piątek, 28 lutego 2014

Komunikat!

Witajcie :) Chciałabym poinformować, że nowy rozdział pojawi się najprawdopodobniej w środę :c Bardzo przepraszam za opóźnienie, wiem, że czekacie na nowy :c Jest minimalna szansa, że rozdział pojawi się jednak jutro, ale nie mogę zapewnić, dlatego jeśli jutro do 13 go nie opublikuję to oznacza, że pojawi się dopiero w środę. JESZCZE RAZ OGROMNIE PRZEPRASZAM ALE NAPRAWDĘ NIE CHCĘ WAS ZANUDZIĆ JAKIMŚ TOTALNYM BADZIEWIEM :c Wyślijcie mi pozytywną energię, może moja wena jakoś wróci :c

sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 17



Rozdział ze specjalną dedykacją dla mojej kochanej Pauliny, która miała bardzo duży wkład w jego napisanie i służyła mi praktycznymi radami, w momentach kiedy nie wiedziałam co pisać. Dziękuję Ci kochana <3
Obudziłam się  z zapuchniętymi oczami, wtulona w Andy’ego, który jeszcze spokojnie spał. Niby nie było w tym nic dziwnego, pomijając fakt, że byłam w samej bieliżnie, w dodatku w nie swoim łóżku.
Nie wiedziałam co tam robię, pewnie byłam tak zszokowana całą sytuacją, jaka zaistniała, że nie wiedziałam co robię, ani do kogo idę. Po prostu potrzebowałam wsparcia i ciepła drugiego człowieka, które dawał mi jedynie Andy. Delikatnie pocałowałam go w policzek i najwolniej jak potrafiłam, wyplątałam się z jego objęć, tak żeby go nie zbudzić. Usiadłam na łóżku i próbowałam poskładać wszystko w logiczną całość, i wymyślić, jak rozwiązać wszystkie problemy, które w tym momencie mnie przygniotły. Byłam cała obolała i mimo snu, czułam się jakbym przebiegła parę ładnych kilometrów. Popatrzyłam za okno, i ku swojemu zdumieniu leciutko się uśmiechnęłam zauważywszy pierwsze nieśmiałe płatki śniegu. No tak, zbliżają się mikołajki. Postanowiłam, że dzisiaj wybiorę się do centrum, bo w końcu czas najwyższy zacząć myśleć nad prezentami. Wzięłam parę głębokich wdechów i już trochę spokojniejsza, próbowałam wstać, żeby cicho przemknąć do kuchni. Byłam straszliwie głodna, mimo, że przywykłam do głodu i nauczyłam się go ignorować. Teraz bardzo chciałam zjeść coś ciepłego i napić się gorącej, parującej herbaty. Próbowałam wstać, jednak zachwiałam się i najzwyczajniej w świecie, upadłam. Andy, usłyszawszy odgłos mojego upadku (musiałam pewnie narobić niezłego hałasu) od razu się obudził i zobaczywszy, że nie ma mnie koło niego, poderwał się na równe nogi. Kiedy zobaczył, jak żałośnie wyglądam leżąc na podłodze i nie mając siły, żeby się podnieść od razu uklęknął koło mnie.
-Cześć skarbie, gdzie idziesz?-zapytał dając mi buziaka w policzek i z łatwością podnosząc mnie z podłogi. Był bardzo czuły i delikatny, obchodził się ze mną jak z małym dzieckiem, które upadło stawiając pierwsze kroki.
-Do kuchni. Chciałam coś zjeść-odpowiedziałam, kiedy z powrotem położył mnie do wygodnego łóżka i przykrył puszystą kołdrą.
-Nie fatuguj się. To ja zrobię śniadanie. Tylko proszę, nigdzie się beze mnie nie ruszaj, dobrze? Nie chcę żebyś zrobiła sobie krzywdę-powiedział, poprawiając mi poduszkę. Jeszcze raz mnie cmoknął,  tym razem w nos i odwrócił się, żeby poszukać jakichś ubrań. Po chwili namysłu zalożył zwyczajną białą koszulkę i przetarte dżinsy-chyba te, które kupiliśmy, kiedy pierwszy raz byliśmy razem w galerii, chociaż nie byłam pewna. Patrzyłam jak się ubiera, jednocześnie zastanawiając się czy wiadomość o samobójstwie Kamila dotarła do mojego brata.
-Co teraz będzie?-spytałam sama siebie i wtuliłam twarz w poduszkę. Byłam okropnie głodna, chociaż cały czas miałam wrażenie, że zaraz zwymiotuję. Kręciło mi się w glowie i naraz przypomniały mi się wszystkie okropne sceny z mojego życia. Najbardziej dobiły mnie  jednak wspomnienia ze szpitala, chcociaż byłam pewna, że już nie istnieją w mojej głowie. Próbowałam się uspokoić ale nie mogłam..Wybuchłam płaczem. Zanosiłam się płaczem, słychać mnie było zapewne, na cały dom. Nie zdążyłam się obejrzeć, i obok mnie leżał już wtulony we mnie Andy. Teraz nie miałam zamiaru go puścić. Chciałam, żeby już nigdy mnie nie puszczał. Znowu tulił mnie do siebie, uspokajał i nucił jakąś piosenkę, której słów nie mogłam rozpoznać. Po prostu go kochałam i chciałam, żeby ta chwila nigdy się nie skończyła. Czułam się bezpiecznie jak nigdy przedtem. Niestety zawsze musi się coś spieprzyć. Wyczułam podejrzany zapach. Czy coś się pali? Byłam pewna, że czuję zapach spalenizny dlatego podzieliłam się swoją rozterką z Biersackiem.
-Kochanie, chyba coś Ci się przypaliło-zasugerowałam niepewnie
-Tylko nie to! Poczekaj na mnie, zaraz wrócę- poderwał się i szybciej niż burza wypadł z pokoju.
Usiadłam na łóżku, przykryłam sobie nogi kołdrą i zaczęłam głaskać Femme, która po wyjściu Andyego od razu wskoczyła na łóźko, domagając się pieszczot. Uwielbiałam to zwierzątko. Było słodkie, urocze i bardzo wiele rozumiało. Śmieszne, mieć w kocie prawdziwego przyjaciela, prawda? Zamrugałam i przez zapłakane oczy zobaczyłam, jak Andy niesie mi śniadanie do łóżka.
-Jesteś cudowny, bardzo Ci dziękuję- wyszeptałam, patrząc na niego z wdzięcznością i opierając zdrętwiałe palce na czarnym kubku. Kiedy popatrzyłam na talerz nie mogłam powstrzymać łez wzruszenia. Dostałam cztery tosty z masłem i szczypiorkiem (skąd on wiedział, że takie lubię najbardziej?), jajko usmażone w przedziwny sposób, tak, że kształtem wyglądało jak serduszko i do tego jeszcze kakao.
-Wybacz mi. Trochę przypalone, ale mam nadzieję, że będzie Ci smakowało-uśmiechnął się przysiadając na brzegu łóżka i sadzając sobie Femme na kolanach. Zjadłam i wypiłam wszystko. Na pewno było przepyszne ale nistety, nie czułam smaku. Wszystko miało dla mnie gorzki posmak styropianu i z trudem mogłam przełykać. Byłam niesamowicie szczęśliwa, że ktoś przygotował mi takie miłe śniadanko. Zdecydowanie potrzebowałam czegoś takiego, to chociaż na chwilę oderwało mnie od przykrej rzeczywistości i kłopotów. Podziękowałam, dałam Andy’emu buziaka, i kiedy wyszedł z pokoju, żeby pozmywać, pobiegłam szybko do swojej sypialni, żeby odszukać komórkę.
Leżała na podłodze, dokładnie w  miejscu w którym wczoraj wypadła mi z ręki. Pospiesznie podniosłam aparat i cichutko wróciłam do łóżka Andy’ego. Musiałam się zastanowić, jak powiedzieć Biersackowi o przyczynie całego tego zamieszania i szczerze powiedziawszy troszeczkę się bałam. Odblokowałam klawiaturę i wybrałam numer Arka. Potrzebowałam z nim porozmawiać i liczyłam na to, że odbierze.
-Halo?-to ja odezwałam się pierwsza. Bardzo się cieszyłam, że mogę usłyszeć jego głos. Stęskniłam się za nim. W końcu rodzina to rodzina.
-Już wiesz o wszystkim?-Bardziej stwierdził niż spytał. Jego głos był dziwny. Smutny, pozbawiony jakiegokolwiek wyrazu.
-O Kamilu?-spytałam i od razu poczułam jak znowu zbiera mi się na płacz. Zamknęłam oczy i wbiłam paznokcie w nadgarstek, próbując się uspokoić.
-Tak
-Wiem..Od wczoraj.
-I co z pogrzebem?
-Nie mogę na niego pojechać. To nie dlatego, że jestem jakaś podła, uprzedzona czy coś..Te emocje są dla mnie za silne...Boże co musi czuć jego matka....przecież był jedynakiem-znowu się rozpłakałam, tym razem chyba bardziej histerycznie niż ostatnio. Arek milczał. Chyba chciał mi dać czas, żebym się wypłakała. Naiwny. Nigdy nie przestanę cierpieć z tego powodu. NIGDY.
-Ja mam pomysł..-odezwał się po dłuższej chwili milczenia
-Jaki?
-Nie przyjadę teraz do Ciebie, tylko dopiero po świętach a zamiast tego pojutrze pójdę na pogrzeb Kamila, tak jakby zamiast Ciebie...
-Dziękuję-wyszeptałam do słuchawki
-Dbaj o siebie. Zadzwonię jeszcze-oznajmił i rozłączył się. Beznadziejnie, że nawet nie mogę zobaczyć się z własnym bratem. Inni mają lepiej, mają swoją rodzinę, przy sobie, blisko. A ja? No tak, wprawdzie jest Andy ale czy on jest moją rodziną? Troszczy się o mnie, mówi, że mnie kocha ale.. nic pozatym. Zdałam sobie sprawę, że straszliwie chciałabym mieć dziecko. Miałabym kogoś blisko siebie, kogoś kto by mnie zrozumiał i kogoś o kogo mogłabym się troszczyć. Trochę przestraszyłam się tych myśli, tym bardziej, że Andy znowu wszedł do pokoju a ja zarumieniłam się na jego widok.
Schowałam telefon pod poduszkę i przytuliłam się do niego, kiedy usiadł koło mnie.
-Andy..jest sprawa..-zdobyłam się wreszcie, na to, żeby z nim szczerze porozmawiać
-Jaka kotku?
-Mój były popełnił samobójstwo... Wiesz, normalnie by to mnie nie ruszyło ale nigdy na takiego nie wyglądał...brzydził się samobójców...
-Przykro mi..Naprawdę.. Wiesz, ludzie nie zawsze pokazują swoją prawdziwą twarz. Nie chcą żeby ktoś odkrył jacy są naprawdę..I co tak naprawdę czują.
W tym momencie wybuchłam płaczem. Dotarło do mnie, że ja też noszę taką maskę, że też ukrywam co naprawdę czuję.
-Ej, kotek nie płacz. Zobaczysz, powolutku wszystko się ułoży.- uśmiechął się i powoli zaczął całować mnie po twarzy. Zaczął od ust, żeby za chwilę przejść niżej, na szyję, której skórę delikatnie przygryzł.
-Nie do końca-odparłam i jeszcze mocniej się w niego wtuliłam. Najmocniej jak potrafiłam.
-Dlaczego?-spojrzał mi prosto w oczy
W tym momencie pokazałam mu wszystkie moje blizny i rany na lewej ręce i nadgarstku. Niektóre były jeszcze świeże, zrobione kilka dni temu.
Przez chwilę nic nie mówił, tylko delikatnie ujął całą rękę i powoli i delikatnie zaczął całować wszystkie blizny. Od nadgarstka aż do łokcia.
-Nigdy nie pozwolę, żeby stała Ci się krzywda-wyszeptał tuż przy mojej twarzy-Proszę, nie tnij się księżniczko. Kocham Cię- złączył nasze usta długim, czułym pacałunkiem, który sprawił, że zapomniałam o cierpieniu i całkowicie oddałam się wokaliście.
-Twój brat przyjeżdża?-spytał kiedy skończyliśmy.
-Niestety nie. Ustaliliśmy, że on pójdzie na pogrzeb Kamila a przyjedzie dopiero po świętach. Straszna szkoda, bardzo mi go brakuje.
-Nie martw się. Dzisiaj mamy 2 grudnia do świąt nie jest tak daleko..
-Niby nie jest...
-No, rozchmurz się..Zobacz jak ślicznie pada śnieg-uśmiechnął się do mnie
-Owszem, ślicznie..Kiedyś bardzo lubiłam patrzeć jak pada..Ale treraz..Chyba zapomniałam co jest w życiu ważne-odparłam po namyśle
-To pytanie ma wiele odpowiedzi.. No nie smutaj się tak. Jakbyś jeszcze nie wiedziała, za chwilę wychodzisz razem ze mną na próbę. Spróbujesz powoli wstać?-on wstał pierwszy i podał mi rękę.
