Cześć :)
Na początku bardzo chciałabym Wam podziękować za wszystkie komentarze i
bardzo dużą ilość wyświetleń. Jesteście naprawdę kochani
<3 Mam dla Was trochę smutną wiadomość. Wyjechałam do miejsca w którym nie
ma internetu i niestety na razie nie mogę dodawać rozdziałów :(
Pamiętam o niespodziance, niedługo będzie tyle że trochę po czasie. Mam
nadzieję, że nie stracę czytelników. Post dodała w moim imieniu
przyjaciółka. Postaram się szybko wrócić A tak na marginesie: Wesołego Halloween.
Fallen Rebel
czwartek, 31 października 2013
poniedziałek, 28 października 2013
Rozdział 6
ANDY
Zostałem brutalnie wyrwany ze snu przez dzwonek do drzwi. Próbowałem się rozejrzeć za czymś co mógłbym na siebie narzucić lecz nic takiego nie znalazłem. Wstając z łóżka potknąłem się o butelkę stojącą na podłodze. Sycząc z bólu powlekłem się w stronę przedpokoju. Wczorajszy wieczór był totalną porażką. Wróciłem ze spotkania z Reginą i jej przyjaciółmi i nie bardzo wiedziałem co ze soba zrobić. Nie jestem osobą samotną. Mam przecież kumpli z zespołu. Ale nie mogę wszędzie z nimi chodzić i bez przerwy spędzać z nimi czasu. Mam też najlepszego przyjaciela. Ale on różni się ode mnie tym, że potrafi znaleźć sobie zajęcie. Ostatnio kiedy do niego wpadłem był zajęty malowaniem jakiegoś obrazu. Próbowałem okazać entuzjazm ale mi to specjalnie nie wyszło. Nie mam dziewczyny chociaż Ashley twierdzi, że taka bliska osoba by mi pomogła. Uwielbiam wywiady, trasy koncertowe i nagrywanie płyt. Ale przecież muzycy nie robią tego bez przerwy. Mają też życie prywatne i są zupełnie normalnymi ludźmi, którzy muszą sami chodzić po zakupy. I siedzieć samemu jeśli nie mają kogoś kogo kochają. Mam ten problem bo ja kocham Reginę a ona mnie nie. Za wszelką cenę chce żebyśmy byli przyjaciółmi. Nie wiem co mam z tym zrobić bo straszliwie mi na niej zależy. Kiedy wróciłem wczoraj do domu trochę bez sensu połaziłem po pokojach a później do nocy oglądałem telewizję i piłem piwo chociaż normalnie tego nie robię. Nastrój mam okropny chociaż zawsze jestem osobą pozytywnie nastawioną do życia. Lubię sobie czasem ponarzekać. Znowu myślę o Reginie, o jej niesamowicie delikatnej skórze i czarnych włosach. Rozmyślania przerywa mi ponowny dzwonek do drzwi. Ktoś najwyraźniej uparł się na spotkanie ze mną. W końcu otwieram drzwi. Spodziewałem się każdego tylko nie jego. Co Ashley robi tak wcześnie pod moim domem?
-Andy, idioto. Czemu każesz mi tyle czekać? Myślałem, że coś Ci się stało- próbuje udawać oburzonego
-Nie spodziewałem się gości. Dopiero wstałem. Czemu przyszedłeś tak wcześnie? Masz jakąś sprawę?-ziewam
-Ja nie mam żadnej sprawy ale nasi fani raczej tak-oznajmia
-Jacy fani? O czym Ty mówisz?
-Błagam nie mów, że zapomniałeś! Przecież ustaliliśmy spotkanie z fanami na którym mamy podpisywać płytę. Nie pamiętasz?
-Jasna cholera!! To już dzisiaj? O której?
-Owszem dzisiaj. O 11 dlatego po Ciebie przyszedłem. Raczej przyjechałem.
-A która jest teraz godzina?- pytam
-10- oznajmia mój przyjaciel
-Niech to szlag! A gdzie chłopaki?-dopytuję
-A co? Martwisz się o nich? Przyjadą tyle, że później. Idź się ogarnij. Zostało nam mało czasu-przypomina
-Jasne już idę. To wszystko przez wczorajszy wieczór- znikam w sypialni i jednocześnie krzyczę do mojego przyjaciela
-Znalazłeś sobie dziewczynę? To niesamowite!- odkrzykuje
Zakładam pierwszą z brzegu koszulkę i spodnie a na wierzch narzucam jakąś kurtkę.
Ashley przygląda mi się w milczeniu –Naprawdę chcesz w tym iść?- pyta
-A czemu nie?- odbijam pytanie
-Spójrz na siebie
Patrzę w lustro i wtedy rozumiem co mój kumpel miał na myśli. Koszulka jest do połowy rozdarta i przesycona zapachem dymu papierosowego a spodnie z kolei mają wielką plamę na kolanie najprawdopodobniej po upadku kawałka pizzy. Włosy mam nieułożone, przypominają trochę coś w rodzaju kota rasy ragdoll po kąpieli.
-Zaraz się przebiorę- oznajmiam i wracam do pokoju. Po przejrzeniu zawartości szafy wybieram koszulkę z Misfits, czarne skórzane spodnie i czarną- również skórzaną- kurtkę z ćwiekami. Do tego dobieram szarą bandamkę, którą zawiązuję pod szyją i nieśmiertelniki. W ostatniej chwili zakładam jeszcze skórzane bransoletki. Po chwili znikam w łazience gdzie układam włosy i robię typowy sceniczny makijaż.
- Mógłbyś się łaskawie pospieszyć?!- krzyczy Ashley
-Już idę!- odkrzykuję odkładając czarną kredkę do oczu. Wyglądam chyba w miarę normalnie. Kiedy pojawiam się w przedpokoju mój kumpel już zbiera się do wyjścia.
-Wreszcie wyglądasz jak człowiek! Pospiesz się! O swojej ukochanej opowiesz mi później- uśmiecha się złośliwie
Mam ochotę mu przywalić. Ale nic nie mówię bo jestem zajęty wiązaniem butów. Ku uciesze Ashley’a wreszcie opuszczamy mój dom i wsiadamy do jego samochodu. Mój kumpel w przeciwieństwie do mnie ma prawo jazdy. Przez całą drogę nie odzywamy się do siebie.
Na miejscu jesteśmy z piętnasto minutowym spóźnieniem. Wita nas tłum rozwrzeszczanych nastolatek. Musimy zacząć rozdawać autografy więc jestem w swoim żywiole.
*****
-Opowiesz mi jaka ona jest?- pyta Ashley, jednocześnie podpisując plakat jakiegoś chłopaka
-Jest urocza, słodka, seksowna...-wyliczam
-A kiedy ją poznam?- przerywa mi
-Nie wiem. Ona nie jest moją dziewczyną- oznajmiam i podpisuję płytę jakiejś kobiecie. Spotkanie rozpoczęło się moim przemówieniem, później głos zabrali kumple z zespołu, co potrwało około pół godziny. Póżniej odpowiadaliśmy na pytania zadawane przez zebranych. Niektóre były dość absurdalne,ale musiałem na nie odpowiadać i miło się uśmiechać. Moje przemówienie było 100% improwizacją ponieważ wcześniej nic nie przygotowałem. Na końcu udzieliliśmy wywiadu gazecie muzycznej i zgodziliśmy się na zdjęcia. Było dosyć miło. Wszystko przebiegło dosyć sprawnie w ciągu dwóch godzin. Teraz jest 13. Do 14 rozdajemy autografy, a na zakończenie mamy wykonać dwie piosenki na żywo.
-Czemu nie jest Twoją dziewczyną? Chcesz o tym pogadać?- mój przyjaciel wyrywa mnie z zamyślenia.
-Bo uparła się, że zostaniemy przyjaciółmi. Możemy o tym pogadać później?- pytam
-Jasne. Dla kogo?-zwraca się z pytaniem do 15- latki z rudymi włosami, która prosi o podpisanie jego zdjęcia.
Wzdycham ciężko i sięgam po butelkę z wodą. Podpisałem całą masę zdjęć, płyt, plakatów, koszulek. Niektórzy chcieli autografy na rękach więc te prośby też musiałem spełniać. Skończyliśmy 15 minut przed czasem ponieważ nie było więcej chętnych na autografy. Zrobiliśmy sobie krótką przerwę a ja poprosiłem ochroniarza żeby wyszedł ze mną na zewnątrz, bo chciałem zapalić. Kiedy wróciłem do środka wszyscy byli już gotowi. Zagraliśmy ,,Fallen Angels” i ,,In the end”. Wszyscy bili nam brawo i wiwatowali więc doszedłem do wniosku, że nie było tak źle.
-Idziesz z nami na piwo?- spytał mnie Jeremy, kiedy wszyscy opuścili budynek
- Wiesz może innym razem. Mam już coś w planach- odpowiadam
-Pewnie idziesz się spotkać ze swoją seksowną znajomą?- Ashley poklepał mnie przyjacielsko po plecach
-Nie. Po prostu boli mnie głowa. Muszę odpocząć. I mam do was sprawę
-Jaką?- do rozmowy włączył się Jake
-Obiecałem mojej przyjaciółce, że się wszyscy spotkamy- oznajmiam
-Jak uroczo. A kiedy?-Christian wyraźnie się ożywił
-Chciałem zrobić jakieś przyjęcie na Halloween...-zaczynam
-To jest bardzo dobry pomysł!- Jeremy uśmiecha się do mnie
-Myślę, że najlepiej byłoby zorganizować przyjęcie u Ashley’a. Ma ogromny dom- sugeruje Jake
-Idioto! Nie masz własnego domu?-śmieje się Ashley
-Najlepiej będzie jak się jutro spotkamy. Omówimy szczegóły...- proponuję
-Dobra. Ale piwo ty stawiasz- Christian przygląda się mojej reakcji
-Dobrze. To jutro o 11, może być? W tym barze co zawsze-przypominam
-Wszyscy są za. Ale powiedz co Ty widzisz w tej dziewczynie?- -Nie wiem. Kręci mnie- odpowiadam i robię się różowy na twarzy.
