chwili kiedy rano otworzyłam zapuchnięte od placzu oczy. Wczoraj siedziałam do późnej nocy nad tłumaczeniem a teraz, rano  musiałam je dokończyć. W końcu muszę czymś zapłacić za mieszkanie. Z niechęcia wstałam i poczłapałam w stronę łazienki. Brałam prysznic kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Pospiesznie zakręciłam kurek z wodą, owinęłam się ręcznikiem i pobiegłam otworzyć. Nawet w najgorszych koszmarach nie przypuszczałabym że cały mój świat zawali się w miesiąc. Na progu stała właścicielka budynku która wynajmowała mi mieszkanie. Spojrzała na mnie krzywo jak zwykle oceniając mój wygląd po czym od razu przeszła do rzeczy i skrzekliwym głosem oznajmiła –Byłam cierpliwa. Bardzo. Wiem, że ma Pani problemy z pieniędzmi dlatego odkładałam to jak najdłużej można. Ale muszę to w końcu zakończyć. Zalega Pani z opłatami. Ja nie mogę tak na To patrzeć. Albo Pani zapłaci albo proszę się wyprowadzić. W ciągu trzech tygodni
-Sama Pani wie jaka jest sytuacja. Obiecuję, że ureguluje wszystko ale potrzebuję czasu. Proszę mnie nie wyrzucać...zachciało mi się płakać
-Trzeba było się uczyć to wtedy miałabyś pieniądze a nie.. Ta dzisiejsza młodzież...taka głupia....samo się nie zrobi... Do piątku widzę pieniądze a jak nie to niestety wyprowadzka. Do widzenia. Miłego dnia
-Spieprzaj- mruknęłam pod nosem, trzasnęłam drzwiami i rzuciłam sie na łóżko. Kurwa! Czemu wszystko zawsze się psuje.. ledwo wyszłam ze szpitala  miało być dobrze a tutaj co?! Kamila nie ma, Andy ma jakąś inną panienkę, zostanę bez dachu nad głową bo skąd wezmę pieniądze...jestem kompletnie sama. Kurwa.. Miałam w dupie, że mogą mi ponownie kazać wrócić na leczenie, wzięłam żyletkę i zamknęłam się w łazience. Nie zdążyłam jednak nic zrobić bo przerwał mi dziwny dżwięk dochodzący z kuchni. Zastanawiając się co jeszcze okropnego może mi się przydarzyć udałam się do niewielkiego pomieszczenia. No pięknie! Najwyraźniej ze starości trzasnęła rura od zimnej wody. Przeklinając wszystko zabrałam rzeczy z dolnych szafek i próbowałam czymś zakleić rurę ale kompletnie nic nie pomagało. Taśma, guma do żucia, plastelina.. kompletnie nic! Usiłowałam się dodzwonić do brata żeby pomógł mi rozwiązać problem ale jego telefon nie odpowiadał. Ciężko wzdychając zadzwoniłam do Andy’ego który po 20 minutach był już pod moimi drzwiami.
                                                                                   ~~~~~~~~