-Chyba dam...Nie wiem..-podniosłam się i gdyby Andy mnie nie podtrzymał, znowu zaliczyłabym pocałunek z podłogą. Cały czas mnie podtrzymywał i bardzo się starał, żebym nie upadła. Nie miałam siły ani na prysznic, ani na ubranie się i tutaj Biersack też przyszedł mi z pomocą. Narzucił na mnie swoją białą koszulę i powoli zapiął mi wszystkie guziki. Miał niesamowicie chude i zręczne palce co bardzo mnie zdziwiło. Pożyczył mi swoje spodnie, które troszeczkę musiałam podwinąć, bo były zdecydowanie za duże i skórzaną ramoneskę, całą ozdobioną przypinkami z nazwami zespołów i batmanem. Deliktnie rozczesał mi włosy i zaplótł artystycznego warkocza, którego nawet ja nie potrafiłam zapleść.
-Gdzie się tego wszystkiego nauczyłeś?-spytałam zaciekawiona
-To dzięki mojej kochanej mamie. Kiedyś miała długie włosy i dzięki niej nauczyłem się jak zaplatać różnego rodzaju warkocze. Zdziwiło Cię to? Posiadłem jeszcze inne zdolności.
-Nie-odparłam ze śmiechem
-Jak dobrze, że przestałaś płakać. Zdecydowanie wolę kiedy się uśmiechasz. Jesteś wtedy piękniejsza.
-Kłamca!-krzyknęłam z udawanym oburzeniem i rzuciłam go poduszką.
                                                                           ~~~~
-Chłopcy będę się zbierać-oznajmiłam zabierając plastikowy kubek ze słomką ze stolika z zamiarem wyrzucenia go do śmietnika.
Troszkę spóźniliśmy się na probę, jednak chłopcy zrezygnowali z zamiaru okrzyczenia go, kiedy zobaczyli, że przyszłam z nim. Przyjęli mnie bardzo ciepło wydaje mi się, że  chyba stęsknili się za mną. W końcu dawno się widzieliśmy. Za nim rozpoczęli próbę wysłuchali przerażającej historii tego, skąd Andy ma takiego olbrzymiego siniaka pod okiem i trochę pośmiali się z Juliet. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że Simms jest wariatką i potrzebuje leczenia. Ale jak ją do tego leczenia zmusić? Po długich ustaleniach odnośnie styczniowej trasy, do których również ja się włączyłam, wreszcie rozpoczęli próbę. Dla mnie było to ogromną atrakcją, zobaczyć za darmo, próbę przeprowadzaną przez super popularny zespół. Inni dużo by za to oddali, ja miałam to zupełnie za darmo. Zaczęli od ,,Fallen Angels” a skończyli na ,,Savior” do którego- jako wokal wspomagający się włączyłam. Musieli oczywiście zrobić kilka przerw, ze względu  na Asha, który podczas prób odczuwał niezwykły brak swoich pisemek z golymi babami i ciągle chciało mu się pić. Wszyscy wiedzieli, że to dlatego, że wczoraj trochę przesadził z imprezowaniem, jednak basista nie chciał się oficjalnie przyznać. Podczas drugiej próby, wyszliśmy z Andy’m i Jake’m przed studio, żeby zaczerpnąć świeżego powietza. Andy oczywiście musiał zapalić-bo jak twierdzi-kiedy nie pali robi się niespokojny i nerwowy, co bardzo mnie irytowało. Nie obeszło się bez małej kłotni, mianowicie kiedy wróciliśmy, Ash razem z CC’m i Jinxxem zostali przyłapani przez nas na oglądaniu kodowanej telewizji z programami tylko dla dorosłych. Andy okropnie się wkurzył, bo jak się dowiedziałam za kodowaną telewizję dodatkowo się płaci i ich menadżer odbierając rachunki nie będzie zbyt zadowolony. Ash odgryzł się, że nigdy nie ma spokoju, i na wiadomość, że będą musieli zrobić składkę, prychnął pogardliwie. Rozzłościło to Andy’ego, który mało brakowało a wywaliłby Asha ze studia, tłumacząc, że zachowuje się jak rozpieszczony gówniarz. Nie przejęłam się zbytnio ich kłótnią, właściwie prawie nie zwróciłam na nią uwagi zajęta lekturą fascynujacej książki, którą znalazłam u Andy’ego pod łóżkiem. Jedyne co wydało mi się dziwne to zachowanie Christiana. Cały czas za mną chodził, był przesadnie miły i prawił mi słodkie komplementy, które starałam się ignorować. Przecież mam chłopaka, na którym mi zależy i CC powinien to zrozumieć. Nie powinien mnie podrywać, byłam przecież jego przyjaciółką i dziewczyną jego kumpla. Po skończonej próbie poszliśmy do Subwaya, bo wszyscy zgodnie stwierdzili, że są głodni a tam mają najlepsze kanapki w całym mieście. Zasiedliśmy więc w przytulnym kącie, na wytartych skórzanych kanapach a Ashley, jako, że najbardziej podpadł, zebrał nasze zamówienie. Siedziałam pomiędzy Andym a Christianem co niekoniecznie mnie ucieszyło, ponieważ cały czas perkusista usiłował zwrócić moją uwagę. Miałam już tego dosyć. Biersack zresztą też. Zauważył dziwne zachowanie kolegi, zanim mu o tym powiedziałam.
Wzięliśmy na pół ogromną kanapkę z tuńczykiem i sałatą, której i tak  nie udało nam się do końca zjeść. Kiedy wszyscy skończyli, Jinxx zaproponował, że z okazji mikołaja zaprasza wszystkich na kawę. Ash jak zwykle jęczał, bo zdecydowanie wolał jakiś energetyk lub ewentualnie alkohol a w szczególności whiskey. Mimo jego protestów, wybraliśmy się do Starbucksa.
Zamówiłam wielki kubek latte z czekoladową posypką, podwójnym sosem karmelowym i dużą ilością bitej śmietany. Chłopaki wybrali mniej wymyślne napoje, ale ja zdecydowanie potrzebowałam czegoś zamulająco słodkiego a wiadomo, jak nadarza się okazja, to trzeba z niej korzystać.
Andy zamówił jakąś słodką kawę z ogromną ilością mleka i pozwolił mi spróbować.
-Panie kocie, zmyj wąsy-uśmiechnął się i delikatnie wytarł mi twarz ,jak małemu dziecku, na co CC wykrzywił się, jakby jadł cytrynę.
-Gdzie będziesz się zbierać?-zapytał ze zdziwieniem Andy. No tak. Przecież nic wcześniej nie ustalaliśmy.
-Chcę pojechać do galerii-oznajmiłam
-Czemu wcześniej nie powiedziałaś? No dobra, zbieram się.-podniósł się ze swojego miejsca
-Nie,nie, nie..Ja chcę pojechać sama.- położyłam nacisk na ostatnie słowo. No bo jak mam kupić mu prezent na mikołaja, kiedy będzie ciągle stał nademną?
-To chyba, że tak.-pokiwał ze zrozumieniem głową. W jego spojrzeniu wyczytałam rozczarowanie i smutek
-Chcę kupić parę rzeczy..Za dwie godzinki wrócę. Posiedź sobie jeszcze z chłopakami-podeszłam do niego i cmoknęłam na pożegnanie, na co Christian zareagował chrząknięciem.
-Ej kicia..Poczekaj! Masz jeszcze to. I kup sobie coś ładnego-wyciągnął z portfela swoją kartę kredytową i wręczył mi ją z uśmiechem.
-No co ty...-
-Nie przesadzaj. I do zobaczenia-pomachał mi ręką na pożegnanie.
-No dobrze.. I dziękuję..-jeszcze raz podeszłam do niego i pocałowałam namiętnie a następnie pomachałam chłopakom na pożegnanie i skierowałam się w stronę wyjścia ze Starbucksa.
                                                     ~~~~~~
Niestety autobus troszeczkę się spóżnił, ale starałam się nie denerwować. Bałam się, że jeśli wrócę do domu za późno, to Andy będzie się o mnie martwił, a tego nie chciałam, więc byłam bardzo szczęśliwa kiedy autobus przyjechał wyjątkowo szybko, i po dwudziestu minutach byłam już w zatłoczonym hallu, największej świątymi handlu w naszym mieście. Ludzkość wpadła na podobny pomysł co ja, więc w środku panował niezły tłok i zamieszanie. Serdecznie współczułam kierowcom, bo wyobraziłam sobie, co teraz dzieje się na podziemnym parkingu. Rozpięłam kurtkę, bo w sklepie było włączone ogrzewanie, i tym samym było gorąco , i rozpoczęłam polowanie. Nie miałam pojęcia, co mogę kupić Biersackowi na mikołaja. Żadna z rzeczy przeglądanych przeze mnie , jakoś mi do niego nie pasowała. Chciałam, żeby to było coś wyjątkowego i żeby wyrażało to, jak bardzo mi na nim zależy. Zarobiłam ostatnio tysiąc i wszystkie te pieniądze mogłam z czystym sumieniem wydać. Zajrzałam do wszystkich sklepów na pierwszym piętrze, jednak nic specjalnie nie przykuło mojej uwagi. Miałam sobie kupić ,,coś ładnego” jednak problem w tym, że nic ładnego nie było. Jak dobrze, że niedługo mikołaj. Dzięki temu, mogę na chwilę przestać myśleć o problemach i skupić swoją uwagę zupełnie na czymś innym. Byłam już trochę zmęczona jednak zdecydowałam się zwiedzić jescze drugie piętro. Stojąc na schodach ruchomych koło chłopaka w koszmarnie brudnych glanach, rozmyślałam, co też Andy może mi kupić. Płytę? Książkę? Coś z biżuterii? Pochwaliłam samą siebie, za to, że zechciało mi się pofatygować na górę ,bo znalazłam kilka fajnych i idealnie pasujących dla Biersacka rzeczy. Byłam z siebie dumna i zadowolona. Pozostawało tylko  ładnie zapakować i prezent gotowy, jednak nie miałam z tym problemu, umiałam ładnie pakować różne rzeczy na prezenty, i skromnie się nie chwaląc, wychodziło mi to całkiem dobrze. Poszłam jeszcze do kilku butików i drogerii, żeby kupić sobie nowy czarny lakier do paznokci. Nabyłam również trochę ubrań, bo akurat trafiłam na wyprzedaż. Objuczona siatkami wyszłam z ,,H&M” z zamiarem dostania się na dół  i wyjścia z galerii. Byłam tak zajęta rozmyślaniem, że nagle na kogoś wpadłam.
-O boże! Przepraszam!-rzuciłam wszystkie torby na podłogę i rzuciłam się żeby pomóc potrąconej osobie.
-Eee tam. Nic nie szkodzi. Powinnam bardziej uważać gdzie idę-odezwała się dziewczyna na którą wpadłam. Podałam jej rękę, żeby pomóc jej wstać z podłogi. Była zdecydowanie wyższa i starsza ode mnie. Miała długie, falowane ciemnoczerwone włosy, niebieskie oczy i delikatną, bladą cerę. Ciężko było określić jej wiek na podstawie rysów twarzy, ponieważ miała bardzo mocny, postarzający makijaż. Wręcz wyzywający tak samo zresztą jak jej strój. Krótkie, postrzępione na końcach spodenki dżinsowe odsłaniające połowę tyłka, czarna koronkowa bluzka, przez którą wyraźnie prześwitywał stanik, czarne koturny i do tego wszystkiego długi-niemal do kostek- czarny płaszcz.Podzwaniała złotymi kółkami, którymi miała ozdobione nadgarstki. Znienawidziłam ją od pierwszej chwili, może to dlatego, że wyglądała doroślej i lepiej ode mnie. No i miała sporych rozmiarów biust. Nie to co ja. Ja miałam bardzo małyb iust, chociaż starałam się pocieszać, że jeszcze na pewno mi urośnie. Tajemnicza nieznajoma była po prostu piękniejsza ode mnie i bardziej pewna siebie.
-Jestem Sam. A ty?-wyciągnęła do mnie dłoń z długimi,krwistoczerwonymi tipsami ozdobionymi czarnymi naklejkami.
-Regina. Miło Cię poznać. Na pewno jesteś cała?
-Na pewno. Nie przejmuj się, to moja wina. A raczej Tych głupich butów.- oznajmiła wskazując dłonią na koturny.
-Trzeba było ubrać jakieś bardziej wygodne..Zwłaszcza, że idziesz do sklepu...
-Masz trochę czasu? Może połaziłybyśmy razem po sklepach, pomogłabym Ci zmienić styl-popatrzyła z niesmakiem na ciuchy Andy’ego, które wisiały na mnie jak na wieszaku.
-Jasne. Bardzo chętnie.-odparłam ,co nie do końca było kłamstwem. Dziewczyna mnie zaintrygowała,chciałam wyglądać tak jak ona, dlatego od razu przystałam na propozycję.
                                                               ~~~~~~~~~~
-Matko! Jaka zajebista chata!