środa, 23 października 2013
Rozdział 5
Dzisiejszego dnia mam wyjątkowe szczęście, jeśli można tak powiedzieć. Kiedy tylko dochodzę do przystanku właśnie podjeżdża mój autobus. Wsiadam pospiesznie i już po godzinie jestem pod moim blokiem. Wchodzę na górę i denerwuję się ponieważ nie mogę znaleźć klucza. Sprytnie ukrył się w małej, wewnętrznej kieszeni o której istnieniu nie miałam pojęcia. Mam straszliwą ochotę na drzemkę bo odczuwam dziwne zmęczenie. W ostatniej chwili przypominam sobie o spotkaniu.Mam już mało czasu. Ściągam sukienkę i w samej bieliźnie przechodzę do łazienki by wrzucić ją do kosza na pranie. W moim mieszkaniu panuje straszliwy bałagan. Zdecydowanie nie jestem osobą lubiącą porządek. Próbuję najpierw ogarnąć moje królestwo na wypadek gdyby Andy jednak przyszedł. Mam przynajmniej taką nadzieję. Zaczynam od umycia sterty naczyń zalegających w zlewie następnie w tempie ekspresowym zbieram rachunki ze stołu, płyty ustawiam na półce tak samo jak rozrzucone książki. Na końcu ścielę łóżko i odkurzam wszystkie dywany. Chcę przez chwilę odpocząć ale po krótkim spojrzeniu na zegarek zauważam z niepokojem , że mam tylko 20 minut. Wbiegam do sypialni żeby znaleźć jakieś odpowiednie ubranie. Po chwili namysłu wybieram czarne rurki i koszulkę z Children of bodom, która właśnie w tym momencie wpadła mi w ręce. Z przygotowanymi ubraniami zamykam się w łazience. Cholera! W ostatniej chwili przypominam sobie, że powinnam umyć włosy. Właśnie spłukuję włosy kiedy rozlega się dzwonek do drzwi. Jednak przyszedł! Jest niesamowicie punktualny.Odgarniam mokre, czarne kosmyki, które przykleiły mi się do twarzy ,okrywam się ręcznikiem i idę otworzyć.
-Cześć!-jego głos jest niesamowicie radosny. Szkoda,że nie widzę jego twarzy bo cały jest zasłonięty ogromnym bukietem czarnych róż.
-Hej! Myślałam że nie przyjdziesz. Wejdź. Czuj się jak u siebie. Zaraz będę gotowa- oznajmiam
-Poczekaj. To dla Ciebie-podaje mi kwiaty.
-Naprawdę? Nie musiałeś..Skąd wiedziałeś, że najbardziej lubię czarne róże?-pytam z rozbawieniem na twarzy przyjmując podarunek
-Masz podobny gust do mojego. Tak przypuszczałem,że lubisz czarne kwiaty. Róże konkretnie- uśmiecha się
-Dziękuję. Są cudowne!- przechodzę z kwiatami do kuchni i szukam wazonu.Chłopak cały czas idzie za mną.
-Cieszę się, że się podobają. Ładnie mieszkasz-stwierdza
-Nie tak ładnie jak ty.-wreszcie znalazłam wazon w szafce nad lodówką, nalałam do niego wody, włożyłam kwiaty i postawiłam na stole.
-Chyba Ci przeszkodziłem- stwierdza spoglądając na moje mokre włosy i ręcznik.
-A no tak.-śmieję się. Zauważam, że Andy jest ubrany w czarne spodnie i białą, gladką koszulę. Włosy ma ułożone jakoś inaczej niż rano.
-Spokojnie. Możesz iść się przygotować. Poczekam.-przerywa moje rozmyślania
-Już idę. Za pięć minut jestem z powrotem-oznajmiam i znowu znikam w łazience. Wycieram się, ubieram w przygotowane ciuchy i włączam suszarkę. Trwa to dłuższą chwilę. Kiedy włosy są już suche związuję je w koński ogon. Robię jeszcze delikatny, prawie niewidoczny makijaż i wracam do kuchni gdzie zostawiłam chłopaka.Wyraźnie ożywia się na mój widok. Proponuję kawę,lecz Andy odmawia. W końcu jednak daje się namówić na herbatę. Siedzimy i pijemy. Znowu w milczeniu. Dziwne, że ta cisza mi nie przeszkadza Jemu chyba też nie. Milczenie przerywa nam telefon od Olki, która oznajmia, że właśnie wychodzą z domu. Umawiamy się w restauracji w jednej z galerii handlowych. Przechodzimy do przedpokoju,ja zakładam czarne koturny a mój towarzysz trampki. Też czarne. Andy zdejmuje z wieszaka płaszcz i podaje mi. Później sam się ubiera w skórzana kurtkę.Jesteśmy gotowi. Świeże powietrze sprawia, że jesteśmy bardziej rozmowni. Nawet trochę się wygłupiamy stojąc na przystanku i czekając na autobus. Chłopak chyba udaje że nie pamięta naszej rannej rozmowy. Dla mnie to nawet lepiej, nie mam konieczności tłumaczenia się. W autobusie zaczynamy rozmowę o tolerancji i kończymy ją dopiero kiedy autobus zatrzymuje się przed galerią.Znalezienie restauracji zajmuje nam dłuzszą chwilę. Żadne z nas nie przepada za zakupami i galeriami handlowymi. W końcu zajmujemy jedyny wolny stolik w samym rogu. Co gorsze, Andy siada koło mnie. Czuję jego mocne perfumy albo dezodorant wymieszany z dymem papierosowym. Kręci mi się w głowie. Boję się, że zechce złapać mnie za rękę albo co gorsza przytulić. Olki i Marco jeszcze nie ma. Denerwuję się. Wreszcie po 10 minutach się pojawiają. Dzięki Bogu!
-Cześć!-Wstaję i przyjacielsko przytulam się z Olką a potem z Marco.-Poznajcie mojego przyjaciela – wyciągam rekę i gestem zapraszam go żeby do nas podszedł.
-Cześć. Jestem Olka.-moja przyjaciółka uśmiecha się zachęcająco.
-A ja jestem Marco. Narzeczony Olki- puszcza oczko do mojego znajomego
-A ja jestem Andy. Znajomy Reginy..- odpowiada i robi się różowy na twarzy.
Widząc, że wszyscy już się poznali zapraszam ich do stołu. Każdy wybiera coś z karty więc na razie nie musimy ze sobą rozmawiać. Ja zamawiam jakiś makaron, Olka krewetki. Marco jakieś danie z warzyw bo musi trzymać formę a Andy łososia. Na początku jest dosyć drętwo ale po pół godzinie atmosfera się rozluźnia. Panowie zdążyli się już nieźle zaprzyjaźnić bo planuja nawet jakiś wspólny wyjazd. Olka też jest dosyć miła i odpreżona. Z radością opowiada o zaręczynach i pokazuje pierścionek. Okazuję entuzjazm.
-Wiesz miałam ochotę go zabić bo mnie przestraszył a tu taka niespodzianka. I jeszcze na oczach kolegów z drużyny-śmieje sie
-To był pomysł Mario! Bardzo dobry pomysł. Widzę, że Ci sie podobało- przyciaga Olkę do siebie i całuje.
-I jak ładnie się zapytał czy za niego wyjdę! To było takie urocze-rozczula się
-Widzę Regina, że znalazłaś sobie całkiem miłego chłopaka. Jak dlugo jesteście razem?-pyta i uśmiecha się
-Nie jesteśmy parą. Jesteśmy przyjaciółmi-oznajmiam i pociągam łyk wina.
-Weź idiotko! Taki miły gość. Zapatrzony w Ciebie. Chcielibyśmy żebyś była szczęśliwa.- Marco pokazuje mi język.
-Nie męcz mojej przyjaciółki wariacie-Olka szturcha go w ramię.
-Już nie będę- udaje zasmuconego
Gadamy jeszcze jakiś czas. Zakochani opowiadają o zaręczynach, Olka wtrąca trochę o ubraniach, które chciałaby kupić a Marco gada o przyszłym meczu. Ja wtrącam trochę o poznaniu Andy’ego pomijając małą awanturę. Moi znajomi są pod wrażeniem. Andy opowiada trochę o zespole i w końcu ustalamy że powinniśmy wszyscy razem się spotkać. Termin jeszcze się ustali. Kiedy odpowiadam Olce na pytanie odnośnie koloru sukienki czuję wyraźne, lekkie poszturchiwanie w kolano.
-Co się stało- nachylam się do chłopaka -Muszę wyjść zapalić- oznajmia z głupią miną
-To idź. Ja Ci nie zabraniam. Jak musisz to leć. Tylko szybko wracaj- odpowiadam
Wstaje, oznajmia wszystkim, że ,,przeprasza na momencik” i wychodzi. Obserwuję jego ruchy. W tym samym czasie Olka informuje Marco, że musimy wyjść do łazienki.
-Ale ja nie muszę. Nie chce mi się siku- próbuję protestować
-Chodź. I bez dyskusji-syczy.
Ciągnie mnie w stronę wyjścia. Posyłam pełne protestu spojrzenie w stronę chłopaka przyjaciółki ale Marco tylko wzrusza ramionami. Cieszy się, że wreszcie został sam. Wchodzimy z Olką do łazienki, przyjaciółka zajmuje jedyną wolną kabinę. Po chwili wychodzi, myjemy ręce i brunetka poprawia makijaż.
-Nie podoba mi się Twój znajomy-oznajmia malując usta czerwona szminką
-A dlaczego jeśli można wiedzieć?-zadaję pytanie
-Nie wiem. Nie lubię takich. Lepiej uważaj- oznajmia z wyższością
-Spadaj! Uważasz, że jeśli chce mieć chłopaka to tylko piłkarza, tak?
-Tak
-Gówno prawda!Nie wszyscy muszą być piłkarzami. Andy ma zespół i jest wokalistą. Co w tym złego?
-Niby nic...A Kamil?
-Nie będziemy o nim rozmawiać...- głos mi się załamuje
-Dobra w porządku. Ale lepiej uważaj-
-On jest miły. Nawet nie wiesz jak się mną zajął i jak się o mnie troszczył
-Pewnie chciał Ci zrobić coś złego- chowa szminkę do torebki
- Przepraszam Cię bardzo, ale to Ty rano sugerowałaś że doszło do czegoś między nami!
-Nie można pożartować?
-On nawet nie jest i nie będzie moim chłopakiem bo rano dałam mu to jasno do zrozumienia- oznajmiam
-Regina. Przepraszam. Martwię się o Ciebie. Nie chcę żebyś cierpiała.-tłumaczy się
-Zakończmy to. Nie było rozmowy-mówię i kieruję się do wyjścia. Olka idzie za mną.
Kiedy wracamy do stolika panowie o czymś rozmawiają. Siedzimy jeszcze chwilę, umawiamy się na następne spotkanie i wzywamy do stołu kelnerkę z prośbą o rachunek. Za obied płaci Marco na spółkę z Andym. Ubieramy się i zbieramy do wyjścia. Kiedy jesteśmy juz na zewnątrz żegnam się z Olką która szepce mi do ucha żebym uwazała i Marco, który życzy mi powodzenia. Olka żegna sie z moim znajomym usciśnięciem dłoni a Marco lekkim poklepaniem po plecach. Historia lubi się powtarzać. Znowu stoimy na przystanku i czekamy. Znowu przyjeżdża autobus. Tym razem bardziej zatłoczony. Stoję oparta o okno a mój towarzysz stoi przodem do mnie, trzymając się słupka i osłaniając mnie przed naporem ludzi. Po chwili stwierdza szczerze, że mam fajnych przyjaciół i, że świetnie się bawił. Jest mi niesamowicie miło. Kiedy od mojego bloku dzielą mnie dwa przystanki chłopak pyta czy może odprowadzić mnie do domu. Bez wahania się zzgadzam. Lubię jego towarzystwo.