-Proszę, gotowe. Bardzo prosta robota wstawić jedną uszczelkę i po kłopocie. Masz coś jeszcze do naprawy?- był niesamowicie radosny, buzia mu się nie zamykała. Przyszedł, fachowo ocenił awarię i udał się do sklepu po uszczelkę. Kiedy udało mu się naprawić awarię, był bardzo dumny z siebie i chyba liczył na to, że udzieli mi się jego entuzjazm. Każde jego słowo i gest powodowały niesamowity ból wewnętrzny. Chciałam żeby sobie poszedł. Ciągle coś gadał ale niezbyt to do mnie docierało.
-Nie to już wszystko. Napijesz się czegoś? A może chcesz się przebrać?
-Może być herbata. Racja, jestem cały mokry ale nie mam nic na przebranie
-Ściągnij wszystko ja Ci dam ręcznik a ubrania powieszę na kaloryferze to zaraz wyschną.-próbowałam się uśmiechnąć. Dotknęłam grzejnika żeby sprawdzić czy faktycznie jest ciepły. Jest. Przynajmniej tego mi nie zabrali, pomyślałam smętnie.
Wcisnęłam Andyemu ręcznik i kazałam mu pójść do łazienki. Nie chciałąm na niego patrzeć z wiadomego powodu. On ma dziewczynę i nie powinnam go tutaj zapraszać.Siedzieliśmy przy herbacie kiedy przyszedł sms. Z przepraszającym wyrazem twarzy sięgnęłam po aparat. 1 nowa wiadomość od: OLA
Szybko odczytałam wiadomość:
,,Stało się nieszczęście! Muszę do Ciebie przyjechać, musisz mi pomóc, o matko zabiję się!”
Bardzo się wystraszyłam wspominając nasze ostatnie spotkanie. Odpisałam w tempie ekspresowym, nie chcąc by stała się jej jakaś krzywda.
,,Jasne. Wpadaj. Coś poradzimy. Uspokój się. Przygotuję herbatę”
-Co się stało? Jesteś strasznie blada.-zaczął
-Coś nie tak z Olką. Zaraz tu będzie.Muszę jej pomóc. Idź do salonu, dobrze? Poczytaj coś albo pooglądaj. Zawołam Cię, ok?
-Okej. Jakby coś się działo zawołaj mnie, dobrze?
-Dobrze ale idź już.- wygoniłam go z kuchni
Olka pojawiła się po 20 minutach. Podkrążone oczy, zapłakana twarz...obraz nędzy i rozpaczy. O matko co strasznego mogło się stać?!
Z płaczem rzuciła mi się na szyję. Nie mogłam z niej nic wydobyć i na razie pozwalałam by się wypłakała. Na wyjaśnienia czas przyjdzie później
-Spokojnie..Cii..Już jest dobrze..uspokój się
-Nic nie jest dobrze! Rozumiesz?! Nie mam już nikogo! Przez to cholerne dziecko straciłam Marco!-rozpłakała się jeszcze bardziej. Jak to?! Marco uwielbiał Olkę. To było widać i czuć. On zdecydowanie nie widział świata poza nią. Kochał ją z całego serca i jakoś niezbyt mogłam uwierzyć w jej słowa. Zrobiłam kolejną straszną głupotę i zamiast zaprowadzić ją do kuchni, zaprosiłam ją do salonu. Rzuciła spojrzenie pełne nienawiści Andy’emu ale po chwili usiadła koło niego i bardzo mocno się do niego przytuliła.
-Nie wiesz gdzie jest Marco? Proszę powiedz cokolwiek! Gdzie on jest? Muszę jechać..Muszę wyjaśniać...-chlipała. Uspokoiła się dopiero po godzinie i zdecydowała opowiedzieć co się wydarzyło.
-Powiedziałam mu wczoraj, wieczorem bo doszłam do wniosku, że nie mogę tego dłużej ukrywać. Sprawiał wrażenie szczęśliwego, naprawdę. Gdybyście go zobaczyli to też byście tak uważali. Powiedział, że to najlepsza niespodzianka i że teraz dopiero zaczniemy szczęsliwe życie...a rano budzę się, na ma go, w szafie nie ma jego rzeczy, w łazience kosmetyków no kompletnie nic...żadnego listu.. dzwoniłam, pisałam chyba z 3 godziny... i nic! Brak oznak życia...Zostawił mnie...Matko co ja teraz zrobię?
-Najpierw trzeba go znaleźć a dopiero później myśleć co dalej.-Andy trzeźwo ocenił sytuację ponieważ ja dalej byłam w szoku i nie mogłam wydobyć z siebie żadnego słowa.
-Zadzwonimy na policję. Oni na pewno nam pomogą. Wszystko będzie dobrze.-pocieszyłam ją. Andy zadzwonił na komisariat i w skrócie przedstawił sytuację. Obiecali rozpocząć natychmiastowe poszukiwania i dać znać jeśli trafią na jakiś ślad. –Musimy uzbroić się w cierpliwośc- stwierdził wokalista. Prawie cały dzień przesiedzieliśmy razem na kanapie i zastanawialiśmy się co robić. Olka cały czas dzwoniła to do Marco, do jego znajomych, rodziny...ale niestety nic to nie dało. Pisała też wiadomości. Bez odzewu. Gdzieś około 1 w nocy postanowiliśmy z Andym udać się do kuchni na naradę. –Siedź tutaj spokojnie. – rozkazałam przyjaciółce