Cieszyłam się, że nareszcie  czymś jej zaimponowałam. Do tej pory to ona była tą ,,zajebistą” i ,,cool”. Połaziłyśmy trochę po sklepach, jednak mnie nie bawiło to tak mocno jak Sam. Ona była niekwestionowaną mistrzynią ,,shoppingu” i w drogich sklepach czuła się jak ryba w wodzie. Cholernie mnie irytowała bo była dla mnie niemiła i zwracała się do mnie jak do głupiego dziecka, które ma się słuchać starszej, mądrzejszej i co tu kryć, ładniejszej koleżanki. Za punkt honoru przyjęła wybranie mi nowych, lepszych ubrań i zmianę mojego stylu. Wybierała same najdroższe, brokatowe, cekinowe, świecące ubrania, koniecznie z dużym dekoltem i mocno kobiecymi dodatkami. Nie podzielałam jej gustu jednak posłusznie przymierzałam wszystko, co dla mnie wybierała. Mimo niesmaku czerwonowłosej, kupiłam tylko jedną bluzkę, w dodatku nie tą, którą mi wybrała.
-Skoro chcesz wyglądać jak dziecko, to trudno-oznajmiła po swojej porażce.
Nie chciałam konczyć naszej znajomości i ku swojemu najszczerszemu zdziwieniu, zaprosiłam ją do siebie na herbatę.
-Ano zajebista-odparłam szukając cukru w szafce. Nigdzie nie mogłam go znaleźć, zresztą martwiłam się, bo Andy już dawno powinien być w domu. Na szczęście w porę odkryłam przyczepioną magnesem do lodówki karteczkę, która mnie uspokoiła. 
,, Pojechałem z Ashem oglądać basy. Przepraszam, że wcześniej nic nie powiedziałem, jest mi straszliwie głupio. Wiesz, to wyszło tak spontanicznie, sama rozumiesz. Będę gdzieś wieczorkiem, to porobimy coś fajnego. Mam nadzieję, że zakupy się udały? Kocham Cię.  ANDY”
-Regina, Ty nie mieszkasz sama?-spytała wchodząc do kuchni i siadając przy stole.
-Skąd to pytanie?-odbiłam pytanie, stawiając przed nią kubek z zieloną, parującą herbatą.
-No bo widzę męskie rzeczy i ogólnie-przyłożyła kubek do ust i pociągnęła kilka łyczków
-Musisz być taka ciekawska?!-zaczynała mnie na dobre wkurzać
-Nie spinaj się tak. Tylko zapytałam. Czy to powód do złości?
-Denerwujesz mnie. Jasne, że mam chłopaka i bardzo go kocham-wysyczałam przez zęby. Słowo daję, zaraz ją stąd wyrzucę. Po cholerę wogóle ją tu zapraszałam.
-To w porządku. Nie złość się. Jakie są Twoje ulubione ubrania?
Przesiedziałyśmy dobrą godzinę rozmawiając o ciuchach, kosmetykach i chłopakach. Czułam się jak jakaś nastolatka rozmawiająca ze starszą kuzynką. Sam niezbyt lubiła słuchać, zdecydowanie wolała gadać. To odwrotnie niż ja. Wysłuchałam długiej pogadanki o wyższości szpilek nad koturnami, najlepszych markach szminek, pokazie jakiegoś projektanta na którym ostatnio była, o tym, jaka to praca jest ciężka i o swoim narzeczonym, który jest artystą i gra na skrzypcach. Chciałam się pochwalić, że też znam kogoś takiego (chodziło mi o Jinxxa) ale w ostatniej chwili ugryzłam się w język. Ona na pewno go nie zna, i zaraz mnie wyśmieje. Wyciągnęłam z szafki ciastka czekoladowe, chcąc chociaż na chwilę ją uciszyć, jednak nie było to takie proste. Po niecałych dziesięciu minutach cała paczka zniknęła. Zastanawiałam się jak to możliwe, że dziewczyna która tak dużo je, ma taką świetną figurę. Modliłam się w duchu, żeby Andy już wracał, bo kiedy pojawi się w mieszkaniu, Sam zapewne poczuje się głupio i wreszcie zakończymy tą straszną wizytę.
-A ten twój chłopak....Jaki on jest?-Jej głos wyrwał mnie z zamyślenia.
-Jest uroczy, czuły, delikatny...-zaczęłam wyliczać, jednak znowu brutalnie mi przerwała.
-Na początku każdemu tak się wydaje. Jeśli jest taki uroczy to na pewno ma kogoś innego. Ale Ty i tak dowiesz się ostatnia. Zawsze tak jest. Chce uśpić Twoją czujność-stwierdziła beznamiętnie obracając w rękach puste pudełko po ciastkach i postukując nim, co miało oznaczać, że ciastek w pudełku już nie ma.
-On nie jest taki..-zaczęłam
-Nie jest taki? To gdzie teraz jest?
-Pojechał z kolegą..-odparłam niepewnie. A co jeśli to, co opowiada Sam jest prawdą? Może faktycznie Andy mnie oszukuje? Może spotyka się z tą Juliet a ja jestem tylko taką zabawką? Na chwilę?
-Jasne. ,,Kolega” Tak to się teraz nazywa...
-Przestań!-krzyknęłam na nią czując jak zbiera mi się na płacz. Wywaliłabym ją z mieszkania, ale na szczęście usłyszałam dźwięk otwieranego zamka i głos Biersacka w przedpokoju.
-Cześć skarb..To znaczy cześć dziewczyny!-uśmiechnął się, kiedy wszedł do kuchni i zauważył, że nie jestem sama tylko z kimś. Podszedł najpierw do mnie, przywitał się ze mną namiętnym pocałunkiem, a następnie przywitał się z Sam...całusem w policzek?!
-Zrealizowałaś to superważne zamówienie?-spytał dziewczynę, jednoczęsnie przysuwając sobie krzesło.
-Jeszcze nie. Cholerna trudność. I jeszcze ten klient. Za dużo wymaga. Ja mu tłumaczyłam, że z sepią będzie dla niego korzystniej a on się upiera przy rozjaśnianiu..
-Chwileczkę, bo czegoś nie rozumiem.-przerwałam im-Skąd się znacie?
-Jak to skąd? Raczej muszę znać narzeczoną swojego gitarzysty, prawda?-zapytał Andy patrząc na mnie ze zdziwieniem
-Nie rozumiem...
-Mówisz poważnie? Nie przedstawiłyście się sobie? To jest Sammi. Narzeczona Jinxxa. Ta Sammi, którą bardzo chciałaś poznać.-oznajmił z uśmiechem
-O kur...-szczęka mi opadła. No tak.. Przecież przedstawiła się jako ,,Sam” a to skrót od ,,Sammi”. Boże jaką ja jestem idiotką!
-Serio chciałaś mnie poznać? Matko ja nie wiedziałam, że Ty to Ty-roześmiała się jak głupia-Wprawdzie widziałam Twoje zdjęcie w gazecie ale nie było zbyt wyraźne. Matko ty Ty jesteś dziewczyną Andyego!-wybuchła śmiechem a po chwili dołączył do niej Andy.
-To wy sobie pogadajcie a ja idę. Jestem zmęczona, pozatym mam trochę roboty. Jakbyś mnie szukał jestem u siebie-odsunęłam krzesło, wstałam, zabrałam kubek ze stołu i po chwili opuściłam kuchnię zostawiając ich samych.
Pierwsze co zrobiłam, to udałam się do łazienki, żeby wziąść kąpiel. Poleżałam trochę w pachnącej pianie jednak szybko zrobiłam się śpiąca. Od dzieciństwa tak mam, że biorąc prysznic lub kąpiel jestem w stanie zasnąć, jednak kiedy wyjdę z wanny uczucie senności przechodzi. Dziwne. Przebrałam się w samą bieliznę zabrałam książkę i kocyk ze swojej sypialni i udałam się do sypialni Andyego. Przykryłam się kocykiem i starałam skupić swoją uwagę na tekście, jednak nie mogłam, ponieważ irytowały mnie śmiechy dochodzące z dołu. Co oni tam robią? Przypomniały mi się słowa Sammi, o tym, że Andy mnie nie kocha i rozpłakałam się. Nie miałam pojęcia która godzina ani jaki mamy dzień tygodnia, po prostu byłam nieszczęśliwa i to nieszczęście zawładnęło całym moim ciałem.  Jakie to niesprawiedliwe, że na górze ktoś płacze, a na dole inni się śmieją, nie martwiąc się niczym. To BARDZO niesprawiedliwe. Uspokoiłam się dopiero kiedy usłyszałam odgłos zamykanych drzwi i ciche kroki na schodach. Podniosłam się, zabrałam swoje rzeczy, owinęłam się w koc i postanowiłam wrócić do siebie. Nie mam zamiaru z nim rozmawiać. Niestety, jak to często bywa w takich przypadkach, zamiast minąć Andy’ego centralnie na niego wpadłam.
-Gdzie się wybierasz?-spytał próbując mnie przytulić, jednak od razu się wyrwałam.
-Do kuchni-burknęłam-Jestem głodna-całkowite kłamstwo, wcale nie byłam głodna ale musiałam coś powiedzieć. Niestety postanowił mi towarzyszyć, bojąc się, że zrobie sobie krzywdę..no cóż.
-Nie jestem głodna. W rzeczywistości idę do siebie-szybko zmieniłam zdanie. Patrzył na mnie zdezorientowany/ Czy on nie rozumie, że nie chcę iść z nim do tej cholernej kuchni?!
-A może chcę, żebyś została?-spytał, próbując odgarnąć mi kosmyki z twarzy, za co od razu dostał po łapie.
-Jeszcze czego. A może chcesz mnie zgwałcić, co? Takie są Twoje plany? Nie, dziękuję. Jeśli nie masz nic przeciwko, nareszcie sobie pójdę!-próbowałam się wyrwać jednak bardzo mocno złapał mnie za nadgarstki i nie chciał puścić.
-Puść mnie! Zacznę krzyczeć! To jest karalne!-szarpałam się, jednak jego mocno zaciśnięte palce utrudniały mi wyswobodzenie się. Patrzył na mnie z ogromnym smutkiem. Zauważyłam, że ma łzy w oczach i dopiero wtedy przestałam się szarpać.
-Czy to Sammi Ci coś nagadała?-zapytał
-Może...Co nie zmienia faktu, że nadal zależy Ci na Juliet-teraz to ja zaczęłam płakać
-Sammi przyjaźni się z Juliet. Ona nie jest wredna, po prostu jest jej szkoda najlepszej przyjaciółki. Nagadała Ci głupot. Nie kocham Juliet. Jak miałbym kochać dziewczynę, która mnie uderzyła i grozi mojej rodzinie? Jak?-zapytał ujmując moją twarz w dłonie i patrząc mi prosto w oczy.
-Przepraszam...-wyszeptałam
-Wszyscy czasem upadamy. I to jest w porządku-odparł i po chwili płakaliśmy już obydwoje. Staliśmy tacy przytuleni do siebie i płakaliśmy. Dopiero wtedy doszło do mnie, że Andy naprawdę bardzo mocno mnie kocha. Który chłopak, pokazywałby swoje uczucia i płakał, przy swojej dziewczynie? Andy nie wstydził się płakać przy mnie, co oznaczało, że ma do mnie pełne zaufanie i jest ze mną bardzo mocno związany uczuciowo. To co gadała Sammi, wydało mi się śmiesznym głupstwem.
-Będziesz spać sama?-zapytał kiedy już troszeczkę się uspokoiliśmy i byliśmy w stanie normalnie ze sobą rozmawiać.
-Tak..Nie..To znaczy nie wiem..-odparłam szczerze.
-Możemy spać razem u mnie, lub u Ciebie, jeśli wolisz.
-To może u Ciebie?
-Nie widzę problemu, tylko co z Twoją sypialnią? Trzeba sprzedać jedno łóżko..
-Mam lepszy pomysł. Moją sypialnię przerobimy na pokój gościnny, kiedy przyjdą chłopcy lub przyjadą Twoi rodzice, będą mieli gdzie spać. Co Ty na to?
-A moja sypialnia będzie naszą wspólną,tak?
-Dokładnie.
-No to nie widzę nic przeciwko. Jutro wszystko poprzestawiamy a teraz idziemy spać. To był ciężki dzień-zarządził a ja specjalnie się nie stawiałam. Położyliśmy się, jednak mimo bliskości Biersacka, nie mogłam usnąć. W dalszym ciągu męczyły mnie jakieś wątpliwości, które nie pozwalały mi zasnąć. Leżałam więc po ciemku, zastanawiając się i gładząc palcami tatuaże na jego ręku. Andy chyba też nie mógł zasnąć, bo leżał bezczynnie wpatrując się w sufit.
-Nie możesz spać?-spytałam z troską, jednak moje pytanie pozostało bez odpowiedzi. –Andy, możesz mi coś obiecać?-spytałam po dłuższej chwili ciszy, która stawała się nie do wytrzymania.
-Co takiego?
-Przysięgnij, że będziesz mnie kochał zawsze. Przysięgasz?
-Przysięgam.-odparł i mocniej mnie przytulił-A teraz śpij. Dobranoc i słodkich snów-uśmiechnął się i pocałował mnie w nosek.
-Dobranoc-odpowiedziałam i dokładniej zakopałam się w pachnącej pościeli, aby  po dłuższej chwili dołączyć do swojego chłopaka, który ku mojemu zdziwieniu, szybciej zasnął. 