-To prawda co mówił Marco?-pyta kiedy idziemy ulicą
-Andy. Jesteśmy przyjaciółmi-mówię i patrzę w jego śliczne niebieskie oczy
-Co to znaczy przyjaciółmi?-pyta
-Lubię Cię. Fajnie mi się z Tobą gada, lubię się z Tobą spotykać. To znaczy, żę jesteśmy przyjaciółmi .
Oczywiście jeśli Ty też mnie lubisz-
-Jesteś urocza. Nigdy nie spotkałem takiej dziewczyny. Jesteś niezwykła. Fascynujesz mnie-odpowiada
-No widzisz...- stoimy pod moimi drzwiami
-Ale nie możemy być takimi kumplami, którzy czasem się przytulą albo pocałują?-pyta i uśmiecha się
-Może. Zobaczymy. Zadzwoń do mnie jeszcze- uśmiecham się i szukam klucza
-Nie zaprosisz mnie?-
-Przepraszam ale nie mogę. Mam dużo roboty. Muszę zadzwonić do brata. Zadzwoń do mnie to się spotkamy-
-Skoro tak chcesz. Dziękuję za miłe popołudnie. Zadzwonię na pewno. Mogę?- pyta bo widzę, żę chce mnie przytulić ale się boi mojej reakcji
-Jasne-uśmiecham się. Przytula mnie delikatnie a ja wdycham zapach papierosów. Cudowny zapach. Uwielbiam go. W końcu delikatnie mnie puszcza i uśmiecha się do mnie. Ja również się uśmiecham i otwieram drzwi. Kiedy stoję w przedpokoju słyszę jeszcze jego kroki na klatce schodowej. Lubię tego chłopaka. Może kiedyś się do niego przekonam.....
Przepraszam Was bardzo, że tak długo musieliście czekać :( Miałam chwilowy brak weny, do którego doszły jeszcze problemy osobiste... Postaram się teraz nadrobić zaległości :) Publikuję dla Was rozdział 5 może trochę nudny bo pisany na szybko. 6 pojawi się najprawdopodobniej w poniedziałek, pozatym planuję dla Was małą niespodziankę :)
-Cześć!-jego głos jest niesamowicie radosny. Szkoda,że nie widzę jego twarzy bo cały jest zasłonięty ogromnym bukietem czarnych róż.
-Hej! Myślałam że nie przyjdziesz. Wejdź. Czuj się jak u siebie. Zaraz będę gotowa- oznajmiam
-Poczekaj. To dla Ciebie-podaje mi kwiaty.
-Naprawdę? Nie musiałeś..Skąd wiedziałeś, że najbardziej lubię czarne róże?-pytam z rozbawieniem na twarzy przyjmując podarunek
-Masz podobny gust do mojego. Tak przypuszczałem,że lubisz czarne kwiaty. Róże konkretnie- uśmiecha się
-Dziękuję. Są cudowne!- przechodzę z kwiatami do kuchni i szukam wazonu.Chłopak cały czas idzie za mną.
-Cieszę się, że się podobają. Ładnie mieszkasz-stwierdza
-Nie tak ładnie jak ty.-wreszcie znalazłam wazon w szafce nad lodówką, nalałam do niego wody, włożyłam kwiaty i postawiłam na stole.
-Chyba Ci przeszkodziłem- stwierdza spoglądając na moje mokre włosy i ręcznik.
-A no tak.-śmieję się. Zauważam, że Andy jest ubrany w czarne spodnie i białą, gladką koszulę. Włosy ma ułożone jakoś inaczej niż rano.
-Spokojnie. Możesz iść się przygotować. Poczekam.-przerywa moje rozmyślania
-Już idę. Za pięć minut jestem z powrotem-oznajmiam i znowu znikam w łazience. Wycieram się, ubieram w przygotowane ciuchy i włączam suszarkę. Trwa to dłuższą chwilę. Kiedy włosy są już suche związuję je w koński ogon. Robię jeszcze delikatny, prawie niewidoczny makijaż i wracam do kuchni gdzie zostawiłam chłopaka.Wyraźnie ożywia się na mój widok. Proponuję kawę,lecz Andy odmawia. W końcu jednak daje się namówić na herbatę. Siedzimy i pijemy. Znowu w milczeniu. Dziwne, że ta cisza mi nie przeszkadza Jemu chyba też nie. Milczenie przerywa nam telefon od Olki, która oznajmia, że właśnie wychodzą z domu. Umawiamy się w restauracji w jednej z galerii handlowych. Przechodzimy do przedpokoju,ja zakładam czarne koturny a mój towarzysz trampki. Też czarne. Andy zdejmuje z wieszaka płaszcz i podaje mi. Później sam się ubiera w skórzana kurtkę.Jesteśmy gotowi. Świeże powietrze sprawia, że jesteśmy bardziej rozmowni. Nawet trochę się wygłupiamy stojąc na przystanku i czekając na autobus. Chłopak chyba udaje że nie pamięta naszej rannej rozmowy. Dla mnie to nawet lepiej, nie mam konieczności tłumaczenia się. W autobusie zaczynamy rozmowę o tolerancji i kończymy ją dopiero kiedy autobus zatrzymuje się przed galerią.Znalezienie restauracji zajmuje nam dłuzszą chwilę. Żadne z nas nie przepada za zakupami i galeriami handlowymi. W końcu zajmujemy jedyny wolny stolik w samym rogu. Co gorsze, Andy siada koło mnie. Czuję jego mocne perfumy albo dezodorant wymieszany z dymem papierosowym. Kręci mi się w głowie. Boję się, że zechce złapać mnie za rękę albo co gorsza przytulić. Olki i Marco jeszcze nie ma. Denerwuję się. Wreszcie po 10 minutach się pojawiają. Dzięki Bogu!
-Cześć!-Wstaję i przyjacielsko przytulam się z Olką a potem z Marco.-Poznajcie mojego przyjaciela – wyciągam rekę i gestem zapraszam go żeby do nas podszedł.
-Cześć. Jestem Olka.-moja przyjaciółka uśmiecha się zachęcająco.
-A ja jestem Marco. Narzeczony Olki- puszcza oczko do mojego znajomego
-A ja jestem Andy. Znajomy Reginy..- odpowiada i robi się różowy na twarzy.
Widząc, że wszyscy już się poznali zapraszam ich do stołu. Każdy wybiera coś z karty więc na razie nie musimy ze sobą rozmawiać. Ja zamawiam jakiś makaron, Olka krewetki. Marco jakieś danie z warzyw bo musi trzymać formę a Andy łososia. Na początku jest dosyć drętwo ale po pół godzinie atmosfera się rozluźnia. Panowie zdążyli się już nieźle zaprzyjaźnić bo planuja nawet jakiś wspólny wyjazd. Olka też jest dosyć miła i odpreżona. Z radością opowiada o zaręczynach i pokazuje pierścionek. Okazuję entuzjazm.
-Wiesz miałam ochotę go zabić bo mnie przestraszył a tu taka niespodzianka. I jeszcze na oczach kolegów z drużyny-śmieje sie
-To był pomysł Mario! Bardzo dobry pomysł. Widzę, że Ci sie podobało- przyciaga Olkę do siebie i całuje.
-I jak ładnie się zapytał czy za niego wyjdę! To było takie urocze-rozczula się
-Widzę Regina, że znalazłaś sobie całkiem miłego chłopaka. Jak dlugo jesteście razem?-pyta i uśmiecha się
-Nie jesteśmy parą. Jesteśmy przyjaciółmi-oznajmiam i pociągam łyk wina.
-Weź idiotko! Taki miły gość. Zapatrzony w Ciebie. Chcielibyśmy żebyś była szczęśliwa.- Marco pokazuje mi język.
-Nie męcz mojej przyjaciółki wariacie-Olka szturcha go w ramię.
-Już nie będę- udaje zasmuconego
Gadamy jeszcze jakiś czas. Zakochani opowiadają o zaręczynach, Olka wtrąca trochę o ubraniach, które chciałaby kupić a Marco gada o przyszłym meczu. Ja wtrącam trochę o poznaniu Andy’ego pomijając małą awanturę. Moi znajomi są pod wrażeniem. Andy opowiada trochę o zespole i w końcu ustalamy że powinniśmy wszyscy razem się spotkać. Termin jeszcze się ustali. Kiedy odpowiadam Olce na pytanie odnośnie koloru sukienki czuję wyraźne, lekkie poszturchiwanie w kolano.
-Co się stało- nachylam się do chłopaka -Muszę wyjść zapalić- oznajmia z głupią miną
-To idź. Ja Ci nie zabraniam. Jak musisz to leć. Tylko szybko wracaj- odpowiadam
Wstaje, oznajmia wszystkim, że ,,przeprasza na momencik” i wychodzi. Obserwuję jego ruchy. W tym samym czasie Olka informuje Marco, że musimy wyjść do łazienki.
-Ale ja nie muszę. Nie chce mi się siku- próbuję protestować
-Chodź. I bez dyskusji-syczy.
Ciągnie mnie w stronę wyjścia. Posyłam pełne protestu spojrzenie w stronę chłopaka przyjaciółki ale Marco tylko wzrusza ramionami. Cieszy się, że wreszcie został sam. Wchodzimy z Olką do łazienki, przyjaciółka zajmuje jedyną wolną kabinę. Po chwili wychodzi, myjemy ręce i brunetka poprawia makijaż.
-Nie podoba mi się Twój znajomy-oznajmia malując usta czerwona szminką
-A dlaczego jeśli można wiedzieć?-zadaję pytanie
-Nie wiem. Nie lubię takich. Lepiej uważaj- oznajmia z wyższością
-Spadaj! Uważasz, że jeśli chce mieć chłopaka to tylko piłkarza, tak?
-Tak
-Gówno prawda!Nie wszyscy muszą być piłkarzami. Andy ma zespół i jest wokalistą. Co w tym złego?
-Niby nic...A Kamil?
-Nie będziemy o nim rozmawiać...- głos mi się załamuje
-Dobra w porządku. Ale lepiej uważaj-
-On jest miły. Nawet nie wiesz jak się mną zajął i jak się o mnie troszczył
-Pewnie chciał Ci zrobić coś złego- chowa szminkę do torebki
- Przepraszam Cię bardzo, ale to Ty rano sugerowałaś że doszło do czegoś między nami!
-Nie można pożartować?
-On nawet nie jest i nie będzie moim chłopakiem bo rano dałam mu to jasno do zrozumienia- oznajmiam
-Regina. Przepraszam. Martwię się o Ciebie. Nie chcę żebyś cierpiała.-tłumaczy się
-Zakończmy to. Nie było rozmowy-mówię i kieruję się do wyjścia. Olka idzie za mną.