-Trzeba jej podać jakieś środki na uspokojenie i żeby zasnęła. To jest jedyne wyjście.
-Pościelimy jej u mnie w sypialni. Tylko mam do Ciebie prośbę..
-Jaką?
-Możesz jutro przygotować coś na śniadanie?..Ja nie dam rady..
-Jasne. Nic się nie martw. 
Olka odmówiła jedzenia i picia czegokolwiek dopóki Marco nie wróci. Próbowałam ją zmusić, ale bez skutku. Przynajmniej bez protestów przyjęła leki na uspokojenie i spokojny sen. Poszła wziąść prysznic a w tym czasie wspólnymi siłami z Andym pościeliliśmy jej łóżko. Musiałam jej pożyczyć swoją koszulę bo w stresie nie zabrała swoich rzeczy. Poleżała chwile spokojnie po czym spokojnie zasnęła. Miałam wyrzuty sumienia że dałam jej takie silne środki ale bałam się zarówno o nią jak i o dziecko. Sama pościeliłam sobie na podłodze żeby być blisko Olki w razie jakiegokolwiek wypadku. Zdecydowałam, że w takiej sytuacji ja też potrzebuję wsparcia więc zasnęłam wtulona w Andyego. Budziłam się kilka razy i ze zdziwieniem zauważyłam, że chłopak nie spał. Całą noc pilnował mnie i Olki, żeby nie stało nam się nic złego. Zasnął dopiero rano około 5, kiedy ja się obudziłam. Do 10 to ja pilnowałam swojej przyjaciółki i przyjaciela patrząc na jego spokojny wyraz twarzy i jak leciutko uśmiechał się przez sen. Po niespokojnej nocy pełnej napięcia wszyscy byliśmy obolali i nikt nie miał ochoty na jedzenie. Wypiliśmy jedynie po filiżance mocnej kawy. Kończyłam wmuszać w Olkę dietetyczną sałatkę kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Ja pójdę, Ty z nią zostań- zarządził chłopak i po chwili pojawił się w kuchni wraz z funkcjonariuszem.
-Znaleźliście go?! Jak się czuje!? Czy już pytał o mnie?!-Olka poderwała się z krzesła i przykleiła do policjnta
-Niestety jeszcze nie udało nam się namierzyć Pani narzeczonego. Poszukiwania trwają. Robimy co w naszej mocy
-Akurat! Ruszcie się trochę!- znowu się rozpłakała. 
Najbliższe trzy dni upłynęły na niemym oczekiwaniu. Trwaliśmy jak duchy pomiędzy kuchnią a sypialnią. Nikt się nie uśmiechał i z każdym dniem traciliśmy nadzieję..Ja jezszce jakoś się trzymałam ale Ola niestety nie i była pod 4 godzinną opieką Pani psychlog, która wpadała po południu. Andy starał się jak mógł ale był bezsilny w obliczu takiej tragedii. Olka niknęła w oczach i z każdym dniem traciła nadzieję. Piątego dnia rano oczekiwaliśmy przybycia policji i w domu panowała napięta atmosfera. Olka nawet się nie ruszyłą kiedy zadzwonił dzwonek i Andy jak zwykle poszedł otworzyć. Usłyszałąm jak z kimś rozmawia więc wyszłam do przedpokoju. To był Marco! Po cichu wyjaśnił nam, że wyjechał do znajomego żeby wszystko dokładnie przemyśleć. Nie dlatego, żeby zostawić Olkę bo ją kocha i już nie może się doczekać narodzin swojego pierwszego dziecka. Wie, że narobił zamieszania i że jakoś to nadrobi. Ola zaniepokojona naszą przedłużającą się nieobecnością wyszła z kuchni. Kiedy zobaczyła Marco niemal się na niego rzuciła.
-Marco Reusie jesteś skończonym dupkiem!-krzyczała śmiejąc się i płacząc jednocześnie. Z Andym przygotowaliśmy kolację podczas gdy Ola z Reusem zamknęli się w sypialni, żeby wszystko sobie wyjaśnić. ,,Jak szybko wszystko wraca do normy” myślałam obserwując jak tulą się do siebie. Siedzeliśmy przy stole bardzo długo ale niestety zrobiło się późno i zakochani musieli wrócić do siebie.
-Nie wiem co bym bez Was zrobiła! Kocham Was!-szczęśliwa dziewczyna pocałowała najpierw mnie a potem Andyego co mnie bardzo zadziwiło.
-Dziękuję, że się nią zajęliście, A ja dzięki temu zrozumiałem parę rzeczy. Rodzina jest najważniejsza!-krzyknął wziął Olkę na ręce i machając nam na pożegnanie opuścili moje mieszkanie.
-Ja też się będę zbierał. Cieszę się, że mogłem pomóc. Do zobaczenia-przytulił mnie i również zostawił mnie samą
-Dziękuję!-krzyknęłam za nim.
Długo siedziałam na balkonie i pijąc wino patrzyłam na księżyc. Czy powinnam go zapytać? To na pewno jego dziewczyna a jak spytam może pomyśleć że jestem zazdrosna...Zobaczę...Dlaczego nie możemy być przyjaciółmi? To wszystko jest dla mnie takie trudne....