~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie znowu po jakże ciężkim i wyczerpującym tygodniu :P Może zacznę od chamskiego pochwalenia się swoją 4+ z historii :) Wiem, to wredne ale nie mam się komu pochwalić :( Strasznie ciężko pisało mi się ten rozdział ale mimo wszystko jest :D Jest to ostatni rozdział przed sceną, dlatego już możecie zaczynać się cieszyć, bo za tydzień wstawię cały rozdział świąteczny z obiecaną sceną +18. Padło pytanie: czy CC jest z Sandrą Alvą?  No właśnie nie xd Sandra z opowiadania, to zupełnie inna Sandra, mogę zdradzić jedynie, że jest modelką :D  Bardzo staram się nie robić błędów i nie gubić przecinków ale nie mogę zapewnić, że nie ma żadnych bo jakieś na pewno się znajdą :( Dziękuję za wszystkie komentarze i takie zainteresowanie :) To wiele dla mnie znaczy :D Zostawiam Was z rodziałem i sami oceńcie jak wyszedł :) Całuski i życzę wszystkim duuużo weny :) No i udanych ferii, dla tych którzy jeszcze je mają :>Aha i jeszcze jedna sprawa :) Zostawiajcie adresy do swoich blogów w komentarzach. Chętnie poczytam :>





sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 16

                                                         Pisany przy: Avril Lavigne-Wish you were here                                                                                                                           ~~ANDY~~
Powoli podniosłem się z podłogi na której spędziliśmy dobre pół godziny. Kiedy rozprostowałem nogi podałem rękę Reginie, którą natychmiast złapała. Kiedy stała przy mnie, ledwo sięgała mi do brody. Żeby mnie pocałować, potrzebowała szpilek albo stanąć na palcach, Jednak nie powiedziałbym, że jest niska, bo niska nie była. Ona była DELIKATNA i NIŻSZA ODE MNIE ale na pewno nie niska.
-To beznadziejne, że jestem taka malutka..-zauważyła a ja zastanawiałem się czy przypadkiem nie czyta  w moich myślach.
-Nie jesteś niska, tylko drobna. A to chyba jest różnica prawda?-spytałem
-To jest beznadziejne. Musisz się do mnie nachylać i ja nie widzę w tym nic pozytywnego-odparła przygryzając wargę i kręcać przecząco głową.
-Wymyślasz. Dla mnie jesteś idealna i koniec dyskusji-objąłem ją ramieniem
-Dlatego, że bardzo mi na Tobie zależy to przyznam Ci rację
-I o to mi chodziło. Chcesz trochę odpocząć?-spytałem z troską w głosie, widząc zmęczenie w jej ślicznych, zielonych oczach
-Jeszcze wcześnie..Przypominam Ci tylko, że nie mamy kompletnie nic do jedzenia. Jeszcze zdążylibyśmy do centrum-orzekła spoglądając na zegarek
-Przez tą awanturę z Juliet zupełnie o tym zapomniałem..No nic. Zadzwonię do Asha, żeby po nas przyjechał a ty pójdź się przygotuj.
-A co z Twoim okiem?-delikatnie przesunęła dłonią po moim policzku. Miała niesamowicie delikatną skórę a całe moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz.
-Do wesela się zagoi.-uspokoiłem ją, leć na górę się ubrać.-rozkazałem a sam poszedłem do kuchni poszukać swojej komórki , żeby zadzwonić do Asha. Po trzecim sygnale usłyszałem jakieś krzyki, śmiechy i głośną muzykę a po chwili w słuchawce odezwał się głos jakiejś dziewczyny która lekko bęłkoczącym głosem oznajmiła: -Ashley jest teraz bardzo....bardzo..z..zajęty, nie prędko wróci!-krzyknęła na zakończenie czemu towarzyszyła salwa śmiechów po czym połączenie zostało przerwane. Usiadłem przy stole, zastanawiając się co odstawia basista. Za miesiąc jedziemy w trasę a on zamiast ćwiczyć urządza sobie jakieś imprezy z panienkami na które nawet mnie nie zaprasza. Oczywiście, że bym odmówił ale liczył się dla mnie sam gest. Wściekły na Asha postanowiłem zadzwonić do Christiana, który nie tylko odebrał ale i zgodził się nas zawieźć i trochę nam potowarzyszyć. Zawołałem Femme, żeby dać jej kolację bo nie miałem pojęcia ile czasu zejdzie nam w centrum. Kotka przybiegła od razu z wysoko podniesionym ogonem i powitała mnie śpiewnym miauczeniem. Schyliłem się i z dolnej szafki wyjąłem puszkę luksusowego tuńczyka dla kotów. Kiedy przerzucałem zawartość szuflady w poszukiwaniu otwieracza do puszek- chociaż wydawało mi się, że wczoraj jeszcze go widziałem rozdzwonił się mój telefon. ,,Ashley”  przeczytałem na wyświetlaczu i mimo zdenerwowania odebrałem telefon.
-Słuchaj stary taka akcja..Przepraszam-wyjęczał do słuchawki. Od razu poznałem, że jest kompletnie pijany. –Izabelle nie śmiej się tak..to nie..jest śm..śmieszne-zwrócił się do jakiejś dziewczyny
-Izabelle? Kto to?-spytałem przesuwając ręką po włosach i wypuszczając całe nagromadzone w płucach powietrze.
-Nie interesuj się...Pilnuj tej swojej ładnej dziewczyny, tak? Wesołych świat!-Pożyczył mi i się rozłączył. Teraz byłem już pewny, że jest kompletnie zalany. Jutro cały dzień będzie zdychał i nie pamiętał tej dziwacznej rozmowy ze mną. Tak zazwyczaj kończyły się wszystkie jego wyskoki i zabawy. A powinien pamiętać, że ma już swoje lata i zachowywanie się jak gówniarz nie imponuje nikomu, a zwłaszcza mnie. Znalazłem wreszcie otwieracz, nałożyłem Femme trochę tunczyka z puszki za którego spożywanie od razu się zabrała, schowałem resztę do lodówki, stwierdzając, że trzeba kupić też karmę dla kota i oparty plecami o blat zapaliłem papierosa.
                                                           ~~REGINA~~
Szybko weszłam po schodach i dosłownie wpadłam do sypialni, żeby przygotować sobie wygodne ubrania. Śpieszyłam się ponieważ chciałam też zrobić lekki makijaż i zatuszować ślady płaczu. Wywaliłam wszystko z szafy i postanowiłam ubrać się w to:
Rozebrałam się i w samej bieliźnie udałam się do łazienki po drodze zabierając ze sobą szminkę i tusz do rzęs z kuferka stojącego  na komodzie.Kończyłam zaplatać warkocz, chociaż mogłam poprosić o to Andyego- kiedy odezwała się moja komórka. Pobiegłam, potykając się o rorzucone po podłodze ciuchy i zaczęłam szukać aparatu. Jeszcze wczoraj wieczorem go  widziałam ale teraz przepadł w niewyjaśnionych okolicznościach. Usłyszałam ponownie sygnał po czym odezwała się automatyczna sekretarka: ,,Cześć siostrzyczko! Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku? Nie odbierałaś telefonu więc postanowiłem się nagrać bo może odsłuchasz później tą wiadomośc. W przyszłym tygodniu mam egzaminy a później dwa tygodnie wolnego więc..Uważaj! Postanowiłem, że do Ciebie przyjadę! Cieszysz się? Zadzwonię jeszcze później to obgadamy szczegóły. Trzymaj się!” Wiadomość się skończyła a ja wreszcie znalazłam telefon. Jakim cudem znalazł się pod łóżkiem?
                                                                 ~~ANDY~~
Spojrzałem na zegarek i postanowiłem pójść zobaczyć co z Reginą. Zniknęła w swojej sypialni i nie wychodziła stamtąd dobre dwadzieścia minut. Ehh te dziewczyny. Czemu tak długo się ubierają?
Zgasiłem niedopałek trzeciego już papierosa w popielniczce i postanowiłem zobaczyć co z moją dziewczyną jednak nie zdążyłem bo Regina wpadła do kuchni i mało brakowało a przewróciłaby mnie na kuchenną podłogę.
-Co się stało?-spytałem zaskoczony i zaróżowiłem się bo dopiero teraz zauważyłem, że stoi przedemną  w samej bieliźnie i wymachuje mi przed nosem swoją komórką. Była szczęśliwa i podekscytowana i nie wykryłem u niej nawet najmniejszych oznak zawstydzenia czy zażenowania. Już otwierałem usta, żeby coś powiedzieć jednak dziewczyna od razu mi przerwała.
-Posłuchaj-powiedziała i odtworzyła nagranie z poczty głosowej. Pierwszy raz usłyszałem głos jej brata i byłem trochę zdziwiony czemu on jest w Polsce a Regina tutaj ale nic nie powiedziałem.
-Cholernie się cieszę ale jak ja mu powiem, że mieszkamy razem i jesteśmy parą? Wkurzy się na mnie..-zaczeła kiedy nagranie się skończyło
-Oj tam zaraz wkurzy...A czy Twój brat ma skype?-spytałem usiłując się skupić.
-Ma. A dlaczego pytasz?
-To pogadamy z nim na skypie. Razem. I po problemie. Cieszę się, że wreszcie go poznam
-A kiedy ja poznam Twoich rodziców i Sammi?-odbiła pytanie
-Zobaczymy. Na pewno niedługo się poznacie-uśmiechnąłem się-Idź się ubierz bo zaraz przyjedzie Christian-wcale nie miałem ochoty, żeby poszła się ubrać, tak było dobrze ale nie mogłem się do tego przyznać.
-Andyś?-spytała robiąc słodkie oczy po czym przysunęła się do mnie i dosłownie przyssała do moich ust.
-Masz do mnie jakąś sprawę?-spytałem kiedy wreszcie mnie puściła. Nie ukrywam byłem mile zaskoczony całą sytuacją.
-Kupisz mi wyciskarkę do cytrusów, prawda?
-Co proszę?-otworzyłem szeroko oczy.
-No bo chcę robić soki. Coś takiego zdrowego Ci się przyda, nie powinieneś tyle palić.-znowu się do mnie przytuliła
-Kupię Ci kiciu. Kupię Ci wszystko co będziesz chciała, zwłaszcza, że Juliet zepsuła nam rocznicę..
-Jaką rocznicę?-spytała zaintrygowana
-Jesteśmy razem ponad dwa miesiące, nie sądzisz, że trzeba to jakoś uczcić?-spytałem
-Sądzę. Nie martw się niczym. Coś wymyślimy..-nie zdążyła dokończyć bo rozległ się dzwonek do drzwi. Uśmiechnęła się do mnie, pocałowała w policzek i pobiegła ubrać się na górę.
-Co Ci się stało?-spytał Christian kiedy tylko przekroczył próg.
-Mała scysja z Juliet-odparłem nie wdając się w szczegóły.
-Mówiłem Ci,że to wariatka i żebyś z nią nie zaczynał..Ale się upierałeś. Gdzie Regina?
-Zaraz przyjdzie.
-Rozmawiałeś już z nią?
-Zamierzam dzisiaj. A Jinxx zabiera Sammi?
-Oczywiście, zresztą głupie pytanie. Oni są nierozłączni a Sammi już cztery miesiące przed trasą zaczęła się szykować. Jest niesamowicie podniecona.
-W porządku. Pogadam z Reginą, mam nadzieję, że się zgodzi.
-Przepraszam, że tak spytam ale czy wy już spaliście ze sobą?-spytał z głupim uśmiechem
-Oczywiście, że nie. Byłbyś pierwszą osobą, która zostałaby o tym poinformowana-odgryzłem się i zacząłem się zastanawiać, jednak pojawienie się Reginy mi przeszkodziło.
                                                                   ~~REGINA~~
Razem z Andym zostaliśmy oddelegowani na tylne siedzenia ponieważ CC nie chciał, żeby ktokolwiek go rozpraszał. Miał naprawdę paskudne popołudnie bo pokłócił się z Sandrą. Na początku nie był zbyt rozmowny jednak po pięciu minutach zaczął gadać bo jak słusznie zauważył Andy-nie potrafi długo wytrzymać w ciszy.Cały czas utrzymywał, że z Sandrą łączy go jedynie przyjaźń jednak relacjonował nam całą kłotnię z takim wielkim wkładem, że bardzo łatwo było się domyślić, że perkusista najwyraźniej się zakochał. Był bardzo zaciekawiony kłotnią z Juliet i kiedy usłyszał od nas co się stało był zszokowany i przez resztę drogi powtarzał ciągle: ,,o matko, ale numer.”, co okropnie nas irytowało. Zamknęłam oczy, oparłam głowę na ramieniu Biersacka i pozwoliłam żeby przykrył moją dłoń swoją dłonią.
                                                               ~~
W sklepie zmarnowaliśmy parę cennych godzin. Najpierw nie mogliśmy się dogadać w kwestii jedzenia. Ja zdecydowanie preferuję lekkie, nisko kaloryczne posiłki więc chciałam w większości kupić owoce i warzywa na co Andy od razu zaprotestował. Uparł się, że jestem za chuda i muszę coś jeść, więc nabrał całą masę jogurtów, serów, mięsa i inych tego podobnych rzeczy które będziemy jedli. Później pokłóciliśmy się o jedzenie dla Femme. Ja uważałam, że Femme woli tuńczyka jednak Andy uparł się by kupić tylko o smaku kurczaka.W końcu jednak poszliśmy na kompromis i kupiliśmy po 10 puszek z każdego rodzaju. Poszłam szukać szamponu a Andy obiecał na mnie zaczekać. Bardzo się spieszyłam bo nie chciałam, żeby musiał na mnie długo czekać. Wyszłam z alejki  z kosmetykami i przeszukałam cały sklep, jednak nigdzie nie mogłam znaleźć swojego chłopaka. Może poszedł zapłacić? Jednak kiedy nie znalazłam go przy kasach trochę się wkurzyłam. Robi sobie ze mnie żarty? Jeszcze raz przeszukałam cały sklep. W pierwszej chwili miałam ochotę go okrzyczeć jednak kiedy zobaczyłam jak śmiesznie wygląda ze sklepowym wózkiem wybuchnęłam śmiechem.
Andy przestał się na mnie dąsać, dał mi buziaka i dalsze zakupy przebiegły sprawniej.
                                                                         ~~
-Chodźmy na spacer-zaproponował Andy. Leżeliśmy na kanapie, usiłując skupić uwagę na jakimś głupim filmie i pijąc sok pomarańczowy ze świeżo wyciśniętych pomarańczy. Kupiliśmy taką super nowoczesną wyciskarkę, bardzo łatwą w obsłudze, tak bardzo, że nawet dziecko mogłoby jej używać. Nudziło nam się, bo ileż można leżeć bezczynnie?  Christian pomógł nam wtaszczyć zakupy do domu, umówili się z Andym jutro na próbę ale zakupy musieliśmy niestety rozpakować sami. Dlatego teraz z chęcia przystałam na jego propozycję. Ubraliśmy się i wyszliśmy z domu. Było bardzo zimno i ciemno-w końcu to już 22, jednak nie bałam się ciemności bo przecież Andy cały czas był ze mną. Spacerowaliśmy powoli, różnymi uliczkami- tymi małymi i tymi całkiem sporych rozmiarów i dziwnie zatłoczonych jak na początek grudnia. Andy cały czas opowiadał mi różne historyjki ze swojego dzieciństwa, ze szkoły, o tym jak bardzo nie lubił do niej chodzić, ponieważ koledzy znęcali się nad nim  i także o początkach Black Veil Brides i swojej rodzinie . Co chwila mnie rozśmieszał i prawił różne komplementy. Przypomniałam sobie, że Arek wspominał coś o odwiedzinach jesczcze na początku listopada ale później obydwoje o tym zapomnieliśmy i nie udało nam się zobaczyć.Mam nadzieję, że teraz będzie inaczej.  Przy Andym czuję się bezpiecznie i powoli zaczynam się przed nim otwierać, co bardzo dobrze wróży. Opowiedziałam mu kilka anegdotek z wczesnego dzieciństwa i ogólnego codziennego życia w szkole jednak pominęłam najgorszą część historii. Dalej nie jestem gotowa, żeby Andy poznał prawdę. Spacerowaliśmy tak jeszcze z godzinę aż w końcu postanowiliśmy wrócić do domu.
-Wszystkiego najlepszego skarbie-ujął moją twarz w dłonie i złożył na moich wargach czuły pocałunek. Obserwowałam księżyc, który odbijał się w jego cudownych niebieskich tęczówkach.
-Czy Ty naprawdę mnie kochasz? Nie jestem dla Ciebie zabawką na chwilę?-spytałam ze strachem w głosie.
-Nie mógłbym czegoś takiego zrobić. Chcę być z Tobą bo naprawdę mi na Tobie zależy i zrobię dla Ciebie wszystko. Oczywiście jeśli Ty też czujesz to samo...zaczął i odgarnął mi wlosy za ucho
-Oczywiście głuptasie.-uśmiechnęłam się, wplotłam palce w jego kruczoczarne włosy. Długi, namiętny i pełen uczucia pocałunek sprawił, że nawet nie zauważyliśmy kiedy zaczęło padać
-Mamy szczęście do deszczu. Zdecydowanie-stwierdził tuląc mnie do siebie
-To cudowne, bo jescze nigdy wcześniej nie całowałam się z kimś w deszczu-zaśmiałam się bo wyobraziłam sobie jak muszę wyglądać z rozmazanym tuszem na policzkach
-A nasz pierwszy pocałunek pamiętasz?-zanim zdążyłam cokolwiek zrobić złapał mnie na ręce i mimo moich protestów postanowił zanieść mnie do domu.
-Tę rocznicę będę długo pamiętać. Planujesz jeszcze jakieś niespodzianki?-
-Chcę Ci zaproponować żebyś jechała z nami w trasę w styczniu. Sammi też jedzie, wszystko ustalone, potrzeba tylko Twojej zgody-znowu ukazał rządek śnieżnobiałych zębów i miałam wrażenie, że zaraz się rozpłynę.
-Oczywiście, że z Wami pojadę! I Nareszcie poznam Sammi...-rozmarzyłam się na co Andy tylko się uśmiechnął
                                                                     ~~~~
-Regina czy to ty?-głos w słuchawce jest znajomy tylko nie mogę sobie przypomnieć do kogo należy.
Wróciliśmy do domu, życzyliśmy sobie ,,dobrej nocy” i każdy udał się do swojej sypialni. Brałam prysznic, kiedy zadzwonił mój telefon i teraz usiłowałam rozwiązać zagadkę kto jest tajemniczym rozmówcą.
-Tak to ja. Skąd się znamy?-to było najrozsądniejsze pytanie na jakie mogłam się zdobyć.
-Maciek. Jestem przyjacielem Kamila..-jego głos urwał się w połowie ale dowiedziałam się tego co w obecnej chwili najbardziej mnie interesowało.
Maciek był najlepszym i najbliższym przyjacielem Kamila- mojego byłego chłopaka. Wprawdzie spędziliśmy razem trochę czasu ale niezbyt dobrze się znaliśmy. Czemu więc dzwoni do mnie o tej porze? I skąd ma mój numer?
-Bo ja chcę żebyś była na pogrzebie...-głos mu się załamuje a we mnie zaczyna kiełkować niepokój. Matko! Co się stało? Coś z Arkiem? Ale przecież rano do mnie dzwonił..Nie to niemożliwe...Czyj pogrzeb do cholery?
-Jaki pogrzeb? Czyj?-pytam z niepokojem. W gardle mam wielką gulę, która uniemożliwia mówienie. Cała trzęsę się ze strachu.
-K..Kamil...nie  żyje..Powiesił się..-słyszę, że Maciek zaczyna płakać więc nie mam zamiaru dalej go wypytywać
-Wyślij mi smsem datę i godzinę.-proszę go bo nie mam siły na rozmowę. Nie mam siły na nic. W jednej chwili czuję jak ziemia ucieka mi spod stóp. Słyszę w słuchawce ,,yhm” ale nie reaguję, jestem otępiała i przed chwilą usłyszana informacja do mnie nie dociera. Rzucam telefon gdzieś na podłoge, gaszę światło i rzucam się na łóżko. Próbuję logicznie myśleć ale mi nie wychodzi, próbuję nic nie czuć ale czuję. Kamil i samobójstwo? Czy to jest jakiś żart? Przypominają mi  się wszystkie spędzone razem chwile i pragnę go usłyszeć mimo, że źle mnie potraktował, chcę żeby żył, czy to tak dużo? Siadam na parapecie i obserwuję krople deszczu płynące po szybie niczym łzy po moich policzkach. Kręci mi się w głowie, niedobrze mi, wlokę się do łazienki, wymiotuję. Leżę na łóżku, szlocham i nie mogę usnąć chociaż bardzo bym chciała, by wydostać się z tego koszmaru. Po jakimś czasie decyduję się wstać. Powoli-bo najpierw trzeba usiąść- póżniej już łatwiej stanąć na nogach, przewracam się, usiłuję zejść po schodach, całym moim ciałem wstrząsają drescze, bo przecież jestem w  samej bieliźnie. Jeszcze tylko mały kawałeczek. Malutki kawałeczek. Uchylam drzwi. Cicho- niczym kot przemykam przez sypialnię by dotrzeć wreszcie do łóźka- patrzę jak Andy śpi, przez chwilę mam poczucie winy ale strach we mnie zwycięża więc cichutko wsuwam się pod kołdrę. Jemu chyba dla odmiany jest gorąco- śpi  w samych bokserkach, na prawym boku, jego ciało jest przyjemne, ciepłe i miękkie-tak. Zdecydowanie tego teraz potrzebuję. Prytulam się do jego pleców i znowu zaczynam płakać ale już przynajmniej nie odczuwam dobijającej samotności.
-R..Regina...co się stało? Dlaczego płaczesz?-obudził się i zamiast mnie okrzyczeć bardzo mocno mnie przytulił. Jest wybudzony ze snu, trochę nieprzytomny ale to nie szkodzi, odeśpi jutro.
-Nic nie mów...Tylko przytul-wtulam się w niego i staram uspokoić oddech ale nie mogę i po chwili zaczynam się krztusić.
-Może ja przyniosę coś na uspokojenie? Potrzebujesz czegoś?-powoli wstaje, żeby pójść i przyniesć to czego sobie zażyczę, jednak mu nie pozwalam i z powrotem ciągnę do łóżka. Nie chcę być teraz sama
-Ciebie chcę..-szepczę i odwracam się w jego stronę. Oczekuję jakiejś gwałtownej reakcji jednak nic się nie dzieje. Andy kładzie się z powrotem i najpierw dokładnie ociera całą moją, zapłakaną twarz husteczkami-zupełnie jak małemu dziecku a później przytula się do mnie i oplata mój brzuch ramionami. Staram się pochamować płacz co niestety przynosi odwrotny skutek do zamierzonego.
-Śpij..Jestem przy Tobie-szepce i cichutko, powoli zaczyna nucić piosenkę ,,Savior”                                    So hear my voice,
remind you not to bleed
I am here
                                                            ~~ĄNDY~~
Nie mogłem patrzeć na to, jaka jest smutna. Jej cierpienie sprawiało, że i ja cierpiałem. Jej ciało było gorące i pachnące rumiankiem i przez chwilę martwiłem się, że może mieć gorączkę. Bardzo mocno tuliłem ją do siebie. Chciałem ją uspokoić i ochronić przed całym światem chociaż wiedziałem, że to niemożliwe. Chciałem również zapewnić jej poczucie bezpieczeństwa. Nie wstydziliśmy się, że jesteśmy prawie nadzy- chociaż gdyby rano wpadł Ash pewnie podejrzewałby nas o różne rzeczy. Delikatnie otarłem jej twarz i zacząłem nucić, żeby się uspokoiła. W niewyraźnym świetle wpadającym z ulicy widziałem dokładnie jaka jest chuda. Sterczące obojczyki, miednica, żebra, które można policzyć. Bardzo się o nią bałem i podjąłem decyzję o szczerej rozmowie. Miałem obawy, że może być chora na anoreksję jednak potrzebowałem jej potwierdzenia.  Poprawiłem poduszkę i dokładniej otuliłem ją kołdrą. Po jakimś czasie zasnęła więc zamiast jej pilnować postanowiłem również zasnać. Położyłem ręce na jej biodrach, pocałowałem na dobranoc, wyszeptałem jej do ucha ,,Kocham Cię” na co jakby uśmiechnęła się przez sen i nie wiedząc kiedy zasnałęm.

Witajcie znowu :> Przepraszam za spóźnienie. Małe zagapienie z mojej strony :> Jak upłynęły Wam walentynki? Dostaliście coś fajnego? :> Myślałam nad dodaniem specjalnego walentynkowego rozdziału jednak niestety muszę się trzymać wcześniej ustalonego planu :< Rozdział jest do dupy. Smutny, mało składny, beznadziejny. Pisałam go w nocy, z gorączką więc jest w nim cała masa błędów za które z góry przepraszam :( Przysięgam, że jeszcze tylko dwa rozdziały takiego głupiego słodzenia i zacznie robić się ciekawie. Cierpliwości :) Nie wierzę, że to piszę ale w najbliższym czasie wystąpią sceny +18, na które czeka parę osób :> Dziękuję za wszystkie komentarze <3 Dajecie mi niesamowitego kopa do działania i za to jeszcze raz wam dziękuję <3 Rozważam możliwość zrobienia zdjęciowego spamu z Andym, czy ktoś jest chętny? :* I parę informacji: na www.ashleypurdy.com wczoraj pojawiła się już nowa kolekcja Purdy Nites. Zachęcam do zobaczenia :3 Czy tylko ja tak bardzo czekam na nową płytę BVB, że na każdym zdjęciu dopatruję się studia? :3  
I jeszcze jedna: Jake pokolorował tatuaż na swojej klatce piersiowej poświęcony jego zmarłej niedawno mamie [*]. Koniec gadania, czas poczytać Wasze rozdziały :3 Do zobaczenia w następną sobotę :3
I jeszcze jedno: rozważam możliwość zmienienia nazwy. Co proponujecie? :3



























.






















niedziela, 9 lutego 2014

LIEBSTER AWARD II

Zostałam nominowana przez:http://przypadek-czyprzeznaczenie.blogspot.com/ Bardzo dziękujęb:* To wiele dla mnie znaczy :)
Pytania:
1.Jaka jest Twoja ulubiona kapela, oprócz BVB?
2. Ulubiony kolor?
3.Ulubione zwierzę?
4.Czy jesteś wegetarianką?
5. Skąd czerpiesz inspirację?
6. Ulubiona książka?
7.Co sądzisz na temat liczby 69?
8.Czego się najbardziej w życiu boisz?
9. Do jakiej subkultury należysz?
10.Czy tolerujesz homoseksualistów i transseksualistów?
11. Największe marzenie?
Odpowiedzi:
1.Mam wiele ulubionych kapel, naprawdę ciężko wymienić tylko jedną
2.Czarny
3. Pająki ;)
4. Tak, od roku.
5.Potrafię czerpać inspirację ze wszystkiego nawet z ,,Trudnych spraw"
6. Seria ,,Dary Anioła"
7. Liczba jak liczba, co w tym niezwykłego?
8. Chyba każdego dnia w momencie kiedy przekraczam próg szkoły
9. Emo
10. Oczywiście, że tak. Jestem tolerancyjna
11. Spotkać chłopaków z BVB i spędzić z nimi chociaż jeden dzień :3
Nominuję:
1.pozwol-byc-wolnym.blogspot.com
2. the-story-of-the-wild-ones.blogspot.com
3. the-wretched-and-divine,blogspot.com
Pytania:
1. Niezapomniany smak z dzieciństwa?
2. Ulubiony film?
3. Jesteś osobą tolerancyjną?
4. Ulubiony gitarzysta?
5. Ulubiona piosenka?
6. Co skłoniło Cię do pisania bloga?
7. Jesteś wierząca?
8. Czego najbardziej w sobie nie lubisz?
9. Literatura czy polityka?
10. Jakie masz plany na przyszłość?
11. Jesteś osobą godną zaufania?

sobota, 8 lutego 2014

Rozdział 15



                                                     ~~ANDY~~
Kończyłem zmywać naczynia, jednocześnie zastanawiając się nad niespodzianką dla Reginy. Byliśmy razem już prawie dwa miesiące i wypadałoby jakoś to uczcić, jednak nie miałem żadnego dobrego pomysłu. Odstawiłem ostatni talerz na suszarkę, otworzyłem lodówkę, z której wyjąłem butelkę soku pomarańczowego, nalałem trochę płynu do szklanki i pogrążyłem się w rozmyślaniach. Miałem straszliwą ochotę na papierosa jednak powstrzymałem się przed paleniem w kuchni. Razem z Reginą przygotowaliśmy kolację, jesli można tak to nazwać. Zaczęliśmy od przejrzenia zawartości lodówki co zdecydowanie wyprowadziło mnie z równowagi. Zrobiłem się ostatnio straszliwie leniwy, przez co nie chciało mi się pójść na zakupy . W rezultacie lodówka dosłownie ,,świeciła pustkami”. Westchnąłem ciężko i bezradny usiadłem na krześle. Gdyby nie było u nas Amy zwyczajnie zamówilibyśmy pizzę ale wokalistka była naszym gościem i należało odpowiednio ją przyjąć. Pizza? Nie za bardzo pasowała do okoliczności. Na szczęście Regina miała więcej optymizmu ode mnie i z resztek z lodówki (dalej nie wiem jak to zrobiła) przygotowała zapiekankę. Byłem pod ogromnym wrażeniem i przez chwilę nie mogłem wydusić z siebie słowa. Kiedy zapytałem ją jak to zrobiła uśmiechnęła się tylko i odparła, że potrafi zrobić różne pyszności z resztek. Nakazała mi też pokroić dwa ostatnie pomidory, które zostały i dodając do nich różnych składników powstała sałatka. Amy była pod wrażeniem. Ucieszyła się, że wreszcie może zjeść coś ,,domowego”, bo ogólnie na codzień nie ma czasu gotować i żywi się głownie gotowymi posiłkami. Tak samo kiedy jest w trasie. Wreszcie mogłem ją wypytać, nad czym teraz pracują i wymieniliśmy się doświadczeniami. Regina również włączyła się do rozmowy. Po skończonej kolacji, udało mi się namówić i przekonać wokalistkę, żeby dała mi numer do swojego męża. Razem z Reginą zadecydowaliśmy, że zadzwonimy do niego, aby poinformować o całym zajściu i jeżeli nie będzie mógł wrócić, wtedy Amy zostanie u nas, aż do jego powrotu. Na początku mężczyzna był zaskoczony i zdezorientowany-może myślał, że robimy sobie z niego żarty-ale po przedstawieniu całej sytuacji i usłyszeniu żony uwierzył, i obiecał, że przyjedzie jak najszybciej się da. Dziewczyny udały się na górę, a na mnie spadł obowiązek umycia naczyń. Nawet mnie to ucieszyło, ponieważ miałem dużo czasu na zastanowienie. Zadzwoniłem do Asha, żeby spytać o radę, chociaż z góry spodziwałem się co usłyszę. Nie myliłem się. Mój kumpel ma czasem  naprawdę durne pomysły. Rozmowa z nim mocno mnie zirytowała ale na szczęście dzięki niej  przypomniłem sobie, że jutro mamy robić próbę. W styczniu wyruszamy w trasę i wypadałoby się jakoś przygotować.  Mamy robić próby codziennie-bo tak ustaliliśmy- i dodatkowo pomału zacząć pracować nad nową płytą. To ostatnie zadanie było chyba najtrudniejsze bo ostatnimi czasy nie dopisywała mi wena twórcza. Jeśli piosenka ma być naprawdę dobra to trzeba spędzić trochę czasu nad tekstem, później sprawdzić czy podoba się chłopakom, przeprowadzić ewentualną korektę, i na końcu dopiero przenieść ją do studia. Miałem  w zapasie dwie wersje robocze, ale sądziłem, że nie są zbyt udane.Miałem nadzieję, że teraz, podczas zbliżająych się świąt wymyślimy coś wspólnie z Reginą. Tworzenie wszystkich piosenek wymaga czasu i serca, dlatego musiałem się postarać. Umyłem szklankę, zgasiłem światło w kuchni i wyszedłem z domu, żeby zapalić.
                                                                     ~~~~~~
Obudziłem się z przeczuciem, że wydarzy się coś złego. Znowu poszedłem spać bardzo późno i mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że to wina dziewczyn. Kiedy wróciłem do domu, postanowiłem pójść na górę i sprawdzić czy wszystko jest w porządku, oraz oczywiście zapytać Reginę gdzie będzie spała. Ku mojemu najszczerszemu zdziwieniu żadna z nich nie była ani troche śpiąca. Potrzebowały jedynie kilku godzin aby doskonale się dogadać, polubić a nawet rochę zaprzyjaźnić i teraz urządziły sobie typowy babski wieczór. Amy siedziała z ręką opartą na toaletce, podczas gdy Regina pokrywała jej paznokcie warstwą czarnego, połyskującego lakieru. Śmiały się jak głupie, plotkowały i sprawiały wrażenie dwóch papużek nierozłączek. Nalegały abym się do nich przyłączył, a że jestem bardzo uczynny i lubię towarzystwo, zgodziłem się. Siedzieliśmy prawie do 3 i posiedzielibyśmy pewnie jeszcze dłużej gdyby nie fakt, że wokalistka była już bardzo zmęczona. Przecież był to dla niej bardzo ciężki dzień i zrozumiałe było, że powinna się wyspać i odpocząć. Regina pożyczyła jej do spania swoją koszulę i kiedy Lee zniknęła w łazience  zapytałem swoją dziewczynę czy już chce się położyć i czy mam jej pościelić łóżko. Zdziwiłem się kiedy odmówiła i powiedziała, że będzie spać tutaj tylko, że pościeli sobie na podłodze. Mimo moich najszczerszych zapewnień. Że przecież nie zrobię jej nic złego bo ją kocham, nie zgodziła się. Nie zostało mi nic innego jak tylko pożyczyć im dobrej nocy i udać się do swojej sypialni, żeby się położyć i chociaż chwilkę zdrzemnąć. Femme już czekała na moim łóżku i przywitała mnie wymownym miauknięciem. Według jej kociego rozkladu dnia już od dwóch godzin powinniśmy spać. Moja kotka była niesamowicie punktualna i cud, że wybaczyła mi spóźnienie. Wziąłem bardzo szybki prysznic i położyłem się, pozwalając Femme, aby ułożyła się na mojej klatce piersiowej i zasnęła. Myślałem o dziwnym zachowaniu Reginy. Przecież wszystko było między nami w porządku to o co przed chwilą jej chodziło? Kocham ją i ona wie, że nigdy nie zrobiłbym jej nic złego. To dlaczego odmówiła? Przypomniało mi się poranne zajście w kuchni i zastanawiałem się jak ona to odebrała. Przecież nie miałem nic złego na myśli i nie chciałem jej skrzywdzić! A może ten jej byly chłopak? Może to on zrobił jej coś złego i teraz się boi, żeby nic podobnego się nie powtórzyło? Dlaczego nie chciała mi powiedzieć, jeśli  faktycznie coś się stało? Bała się?  Jeśli faktycznie moje obawy okazałyby się słuszne najchętniej przylożyłbym temu dupkowi. Nikt nie będzie krzywdził kobiety a już zwlaszcza takiej. Wrażliwej i uroczej. Te rozmyślania tak mnie zmęczyły, że nawet nie wiem kiedy ale zasnąłem.
                                                                       ~~~~

Obudził mnie czyjś natarczywy i zdenerwowany głos.
-Andy wstawaj!
Powoli otworzyłem oczy, podniosłem się i uderzyłem głową w coś twardego.
-Idioto! Uderzyłeś mnie!- usłyszałem głos Reginy. Najpierw był zdenerwowany a po chwili dziewczyna wybuchnęła śmiechem przysiadając na brzegu mojego łóżka.
-Ładne powitanie- stwierdziłem rozmasowując obolałe miejsce
-Przepraszam. To nie tak miało wyglądać-miała skruszoną minę i sprawiała wrażenie, jakby za chwilę miała się rozpłakać.
-Przecież nic takiego się nie stało. Która godzina? Trzeba zrobić śniadanie
-Ósma. Nie martw się wszystkim się zajęłam. Teraz czekam tylko aż wstaniecie. Amy jeszcze śpi. Trzeba pojechać po zakupy.
-Wiem.-mruknąłem-Dlaczego mnie obudziłaś?-spytałem
-Chciałam Cię zobaczyć i wogóle...-zarumieniła się
-Mogę Cię o coś spytać? Kochasz mnie jeszcze?
-Pewnie, że kocham debilu. Najlepszy dowód, że nadal tutaj jestem-uśmiechnęla się ponownie i dała mi buziaka w nos. –Zapraszam na śniadanie-odgarnęła wlosy z twarzy i podała mi delikatną dłoń którą od razu uchwyciłem.
                                                                ~~~~

Konczyliśmy jedzenie śniadania kiedy przerwał nam dzwonek do drzwi. Uszczęśliwiona Amy od razu pobiegła otworzyć i z radością rzuciła się w ramiona mężczyzny który stał w progu. Razem z Reginą wymieniliśmy pełne ulgi spojrzenia. Radości nie było końca. Amy bardzo się ucieszyła, że wreszcie może wrocić do domu, a jej mąż nie mógł przestać nam dziękować. Był wprawdzie na ważnym wyjeździe ale dzięki temu, że był jednym z najlepszych pracowników, mógł szybko wrócić do swojej żony. Moja dziewczyna przygotowała kawę, tak więc godzinę spędziliśmy na rozmowie. Dziewczyny rozmawiały o jakichś kosmetykach a ja w tym czasie wypytałem się o koszt nowych wzmacniaczy które trzeba było zakupić a ja jako lider całego zespołu miałem się rozejrzeć. Zrobiło się późno i nasi goście musieli się zbierać. Jeszcze raz bardzo nam podziękowali. Amy uściskała Reginę i zostawiła nam swój numer telefonu na wypadek gdybyśmy potrzebowali jakiejś pomocy.
                                                                    ~~~~ 
Szukając ubrań, zadzwoniłem do Asha aby powiedzieć, że zaraz przyjadę i mogą już zaczynać. Przyjął tą wiadomośc bardzo entuzjastycznie, bo chyba obawiał się, że przez swój związek się nie pojawię. Zastanawiałem się czy nie zabrać Reginy ze sobą. Sammi pojawiała się prawie na każdej próbie  i dodatkowo bardzo często jeździla z nami w trasy, dlatego nie widziałem przeszkody żeby Regina mi towarzyszyła. Ubrałem się, wziąłem portfel i dodatkowo na wszelki wypadek wydrukowane teksty piosenek. Przezorny zawsze ubezpieczony. Postanowiłem udać się do salonu gdzie zniknęła zaraz po śniadaniu i zapytać czy chce jechać ze mną. Moja dziewczyna siedziała po turecku na dywanie, oparta plecami o kanapę i wpatrywała się we wlączony telewizor.. Była przykryta moim czarnym kocykiem a przed nią rozrzucone po całym dywanie walały się stosy białych kartek pokrytych zadrukowanym tekstem. Na stoliku przysuniętym do kanapy leżały jakieś długopisy, słownik, jej srebrny telefon, lakier do paznokci i szklanka z wodą. Femme spała spokojnie zwinięta w kłębek na dywanie pod stolikiem.
-Co robisz?-spytałem kładąc dłoń na jej ramieniu. Zadrżała
-Tłumaczę-odparła odwracając głowę w moją stronę
-Po co? Przecież mieszkasz ze mną. Nie musisz pracować
-Ale ja chcę. Chcę mieć też własne pieniądze na jakieś pilne potrzeby,rozumiesz? A Ty co masz  w planie?
-Właśnie wychodzę. Będziemy robić próbę z chłopakami. Przyszedłem spytać czy chcesz mi towarzyszyć.
-Coś Ty. Nie mogę..-odparła wskazując na kartki z bezradną miną
-No cóż. Szkoda. Zamierzasz też oglądać telewizję?-spytałem żartobliwie
-Może małą chwilkę-odwzajemniła mój uśmiech- szukając pilota
-To masz też to-podszedłem do stojaka na płyty z któtego wyjąłem ,,Wretched and Divine” i podałem jej płytę –Jak zaczniesz się nudzić możesz posłuchać. Będziesz się czuła tak jakbyś była ze mną na próbie-uśmiechnąłem się i schyliłem się by pocałować ją na pożegnanie
-Dziękuję. I wracaj szybko bo będę tęsknić-wymruczała odwzajemniając pocałunek
                                                                   ~~~~
-Jesteś dzisiaj w bardzo dobrej formie.-Jinxx z zadowoleniem  poklepał mnie po plecach odstawiając gitarę pod ścianę. Zagraliśmy osiem piosenek i postanowiliśmy zrobić sobie chwilkę przerwy. Wybór piosenek które zagramy na koncertach odłożyliśmy na jutro. Christian korzystając z przerwy  wyszedł gdzieś razem z Ashem i Jake’m więc w sali zostałem tylko ja i Jinxx, który od razu  zajął się pisaniem wiadomości do Sammi. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić więc postanowiłem trochę ogarnąć całe pomieszczenie. Pozbierałem wszystkie puszki po napojach takich jak Red Bull i Monster Energy, puste opakowania po chipsach, papierosach i kartony po pizzyktóre walały się po całym studiu, opróżniłem popielniczkę i zastanawiałem się co robić dalej kiedy do sali- z prędkością światła wpadł Ashley, a zaraz za nim pozostała dwójka.
-Zobacz o czym piszą!-krzyknął rzucając we mnie jakimiś dwiema gazetami. Popatrzyłem na okładkę pierwszej z nich-jak się okazało-magazynu z gołymi babami, przekartkowałem kilka stron i spojrzałem pytająco na kumpla –Nie widzę tutaj nic niezwykłego..-zacząłem niepewnie
-Oj, to nie to! To jest moje!-Oświadczył wyrywając mi pismo z rąk i przyciskając do piersi . –Chodziło mi, żebyś zobaczył okładkę tej drugiej gazety. Zrobiłem to o co mnie prosił i przez chwilę nie mogłem wydobyć z siebie słowa. Tytułową stronę brukowca zajmowały cztery sporych rozmiarów zdjęcia. Niby nie było w tym nic niezwykłego gdyby nie fakt, że to ja byłem ich ,,głównym bohaterem” Wszystkie cztery przedstawiały mnie oraz Reginę, podczas pocałunku. Zrobiło mi się niedobrze. Ktoś najwyraźniej musiał nas wczoraj podglądać. Jednak nie to było najgorsze. Najgorszy był nagłówek napisany czerwoną, pogrubioną wielką czcionką : Kim jest nowa ukochana Andyego Biersacka? Nie miałem zamiaru czytać całego artykułu, bo spodziewałem się wielu różnych głupot, w końcu brukowce żyją tandetnymi plotkami i głupotami napisanymi przez niedouczonych,, dziennikarzy” jeśli można ich tak nazwać. Reszta zespołu chyba przestraszyła się mojego wyrazu twarzy, jednak nie dałem tego po sobie poznać. Zwinąłem gazetę w rulon, wepchnąłem do torby i jak gdyby nigdy nic zwróciłem się do chłopaków: -Co się tak gapicie? Ubrudziłem się? Koniec przerwy, wracamy do pracy. Christian nie pij tyle tego świństwa. Przez to robisz się nerwowy-zwróciłem się do perkusisty, który zaskoczony moją uwagą zakrztusił się energetykiem. Próbowałem skupić się na piosence, jednak w głowie mi chuczało i nie mogłem sobie przypomnieć słów, chociaż Ash starał się mi pomóc. Wizja wrzeszczącej i żądającej wyjaśnienia Juliet, wystraszyła mnie. Wyobraziłem sobie sąsiadów obserwujących nas przez okno i myślących, że jestem dupkiem, zdradzającym swoją ,,dziewczynę”. –Andy, druga zwrotka, błagam skup się-poprosił mnie Jake wkurzony tym, że ciągle musimy powtarzać ten sam fragment.
-Dobrze, przepraszam. Jedziemy dalej..tak? Nic się nie stało-próbowałem ich uspokoić ale mieli prawo być zdenerwowani.
-Co się z Tobą dzieje? Gramy już od pięciu minut a Ty powinieneś wejść z wokalem już w trzeciej. Nie możesz się skupić?
-Nie mogę-przyznałem. –Możemy dokonczyć to jutro? Źle się czuje, nie dam rady nic dzisiaj zaśpiewać. Możecie jeszcze pograć, ja muszę wracać do domu.
-Spoko. Ale jutro masz przyjść wcześniej, trzeba to dokończyć. Jakby coś to dzwoń!-rozkazali. Ucieszyłem się, że są tacy wyrozumiali, w końcu znamy się już bardzo długo. Teraz pozostała już tylko szczera rozmowa z Reginą, na którą musiałem przygotować się psychicznie, więc do domu wracałem pieszo.
                                                      ~~~~
-Regina, musimy poważnie porozmawiać!-krzyknąłęm, kiedy tylko przekroczyłem próg. Im wcześniej zacznę tym lepiej.
-Czy coś się stało? Zrywasz ze mną?-spytała przerażona podchodząc do mnie i zdejmując kurtkę z moich ramion, jednocześnie składając szybki pocałunek na mojej szyi.
-Nie zrywam z Tobą głuptasie. Nigdy w życiu nie zrobiłbym czegoś takiego. Po prostu muszę coś Ci wyznać a jest to dla mnie bardzo trudne. – odparłem patrząc jej głęboko w oczy.
-Może pójdziemy usiąść? Głupio tak w przedpokoju..-złapała mnie za ręce i poprowadziła w stronę salonu, który jak się okazało wzorowo posprzątała. –Skończyłam tłumaczenie-powiedziała, rzucając przelotne spojrzenie w stronę równo ułożonego stosu kartek spoczywających spokojnie na stoliku, który również wrócił na swoje miejsce.Usiadłem na kanapie i pociągnąłęm ją na swoje kolana. Usiadła i z zaintresowaniem czekała na to, aż wyjaśnię o co chodzi. Wziąłem głęboki wdech i zacząłem opowiadać.
                                                    ~~REGINA~~
Bardzo się wystraszyłam kiedy Andy, po powrocie do domu pilnie chciał ze mną porozmawiać. Bałam się, że jest coś co zrobiłam źle i teraz na pewno mnie zostawi. Nic takiego jednak nie usłyszałam. Andy na początku był bardzo zdenerwowany i nie wiedział od czego ma zacząć, nie naciskałam na niego, tylko spokojnie czekałam, aż się uspokoi. Kiedy nabrał odwagi, jednym tchem wyrzucił z siebie historię identyczną jak ta którą opowiadał mi CC,  historię o Juliet. Zaczął od tego, że się zakochał a później przeszedł do tego jak go potraktowała, następnie pokazał mi pogniecioną gazetę, z naszym zdjęciem na okładce i wyznał, że naprawdę boi się, żeby zazdrosna dziewczyna nie zrobiła mi krzywdy.
-Ona chodziła nawet na specjalną terapię ale żaden psychiatra nie jest w stanie jej pomóc, jeśli ona sama nie będzie tego chciała. Nie należy jej potępiać, bo ona po prostu jest chora i potrzebuje pomocy. Potrzebuje kogoś kto przemówi jej do rozsądku.
-A co jeśli ona zobaczyła już tą gazetę?-zapytałam ze strachem.
-Właśnie dlatego musiałem Ci to wszystko opowiedzieć. Ona może tu przyjechać dosłownie za chwilę i dlatego chcę, żebyś poszła do siebie na górę i tam na mnie zaczekała. Jeśli jest wściekła to może zrobić Ci krzywdę.Może się na Ciebie rzucić bo jest przekonana, że odebrałaś jej chłopaka.  Popatrzyłam na niego ze strachem ale nie miałam odwagi o nic więcej zapytać. Jakby na potwierdzenie jego słów odezwał się dzwonek do drzwi. –Idź!-nakazał mi stanowczo lekko spychając mnie ze swoich kolan  –Ja to załatwię. Trzeba z nią teraz pogadać. Mimo, że jej odwala trzeba spróbować wszystko delikatnie wyjaśnić.W odpowiedzi pocałowałam go namiętnie, chociaż krótko, jakby w obawie, że już nigdy go nie zobaczę.                                                                                                                                       

                                                           ~~ANDY~~
Drżącymi rękami otworzyłem drzwi. Pierwszy raz byłem w sytuacji kiedy boję się kobiety. A bałem się okropnie, odczuwałem coś w rodzaju czekania na śmierć. A to czekaniezdecydowanie  nie było miłe.
-Wytłumacz mi do cholery, co to jest?!-wrzasnęła a jej głos poniósł się po całym domu. Udałem, że pierwszy raz w życiu widzę gazetę, którą wymachiwała mi przed oczami.
-Nie widzę w tym nic niezwykłego. Moje zdjęcie z moją dziewczyną-wyraźnie zaakcentowałem ostatnie słowo, chociaż bałem się jej reakcji i uważałem, żeby jej nie sprowokować.
-Twoją dziewczyną?! Ja jestem Twoją dziewczyną!-krzyknęła i ze wściekłością zbliżyła się do mnie.
-Juliet....-złapałem ją za nadgarstki, chyba zbyt mocno bo syknęła z bólu, ale chciałem, żeby mnie wysłuchała i zobaczyła wyraz mojej twarzy-Mówiłem Ci już tysiące razy. OD DAWNA NIE JESTEŚMY PARĄ. JESTEŚMY PRZYJACIÓŁMI. NIC WIĘCEJ.-puściłem jej ręce i wyraźnie dałem do zrozumienia, że nie jest tu mile widziana.
-Jesteś świnią! Ta dziwka namieszała Ci w głowie!
-Ja ją kocham..Zrozum to. Nigdy nie będziemy razem.-powtórzyłem stanowczo i wtedy dziewczyna zbliżyła się do mnie i z całej siły uderzyła mnie w twarz. Zobaczyłem tysiące błyszczących punkcików przed oczami i musiałem zebrać wszystkie siły, żeby się nie przewrócić.
-Pożałujesz tego. I ta ździra też tego pożałuje!-wysyczała przez zęby i wychodząc nie omieszkała glośno trzasnąć drzwiami. Mimo bólu, usiadłem na podłodze i odetchnąłem z ulgą. Chwilowo mamy spokój...chociaż nie wiem co ona może wymyślić..oby nie stało się nic złego.
                                                 ~~REGINA~~
Zdrętwiała ze strachu, siedziałam na górze zwinięta w kłębek i modliłam się żeby nie stało się nic złego. Po długim czasie wypełnionym wrzaskami dziewczyny, usłyszałam trzask zamykanych drzwi a potem nastała martwa cisza. Odczekałam pięć minut i nie słysząc żadnych odgłosów, przerażona , pełna złych obaw, zbiegłam na dół. Niemal potykając się na schodach, dopadłam do Andyego, który siedział na podłodze  i z płaczem się do niego przytuliłam. Dopiero po chwili zauważyłam, że Andy cały czas rozmasowuje sobie policzek więc odezwałam się: -Co ona Ci zrobiła?-w odpowiedzi odwrócił twarz w drugą stronę i dopiero teraz zauważyłam, że Juliet dając upust swojej wściekłości, bardzo mocno uderzyła go w twarz, czego dowodem był olbrzymi siniak. –Boże Andy, mocno Cię boli? To wszystko moja wina..-rozpłakałam się przerażona tym co się stało. Przywarłam do niego całym ciałem a moje łzy spływały po jego szyi i powoli moczyły szarą koszulkę. Czułam się tak jakby to mnie ktoś uderzył i było mi bardzo przykro, że tak bardzo ucierpiał.
-Posłchasz mnie?-ujął moją twarz w dłonie i popatrzył w czerwone od płaczu oczy.
-Tak-wyszeptałam
-Nie boli tak bardzo i bardzo Cię proszę nie myśl, że to Twoja wina. To jest tylko i wyłącznie moja wina i teraz zrobię wszystko, żeby nic złego Ci się nie stało. Przy mnie możesz czuć się bezpiecznie.
-Wiem..wiem..Kocham Cię..-wyszeptałam, czując, że nadciąga kolejna faza płaczu. Przytuliłam się do niego, wsuwając dłonie pod mokrą od łez koszulkę i przytuliłam swoje wargi do jego słodkich ust. Delikatnie przesuwał dłońmi po moich plecach a ja starałam się uspokoić i wreszcie uwierzyć w jego słowa. Damy radę. Musimy tylko trzymać się razem. Wtedy nic złego nam nie grozi. 
               ~~~~~~~~~~ 
Jestem bardzo punktualna :) Rozdział mniał być w sobotę przed 10 no i jest :)  Uważam, że rozdział wyszedł średnio, to znaczy bez żadnej rewelacji ale sami oceńcie :) Dziękuję za wszystkie komentarze. Każdy traktuję bardzo poważnie i jest to dla mnie wskazówka co należy jeszcze poprawić :) Mam nadzieję, że nikt nie wystraszy się końcówki rozdziału :) Pozdrawiam i do następnej soboty :* 

Na poprawę humoru macie moje ulubione zdjęcie Asha :) Jak miło pomarzyć już o wakacjach kiedy na dworze śnieg i mróz -.-

No i obiecane pare ciekawostek o Ashu: 
*Nigdy nie był prześladowany w szkole, należał do grupy uczniów bardzo lubianych w szkole
* Z zawodu jest grafikiem 
* Ma własną markę odzieżową: www.ashleypurdy.com
* Tak jak Andy lubi batmana, Ashley dla odmiany lubi Hello Kitty :3
* ,,Samobójstwo nie jest tchórzostwem. Powiem Ci, co jest największym tchórzostwem. Traktowanie ludzi tak żle, że chcą popełnić samobójstwo".

UWAGA WIADOMOŚĆ Z OSTATNIEJ CHWILI :3

Andy napisał:  "After this tour we'll begin pre production on record #4. Thanks 4 making W&D such a success & for giving us the best year of our career so far!". Czyżby zapowiadała się nowa płyta? :3 :) 

A tak na marginesie: Andy wrócił do swojego naturalnego koloru włosów :3