Kiedy wracamy do stolika panowie o czymś rozmawiają. Siedzimy jeszcze chwilę, umawiamy się na następne spotkanie i wzywamy do stołu kelnerkę z prośbą o rachunek. Za obied płaci Marco na spółkę z Andym. Ubieramy się i zbieramy do wyjścia. Kiedy jesteśmy juz na zewnątrz żegnam się z Olką która szepce mi do ucha żebym uwazała i Marco, który życzy mi powodzenia. Olka żegna sie z moim znajomym usciśnięciem dłoni a Marco lekkim poklepaniem po plecach. Historia lubi się powtarzać. Znowu stoimy na przystanku i czekamy. Znowu przyjeżdża autobus. Tym razem bardziej zatłoczony. Stoję oparta o okno a mój towarzysz stoi przodem do mnie, trzymając się słupka i osłaniając mnie przed naporem ludzi. Po chwili stwierdza szczerze, że mam fajnych przyjaciół i, że świetnie się bawił. Jest mi niesamowicie miło. Kiedy od mojego bloku dzielą mnie dwa przystanki chłopak pyta czy może odprowadzić mnie do domu. Bez wahania się zzgadzam. Lubię jego towarzystwo.
-To prawda co mówił Marco?-pyta kiedy idziemy ulicą
-Andy. Jesteśmy przyjaciółmi-mówię i patrzę w jego śliczne niebieskie oczy
-Co to znaczy przyjaciółmi?-pyta
-Lubię Cię. Fajnie mi się z Tobą gada, lubię się z Tobą spotykać. To znaczy, żę jesteśmy przyjaciółmi .
Oczywiście jeśli Ty też mnie lubisz-
-Jesteś urocza. Nigdy nie spotkałem takiej dziewczyny. Jesteś niezwykła. Fascynujesz mnie-odpowiada
-No widzisz...- stoimy pod moimi drzwiami
-Ale nie możemy być takimi kumplami, którzy czasem się przytulą albo pocałują?-pyta i uśmiecha się
-Może. Zobaczymy. Zadzwoń do mnie jeszcze- uśmiecham się i szukam klucza
-Nie zaprosisz mnie?-
-Przepraszam ale nie mogę. Mam dużo roboty. Muszę zadzwonić do brata. Zadzwoń do mnie to się spotkamy-
-Skoro tak chcesz. Dziękuję za miłe popołudnie. Zadzwonię na pewno. Mogę?- pyta bo widzę, żę chce mnie przytulić ale się boi mojej reakcji
-Jasne-uśmiecham się. Przytula mnie delikatnie a ja wdycham zapach papierosów. Cudowny zapach. Uwielbiam go. W końcu delikatnie mnie puszcza i uśmiecha się do mnie. Ja również się uśmiecham i otwieram drzwi. Kiedy stoję w przedpokoju słyszę jeszcze jego kroki na klatce schodowej. Lubię tego chłopaka. Może kiedyś się do niego przekonam.....
Przepraszam Was bardzo, że tak długo musieliście czekać :( Miałam chwilowy brak weny, do którego doszły jeszcze problemy osobiste... Postaram się teraz nadrobić zaległości :) Publikuję dla Was rozdział 5 może trochę nudny bo pisany na szybko. 6 pojawi się najprawdopodobniej w poniedziałek, pozatym planuję dla Was małą niespodziankę :)
sobota, 19 października 2013
Rozdział 4
Budzę się okropnie zmęczona i straszliwie chce mi się pić. Sięgam ręką po szklankę z wodą, która zawsze stoi na szafce koło łóżka. Ku swojemu zdziwieniu szklanka nie znajduje się na swoim miejscu. Podnoszę głowę i ze strachem zauważam, że nie jestem w swojej sypialni. O matko! Ile ja musiałam wczoraj wypić! Odkrywam się i siadam na łóżku aby zebrać myśli. A no tak, wreszcie zaczynam sobie przypominać. Impreza, spotkanie Andy’ego, to, że uciekł mi autobus i zaproponował żebym przenocowała u niego. Dlatego tutaj jestem. Rozglądam się za jakimś zegarkiem. 6.30. Pewnie chłopak jeszcze śpi. Zastanawiam się co mam zrobić. Wreszcie przypominam sobie, że moja przyjaciółka nie dała od wczoraj znaku życia. Biorę do ręki komórkę i wykręcam domowy numer Olki. Po trzech sygnałach słyszę w słuchawce zaspany głos dziewczyny.
-Halo!
-Cześć Olka! To ja Regina. Co ty wczoraj odstawiłaś? Dzwoniłam do Ciebie cały czas! Wystraszyłaś mnie!-
-A! Regina to ty. Przepraszam Cię. Nie uwierzysz co się stało!-jej głos wyraźnie się zmienia. Teraz jest bardzo radosny
-No opowiadaj. Jestem ciekawa gdzie zniknęłaś-
-Wyszłam na chwilę do łazienki i wtedy zadzwonił Marco, żebym jak najszybciej wracała do domu. Myślałam, że coś się stało, wiesz miał być przecież na meczu. Wsiadłam w taksówkę i wtedy zdałam sobie sprawę, że zapomniałam Cię powiadomić ,ale jak chciałam zadzwonić to się okazało, że bateria mi padła. Wpadłam do domu i wiesz co się okazało? Marco razem z Mario i kilkoma innymi kolegami urządzili przyjęcie. Miałam ochotę go sprać bo wiesz, zostawiłam Ciebie i myślałam że coś mu się stało....-
-To ładnie. Z jakiej okazji to przyjęcie?-pytam i robi mi się smutno
-Nie przerywaj mi!- Olka się denerwuje –Ale jesteś pewna, że chcesz to usłyszeć?- próbuje się ze mną drażnić
-Powiedz mi! Jak mam się domyślić?- jestem już nieźle poirytowana
-Wiesz to może być dla Ciebie szok. Dla mnie też był- śmieje się –No dobrze powiem Ci. MARCO MI SIĘ OŚWIADCZYŁ!-krzyczy uradowana do słuchawki
Przez chwilę nie mogę sie skupić. Jestem w ogromnym szoku. Pozytywnym szoku. Nie mogę w to uwierzyć.
-Regina jesteś tam?-Olka chyba się przestraszyła
-Jestem cały czas. To niesamowite! Nawet nie wiesz jak się cieszę! Spotkamy się dzisiaj? Opowiesz mi wszystko ze szczegółami –proponuję
-Jasne. Pójdziemy razem na obiad. Przyjadę po Ciebie o 14, dobra?-
-Nie wiem czy zdążę- mówię zgodnie z prawdą –Nie jestem u siebie w domu-
Teraz Olka zaniemówiła.
–Wiesz uciekł mi ostatni autobus i poznałam takiego miłego chłopaka i nocowałam u niego-próbuję się tłumaczyć
-I jak było?- pyta się z głupim chichotem
-Spadaj! Do niczego nie doszło-irytuję się – Spotkamy się to opowiem Ci wszystko ze szczegółami, okej? Jak chcesz to przyjdź z Marco ,ja przyjdę z moim nowym znajomym i się poznacie, może być?-pytam.
-Dobra. Będę jeszcze dzwonić. Bye- Rozłącza się. Ponownie patrzę na zegarek. Najchętniej poszłabym do łazienki i wzięła prysznic ale nie chcę obudzić Andy’ego. Na pewno wczoraj się zmęczył. Przyjąć pod swój dach taką marudną babę...
Ponownie kładę się do łózka. Rozmyślam jeszcze o Olce, o Marco i o swoim życiu. Tak mnie to męczy, że zasypiam. Budzę się i ponownie spoglądam na zegarek. 09.30. Uznaję, że chlopak już nie śpi. Równo skladam pościel , biorę swoje rzeczy i zmierzam w stronę łazienki, żeby się umyć. Idąc korytarzem zaglądam do kuchni. Andy stoi odwrócony do mnie i kroi jakieś warzywa, chyba pomidory. Jest prawie rozebrany nie licząc czarnych bokserek. Wpatruję się intensywnie w tatuaż na jego szyi.Stoję jak zahipnotyzowana. Dopiero po dłuższej chwili zdaję sobie sprawę, że jestem w samych czarnych stringach i szarej koszulce od niego pod którą nie mam stanika. Nie chcę żeby mnie taką zobaczył. W pośpiechu pokonuję korytarz, zamykam za sobą drzwi łazienki, rozbieram się i wchodzę pod prysznic. Nagle w głowie włącza się dzwonek bezpieczeństwa. ,,Po jaką cholerę powiedziałam Olce, że z nim przyjdę? Przecież nie jesteśmy parą nawet przyjaciółmi. Ledwo się znamy. Nie moglibyśmy być razem. Czy już zapomniałam o Kamilu? Nie chcę się pakować w żadne związki! Muszę przestać myśleć o Andy’m w ten sposób! Nie będziemy parą! Nie ma mowy! Ja nie potrafię być w związku!” Odgarniam czarne kosmyki spadające mi do oczu. Wychodzę z wanny, owijam się ręcznikiem, czeszę włosy. Po dłuzszej chwili zakładam sukienkę a koszulkę równiutko składam. Nie czuję się za dobrze. Nie wiem czy powinnam sie przywitać czy może lepiej pobyć jeszcze chwilę ,,u siebie”. Wybieram drugą opcję. Jestem okropnie zestresowana. Przemykam korytarzem nie zaglądając do kuchni. W sypialni siadam na łóżku i piszę smsa do mojego brata. Dzwonię do niego prawie codziennie wieczorem a wczoraj nie zadzwoniłam. Mógł się o mnie martwić. ,,U mnie wszystko w porządku. Odezwę się wieczorem. Regina”Wystukuję pospiesznie a póżniej chowam telefon do torebki. Strasznie ciekawi mnie zawartość szafy chłopaka. Nie mogę nad tym zapanować i w końcu ją otwieram. Jedna półka jest cała zawalona kurtkami i kamizelkami skórzanymi. Niektóre z dziurami, niektóre z ćwiekami ogólnie pomieszane z poplątanym. Na drugiej znajduje się dosyć spora kolekcja koszulek w trzech kolorach: białym, czarnym i szarym. Niektóre porozcinane inne nie. Andy ma identyczną koszulkę z MISFITS jak ja. Niesamowite. Trzecia półka jest zawalona spodniami głównie w kolorze czarnym ,chociaz zdażają się również dżinsy. W drugiej części szafy wiszą jakieś kurtki, koszule, nawet kilka marynarek i garnitur. Zauważam, że mamy bardzo podobny styl. Jest jeszcze szuflada pełna pasków, bransoletek z ćwiekami, kolczyków i rękawiczek. Jestem pod wrażeniem. Duszona przez poczucie winy zamykam szafę i wychodzę z pokoju żeby się przywitać. Chłopak chyba wychodził z łazienki bo wpadłam na niego na korytarzu. –Dzień dobry!- uśmiecha się do mnie. Ma na sobie wytarte dżinsy i szarą koszulkę z napisem ,,I’m a rebel” –Jak Ci się spało?-pyta z uwagą mi się przygladając.
-Swietnie. Dziękuję. Dzwoniłam do mojej przyjaciółki. Chłopak jej się oświadczył- oznajmiam chyba bardziej przez chęć wytłumaczenia jej zachowania.
-To masz w planie wesele. Zazdroszczę! Ja nie mam takich atrakcji ale cóż...chodź. Zrobiłem śniadanie- wyciąga do mnie rękę
-Ciekawie się zapowiada-uśmiecham się do niego i daję się zaprowadzić do kuchni. Na stole stoją dwa talerze, cztery miski z różnymi sałatkami z warzyw i owoców, ser żółty, masło, rukola, chleb oraz...paczka papierosów. -Palisz?- pytam i spoglądam na jego twarz
-Palę. Właściwie to od 18 roku życia. Mam nadzieję że to Ci nie preszkadza?-pyta.
-Oczywiście, że nie. W porządku- uśmiecham się.
Dyskretmie zabiera papierosy ze stołu i chowa do tylnej kieszeni spodni. Zupełnie jakbym widziała własne śniadanie. Widać mamy podobny gust.
-Nie wiem czy Ci będzie smakowało-tłumaczy się –Jeśli masz ochotę na mięso to niestety nie mam. Jestem wegetarianinem. Nie wiem też czy wolisz kawę czy herbatę. Zapomniałem się zapytać...-
-Nie przejmuj się. Śniadanie wygląda naprawdę imponująco. Lubię zdrowe jedzenie. A mięsa nie jem. Od 16 roku życia. A jeśli chodzi o kawę i herbatę to bardziej wolę herbatę. Zieloną-
Tak jak poprzedniego wieczoru, jemy i rozmawiamy. Tym razem o Olce i Marco, Andy opowiada o kolegach z zespołu, o koncertach, nagrywaniu płyt i fanach. Potem zmieniamy temat na muzykę i okazuje się, że oboje jesteśmy fanami Misfits.Po skończonym śniadaniu postanawiam wracać do siebie. Pomagam jeszcze umyć naczynia a później idę do sypialni po swoją torebkę. –Już wychodzisz?- z wyrazem rozczarowania pojawia się w pokoju.
-Tak. Umówiłam się z Olką i Marco. Ale powiedzialam, że przyjdę z Tobą...-uśmiecham się
-To fajnie. Chętnie poznam Twoich przyjaciół. Gdzie się umawiamy?-
-Przyjedź do mnie o 13. Olka przyjedzie po nas o 14. Mamy godzinę dla siebie. To mój adres i telefon- podaję mu karteczkę.
-Czy ta godzina dla siebie to jakaś propozycja?-pyta i przybliża się do mnie tak, że czuję jego oddech na policzku.
-To nie jest żadna propozycja-gwałtownie odsuwam się od chłopaka, który miał zamiar mnie pocałować. –Jesteśmy znajomymi. Nic więcej- mój ton zmienia się na bardziej lodowaty- Muszę już iść- odwracam się.
-Poczekaj chwilę.-łapie mnie za ramię, odwraca twarzą do siebie i przyciska do ściany. –Wytłumaczysz mi co takiego zrobiłem?-pyta i patrzy mi w oczy.
-Jesteśmy TYLKO ZNAJOMYMI. Nic więcej. Ja nie potrafię być z kimś, rozumiesz? Nie chcę i nie potrafię. Nie chcę żebyś przeze mnie cierpiał. Znajdź sobie jakąś miła fajną dziewczynę ale nie mnie.- odpowiadam i wyszarpuję się z jego uścisku –Pamiętaj o 13- przypominam, zakładam buty i wychodzę. Chłopak przez cały czas mnie obserwuje. Ciekawe czy po tym do mnie przyjdzie. Chciałam żeby poznał Olkę. Tylko po co?.....
Jeszcze raz pragnę podziękować za takie zainteresowanie :) Przepraszam, że musicie tyle czekać na nowe posty ale niestety nie mam stałego dostępu do internetu :( Dziękuję również za wszystkie adresy do waszych blogów. Wszystkie są niesamowite :) Czytam każdy bez wyjątków lecz niestety na razie nie dodaję komentarzy. W najbliższym czasie postaram się to nadrobić :) Pozdrawiam :*
Czo ja mam na tym kompie :)
-Halo!
-Cześć Olka! To ja Regina. Co ty wczoraj odstawiłaś? Dzwoniłam do Ciebie cały czas! Wystraszyłaś mnie!-
-A! Regina to ty. Przepraszam Cię. Nie uwierzysz co się stało!-jej głos wyraźnie się zmienia. Teraz jest bardzo radosny
-No opowiadaj. Jestem ciekawa gdzie zniknęłaś-
-Wyszłam na chwilę do łazienki i wtedy zadzwonił Marco, żebym jak najszybciej wracała do domu. Myślałam, że coś się stało, wiesz miał być przecież na meczu. Wsiadłam w taksówkę i wtedy zdałam sobie sprawę, że zapomniałam Cię powiadomić ,ale jak chciałam zadzwonić to się okazało, że bateria mi padła. Wpadłam do domu i wiesz co się okazało? Marco razem z Mario i kilkoma innymi kolegami urządzili przyjęcie. Miałam ochotę go sprać bo wiesz, zostawiłam Ciebie i myślałam że coś mu się stało....-
-To ładnie. Z jakiej okazji to przyjęcie?-pytam i robi mi się smutno
-Nie przerywaj mi!- Olka się denerwuje –Ale jesteś pewna, że chcesz to usłyszeć?- próbuje się ze mną drażnić
-Powiedz mi! Jak mam się domyślić?- jestem już nieźle poirytowana
-Wiesz to może być dla Ciebie szok. Dla mnie też był- śmieje się –No dobrze powiem Ci. MARCO MI SIĘ OŚWIADCZYŁ!-krzyczy uradowana do słuchawki
Przez chwilę nie mogę sie skupić. Jestem w ogromnym szoku. Pozytywnym szoku. Nie mogę w to uwierzyć.
-Regina jesteś tam?-Olka chyba się przestraszyła
-Jestem cały czas. To niesamowite! Nawet nie wiesz jak się cieszę! Spotkamy się dzisiaj? Opowiesz mi wszystko ze szczegółami –proponuję
-Jasne. Pójdziemy razem na obiad. Przyjadę po Ciebie o 14, dobra?-
-Nie wiem czy zdążę- mówię zgodnie z prawdą –Nie jestem u siebie w domu-
Teraz Olka zaniemówiła.
–Wiesz uciekł mi ostatni autobus i poznałam takiego miłego chłopaka i nocowałam u niego-próbuję się tłumaczyć
-I jak było?- pyta się z głupim chichotem
-Spadaj! Do niczego nie doszło-irytuję się – Spotkamy się to opowiem Ci wszystko ze szczegółami, okej? Jak chcesz to przyjdź z Marco ,ja przyjdę z moim nowym znajomym i się poznacie, może być?-pytam.
-Dobra. Będę jeszcze dzwonić. Bye- Rozłącza się. Ponownie patrzę na zegarek. Najchętniej poszłabym do łazienki i wzięła prysznic ale nie chcę obudzić Andy’ego. Na pewno wczoraj się zmęczył. Przyjąć pod swój dach taką marudną babę...
Ponownie kładę się do łózka. Rozmyślam jeszcze o Olce, o Marco i o swoim życiu. Tak mnie to męczy, że zasypiam. Budzę się i ponownie spoglądam na zegarek. 09.30. Uznaję, że chlopak już nie śpi. Równo skladam pościel , biorę swoje rzeczy i zmierzam w stronę łazienki, żeby się umyć. Idąc korytarzem zaglądam do kuchni. Andy stoi odwrócony do mnie i kroi jakieś warzywa, chyba pomidory. Jest prawie rozebrany nie licząc czarnych bokserek. Wpatruję się intensywnie w tatuaż na jego szyi.Stoję jak zahipnotyzowana. Dopiero po dłuższej chwili zdaję sobie sprawę, że jestem w samych czarnych stringach i szarej koszulce od niego pod którą nie mam stanika. Nie chcę żeby mnie taką zobaczył. W pośpiechu pokonuję korytarz, zamykam za sobą drzwi łazienki, rozbieram się i wchodzę pod prysznic. Nagle w głowie włącza się dzwonek bezpieczeństwa. ,,Po jaką cholerę powiedziałam Olce, że z nim przyjdę? Przecież nie jesteśmy parą nawet przyjaciółmi. Ledwo się znamy. Nie moglibyśmy być razem. Czy już zapomniałam o Kamilu? Nie chcę się pakować w żadne związki! Muszę przestać myśleć o Andy’m w ten sposób! Nie będziemy parą! Nie ma mowy! Ja nie potrafię być w związku!” Odgarniam czarne kosmyki spadające mi do oczu. Wychodzę z wanny, owijam się ręcznikiem, czeszę włosy. Po dłuzszej chwili zakładam sukienkę a koszulkę równiutko składam. Nie czuję się za dobrze. Nie wiem czy powinnam sie przywitać czy może lepiej pobyć jeszcze chwilę ,,u siebie”. Wybieram drugą opcję. Jestem okropnie zestresowana. Przemykam korytarzem nie zaglądając do kuchni. W sypialni siadam na łóżku i piszę smsa do mojego brata. Dzwonię do niego prawie codziennie wieczorem a wczoraj nie zadzwoniłam. Mógł się o mnie martwić. ,,U mnie wszystko w porządku. Odezwę się wieczorem. Regina”Wystukuję pospiesznie a póżniej chowam telefon do torebki. Strasznie ciekawi mnie zawartość szafy chłopaka. Nie mogę nad tym zapanować i w końcu ją otwieram. Jedna półka jest cała zawalona kurtkami i kamizelkami skórzanymi. Niektóre z dziurami, niektóre z ćwiekami ogólnie pomieszane z poplątanym. Na drugiej znajduje się dosyć spora kolekcja koszulek w trzech kolorach: białym, czarnym i szarym. Niektóre porozcinane inne nie. Andy ma identyczną koszulkę z MISFITS jak ja. Niesamowite. Trzecia półka jest zawalona spodniami głównie w kolorze czarnym ,chociaz zdażają się również dżinsy. W drugiej części szafy wiszą jakieś kurtki, koszule, nawet kilka marynarek i garnitur. Zauważam, że mamy bardzo podobny styl. Jest jeszcze szuflada pełna pasków, bransoletek z ćwiekami, kolczyków i rękawiczek. Jestem pod wrażeniem. Duszona przez poczucie winy zamykam szafę i wychodzę z pokoju żeby się przywitać. Chłopak chyba wychodził z łazienki bo wpadłam na niego na korytarzu. –Dzień dobry!- uśmiecha się do mnie. Ma na sobie wytarte dżinsy i szarą koszulkę z napisem ,,I’m a rebel” –Jak Ci się spało?-pyta z uwagą mi się przygladając.
-Swietnie. Dziękuję. Dzwoniłam do mojej przyjaciółki. Chłopak jej się oświadczył- oznajmiam chyba bardziej przez chęć wytłumaczenia jej zachowania.
-To masz w planie wesele. Zazdroszczę! Ja nie mam takich atrakcji ale cóż...chodź. Zrobiłem śniadanie- wyciąga do mnie rękę
-Ciekawie się zapowiada-uśmiecham się do niego i daję się zaprowadzić do kuchni. Na stole stoją dwa talerze, cztery miski z różnymi sałatkami z warzyw i owoców, ser żółty, masło, rukola, chleb oraz...paczka papierosów. -Palisz?- pytam i spoglądam na jego twarz
-Palę. Właściwie to od 18 roku życia. Mam nadzieję że to Ci nie preszkadza?-pyta.
-Oczywiście, że nie. W porządku- uśmiecham się.
Dyskretmie zabiera papierosy ze stołu i chowa do tylnej kieszeni spodni. Zupełnie jakbym widziała własne śniadanie. Widać mamy podobny gust.
-Nie wiem czy Ci będzie smakowało-tłumaczy się –Jeśli masz ochotę na mięso to niestety nie mam. Jestem wegetarianinem. Nie wiem też czy wolisz kawę czy herbatę. Zapomniałem się zapytać...-
-Nie przejmuj się. Śniadanie wygląda naprawdę imponująco. Lubię zdrowe jedzenie. A mięsa nie jem. Od 16 roku życia. A jeśli chodzi o kawę i herbatę to bardziej wolę herbatę. Zieloną-
Tak jak poprzedniego wieczoru, jemy i rozmawiamy. Tym razem o Olce i Marco, Andy opowiada o kolegach z zespołu, o koncertach, nagrywaniu płyt i fanach. Potem zmieniamy temat na muzykę i okazuje się, że oboje jesteśmy fanami Misfits.Po skończonym śniadaniu postanawiam wracać do siebie. Pomagam jeszcze umyć naczynia a później idę do sypialni po swoją torebkę. –Już wychodzisz?- z wyrazem rozczarowania pojawia się w pokoju.
-Tak. Umówiłam się z Olką i Marco. Ale powiedzialam, że przyjdę z Tobą...-uśmiecham się
-To fajnie. Chętnie poznam Twoich przyjaciół. Gdzie się umawiamy?-
-Przyjedź do mnie o 13. Olka przyjedzie po nas o 14. Mamy godzinę dla siebie. To mój adres i telefon- podaję mu karteczkę.
-Czy ta godzina dla siebie to jakaś propozycja?-pyta i przybliża się do mnie tak, że czuję jego oddech na policzku.
-To nie jest żadna propozycja-gwałtownie odsuwam się od chłopaka, który miał zamiar mnie pocałować. –Jesteśmy znajomymi. Nic więcej- mój ton zmienia się na bardziej lodowaty- Muszę już iść- odwracam się.
-Poczekaj chwilę.-łapie mnie za ramię, odwraca twarzą do siebie i przyciska do ściany. –Wytłumaczysz mi co takiego zrobiłem?-pyta i patrzy mi w oczy.
-Jesteśmy TYLKO ZNAJOMYMI. Nic więcej. Ja nie potrafię być z kimś, rozumiesz? Nie chcę i nie potrafię. Nie chcę żebyś przeze mnie cierpiał. Znajdź sobie jakąś miła fajną dziewczynę ale nie mnie.- odpowiadam i wyszarpuję się z jego uścisku –Pamiętaj o 13- przypominam, zakładam buty i wychodzę. Chłopak przez cały czas mnie obserwuje. Ciekawe czy po tym do mnie przyjdzie. Chciałam żeby poznał Olkę. Tylko po co?.....
Jeszcze raz pragnę podziękować za takie zainteresowanie :) Przepraszam, że musicie tyle czekać na nowe posty ale niestety nie mam stałego dostępu do internetu :( Dziękuję również za wszystkie adresy do waszych blogów. Wszystkie są niesamowite :) Czytam każdy bez wyjątków lecz niestety na razie nie dodaję komentarzy. W najbliższym czasie postaram się to nadrobić :) Pozdrawiam :*
Czo ja mam na tym kompie :)
czwartek, 17 października 2013
Rozdział 3
Okazuje się, że chłopak nie
mieszka wcale tak daleko. Od przystanku jakieś pół godziny drogi. Przez całą
drogę męczy mnie poczucie winy z powodu,że Andy oddał mi swoją kurtkę. Boję
się, że przeze mnie się przeziębi. Próbuję z nim rozmawiać ale on dalej z
uśmiechem się upiera. W końcu skręcamy w ładną uliczkę. Próbuję zgadnąć,
który dom do niego należy. Jednak mijamy wszystkie domy, skręcamy w inną ulicę,
żeby w końcu pójść ścieżką w gorę. Jego dom stoi na wzgórzu w otoczeniu
wypielęgnowanych zielonych sosen. Jest to taki dom o jakim marzyłam , że kiedyś
sobie kupię. Los jednak chciał inaczej. W oczy rzuca się niewyobrażalnie czysty
podjazd, wypielęgnowany trawnik oraz błyszczące, wielkie okna w stylu gotyckim.
Takie jakie lubię. Po dokładniejszej analizie wygląda on bardziej na miejsce
spotkań ludzi subkultury ponieważ jest w nim coś mrocznego i tajemniczego. Widać,
że właściciel poświęca swojemu domostwu wiele uwagi i czasu. Rozglądam się
ciekawie podczas gdy mój nowy znajomy otwiera drzwi. –Zapraszam- otwiera i
przytrzymuje drzwi żebym mogła wejść. Kiedy wchodzę do środka, przez chwilę nie
mogę się nadziwić temu co widzę. Wszystko idealnie czyste, bez najmniejszego
nawet śladu kurzu, wypolerowane. Najnowocześniejsze sprzęty i meble, mnóstwo
różnych figurek, książek, płyt i rzeźb. Wszystko utrzymane w trzech kolorach:
czarnym, białym i fioletowym. Gdybym trafiła tu przez przypadek, dałabym głowę,
że to dom jakiejś pokręconej gotki uwielbiającej sprzątać a nie dom chłopaka,
którego przed chwilą poznałam. –Przyznam, że jestem pod wrażeniem- oznajmiam
chłopakowi, rozglądając się uważnie. Ściany są pokryte różnymi dyplomami,
plakatami zapowiadającymi koncerty BVB, oraz zdjęciami z kumplami z zespołu i
chyba kilkoma zdjęciami z rodziną. Podejrzewam, że kobieta obejmująca go na
zdjęciu jest jego mamą ale o nic nie pytam. –Czuj się jak u siebie- mówi i
opiera się o regał uważnie mnie obserwując. Jestem pod takim wrażeniem, że
ledwo mogę zebrać słowa w jedno sensowne zdanie. Znajduję się dokładnie w takim
domu o jakim marzę.
–Wiesz co? Może byśmy coś zjedli? Wprawdzie nie mam za dużo jedzenia bo tylko mrożoną pizzę ale dobre i to-uśmiecha się
–Rano pójdę do sklepu, żeby coś kupić na śniadanie.- oznajmia radośnie. Ja w tym czasie dokładnie oglądam salon, więc tylko przytakuję. –To chodź do kuchni. Zjemy a później pójdziemy spać- Znowu kiwam głową i odrywając wzrok od obrazu idę za nim. Kuchnia jest już bardziej jasna w kolorze łagodnego fioletu. Siadam przy stole i czekam aż Andy przygotuje kolację, jednocześnie gapiąc się przez okno. Po chwili podaje pizzę na dużym talerzu i do tego rukolę w dużej, czarnej misce. –Masz może ochotę na wino?-pyta
–Wiesz co? Może byśmy coś zjedli? Wprawdzie nie mam za dużo jedzenia bo tylko mrożoną pizzę ale dobre i to-uśmiecha się
–Rano pójdę do sklepu, żeby coś kupić na śniadanie.- oznajmia radośnie. Ja w tym czasie dokładnie oglądam salon, więc tylko przytakuję. –To chodź do kuchni. Zjemy a później pójdziemy spać- Znowu kiwam głową i odrywając wzrok od obrazu idę za nim. Kuchnia jest już bardziej jasna w kolorze łagodnego fioletu. Siadam przy stole i czekam aż Andy przygotuje kolację, jednocześnie gapiąc się przez okno. Po chwili podaje pizzę na dużym talerzu i do tego rukolę w dużej, czarnej misce. –Masz może ochotę na wino?-pyta
-Nie dziękuję. Nie piję
alkoholu- kłamię. Jemy w milczeniu.
-Pokaż mi swoją rękę- mówi w
pewnym momencie śmiertelnie poważnym głosem. Zastanawiam się o co mu chodzi., mimo
obaw wyciągam do niego rękę .-Widzisz! Masz
identyczną bransoletkę jak ja!-kładzie swoją dłoń kolo mojej żebym mogła się
przyjrzeć. –Niesamowite!- jestem zdziwiona. Nigdy nie przypuszczałabym, że coś
takiego zauważy. To musi coś znaczyć. Podnoszę głowę i nasze spojrzenia się
spotykają. Policzki chłopaka pokrywają się rumieńcami i żebym nie zauważyła
zaczyna pospiesznie zbierać naczynia ze stołu. –Poczekaj pomogę Ci. Ja umyję naczynia
a Ty wytrzesz, może być?- pytam. W odpowiedzi kiwa głową. Kiedy kończymy
zmywanie pojawia się pierwszy problem. –Wiesz nie mam pokoju dla gości, zresztą
jak przychodzą kumple to śpią na podłodze ale Ty raczej nie powinnaś- zamyśla
się.-Chyba będzie najlepiej jak Ci odstąpię swoją sypialnię.
-No coś Ty! A Ty gdzie
zamierzasz spać?
-W salonie na kanapie. Jesteś
moim gościem więc powinnaś się wyspać, chodź pościelę Ci-
Idę za nim posłusznie i już
nawet nie próbuje protestować.
-Wolisz pościel zieloną czy fioletową?-pyta
otwierając szafę.
-Ale naprawdę nie rób sobie
kłopotu!
-Wiesz, ja zabieram swoją
pościel bo muszę się czymś przykryć i Ty w sumie też, a że jestem taki dobry i
uroczy pozwalam Ci wybrać kolor. To jaki? Zielony czy fioletowy?-puszcza do
mnie oczko
-Dobra, to wybieram
fioletowy-mówię
-Dobry wybór- wyciąga poszewki
z szafy, później szuka kołdry i poduszki i po dziesięciu minutach jest już
wszystko przygotowane. –Masz w czym spać?- pyta i przygląda mi się uważnie
-Andy! Nie rób sobie kłopotu.
Będę spać w sukience a jak wrócę do domu to ją wypiorę. Naprawdę dam sobie
radę.-wzrusza mnie jego troska.
-Mam lepszy pomysł- podchodzi do szafy i wyjmuje z
niej szarą, dosyć dużą koszulkę. –Kupiłem ją po pierwszym koncercie i zawsze
przynosiła mi szczęście. Proszę- podaje mi ją.
-Ja naprawdę nie mogę tego
przyjąć. Bedę się dziwnie czuła
-A lubisz mnie?
-Lubię
-To zamknij się i przyjmij-
uśmiecha się
-Dziękuję
-To teraz możesz skorzystać z
łazienki. Jeśli chcesz umyć włosy to szampon jest w szafce nad zlewem, a jakiś
żel pod prysznic stoi na brzegu wanny. Niestety męski. Ale to tylko jak
potrzebujesz. Nie musisz używać- wypuszcza mnie dopiero po wciśnięciu mi
ręcznika (czarnego) i znalezieniu mi nowej szczoteczki do zębów. Zamykam się w
łazience. Najpierw polewam się zimną a później gorącą wodą. I tak na przemian
do momentu aż mogę się skupić.Później myję zęby i czeszę włosy. Przebieram sie w koszulkę a sukienkę równo składam. Kładę się do
niesamowicie miękkiego łóżka. Andy uchyla drzwi od sypialni –Mogę?- Kiwam
potakująco głową. Siada na brzegu łóżka i przez dobre piętnaście minut oznajmia
mi co jak działa i gdzie (w razie wypadku) znajdę tabletki przeciwbólowe i
termometr. –Mam nadzieję, że Ci wygodnie. Jakbyś czegoś potrzebowała wystarczy
zawołać. Dobranoc i słodkich snów- wstaje i zbiera się do wyjścia
-No w sumie jest jedna sprawa-
podnoszę się
-Jaka?
-Masz może świeczki?
-Jasne coś się na pewno
znajdzie-uśmiecha się i wychodzi. Po chwili przynosi trzy duże fioletowe
świece, ustawia na stoliku i zapala. Jeszcze raz życzy mi dobrej nocy i zbiera
się do wyjścia. –Andy?
-Tak?
-Chodź tutaj na chwilkę.-
Czekam aż podejdzie- Dziękuję Ci za wszystko-uśmiecham się. Pochyla się nademna
i lekko całuje w czoło. –Śpij już. Jest późno. Gasi światło i wychodzi.
Ostatni raz próbuję dzwonić do
Olki. Telefon nie odpowiada. Nakrywam się szczelnie kołdrą i wdycham zapach
lawendowego proszku do prania. W tej chwili jest mi niesamowicie dobrze. Takie
chwile mogą trwać wiecznie.....
Po krótkiej przerwie wreszcie
zdecydowałam się na opublikowanie rozdziału 3. Zamierzałam go dodać w środę ale
niestety komputer odmówił posłuszeństwa . ;) Ze spraw organizacyjnych:
Rozdziały będę dodawać w trochę
dłuższych odstępach czasowych z powodu problemów w szkole , również w
najbliższym czasie pod postami umieszczę gify, których na razie nie miałam
okazji dodać na tablecie. Zapraszam do czytania.
poniedziałek, 14 października 2013
Rozdział 2
Kiedy wracam z łazienki na stoliku stoją już zamówione herbaty. Andy’emu najwyraźniej zrobiło się gorąco bo zdjął kurtkę. Ma niesamowicie chude ręce z licznymi tatuażami.. Przyznam, że trochę mu zazdroszczę. Sama chciałabym mieć tatuaże ale niestety nie mam funduszy na takie przyjemności. Kiedy widzi, że podchodzę do stolika z uśmiechem zrywa się ze swojego miejsca i podbiega by odsunąć mi krzesło.Czuję, coś w rodzaju radości wymieszanej ze zdziwieniem.
-Moim zdaniem wyglądasz ślicznie bez makijażu- natychmiast robi się czerwony i pochyla głowę, żebym nie widziała jego rumieńców.
-No coś Ty. Ja uważam, że nie jestem piękna, nawet ładna. Zrobiłam taki makijaż bo poszłam na imprezę z moją przyjaciółką, która nagle gdzieś zniknęła
-No to świetna przyjaciółka. Naprawdę
-Nie czepiaj się jej!. Jest czasem nieodpowiedzialna ale i tak wiele jej zawdzięczam-przyglądam się uważnie twarzy chłopaka.. Wydaje mi się znajoma ale nie potrafię sobie przypomnieć gdzie go wcześniej widziałam. –Mam pytanie. Mam wrażenie, że już gdzieś Cię wcześniej widziałam. Podpowiesz mi skąd się znamy?-
-Przecież jestem wokalistą Black Veil Brides. Na pewno stąd mnie kojarzysz, prawda?-uśmiecha się.
-Coo? O czym ty wogóle do mnie mówisz? Błagam Cię, jaśniej bo nie rozumiem- podnoszę filiżankę do ust i upijam nieco jej zawartości
Andy wygląda na wyraźnie zdziwionego
-Nie kojarzysz Black Veil Brides? Zespół. Gramy post-hardcore. Jesteśmy tacy wymalowani i ubrani na czarno...
-Nie mam pojęcia o czym mówisz. Nie słucham Was. Widziałam Cię chyba na okladce jakiejś gazety, albo tak mi się wydaje. Ale z przyjemnością zapoznam się z Waszym zespołem. Jestem ciekawa.- Tym razem ja miło się uśmiecham. Atmosfera jest bardzo przyjemna, oboje jesteśmy odprężeni, gadamy jakbyśmy się znali od bardzo dawna.
-Musisz koniecznie poznać chłopaków. A w szczególności mojego najlepszego przyjaciela. A ja z chęcią poznam Twoją przyjaciółkę. Podpowiesz mi jak ma na imię?-
-Olka. A Twój przyjaciel?
-Ashley
-Ładnie. To termin spotkania się ustali. Wiesz, Olka ma chłopaka , który jest piłkarzem i też moglibyście się poznać. Może nawet byście się dagadali. –
-A Ty masz chłopaka?-
-Coś Ty. Dopiero co się rozstałam. Jak ktoś Cię ciągle zdradza na boku, to jest to raczej marna podstawa do tworzenia związku-odpowiadam i nagle czuję olbrzymi smutek. Z trudem powstrzymuję łzy.
-Ojej przepraszam. Nie chcę żebyś płakała
-Nie rozmawiajmy już o tym. Pokażesz mi swoją rękę? Bardzo podobają mi się Twoje tatuaże, też chciałabym mieć ale u mnie cienko z kasą
Rozmawiamy jeszcze ponad godzinę. O ulubionych książkach, filmach, muzyce, o tolerancji, przyjaźni i ogólnie o życiu. Do tematu mojego byłego chłopaka nie wracamy.
-Obawiam się, że zrobiło sie późno- zauważam po pewnym czasie, w tym samym momencie Andy gestem pokazuje, aby kelnerka podeszła do naszego stolika.
-Czy możemy prosić o rachunek?- pyta, jednocześnie wyjmując portfel z kieszeni.
-Daj spokój. Ja zapłacę za siebie. Nie chcę mieć u Ciebie długu.-
-Daj spokój. TO JA zaprosiłem Ciebie, więc to ja płacę- odpowiada i podaje kelnerce banknot –Reszty nie trzeba
Kobieta odchodzi wyraźnie ucieszona, a chłopak odsuwa moje krzesło. Biorę torebkę ze stołu i po chwili wychodzimy na zewnątrz. Na dworze paanuje całkowita ciemność, tak samo jak przenikliwe zimno. Zapomniałam kurtki więc teraz trzęsę się z zimna. –Masz, weź moją- chłopak ściąga swoją kurtkę i okrywa nią moje ramiona. Teraz sam stoi w cienkiej koszulce z krótkim rękawem ale nie sprawia wrażenia żeby było mu zimno. –No co ty. Nie mogę..Będzie Ci zimno. Nie chcę żebyś...- nie daje mi dokończyć. –Lubisz mnie?- pyta spoglądając mi w oczy. Kiwam głową. –To zamknij się i przyjmij- uśmiecha się radośnie. Przez całe spotkanie dopisuje mu świetny humor. Naprawdę, zaczyna mi się coraz bardziej podobać. Odprowadza mnie aż do przystanku. Jestem daleko od domu a wrócić mogę jedynie autobusem poniewaz nie mam prawa jazdy. –Która jest godzina?- pytam patrząc na zegarek na jego nadgarstku
-21:30-
-Wiesz co? Właśnie uciekł mi autobus. Ostatni. Następny jest dopiero rano o 9:30. Po prostu świetnie. Nie mam prawa jazdy a innego autobusu nie ma.A może Ty masz? Odwiózł byś mnie do domu?-pytam z nadzieją w głosie.
-Muszę Cię zmartwić ale nie mam prawa jazdy. Nigdy nie udało mi się go zdobyć
-To co ja mam teraz zrobić? Siedzieć do rana na przystanku?-jestem wściekła
-Możesz przenocować u mnie. Mam dużo miejsca
-Naprawdę? Byłoby świetnie! Nie chcę Ci sprawiać kłopotu, rano już mnie nie będzie-
-Nie ma najmniejszego problemu- znowu się szczerzy –Tylko to kawałek drogi stąd ale myślę że wytrzymasz.
-Obiecuję, że rano już mnie nie będzie- tym razem ja się szczerzę i zupełnie nie wiem czemu.....
Przybywam do Was z rozdziałem 2. Jest zdecydowanie krótszy od pierwszego i może trochę nudny, ale bohaterowie musieli się jakoś poznać :) DziękujęWam za wszystkie komentarze i bardzo dużą liczbę wyświetleń.Szczerze przyznam, że zakładając bloga nie spodziewałam się takiego zainteresowania ;) Jesteście naprawdę kochani <3
sobota, 12 października 2013
Rozdział I
Ze snu wyrwał mnie przeraźliwy dzwonek mojego telefonu. Półprzytomna sięgnęłam po niego, przy okazji zrzucając książki i płyty z szafki nocnej. Upadły z hałasem na podłogę. –Regina to ty?- głos Olki jest niezwykle radosny i hmmm..wypoczęty? –Tak, to ja-odpowiadam zaspanym głosem –Co się stało?- Jak to, co się stało? Idziesz ze mną na imprezę! Zbieraj się kochana- zaczyna się śmiać. –Jak to? Przecież jest ranek. Dopiero co wstałam-mówię niepewnie, przy okazji zerkając dyskretnie na budzik. No tak. 16.15. Wczoraj wieczorem chyba przesadziłam z ilością wypitego alkoholu. Kiedy byłam smutna, najczęściej sięgałam po koniak. –Jaki ranek!?- Olka denerwuje się. Chyba domyśliła się, co wczoraj robiłam –Dziewczyno jest 16! Zbieraj się. Przyjdę po Ciebie o 18. –A Marco?- pytam słabnącym głosem bo wiem, że Olka nie nabierze się na żadne moje sztuczki –Marco pojechał na mecz. Jestem sama. Chce się zabawić. Będę o 18, masz być przygotowana. Narka- rozłącza się. Nie mam wyjścia. Narzucam na siebie pierwszą lepszą rzecz i sunę wolno w stronę łazienki.
***
Jest 17:30. Stoję w łazience, już bardziej kontaktująca i kończę wyjściowy makijaż. Nałożyłam biały podkład, pomalowałam oczy czarną kredką, teraz kończę malować usta czarną szminką. Jest to w sumie mój codzienny makijaż ale wybrałam go na imprezę bo czuję się w nim najlepiej. Założyłam też czarno-fioletową, koronkową sukienkę, którą dostałam od brata na urodziny. Zaraz będę szukać butów. Wkładam portfel do torebki, kiedy rozlega się dzwonek do drzwi. Olka. Otwieram w tempie ekspresowym. –Cześć! Pięknie wyglądasz- mówi do mnie i po przyjacielsku mnie przytula. Moja przyjaciółka jest ubrana w superkrótką, zieloną sukienkę i czarne szpilki. Wygląda ślicznie. –Jesteś gotowa?- -Tak, już możemy iść. Tylko zamknę mieszkanie. Wiesz po tym ostatnim włamaniu...-
***
Jestem wściekła. Najpierw Ola odmówiła pójścia do mojego ulubionego klubu tylko wybrała jakiś inny, w którym podobno jest zajebiste towarzystwo. Niestety ja tak nie uważam. Najpierw bawiłyśmy się nieźle ale po godzinie Olka gdzieś zniknęła. Dzwoniłam do niej chyba z tysiąc razy, jednak jej komórka nie odpowiadała.Siadłam w kącie przy stoliku i czekałam. Minęło pół godziny, później godzina ale moja przyjaciółka się nie pojawiła. W końcu postanowiłam wrócić do domu. Nie będę na nią czekać całą noc. Nagrałam się na sekretarkę i wyszłam z zatłoczonego i śmierdzącego dymem papierosowym klubu. Przeszłam ledwie kawałeczek kiedy przyczepiła się do mnie grupa- chyba podpitych- chłopaków. – Hej mała! Zabawimy się?- krzyknął jeden i zanim zdążyłam cokolwiek zrobić klepnął mnie w tyłek. Nie pozostałam mu dłużna i z całej siły rąbnęłam go w brzuch. W tamtej chwili ogromnie się przestraszyłam. Facet chyba miał zamiar mi oddać... –Macie jakiś problem?!- w moją stronę szedł chłopak. Na oko może rok albo dwa starszy ode mnie. Wysoki. Niesamowicie szczupły. Ładny. Ubrany w czarną, skórzaną kurtkę a pod spodem koszulkę bliżej nieokreślonego koloru. –Masz jakąś sprawę do mojej siostry?!- krzyczy do tego który mnie zaczepiał. –A może chcesz dostać? Czy mam od razu zadzwonić po policję?!- tamten próbuje się stawiać, próbuje przyłożyć mojemu nowemu znajomemu, ale chłopak jest od niego szybszy.Po chwili napastnik dźwiga się z chodnika z rozbitym nosem . Jego kumple, widząc go leżącego na chodniku, gdzieś się ulotnili. –Jeszcze raz czepisz się mojej siostry to pożałujesz-krzyczy za uciekającym facetem. Ja, osoba myśląca i rozważna przytulam się do NIEZNAJOMEGO chłopaka i ku swojemu zaskoczeniu zaczynam płakać.-Nic Ci się nie stało?- pyta i patrzy na mnie chyba żeby sie upewnić. –ta...tak w porządku. Prze..Przepraszam. Okropnie się wystraszyłam... –Ale teraz już jest w porządku, uspokój się - podaje mi chusteczkę. –Masz ochotę na herbatę?- pyta uważnie mi się przyglądając –Tak. Tak, bardzo chętnie-
-A tak wogóle jestem Andy- podaje mi rękę
-Regina, miło mi-
***
-Nie jesteś zła, że powiedziałem, że jesteś moją siostrą?-
-Oczywiście, że nie. Myślałam, że mi zrobią krzywdę. Wiesz, jakbyś mi nie pomógł...-
- Po prostu tamtędy przechodziłem. Dobrze,że nic Ci nie jest....-
-Wszystko w porządku. Nie masz mi za złe, że się do ciebie przytuliłam?- robię się czerwona i oczekuję w skupieniu na jego odpowiedź. Niestety przerywa nam kelnerka, która podchodzi do naszego stolika. –Czego się napijesz?
-Poproszę zwyczajną czarną herbatę- mówię pospiesznie. Chce żeby kobieta jak najszybciej sobie poszla.
-A dla Pana?
-Poproszę to samo- odpowiada.
-Muszę Cię przeprosić. Normalnie tak nie wyglądam- wskazuje ręką na twarz. –Pozwolisz, że udam się do łazienki i zrobię ze sobą porządek
-Jasne, leć- uśmiecha się miło, nieskazitelnie białymi i prostymi zębami . Doprowadzenie siebie do porządku zajmuje mi 10 minut. Zmywam rozmazaną kredkę, podkład i szminkę. Jestem teraz kompletnie bez makijażu. Próbuję się dodzwonić do Olki. Bezskutecznie.
Najdziwniejsze jest to, że chłopak którego dopiero co poznałam chyba zaczyna mi się podobać. Czuję się w jego towarzystwie jakoś tak milo i -może to głupie- bezpiecznie. Wcześniej nie zdążyłam dokładnie mu się przyjrzeć. Teraz przynajmniej wiem że ma kolczyk w wardze, równe, białe zęby i śliczne niebieskie oczy. Wydaje mi się, że znam go całe życie a nie 20 minut.....
Nareszcie się zebrałam i dodałam rozdział I. Mam na dzieję że się spodoba :)
Jedno z moich ulubionych zdjęć ^^
***
Jest 17:30. Stoję w łazience, już bardziej kontaktująca i kończę wyjściowy makijaż. Nałożyłam biały podkład, pomalowałam oczy czarną kredką, teraz kończę malować usta czarną szminką. Jest to w sumie mój codzienny makijaż ale wybrałam go na imprezę bo czuję się w nim najlepiej. Założyłam też czarno-fioletową, koronkową sukienkę, którą dostałam od brata na urodziny. Zaraz będę szukać butów. Wkładam portfel do torebki, kiedy rozlega się dzwonek do drzwi. Olka. Otwieram w tempie ekspresowym. –Cześć! Pięknie wyglądasz- mówi do mnie i po przyjacielsku mnie przytula. Moja przyjaciółka jest ubrana w superkrótką, zieloną sukienkę i czarne szpilki. Wygląda ślicznie. –Jesteś gotowa?- -Tak, już możemy iść. Tylko zamknę mieszkanie. Wiesz po tym ostatnim włamaniu...-
***
Jestem wściekła. Najpierw Ola odmówiła pójścia do mojego ulubionego klubu tylko wybrała jakiś inny, w którym podobno jest zajebiste towarzystwo. Niestety ja tak nie uważam. Najpierw bawiłyśmy się nieźle ale po godzinie Olka gdzieś zniknęła. Dzwoniłam do niej chyba z tysiąc razy, jednak jej komórka nie odpowiadała.Siadłam w kącie przy stoliku i czekałam. Minęło pół godziny, później godzina ale moja przyjaciółka się nie pojawiła. W końcu postanowiłam wrócić do domu. Nie będę na nią czekać całą noc. Nagrałam się na sekretarkę i wyszłam z zatłoczonego i śmierdzącego dymem papierosowym klubu. Przeszłam ledwie kawałeczek kiedy przyczepiła się do mnie grupa- chyba podpitych- chłopaków. – Hej mała! Zabawimy się?- krzyknął jeden i zanim zdążyłam cokolwiek zrobić klepnął mnie w tyłek. Nie pozostałam mu dłużna i z całej siły rąbnęłam go w brzuch. W tamtej chwili ogromnie się przestraszyłam. Facet chyba miał zamiar mi oddać... –Macie jakiś problem?!- w moją stronę szedł chłopak. Na oko może rok albo dwa starszy ode mnie. Wysoki. Niesamowicie szczupły. Ładny. Ubrany w czarną, skórzaną kurtkę a pod spodem koszulkę bliżej nieokreślonego koloru. –Masz jakąś sprawę do mojej siostry?!- krzyczy do tego który mnie zaczepiał. –A może chcesz dostać? Czy mam od razu zadzwonić po policję?!- tamten próbuje się stawiać, próbuje przyłożyć mojemu nowemu znajomemu, ale chłopak jest od niego szybszy.Po chwili napastnik dźwiga się z chodnika z rozbitym nosem . Jego kumple, widząc go leżącego na chodniku, gdzieś się ulotnili. –Jeszcze raz czepisz się mojej siostry to pożałujesz-krzyczy za uciekającym facetem. Ja, osoba myśląca i rozważna przytulam się do NIEZNAJOMEGO chłopaka i ku swojemu zaskoczeniu zaczynam płakać.-Nic Ci się nie stało?- pyta i patrzy na mnie chyba żeby sie upewnić. –ta...tak w porządku. Prze..Przepraszam. Okropnie się wystraszyłam... –Ale teraz już jest w porządku, uspokój się - podaje mi chusteczkę. –Masz ochotę na herbatę?- pyta uważnie mi się przyglądając –Tak. Tak, bardzo chętnie-
-A tak wogóle jestem Andy- podaje mi rękę
-Regina, miło mi-
***
-Nie jesteś zła, że powiedziałem, że jesteś moją siostrą?-
-Oczywiście, że nie. Myślałam, że mi zrobią krzywdę. Wiesz, jakbyś mi nie pomógł...-
- Po prostu tamtędy przechodziłem. Dobrze,że nic Ci nie jest....-
-Wszystko w porządku. Nie masz mi za złe, że się do ciebie przytuliłam?- robię się czerwona i oczekuję w skupieniu na jego odpowiedź. Niestety przerywa nam kelnerka, która podchodzi do naszego stolika. –Czego się napijesz?
-Poproszę zwyczajną czarną herbatę- mówię pospiesznie. Chce żeby kobieta jak najszybciej sobie poszla.
-A dla Pana?
-Poproszę to samo- odpowiada.
-Muszę Cię przeprosić. Normalnie tak nie wyglądam- wskazuje ręką na twarz. –Pozwolisz, że udam się do łazienki i zrobię ze sobą porządek
-Jasne, leć- uśmiecha się miło, nieskazitelnie białymi i prostymi zębami . Doprowadzenie siebie do porządku zajmuje mi 10 minut. Zmywam rozmazaną kredkę, podkład i szminkę. Jestem teraz kompletnie bez makijażu. Próbuję się dodzwonić do Olki. Bezskutecznie.
Najdziwniejsze jest to, że chłopak którego dopiero co poznałam chyba zaczyna mi się podobać. Czuję się w jego towarzystwie jakoś tak milo i -może to głupie- bezpiecznie. Wcześniej nie zdążyłam dokładnie mu się przyjrzeć. Teraz przynajmniej wiem że ma kolczyk w wardze, równe, białe zęby i śliczne niebieskie oczy. Wydaje mi się, że znam go całe życie a nie 20 minut.....
Nareszcie się zebrałam i dodałam rozdział I. Mam na dzieję że się spodoba :)
Jedno z moich ulubionych zdjęć ^^
Subskrybuj:
Posty (Atom)