                                                                                        ~~~~
 Ehm..totalnie zawaliłam ten rozdział.. Nie wiem dlaczego napisałam taki początek bo teraz po fakcie jakoś mi tu nie pasuje :P Mogłam też bardziej uwzględnić emocje bohaterów ale niestety mi się nie udało. Rozdział pisany w nocy bo w dalszym ciągu nie mogę jeszcze spać. No i jest to też zaległa  niespodzianka i mam nadzieję że nikt nie spodziewał się takiego rozwiązania :)  

I niestety mam też smutną informację: w sobotę zmarła mama Jake'a. Bardzo mu z tego powodu współczuję :( Mam nadzieję, że koledzy z zespołu będą go cały czas wspierać.











 


5 komentarzy:

  1. Rozdział jest świetny od początku do końca. Mi się bardzo podoba to co piszesz. Mi też jest przykro z powodu śmierci Mamy Jake'a :-(((
    Czekam na kolejny i pozdrawiam :-**

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko, ale mnie zaskoczylas! Marco, no i ta Juliet... Wyjaśnij jej sprawę jak najszybciej, ok? :D
    świetny rozdzial, świetny! Zauważyłam tylko jeden błąd, w pierwszym zdaniu: nie powinno być " Cały następny tydzień spędziłam na odpoczynku i powrotu do zdrowia.", tylko "na powracaniu do zdrowia", nie jest to dobrze gramatycznie xD
    wybacz,że się czepiam c:
    życzę dużo weny, dodawaj szybko nowy rozdzial!

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Twój styl pisania:))))) Pisz szybciutko, bo się doczekać nie mogę:))))) pozdrawiam:)))))

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku, to wszystko jest skomplikowane. Czasami sama przyjaźń nie wystarczy jeśli jedna ze stron zaangażowała się dużo bardziej niż powinna. Mam nadzieję, Regina nie straci Andy'ego z jakiegoś głupiego powodu, bo by sobie tego nie wybaczyła. Mam nadzieję, ze dziewczyna nie zostanie bez dachu nad głową bo byłoby to okrutne ze strony właścicielki.
    Czekam na kolejny!
    Serdecznie zapraszam do siebie na nowość:
    http://betweenourhearts.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Super :D Z niecierpliwością będę czekał na kolejny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń